|
|
|
|
|
|
|
Cytadela Elfów
Forum fanów fantasy, pisarstwa, storytelling i internetowych gier fabularnych
|
|
|
Obecny czas to Wto 20:49, 03 Gru 2024
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Sob 14:31, 16 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
- Jeżeli zechcesz odejść, to będziesz miał na to pełne prawo... Nikt nie będzie Cię winił... - mówiła dalej.
Słowa przychdziły jej z wielkim trudem. Wiedziałą, że musi porozmawiać z Meadhrosem, lecz nie tu i nie teraz. Teraz należało podjąć decyzję o dalszych czynach.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
meadhros umarath
Władca Słów
Dołączył: 10 Gru 2006 Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola Płeć:
|
Wysłany: Sob 15:47, 16 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
- Jeżeli zechcesz odejść, to będziesz miał na to pełne prawo... Nikt nie będzie Cię winił...
- Teraz nie odejdę… - powiedział cicho nie mogąc patrzeć w oczy Ariannie.
Nie czuł potrzeby mówienia więcej… Najlepiej było by oddalić się stąd jak najszybciej… - tak podpowiadał mu przynajmniej głos rozsądku.
Śmiech dochodzący gdzieś z mroku duszy elfa ucichł. Zrozumiał, że Meadhros powziął decyzje. Nie zdoła mu już przeszkodzić… Na razie…
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Sob 15:50, 16 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
- Dziękuję... - szepnęła cicho.
Odeszła od Meadhrosa. Wiedziała, że jej bliskość sprawia mu ból.
Podniosła ponownie wzrok na Świątynię, oczekując odpowiedzi Maga na swe pytanie.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Glum
Gość
|
Wysłany: Czw 20:59, 21 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Wiatr niósł ze sobą szyderczy śmiech maga. Stawało się coraz ciemniej, jakby niedawny świt w ogóle nie miał miejsca, jakby nigdy nie zaistniał.
Jeszcze tego nie zrozumiałaś? - odpowiedział jej z drwiną. - Czego uczył cię mój brat? Służby? Dobra? Współczucia? Czy może ofiary?
Arianna drgnęła lekko, słysząc w swojej głowie kpiący głos maga.
Wydaje mi się, że ten elf żywi do ciebie jakieś uczucie - natychmiast spojrzała w stronę Meadhrosa. - Czy jesteś gotowa poświęcić dla niego wszystko, nawet życie? Zupełnie jak Erelen dla Abigail i dla tych ludzi, którzy prosili go o pomoc. Popatrz, czym to się skończyło. Jego serce już nigdy nie zabije. Uśmiech już nigdy nie zamieszka na jego ustach. Jego krew zatrzymała się na zawsze. Czy to wszystko warte było cennego życia? Mógł wykorzystać swoją nieśmiertelność, osiągnąć przez nią władzę, decydować o życiu innych. A co wybrał? Czy wybierzesz tą samą drogę? Chcesz się stać takim, jak on? Pustą? Zapomnianą? Martwą?
Przyćmione zmysły elfki nie wyczuły grożącego drużynie niebezpieczeństwa. Mag wykorzystał jej słabość, częściowo wpłynął na jej wolę. Nie odczuła na swojej twarzy i dłoniach pierwszych płatków śniegu, które powoli zamieniały się na maleńkie kropelki wody pod wpływem jej ciepła. Nie zauważyła, jak w mgnieniu oka polana pokryła się białym całunem. Z ciemności wyłaniały się nieprzyjazne kształty; te same, które wcześniej mieli już sposobność poznać. Kryształowe postacie otoczyły zdezorientowanych przyjaciół. Każdy z nich wiedział, że mag nie mógł wybrać korzystniejszego dla siebie momentu na ponowny atak. Osłabieni po stracie Erelena zdawali się nic nieznaczącymi przeciwnikami. Nie ziściły się słowa Dijkstry, który sądził, że najlepiej postąpią, jeśli to oni zaatakują teraz. Mag jakby przejrzał jego myśli i ubiegł mężczyznę. Teraz do każdego spośród nich uśmiechał się złowieszczo spotęgowany, lodowy tłum, tak podobny do swojego stworzyciela...
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Czw 22:31, 21 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Arianna stała nieruchomo. Nic poza słowami Maga nie docierało do niej. Po policzkach płynęły jej ciepłe łzy bólu. W jednej chwili jej życie stało się kruchym kwiatem, który może wieść nędzny żywot i zgnić, zapomniany przez cały świąt, bądź zostać zerwany, ratując czyjeś życie. Elfka nie musiała się zastanawiać nad odpowiedzią, była dla niej jasna już od dawna.
Jeżeli dzięki mojej śmierci czyjeś życie będzie trwało nadal, to jestem gotowa je ofiarować. - wysłała do Maga cichą myśl. - Możesz wziąć moje życie, nie jest wiele warte, wiesz o tym...
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
meadhros umarath
Władca Słów
Dołączył: 10 Gru 2006 Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola Płeć:
|
Wysłany: Pią 14:01, 22 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Duszę rudego elfa opuszczała cząstka, której niegdyś tak pragnął… teraz była dla niego bez wartości… miłość…
W jego duszy zapłonął dawny ogień… Płomienie powoli wypalały to co niepotrzebne… Wszystko wracało… Dawny on…
Był ciekawy co dalej… Co postanowiła reszta drużyny… Meadhros poszukał wzrokiem Abigail i Dijkstry, ale oprócz nich, stojących niedaleko ściany drzew, spostrzegł wyłaniające się z mroku, dobrze znane drużynie sylwetki podwładnych maga…
Ręka elfa spoczęła na rękojeści miecza, który w oka mgnieniu znalazł się w jego dłoni...
Kryształowych postaci było wiele… Zbyt wiele, aby drużyna mogła stawić im czoło… Słudzy maga kroczyli w ich stronę powoli, jak by pewni swego oraz ich pana triumfu…
Nie zwlekając ani chwili Meadhros ruszył pędem w stronę Abigail, która na pewno już zdążyła ujrzeć przeciwników… Stanąwszy przed elfką zaczął mówić…
- Abigail… Uciekajcie… Nie mamy z nimi żadnych szans na wygranie… Drużyna jest zbyt osłabiona po stracie Erelena… Spójrz na Arianne… Zostanę tu przez chwilę… Będę ich starał się powstrzymać, do czasu gdy nie uciekniecie dostatecznie daleko…
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Abigail
Gość
|
Wysłany: Sob 0:10, 23 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Coś niemal huknęło w głowę Abigail, przedzierając się do jej umysłu. Po chwili usłyszała znajomy, niski głos.
Posłuchaj sobie. I rozbrzmiewający w głowie głos zmienił się na cichy i delikatny.
Możesz wziąć moje życie, nie jest wiele warte, wiesz o tym.
Co o tym myślisz? Doprawdy, czy to nie zabawne? Gdyby tylko wiedziała, co myślą o tym niektórzy z was… Słuchanie jej to doprawdy czysta przyjemność. Tak łatwo się poddaje, nie spodziewałem się tego po niej.
Abigail nieomal zgrzytnęła zębami w bezsilnej złości.
Nie odchodź od tematu. Złamałeś umowę! Gdzie jest Lamia?!
Kochana, naiwna Abigail… jak zwykle. A po co ci to dziecko? Będziesz ją wychowywać? Przecież to śmieszne. I tak należysz do mnie. Poza tym Erelen jest teraz bezpieczniejszy w moich rękach, nie sądzisz? Mogłaby mu się stać jakaś krzywda, a tak powoli rozkruszymy drużynę, a na koniec zrobię to dla ciebie… uwolnię go. Może być?
Nie. warknęła w myślach, ale chyba tego nie usłyszał.
Właśnie mierzyła Arię wzrokiem rozważając ile jej może powiedzieć, kiedy tuż przed nią wyrósł Meadhros i wytrącił ją z toku myślenia. Widziała już wcześniej zbliżające się postacie, ale nie zwracała na nie żadnej baczniejszej uwagi.
- Abigail, uciekajcie. Nie mamy z nimi żadnych szans na wygranie. Drużyna jest zbyt osłabiona po stracie Erelena. Spójrz na Ariannę. Zostanę tu przez chwilę. Będę starał się ich powstrzymać, do czasu, gdy nie uciekniecie dostatecznie daleko.
Uśmiechnęła się blado patrząc prosto w oczy elfa.
- Meadhrosie… mówisz do mnie jak do przywódcy. A zdaje się, że nie ja nim tu jestem – spojrzała wymownie na Dijkstrę. – Nie ja zadecyduję, co będziecie robili. Ale szczerze mówiąc, to, co proponujesz jest równie niezwykle głupie, co bohaterskie. Domyślam się, że robisz to dla Arianny, ale wiesz… ona właśnie przed chwilą zadeklarowała się w myślach, iż jest gotowa umrzeć. Nie ma pojęcia ile niektórzy zrobili dla tego, żeby żyła, jak wyciągnęli ją niemal spod noża maga, kiedy leżała nieprzytomna. Pogardza tym. Możesz nie wierzyć, ale niczego to nie zmieni. Mogłabym bez problemu wyjść z tego kręgu śmierci…, ale nie wiem ilu z was uda mi się przeprowadzić. Jednego…, dwóch. Walka nie ma najmniejszych szans, nie utrzymacie się choćby przez minutę.
Odwróciła twarz i bezemocjonalnie spojrzała na milczący mur wokół nich. Było jej niemal wszystko jedno.
- Jeżeli bym przeszła… myślę, że mogłoby mi się udać pomóc nam w jakiś inny sposób. On chyba nie może być daleko… - dodała już sama do siebie, lekko marszcząc brwii.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Dijkstra3
Administrator
Dołączył: 02 Sty 2007 Posty: 463
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Redania, Tetrogor Płeć:
|
Wysłany: Nie 19:52, 24 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
-Abigail. Zamknij sie wreszcie. - powiedział poddenerwowany szpieg. Złapał Rudzielca za kołnież i przewrócił w śnieg. Meadthros, wstał po chwili plijąc śniegiem i syczac jakies niezrozumiałe słowa pod adresem Dijkstry.
-A Ty nie zgrywaj mi tu bohatera!! - Ryknął na niego, tak że reszta drużyny aż podskoczyła lekko przerażona.
-Zbierać się, idziemy do świątyni skoro mag tego chce to mu złozymy wizytę. - Szpieg włożył w te słowa całe swoje doświadczenie w manipulowaniu, i kierowaniu ludźmi. Odwrócił się i poszedł spokojnym krokiem w stronę świątyni.
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
meadhros umarath
Władca Słów
Dołączył: 10 Gru 2006 Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola Płeć:
|
Wysłany: Nie 20:24, 24 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Meadhros podnosił się z nieukrywanym zamiarem wszczęcia bójki… Chociaż nie był to odpowiedni na to czas ani miejsce… Zmienił postanowienie, gdy usłyszał słowa Dijkstry …
-Zbierać się, idziemy do świątyni skoro mag tego chce to mu złożymy wizytę.
Dusza elfa wręcz śpiewała z radości… Nareszcie wszystko wydawało się proste… Żadnych wyborów… Żadnego rozdarcia… Nareszcie… Odległy zamiar porzucony niedawno powrócił… Odkupienie…
Meadhros dogonił Dijkstre, a gdy szli ramie w rami poklepał go lekko po ramieniu...
W tym czasie w głowie Meadhrosa zrodziła się kolejna myśl... Jeśli jednak uda im się w jakiś sposó uratowac Erelena... Na to przecież liczy... Jak w takim razie będzie mógł mu spojrzeć prosto w oczy....Po tym wszystkim...
Starał się uciec od tej myśli... Całym sobą skupić sie na magu... Mimowolnie jego wzrok padł na prawą dłoń... Widniał na niej ślad straszliwego poparzenia... Ślad pierwszego spotkania z magiem...
Miecz rudego elfa odbił blade światło księżyca… Sylwetki kryształowych postaci były coraz bliżej…
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez meadhros umarath dnia Nie 20:24, 24 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Glum
Gość
|
Wysłany: Wto 0:16, 26 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Fala kryształowych postaci zadrgała złowrogo, kiedy w powietrze wzbiło się postanowienie:
- Zbierać się! Idziemy do Świątyni. Skoro mag tego chce, to mu złożymy wizytę.
Głupcy - znienawidzony głos ponownie rozbrzmiał w głowie Arianny. - Wciąż się łudzicie, że Erelen żyje. Żądanie większych dowodów? Nie wystarcza wam widok okaleczonego ciała, uwięzionego pomiędzy śmiercionośnymi roślinami? Dalej wierzycie, że uda wam się go uratować? Cofnąć wyrok i przywrócić go do życia?
Elfka stała bezczynnie, zupełnie nie reagując na słowa Dijkstry. Patrzyła w stronę lodowych podobizn ich nieprzyjaciela, ale jej wzrok sięgał znacznie dalej. Widziała pogrążone w mroku wielkie cmentarzysko i ukochaną twarz, spowitą bluszczem. Przez chwilę wydawało się jej, że martwe oblicze rozjaśnia się i lekko podnosi, a zasnute mgłą oczy ożywają i spoglądają na nią z radością. Mogłaby przysiąc, że z zaciśniętych z bólu ust wydobywają się ciche słowa, pełne nadziei i wdzięczności, że ciągle tutaj jest, że trwa przy nim, że go nie opuściła.
Ty też w to wierzysz? - mag zaśmiał się bezwstydnie. - Teraz, gdy zabiłem Erelena, żadne z was nie będzie na tyle silne, by mi się przeciwstawić. To on jednoczył waszą chorą drużynę, łagodził wszelkie konflikty. Któż z was odważy się mnie powstrzymać? Ten nędzny człowiek, który nie ma bladego pojęcia o magii? Ten egoistyczny elf, myślący, że darzy cię prawdziwym i nieprzemijającym uczuciem? Głupcy. Gdybyście wiedzieli, że moja moc jest nieograniczona i mogę wpływać na wasz umysł, na wasze uczucia. Kiedy to wszystko się skończy i poniesiecie klęskę, on obudzi się któregoś dnia z większą pustką w sercu. Będzie sobie wmawiał, że śmierć całej drużyny to właśnie jego wina. Ta myśl doprowadzi go w końcu do obłędu.
Obezwładniająca rozpacz wdarła się w duszę Arianny, słysząc to wyznanie. Zatem miłość Meadhrosa nie prawdziwa, była tylko iluzją, igraszką, kaprysem maga, by doprowadzić do wewnętrznego rozbicia drużyny. Chociaż z drugiej strony, mógł kłamać, chcąc wszczepić w nich beznadziejność i zniechęcić do dalszej walki poprzez ukazanie swej wszechmocy. Jednak nie miało to już żadnego znaczenia, kiedy do uszu elfki dotarł dźwięk miecza uderzającego o lód, zwiastujący rozpoczęcie nowej bitwy.
Abigail od zawsze była po mojej stronie - zapewniał. - To jest ta jej wielka tajemnica, o której nikt z was nie wiedział. Służy mi i wie, że nie może przestać; inaczej spotkają ją większe cierpienia i męki. Mamy pewien układ i jeśli odważy się go złamać, kara zostanie wymierzona nie tylko jej, lecz także jej najbliższym, którzy żyją jeszcze w Śródziemiu. A o krasnoludzie nawet nie próbuj wspominać. Dobrze wiesz, że gdy nadciąga jakaś większa chmura, uciekają, chowając się w swoich podziemnych pałacach i górskich tunelach. Czy można liczyć na to, że w ostateczności któreś was mnie pokona? Zwłaszcza teraz, kiedy drużyna zaczęła się rozpadać? Co zrobią pozostali, gdy pośród nich zabraknie następnej ważnej osoby?
Nie było żadnej odpowiedzi. Wydawało się, iż czas stanął w miejscu, rozkoszując się błogą ciszą, niezakłóconą kolejnymi szyderczymi monologami maga. Arianna wiedziała, że to tylko złudzenie, widząc jakby przez mgłę walczących z kryształowymi postaciami przyjaciół. Ich wysiłki były bezskuteczne. Roztrzaskane odłamki lodu upadały na pokrytą śniegiem ziemię, lecz po chwili formowały się z nich nowe sylwetki potężnego wroga wśród nieprzyjemnego i przytłaczającego śmiechu.
Niespodziewanie chłodne dłonie objęły elfkę, która nawet nie sięgnęła po miecz, by móc się bronić. Powoli odwróciła się w stronę swojego prześladowcy i następnie spojrzała w to miejsce, gdzie powinny znajdować się oczy. Dostrzegła tam jedynie nikły żar wściekłości i zadowolenia zarazem, zanim poczuła na swoim policzku zimny pocałunek. Przeraźliwe zimno zaczynało opanowywać jej ciało, a dusza zastygła w niemym krzyku o pomoc. Ratunek jednak nie nadszedł.
Najbliższe kryształowe postacie oddaliły się w kierunku Świątyni, unosząc ze sobą Ariannę...
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Śro 22:39, 27 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Z początku elfka miała ochotę chwycić miecz, wlać w niego całą swą magię i rozpłatać, malującą się na twarzy Maga, pewność siebie. Lecz po chwili ta chęć znikła. Aria nie wiedziała, czy to jego omamiająca i otępiajaca zmysły moc, czy też jej własne zmęczenie i poczucie bezsensu.
W jej głowie zaszeptały, powtarzajace sie po stokroć, słowa:
Nie ma już po co...
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
meadhros umarath
Władca Słów
Dołączył: 10 Gru 2006 Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola Płeć:
|
Wysłany: Pią 11:06, 29 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Meadhros próbował torować sobie drogę do Świątyni przez tłum kryształowych istot, jednak za każdym razem gdy niszczył swego wroga, ten odradzał się na nowo z kryształów rozsypanych po ziemi.
Walka stawała się coraz bardziej bezsensowna… Przeciwników nie ubywało, a walczącego elfa powoli opanowywało zmęczenie. Ciosy wyprowadzane przez niego były coraz wolniejsze…
Nagle usłyszał szept dobrze znanego mu głosu… Jednak było w nim teraz coś innego… Ojciec zawsze go karcił, lub rozkazywał co ma czynić. Tym razem pokrzepiał jego dusze.
Czując przypływ sił, Meadhros rozpoczął kolejne natarcie na sługi maga. Tym razem gwałtowniejsze i bardziej zaciekłe.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Abigail
Gość
|
Wysłany: Pią 20:04, 29 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Abigail odprowadziła wzrokiem porywaną Ariannę, na chwilę ogarnęła spojrzeniem resztkę drużyny. Bez żadnego wyrazu twarzy obróciła się szybko na pięcie i ruszyła w kierunku przeciwnym Świątyni. Wszystkie wrogie postacie bez słowa zeszły jej z drogi. Po chwili szeregi wroga na nowo stowrzyły jedną całość, nie było najmniejszego śladu po jej obecności.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Glum
Gość
|
Wysłany: Sob 0:50, 08 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
/... post autorstwa Arianny i Golluma.../
Elfka otworzyła oczy. Wokół panował mrok, udaremniający wysiłki zobaczenia czegokolwiek. Poza ciemnością nie istniało tu nic więcej. Dopiero po chwili do uszu Arianny dotarły ciche jęki, płynące z oddali i niosące ze sobą przeraźliwy smutek i cierpienie. Jej dłonie dotykały lodowatych, niewygładzonych kamieni, a za swoimi plecami wyczuła twardą skałę, o którą się opierała. Natychmiast zrozumiała, że znajduje się w górskich podziemiach. Próbowała sobie przypomnieć, co wydarzyło się od czasu ponownego zaatakowania drużyny przez kryształowe postacie, lecz gęsta mgła, spowijająca jej umysł, skutecznie udaremniała ten zamiar. Niewyraźnie widziała walczącą drużynę, zupełnie bezsilną wobec ciągle odradzających się, karykaturalnych podobizn ich znienawidzonego wroga. Potem obraz rozmywał się i następowała pustka, czarna otchłań, niedająca żadnej nadziei, że broniący się przyjaciele jeszcze żyją.
- Witaj, mój z dawna oczekiwany gościu - szyderczy głos nagle uniósł się w powietrzu, spotęgowany przez echo jaskini. - Jak ci się podoba moje królestwo?
Arianna drgnęła. Rozejrzała się, szukając źródła głosu. Jednak nieprzenikniona ciemność skutecznie zalewała jej oczy. Elfka zaczynała zastanawiać się, czy mag przypadkiem nie pozbawił ją wzroku. Jednak szybko porzuciła tą myśl. Teraz wszystko nagle przestało być ważne. Niczego nie pragnęła. Tak, jakby ktoś zdmuchnął w niej ostatni płomyk życia.
- Czego ode mnie chcesz? - rzuciła w ciemną przestrzeń beznamiętnie wypowiedziane słowa.
- Nie udawaj niedostępnej, moja droga - ściany skutecznie odbijały słowa niewidzialnego właściciela groty, nie pozbawiając ich lekkiej ironii. - Dobrze wiesz, dlaczego kazałem cię tutaj sprowadzić. Zaoszczędziłaś mi wiele czasu, wracając z powrotem w szeregi tej śmiesznej drużyny. Nie musiałem cię szukać, zupełnie sama przyszłaś do mnie. Czyżbyś zapomniała, że mam z tobą pewne porachunki z przeszłości?
- Niby jakie? - elfka spróbowała się podnieść.
Wysiłek jednak okazał się daremny i Aria ponownie osunęła się na zimne podłoże.
- Te porachunki, jak je nazwałeś, istnieją jedynie w twej chorej wyobraźni - mruknęła w ciemność, porzucając próby ujrzenia rozmówcy. - Ty i twój brat daliście mi wybór. Należało mnie go pozbawić i zdecydować za mnie, a teraz już za późno na złość.
- Nie bądź śmieszna, Arianno - mag najwidoczniej znudził się ciągłą wiarą elfki w to, że drużyna znajdzie jakiś sposób, by go pokonać. - Istnieje potężniejsza magia niż ofiara, czy poświęcenie. Nawet to płytkie uczucie, zwane powszechnie miłością, nie zdoła jej pokonać. Dzięki niej możesz posiąść wszystko, począwszy od rzeczy martwych, skończywszy na ludzkich ciałach i ich duszach. Mój brat wolał wybrać to, co słabe, wierząc w uczciwość i sprawiedliwość. Ale to jest droga tylko dla tych, którzy nie potrafią z godnością znieść własnych porażek i upadków. Próbują się usprawiedliwić, tworząc iluzjonistyczne wartości, które tak naprawdę nigdy nie zostaną zrealizowane. Pokój, w który tak uparcie starają się wierzyć ludzie, jest tylko nic nie wartym pragnieniem. Chaos nigdy nie dopuści do tego, by dobro ostatecznie zwyciężyło. Można składać ofiary z własnego życia, ale oboje dobrze wiemy, że to i tak nic nie zmieni.
Lepką ciemność wypełnił dźwięczny śmiech elfki. W jej błękitnych oczach pojawiła się błyszcząca iskierka.
- Mylisz się - rzekła spokojnie, przestając się śmiać.
Nagle wstała bez żadnego wysiłku i rozejrzała się wokół, jakby ciemność przestała jej przeszkadzać.
- Wiesz, że słowa, które przed chwilą padły z twych ust, może wypowiedzieć tylko ten, kto nigdy nie poznał tego, o czym mówi? - szepnęła, patrząc w kierunku, gdzie znajdował się mag, mimo iż wciąż nic nie widziała przez ciemność.
- Nigdy nie poznałeś miłości i dlatego jesteś tak pewny swego.
Przez chwilę panowała cisza. Arianna czuła na sobie badawczy wzrok, przepełniony skrywaną jeszcze wrogością i nienawiścią. Wkrótce jednak jaskinię rozświetliło nikłe światło pochodni, ukazując w głębi ciemny korytarz. U jego wylotu stał w czarnym płaszczu mag.
- Widzę, że nie chcesz spokojnie ze mną porozmawiać - powiedział tonem rodzica, próbującego wytłumaczyć swojemu dziecku, na czym polegał jego błąd. - Nie zawracam sobie głowy takimi głupotami jak miłość, czy przyjaźń. One zaćmiewają tylko umysł, nazywając skażonym tym, co daje prawdziwą przyjemność. Uczucia zmuszają do liczenia się z innymi, brania pod uwagę ich zdania, co w efekcie doprowadzi cię do degradacji. Zniszczysz samego siebie, swoje marzenia o bogactwie i władzy. Nie oszukuj się. Każdy jej pragnie. Ty też.
- Mieć w dłoniach cały świat i byś okrążonym przez dostatek i przepych... - słowa elfki popłynęły cichym szeptem.
Arianna ruszyła spokojnym krokiem w stronę maga. Zbliżyła się do mężczyzny i spojrzała odważnie w jego czarne oczy.
- I umierać samotnie wśród klejnotów i strachu poddanych... - w oczach Arianny błysnął smutek. - Jeżeli naprawdę tego pragniesz, tylko tego i niczego więcej, przyznam przed tobą moją porażkę.
- Porażkę? - zapytał zaskoczony. - Sądzisz, że na świecie liczy się coś więcej poza władzą i bogactwem?
- Jeżeli mamy wszystko, lecz nie mamy z kim dzielić naszej radości z posiadanych skarbów i władzy, to czyż możesz nazwać to szczęściem? - wzrok elfki wciąż utkwiony był w czarnych oczach maga. - Zawsze myślałam, że do pełni szczęścia potrzebny jest ktoś, dla kogo chcemy istnieć i kto potrzebuje nas do istnienia. Jednak jeżeli mi powiesz, że ty potrzebujesz jedynie bogactwa i władzy...
Arianna zamilkła. Przez chwilę zdawało się, że zabrakło jej sił do dalszego mówienia.
- To będzie to oznaczało, że nigdy nie miałam racji... - szepnęła cicho.
- Nie rozczarowałaś mnie - westchnął mag. - Tak mocno zakorzeniona jest w tobie ślepa magia mojego brata. Nigdy nie potrafiłem go zrozumieć, dlaczego z tak ogromną wiedzą wolał spędzać czas wśród ksiąg, dzieląc się z innymi tym, co posiadał. Równie dobrze mógł zdobyć to, co ja zdobywam teraz. Wybrał jednak inną drogę. I jaki los go spotkał?
Oczy Arianny wypełniły łzy.
- Myślisz, że w chwili śmierci żałował tego, jak żył? - spytała cicho.
Odpowiedział jej drwiący śmiech.
- A czy będziesz tak naiwna, zaprzeczając, że kiedy wstrzymywał swój ostatni oddech, nie zastanawiał się nad tym, jak potoczyłyby się jego losy, gdyby wybrał inną drogę?
Minął elfkę i zaczął okrążać jaskinię, wsączając w powietrze wokół siebie jad i zwątpienie.
- Nie jestem do niego podobny, chociaż w naszych żyłach płynie ta sama krew - powiedział. – Nie zamierzam na końcu żałować jak on, że mogłem postąpić inaczej, że mogłem wykorzystać szansę, którą dał mi los. To ja jestem sobie panem. Nic i nikt nie będzie stał mi na przeszkodzie, a jeśliby nawet znalazłby się taki głupiec, niechybnie poniesie śmierć. Nadal w to wątpisz?
- Tak, wątpię w to - rzekła, patrząc gdzieś w dal. - Zabiłeś Erelena, zabijesz całą drużynę, możesz zabić mnie, lecz w końcu pojawi się ktoś, kto zabije ciebie.
Elfka podniosła wzrok na maga.
- Zło zawsze wraca spotęgowane do swego źródła.
- Zaczynają się morały, zupełnie jak wtedy, gdy twój wielki, niepokonany mistrz i nauczyciel oddawał ostatnie tchnienie - powiedział z udawanym współczuciem. - Wszyscy jesteście głupcami, odrzucając władzę, jaką tylko możecie posiąść. A Erelen... - zamyślił się, jakby szukając odpowiednich słów, by dobitnie przekazać to, co o nim myślał. - Był na tyle naiwny, że oddał życie za swoje ideały. Uratował tego szpiega, pozbawiając siebie tego, co najcenniejsze. I co pozostało z jego poświęcenia? Zniknął niczym płatek śniegu roztopiony przez o wiele potężniejsze promienie słońca. Sądził, że jest na tyle silny, by móc mnie pokonać. Ten, który nawet nie wie, jaką potężną i skuteczną bronią jest magia. Nie, Arianno. On był zbyt słaby, dlatego umarł. Wybrał złą ścieżkę i sprzeciwił mi się. Nie będę tolerował tego, kto stanie mi na drodze do osiągnięcia wyznaczonego celu. Rozumiesz?!
- Nie - rzekła spokojnie.
W błękicie jej oczu malowało się współczucie. Nigdy nie rozumiała jak dwa brata mogą tak bardzo się od siebie różnić. Jednak mimo przepaści, jaka dzieliła ich poglądy, Aria widziała również podobieństwa. Twardy upór, pewność w swych przekonaniach i nieustępliwość z obranej drogi. To zgubiło jej mistrza, i to również, elfka była tego pewna, miało zgubić i maga.
- Zabijesz mnie? - spytała nagle, jakby miała już dość tego wszystkiego i pragnęła wiedzieć na czym stoi.
- To by było zbyt proste - odpowiedział. - Zbyt szybko się poddajesz, a tego z pewnością nie pochwaliłby mój brat, prawda? Nie pozwolę, byś zawiodła jego oczekiwania - uśmiechnął się ironicznie. - Chcę, żebyś teraz popatrzyła na to, w co wierzył Erelen.
Uniósł swoje dłonie i przetarł nimi chropowatą ścianę groty. Oczom Arianny natychmiast ukazał się obraz pola bitwy, na którym ostatkiem sił walczyli Dijkstra, Meadhros i Khadim.
- Ona odeszła - napawał się widokiem jej cierpienia mag, bezbłędnie odgadując myśli elfki. - Nawet siostra opuściła brata, nie chcąc umrzeć nadaremnie za coś, co nigdy się nie spełni. Patrz, w co wierzył twój ukochany. Patrz, co zostało z tej jego wiary.
I odszedł korytarzem, pozostawiając Ariannę samą z obrazem przegrywających przyjaciół...
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
meadhros umarath
Władca Słów
Dołączył: 10 Gru 2006 Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola Płeć:
|
Wysłany: Czw 16:06, 13 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
- Zastanów się… Czy to na pewno dobre rozwiązanie? – spytał Kirdan z wątpieniem w głosie. Jego oczy emanowały tajemniczym spokojem i mądrością. Mogło się zdawać, że oczy tego wiekowego elfa wiedzą wszystko…nawet to czego uczy nie usłyszą. Właśnie przez to rudy elf darzył jego słowa większym szacunkiem niż kogo kol wiek innego.
- Na pewno – uciął młody elf wchodząc do niedużej łodzi, aby po raz ostatni sprawdzić jej stan przed wypłynięciem.
- To nie jest dobry pomysł, wiesz… Chcesz skończyć jak twój… - Kirdan urwał. Wiedział, że powiedział za dużo. Z bólem patrzył jak Meadhros obrzuca go pełnym gniewu, smutku i cierpienia spojrzeniem.
Cisze, która zapanowała rozerwał nagle potężny grzmot. Fale zaczęły się burzyć. Przez to Kirdan nie mógł dosłyszeć słowa wypowiedzianego przez młodego elfa… Jakże ważnego słowa…
- Wiem – wyszeptał patrząc uważnie na zachód…
…Kolejne dobrze wyćwiczone odbicie ciosu jednego z napastników i szybko wyprowadzony cios na głowę, który osiąga swój cel. Głowa lodowej istoty roztrzaskała się na tysiące małych krysztalików, które pod wpływem silnego wiatru wykonały przedziwny taniec w powietrzu, po czym opadły na ziemie… Meadhros nie miał czasy, aby móc dokładnie przypatrzyć się temu zjawisku. Musiał sparować kolejny cios… i następny… i jeszcze raz…
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group. Theme Designed By ArthurStyle
|
|
|
|
|
|