|
|
|
|
|
|
|
Cytadela Elfów
Forum fanów fantasy, pisarstwa, storytelling i internetowych gier fabularnych
|
|
|
Obecny czas to Sob 3:05, 30 Lis 2024
|
Autor |
Wiadomość |
Glum
Gość
|
Wysłany: Pon 21:22, 28 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Erelen czuwał przy ledwo tlącym się ognisku. Jego poświata nie była zbyt wielka. Elf chciał, by obozowisko zwracało na siebie jak najmniej uwagi. Ciemność nocy, na szczęście dla nich, pochłaniała blask żarzącego się drewna.
- Co teraz chcesz zrobić? Dokąd pójść? - zapytała go Abigail, wyrywając z zamyślenia. - Chyba nie zamierzasz wchodzić do Świątyni?
Elf spojrzał w jej kierunku. Z jego oczu biło zdecydowanie.
- Znasz mnie i wiesz, że jestem uparty - rzekł w odpowiedzi. - Zawsze, gdy coś postanowię, zrobię wszystko, by osiągnąć cel. Oczywiście, że można się wycofać, ale co to za przyjemność iść po pięknej drodze, bez wyzwań, bez przygód, bez jakiejkolwiek nadziei, iż jesteś w stanie coś zmienić? Można wybrać łatwiejsze życie, ale jego kres może okazać się zupełnie inny, niż byśmy tego chcieli.
Dołożył kilka suchych gałęzi do ognia, które natychmiast zatrzeszczały pod wpływem ciepła. Następnie podszedł do śpiącego niespokojnie Dijkstry. Pochylił się nad nim, a ten natychmiast się obudził, jakby wyczuwając najcichszy szelest wokół siebie.
- Spokojnie - powiedział do niego Erelen. - Chciałem tylko sprawdzić, jak się czujesz.
Dotknął delikatnie dłonią czoło przyjaciela i z ulgą stwierdził, że gorączka go opuściła.
- Na szczęście liście athelas działają też na tych, którzy nieszczególnie wierzą w ich moc - uśmiechnął się. - Prawie wszyscy już zasnęli, więc tobie też radziłbym zrobić to samo. Chyba, że chcesz dotrzymać mi towarzystwa przez resztę nocy, co jednak nie jest wskazane przy twoim aktualnym stanie zdrowotnym.
Elf zamilkł na chwilę, zastanawiając się nad tym, co właściwie powiedział. Mimo wszystko uśmiech nie zniknął z jego twarzy. Wiedział, że Dijkstra, choć nieufny i niespokojny, w głębi siebie był zwykłym człowiekiem, który odczuwał ten sam ból, to samo cierpienie i tą samą samotność, co inni.
- Będę tuż obok - rzekł Erelen i zbliżył się do ogniska, przy którym zostawił siostrę.
Abigail wpatrywała się w niego uważnie, jakby nie chciała dopuścić do siebie myśli, że teraz drużyna wyruszy na poszukiwanie Świątyni Wiecznego Snu. Elf znał to spojrzenie. Zdradzało, że pomimo tego, iż znajdowała się tutaj, była nieobecna, jakby przebywając w dwóch różnych miejscach jednocześnie. Jej zachowanie stanowiło dla Erelena nie małą zagadkę od pierwszego dnia, kiedy pojawiła się w szeregach drużyny.
- Tak - odparł, jakby sam do siebie. - Zamierzam wyjaśnić tę sprawę do końca i jeśli będzie trzeba, nie zawaham się wejść do Świątyni...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Abigail
Gość
|
Wysłany: Pon 23:20, 28 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
- Gdybyś nie był uparty, to w ogóle byśmy się nie spotkali. Sam możesz tam wejść. Mam tylko nadzieję, że nie weźmiesz do niej tego człowieka.
Nie umiała się nawet uśmiechnąć. Złapała mocno ramię Erelena i uważnie patrząc mu w oczy powtórzyła:
- Co jeszcze wiesz, czego nam nie powiedziałeś. To ważne. Mogłabym doprowadzić Dijkstrę do całkowitego zdrowia, ale powiedz najpierw, co jeszcze słyszałeś. Nie wiem, czy mogę go narażać, jeśli chcesz brać go dalej - dołożyła wszelkich starań, żeby choć ton głosu brzmiał jak najłagodniej, skoro nie mogła zdobyć się na łagodny wyraz twarzy.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Glum
Gość
|
Wysłany: Wto 12:08, 29 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Wstała i gwałtownie złapała go za ramię. Uważnie patrzyła mu w oczy, próbując z nich wyczytać, co przed nią ukrywa.
- Czego jeszcze nie powiedziałeś? To ważne - mówiła, nieświadomie podnosząc głos.
Erelen nie wiedział, jak ma postąpić. Nagły wybuch Abigail zupełnie go zaskoczył. Nawet gdyby znał więcej szczegółów, o których nie powiedziała im Rathel, nie wyjawiłby ich w takiej sytuacji.
- Nie wiem nic więcej ponad to, co sama usłyszałaś dzisiejszego dnia - odparł chłodno, wyswobadzając się z ucisku. - Nie znam miejsca, w którym znajduje się Świątynia i mam nadzieję, że człowiek, który o świcie ma się tutaj pojawić, wskaże mi je. Nie będę go narażał, ale też nie pozbędę się go, gdyby zechciał nam towarzyszyć.
Taka odpowiedź jednak nie usatysfakcjonowała Abigail, gdyż zamierzała się sprzeciwić, ale Erelen powstrzymał ją ruchem ręki.
- Nie zmuszam nikogo do tego, by mi towarzyszył - kontynuował. - Kto chce, może odejść. Niektórzy już odeszli i borykają się sami w ciemnościach własnego życia, opuszczeni i samotni. Wybrali inną drogę, ale czy lepszą? Nie poddam się, wiedząc, że mogę coś zmienić, że mogę działać, a nie tylko stać i bezradnie patrzyć na to, jak zło wokół mnie przybiera monstrualne rozmiary i niszczy to wszystko, co kocham. Zapomniałaś już o Lorien? Nie pamiętasz naszego domu? Kiedyś było tam całkowicie inaczej. Kiedyś tam było życie, a teraz? Czas zniszczył naszą ukochaną ojczyznę, siostrzyczko. Mogę chociaż spróbować ocalić ojczyznę innych...
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Abigail
Gość
|
Wysłany: Wto 17:58, 29 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
- Nie o to mi chodziło - powiedziała cicho. Przez chwilę chciała coś jeszcze dodać, ale zbyt dużo słów tłoczyło się jej w głowie i zrezygnowała. Tak dobrze znany głos brata przypominający o domu podziałał bardzo uspakajająco. - Pomogę ci jak tylko będę mogła. Teraz idź spać, ja chętnie będę czuwać i obudzę cię, jesteś bardzo zmęczony. Kiedy się obudzisz, Dijkstria będzie w pełni sił.
Odchodząc od ogniska położyła na głowie brata dłoń i ze śmiechem rozczochrał mu włosy, tak samo, jak robiła to zawsze kiedy byli małymi dziećmi w Lorien. Kochany bracie, uśmiechnęła się. Kiedy odeszła płomień ogniska zrobił się bardzo matowy, jakby śpiewał pieśń snu. Erelen nawet nie zauważył kiedy opadły mu powieki i pogrążył się w słodkim śnie. Abigail nie chciała wystawiać na próbę jego czujności i sprytu, gdyby nie spał mógłby przypadkiem zainteresować się co robi w nocy siostra, a tego stanowczo sobie nie życzyła.
Podeszła do śpiącego człowieka i położyła mu dłonie na skroniach.
- Zapomnij na chwilę, że nie lubisz magii. – nawet nie drgnął. Po jego ciele rozeszła się delikatna ciepła poświata płynąca z dłoni elfki. Poczuła jak ból Dijkstry rozpływa się powoli. Uśmiechnęła się do siebie i chwilę posiedziała obok zdrowiejącego człowieka. Kiedy upewniła się, że brat na pewno śpi, rzuciła kilka słów w stronę płomieni ogniska i rozmyła w bezksiężycowej nocy. Mam nadzieję, ze kiedyś porozmawiamy o tym wszystkim Erelenie, pomyślała sama do siebie, wrócę zanim się obudzą, teraz są najbardziej bezpieczni niż kiedykolwiek od początku wyprawy.
Zatrzymała się na chwilę, upewniła, że na pewno na tej drodze spotka idących ludzi i wyszła im naprzeciw.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Glum
Gość
|
Wysłany: Śro 21:16, 30 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Przez całą noc niebo zakrywały chmury. Od czasu do czasu pozwalały tylko ukazać się blademu księżycowi, którego światło padało na miękką, brązową ziemię. Wiatr, który zjawił się po zmierzchu, niedługo potem opuścił tę krainę, by z powrotem przybyć tam przed wschodem słońca. Nie rozpędził ponurych obłoków, lecz przyprowadził ze sobą inne, groźniejsze i niepokojące.
Erelen otworzył oczy. Zaniepokojony rozejrzał się wokoło. Ognisko już całkowicie przygasło; teraz tliło się nieznacznie. Drużyna była jeszcze pogrążona we śnie. Elf jednak nigdzie nie dostrzegł Abigail. Niewiele pamiętał z ostatniej rozmowy, ale był przekonany, że siostra obiecała mu czuwać aż do świtu. Zapewne musiała użyć jakiegoś zaklęcia, które zburzyło jego plan kolejnej bezsennej nocy. Chwila odpoczynku dobrze na niego wpłynęła. Jednak od razu tajemnicze uczucie wdarło się do jego serca, nieustannie drążąc w jego umyśle najciemniejsze przeczucia.
Abigail zniknęła, pozostawiając drużynę na pastwę losu. Zupełnie jakby chciała wymknąć się ukradkiem niczym zbieg, lub... Erelen wstał gwałtownie na samą myśl, że jego siostra mogłaby okazać się nieprzyjacielem w tej historii. Podszedł do Dijkstry i przez chwilę wahał się, czy go obudzić. Wczorajszy dzień okazał się dla niego fatalny i nie chciał go niepotrzebnie męczyć. Mimo to wiedział, że nie może ich zostawić nieświadomych tego, że są sami. Ktoś musiał czuwać, tak na wszelki wypadek. Rozumiał, że jedyną osobą, której mógłby w tej chwili całkowicie zaufać, był Dijkstra. I ufał mu.
Potrząsnął przyjacielem delikatnie. Ten otworzył oczy, na początku nie zdając sobie sprawy z tego, co się dokoła niego dzieje.
- Wybacz mi, że cię budzę, ale Abigail bez uprzedzenia gdzieś zniknęła - relacjonował, szepcąc. – Muszę ją odnaleźć, a nie mogę pozostawić was, nie mówiąc o niczym. Sam już nie wiem, co się dzieje i komu można zaufać, a komu nie. Mam nadzieję, że tobie mogę zaufać i... że się nie zawiodę.
Nie czekając na odpowiedź, wbiegł między drzewa, udając się w tą sama stronę, z której przyszli. Ślady jasno mówiły, że ktoś z obozu niedawno tędy przechodził. Elf nie musiał zgadywać, kto.
- Mam nadzieję, że będziesz mieć dobre wytłumaczenie, siostrzyczko - rzekł do siebie, coraz bardziej zbliżając się do celu.
Zanim wzeszło słońce, odnalazł Abigail na jednej z przydrożnych polan. Była sama.
- Co ty najlepszego wyprawiasz? - spytał, próbując ukryć swój gniew...
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Abigail
Gość
|
Wysłany: Czw 20:14, 31 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Abigail z nieukrywanym zaskoczeniem i nie zadowoleniem przywitała nadchodzącego brata. Powinien jeszcze spać, a w najgorszym razie mieć zawroty głowy po przebudzeniu. Nigdy na nikogo nie spojrzała tak chłodno jak tera na Erelena. Twarz elfki wyrażała tylko obojętność, dokładnie zakrywającą burzę uczuć. W oddali słyszała nadchodzących ludzi. Ale dopóki on tutaj był nie mogła nic zrobić, nie umiała go powstrzymać. Na gniewny ton głosu elfa aż podniosła się z głazu na którym siedziała.
- Zajmij się tym co ty masz robić. Nie zauważyłeś, że idzie ci zbyt gładko? Jak mogłeś odejść z obozowiska zostawiając ich samych. Złamałeś moje zaklęcie ochronne. Obyś tego nie pożałował.
Mocno palcami schwyciła nadgarstek brata i pociągnęła za sobą, w stronę z której przyszedł, byle jak najdłużej, jak najdalej od tamtych nadchodzących.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Glum
Gość
|
Wysłany: Pią 23:15, 01 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Dziwny blask bił z jej oczu; blask obojętności, a zarówno zaskoczenia; blask pogardy, ale także nadziei, że nie wszystko jeszcze stracone. Erelen nie wiedział, dlaczego jego siostra potajemnie opuściła śpiącą drużynę, pozostawiając ją na pastwę losu, jakby była zupełnie pewna, że nikt jej nie zaatakuje, że nic jej nie grozi. Ślepo wierzyła w mamiącą moc magii, a przecież nieprzyjaciel zdążył ich przekonać, iż jest znacznie potężniejszy, niż przypuszczali. Ale elf nie chciał myśleć o tym, że mógłby istnieć jakikolwiek związek pomiędzy Abigail a ich tajemniczym wrogiem, choć wszystko na to wskazywało.
- Zajmij się tym, co masz robić - rzuciła sucho w odpowiedzi. - Nie zauważyłeś, że idzie ci zbyt gładko?
Cofnął się zdumiony, próbując dobrać najodpowiedniejsze słowa. Czuł, że rośnie między nimi niewidzialna bariera, przepaść, którą jeszcze bardziej pogłębić mogło niezrozumienie. Stawali się sobie obcy pomimo tych wszystkich razem spędzonych chwil, które teraz wydawały się odległymi wspomnieniami.
- Jak mogłeś odejść z obozowiska, zostawiając ich samych? - najwidoczniej nie zamierzała czekać na to, co zamierzał powiedzieć. - Złamałeś moje zaklęcie ochronne. Obyś tego nie pożałował.
Ostatnie słowa zabrzmiały niczym groźba. Tego Erelenowi było już za wiele.
- Myślę, że nie powinnaś prawić mi morałów, skoro sama uczyniłaś to przede mną - nie zamierzał dłużej ukrywać swojej złości. - Dobrze wiesz, że twoja magia na niewiele się zda, bo ten, kto chce nas złamać, włada o wiele potężniejszą mocą, niż ty.
Abigail zachowywała się tak, jakby tego nie usłyszała. Złapała go za nadgarstek i pociągnęła w tym samym kierunku, z którego przed chwilą przyszedł. Elf jednak nie chciał wracać, jeszcze nie teraz.
- Co ty wyprawiasz?! - krzyknął. - Co chcesz osiągnąć?
Wyrwał dłoń z ucisku i stanął naprzeciw siostry, spoglądając głęboko w jej oczy, jakby chciał wedrzeć się do jej duszy, do jej umysłu i poznać wszystkie sekrety, które skrywała głęboko w ciemnościach samej siebie.
- Wcale nie jesteś po naszej stronie, po mojej stronie - rzekł po upływie chwili ciszy. - Nie musisz martwić się o pozostałych. Przed opuszczeniem obozu zbudziłem Dijkstrę. Jemu przynajmniej mogę zaufać. Tobie już nie...
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Dijkstra3
Administrator
Dołączył: 02 Sty 2007 Posty: 463
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Redania, Tetrogor Płeć:
|
Wysłany: Sob 21:11, 02 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Dijkstra spał lekkim snem, gdy Abigail sie do niego zblizyła zbudził się, ścisnął mocniej swój sztylet.
- Zapomnij na chwilę, że nie lubisz magii.
Potem Dijsktra poczuł ciepło i poczuł jak kręci mu sie w głowie, naszyjnik ochronny aż drżał pochłaniając magię która miała uśpić Dijkstrę. Dijkstrze przez chwilę kręciło się w głowie nie mógł się an niczym skoncentrować, wtedy podszedł do niego Erelen potrząsnał nim. Pomogło Dijkstra ozdyzkał świadomość, Erelen powiedział mu aby przypilnował obozu gdyż on idzie poczukać Abigail. Dijkstra czuł że Abigail uśpiła go nie bez powodu, chciała coś ukryć oddalić się bez rozgłosu. "Tak aby nie można było prowadzić pościgu... Zdradziła." To była pierwsza myśl jaka przyszła Dijkstrze do głowy, w jego zawodzie zdrada, zmiana stron to norma Dijkstra juz się zdążył przyzwyczaić.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Abigail
Gość
|
Wysłany: Sob 22:10, 02 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Nie moja magia was chroniła. To było tylko moje zaklęcie, znak dla tych czarów które rzeczywiście dawały ochronę, dopóki ty tam byłeś.
Abigail zatrzymała się gdy Erelen stanął przed nią i wbił w oczy elfki palący zimnym ogniem wzrok. Przez chwilę nie była się wstanie ruszyć i mogła tylko uważnie słuchać co mówi. Równie dobrze mógł powiedzieć wprost, że od dzisiaj są wrogami. W końcu elfce udało się zamknąć w popłochu oczy i cofnąć krok do tyłu. Nie była pewna czy brat do czegoś nie zauważył, albo nie usłyszał jakiejś myśli. Kiedy w końcu odważyła się otworzyć oczy, spojrzała gdzieś daleko odwarając głowę, byle nie natknąć się więcej na straszny wzrok Erelena.
Starała się nadal mówić chłodno, ale chyba nie udało się jej powstrzymać ukrytego gdzieś wewnętrznego drżenia
- Zostawiłeś Dijkstrę? Przecież on ledwo wczoraj sam szedł. Oby nie zawiódł twojego zaufania.
Teraz wyraźnie już doszły ich głosy nadchodzących ludzi. Chciała coś jeszcze dodać, ale rzuciła tylko bratu spojrzenie kryjące prawie wszystko, od groźby przez żal po straconym bracie i ostatni błysk siostrzanej miłości i szybko ruszyła w stronę obozowiska. Niech sam ich wita.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Glum
Gość
|
Wysłany: Nie 11:54, 03 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Słowa, które wypowiedział, jeszcze długo rozbrzmiewały w jego sercu i głowie. Zabolała go ta kłótnia z siostrą. Na początku myślał, że znajdzie w niej oparcie, kiedy wszelka nadzieja zgaśnie. Teraz rozumiał, jak bardzo się pomylił. Abigail, z którą dorastał i rozmawiał o wszystkim, stała się mu zupełnie obca, bardziej niż inni członkowie drużyny.
Milcząc, odeszła w kierunku obozowiska. Na pożegnanie rzuciła mu tylko nienawistne spojrzenie, mieszające się żalem po wybudowaniu jeszcze większej bariery niezrozumienia między sobą.
Erelen opadł bezsilnie na ziemię. Nawet krople rosy na trawie nie wpłynęły na niego kojąco. Wschodzące słońce skryło się gdzieś za deszczowymi chmurami. Panowała cisza, przygnębiająca cisza.
Wszyscy mnie opuszczają - pomyślał. - Co jest ze mną nie tak?
Jakby w odpowiedzi zerwał się mocniejszy niż dotąd wiatr, który przyniósł ze sobą głosy nadchodzących ludzi. Elf podniósł się i wyczekiwał na nich. Wkrótce zza zakrętu wyłoniły się dwie postacie: kobieta, w której Erelen natychmiast rozpoznał Rathel, oraz mężczyzna, prawdopodobnie ten, którego ciocia Willa obiecała ze sobą przyprowadzić. Kiedy go zobaczyli, przerwali żywą rozmowę i czym prędzej podeszli do elfa.
- Witaj - uśmiechnęła się Rathel. - To jest Talin, człowiek, o którym wczoraj ci opowiadałam.
Mężczyzna w ciemnobrązowym płaszczu z niechęcią uścisnął jego dłoń.
- Nie obraź się, ale tylu Pierworodnych bezskutecznie próbowało rozwikłać tajemnicę Świątyni, że straciłem nadzieję na to, że w ogóle jest to możliwe - próbował się uśmiechnąć, lecz zamiast tego na jego twarzy pojawił się grymas.
- To nie znaczy, że teraz też tak będzie - Erelen nie mógł sobie przypomnieć, gdzie wcześniej widział tego człowieka. Wydawał mu się dziwnie znajomy.
- Oczywiście, że nie - Talin widocznie zrozumiał, iż nie sprawia wrażenia osoby przyjaźnie nastawionej do przybyszów, ponieważ zmienił ton głosu. - Ludzie chcieliby jak najszybciej zapomnieć o całej tej sprawie, ale ilekroć sami próbują dotrzeć do rozwiązania zagadki, ktoś ponosi śmierć, a kiedy pomagają im elfy, żadne wypadki nie mają miejsca. Niektórzy zaczynają wierzyć w to, że właśnie twoi rodacy mają z tą historią coś wspólnego. Zresztą zdążyłeś się sam o tym przekonać, bo Harlandczycy wypędzili was z miasta, obwiniając za wybuch pożaru. Przyznaję, że takie zachowanie z ich strony było wielkim nietaktem wobec waszej chęci pomocy.
- Najlepszą formą obrony jest atak - westchnął Erelen, wspominając niedawną kłótnię z Abigail. - Chodźmy do pozostałych. Zjemy śniadanie i opowiecie nam coś więcej o Świątyni.
Skierowali się w stronę obozowiska. Za nimi, w cieniu drzew, leciał czarny kruk. Kiedy wreszcie dotarli do reszty drużyny, ptak pozostał w ukryciu, niedostrzeżony przez nikogo.
Elf, ignorując zupełnie obecność siostry, przedstawił wszystkim Talina i gdy wszyscy usiedli do posiłku, podszedł do Dijkstry:
- Dziękuję ci za to, że czuwałeś.
Po chwili dodał:
- Czy ten człowiek nie przypomina ci kogoś? Mam wrażenie, że gdzieś go już widziałem...
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Khadim Dębowa Tarcza
Wschodząca Nadzieja
Dołączył: 03 Sty 2007 Posty: 738
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 12:27, 03 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Khadim spał lecz obudizła go kłótnia, nie chciał jej słuchać. Wstał wziął kawałek suszonego mięsa i ugryzł. Przyszli jacyś ludzie, jedna kobieta i jeden mężczyzna. Khadim złapał za topór i zaczął go ostrzyć, gdy skończył, zaczął go polerować...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
meadhros umarath
Władca Słów
Dołączył: 10 Gru 2006 Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola Płeć:
|
Wysłany: Nie 14:21, 03 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Meadhros nie spał całą noc. Gdy zdał sobie sprawe że zaczęło świtać postanowił wrócić do obozowiska. Nagle usłyszał głosy Erelena i Abigail :
- Co ty najlepszego wyprawiasz?
- Zajmij się tym co ty masz robić. Nie zauważyłeś, że idzie ci zbyt gładko? Jak mogłeś odejść z obozowiska zostawiając ich samych. Złamałeś moje zaklęcie ochronne. Obyś tego nie pożałował. .
Rozmowa, a raczej ich kłótnia trwała długo aż w końcu Abigail szybko ruszyła w strone obozu zostawiając troche zdezorientowanego Erelena. Chwile potem nadeszła Rathel oraz mężczyzna o któym opowiadała - Talin i razem z Erelenem po krótkej rozmowie skierowali się do miejsca pobytu reszty drużyny. Meadhros w pewnej odległości szedł za nimi. Erelen przedstawił rescie drużyny Talina, wtedy właśnie przyszedł Meadhros. Oczy wszystkich zwróciły się na niego. Ktoś chrząknął, kto inny jęknął....Twarz Meadhrosa była trupio blada...Po policzkach spływały jeszcze łzy. Na policzku kilka świerzych zadrapań...Długie rude włosy w nieładzie, podarta tunika i zardzewiała kolczuga. Rudy elf, zignorował te spojrzenia. Kucnął przy drzewie i zaczął wbijać paznokcie w swoją dłoń jak najmocniej....byle by nie czuć wewnętrznej pustki....pustej duszy...i nie być świadom mroku swej duszy.... Ojcze....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Dijkstra3
Administrator
Dołączył: 02 Sty 2007 Posty: 463
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Redania, Tetrogor Płeć:
|
Wysłany: Sob 18:52, 16 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Erelen wrócił razem z Rathel i jakims mężczyną, który przedstawił się jako Tallin. Mówił o Harlandzie i o tutejszych ludziach, w sumie nic czego Dijkstra juz by nie wiedział. W pewnym momencie Erelen do niego podszedł:
- Czy ten człowiek nie przypomina ci kogoś? Mam wrażenie, że gdzieś go już widziałem..
-Mi też się wydaje znajomy zazwyczaj mam dobra pamięć do twarzy... Lecz po tym ostatnim wypadku byłem rpzez jakiś czas lekko zamroczony więc jeśli go widziałem w Harlandzie moge nie pamiętać. Nie ufam mu, widać od razu że nie lubi elfów, a mimo to chce pomóc. To znaczy że ma w tym jakiś interes...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Glum
Gość
|
Wysłany: Pon 23:04, 18 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Erelen przytaknął, milcząc. Dijkstra zdawał się mieć rację. Mężczyzna, którego przyprowadziła Rathel, był wystarczająco negatywnie nastawiony do elfów i reszty drużyny. Nie musiał nic mówić. Pomimo tego, że starannie dobierał słowa, z jego oczu wyczytać można było, że ich obecność widocznie nie jest mu na rękę, ale z drugiej strony, gdyby nie chciał pomóc, nie byłoby go tutaj.
Nie podoba mi się to - pomyślał.
Ciemne obłoki nie ustąpiły i niebo nadal było zachmurzone, kiedy postanowiono ruszyć w dalszą drogę na południe. Początkowo wśród wędrujących panowała cisza, przerywana od czasu do czasu szeleszczącymi pod ich stopami liśćmi. Erelen często kierował swój smutny wzrok w stronę Abigail, ale ta albo tego nie widziała, albo nie chciała widzieć. Elf zrozumiał też, że zaniepokojona drużyna nie potrafi odnaleźć się w tej sytuacji.
- Czy mógłbyś nam opowiedzieć, co tak naprawdę stało się w Świątyni Wiecznego Snu? - zwrócił się do Talina.
- Jak już wiecie - westchnął człowiek - w czasie pierwszej wyprawy upadłem i nie mogłem towarzyszyć pozostałym ludziom w dalszej drodze. Zostałem odesłany do znajdującej się w pobliżu wioski, gdzie troskliwie zaopiekowała się mną ta oto kobieta - uśmiechnął się do Rathel. - W niedługim czasie powróciłem do zdrowia i postanowiłem zbadać tajemnicę Świątyni, tym bardziej, że okolicę obiegła wiadomość, że wszyscy moi poprzedni towarzysze zginęli. Udało mi się zebrać kilku ochotników, z którymi wyruszyłem do lasu w Górach Błękitnych. Odnaleźliśmy to okropne miejsce, pełne bólu i cierpienia niewinnych ludzi. Nigdy więcej już tam nie wrócę. To miejsce jest jednym wielkim cmentarzyskiem, z tą tylko różnicą, że nie ma tam mogił i grobowców. W zamian są tam kolumny zbudowane z pnączy jakiejś nieznanej rośliny, wśród której odnaleźć można martwe, a zarazem żywe ciało ludzkie. Martwe, gdyż już nigdy nie popłynie w nim ciepła krew. Żywe... ponieważ te oczy... ich blask...
Talin przerwał, chcąc odpędzić bolesne wspomnienia.
- Dla waszego własnego dobra, nie idźcie tam - powiedział prawie szeptem. - Tak wiele prób wyjaśnienia tej zagadki zakończyło się fiaskiem, że już przestałem wierzyć w zwycięstwo.
- Ależ właśnie oni są naszą jedyną nadzieją - zaprotestowała Rathel.
- Ty tam nie byłaś. Nie widziałaś blasku martwych oczu. Ciągle żywego blasku - wstrząsnął się człowiek. - Jakby próbowały cię ostrzec, byś się nie zbliżał, a jednocześnie jakby prosiły cię o pomoc. Ale zmarłym nie można już pomóc. Jeśli tylko spróbujesz, wtedy staniesz się podobnym do nich.
Nastało już południe, gdy znaleźli się przy kolejnym rozstaju dróg. Rathel z Talinem postanowili udać się do wioski, w kierunku której prowadziła polna droga na zachód. Zanim jednak rozstali się z drużyną, doradzili jej, aby po wejściu do lasu trzymać się cały czas głównej ścieżki. Talin zapewnił, że ona zaprowadzi ich prosto do znajdującej się u podnóży gór Świątyni.
- Powodzenia - z nadzieją powiedziała na pożegnanie ciocia Willa.
Erelen długo wpatrywał się w ich postacie, aż wreszcie zniknęły one za zakrętem. Następnie popatrzył na piętrzące się przed nim drzewa, które na tle zwiastujących deszcz chmur, zdawały się być jeszcze bardziej złowrogie, niż były w rzeczywistości. W każdym razie ten las nie należał do bezpiecznych. Biła z niego dziwnie odpychająca siła, jakby ostatnie ostrzeżenie, że po wkroczeniu na ścieżkę nie będzie już drogi powrotnej.
- Co sądzicie o całej tej sprawie? - zapytał jedynie.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
meadhros umarath
Władca Słów
Dołączył: 10 Gru 2006 Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola Płeć:
|
Wysłany: Wto 9:19, 19 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Meadhros szedł za drużyną, z nikim nie rozmawiając.
Kiedy Rathela i Talin odeszli w kierunku wioski, a wędrowcy stanęli na granicy lasu, Erelen zapytał:
- Co sądzicie o całej tej sprawie?
- Dziwna. Ciekawa... - niewiele myśląc, mruknął pod nosem Meadhros zatopiony w swoich myślach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group. Theme Designed By ArthurStyle
|
|
|
|
|
|