Cytadela Elfów
Forum fanów fantasy, pisarstwa, storytelling i internetowych gier fabularnych
Obecny czas to Sob 3:16, 30 Lis 2024

Tajemnice Harlindonu...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 14, 15, 16 ... 59, 60, 61  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum Cytadela Elfów Strona Główna -> RPG / Wyprawy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Autor Wiadomość
Glum
Gość







PostWysłany: Nie 17:08, 11 Mar 2007    Temat postu:

Szedł, milcząc.
Słońce znajdowało się już wysoko na niebie, kiedy niespodziewanie się zatrzymał. Abigail, która przez cały czas była tuż za nim, zastanawiała się, o czym myśli jej brat i szukała sposobu, by jakoś mu pomóc. Kiedy gwałtownie przystanął, siostra omal nie wpadła na niego.
- Co się stało? - zapytała.
Erelen odwrócił się i spojrzał w kierunku zamykającego pochód Meadhrosa. Zdesperowany eld odwrócił się, ale za nim ukazała się tylko pusta droga.
- Wszystko w porządku - powiedział niepewnie.
Jednak to nie uspokoiło Erelena. Czuł teraz wyraźnie. Zbyt wyraźnie. Przybliżał się z każdą chwilą i bynajmniej nie miał pokojowych zamiarów. Elf minął drużynę, która bacznie go obserwowała i teraz wpatrywał się w przebytą przed chwilą drogę. Kiedy poczuł na ramieniu czyjąś dłoń, wzdrygnął się i gwałtownie odwrócił. To była Abigail. Patrzyła na niego przenikającym wzrokiem.
- Nie patrz w przeszłość - wyszeptała.
- To nie przeszłość - odpowiedział. - To coś właśnie nadchodzi. Przyszłość.
Spojrzał na każdego z osobna:
- Przygotujcie się, ponieważ ktoś za chwilę złoży nam wizytę.
Nałożył strzałę na łuk i wycelował wprost przed siebie. Pozostali za jego śladem chwycili za broń i czekali. Przeczucie jednak nie oszukało Erelena. Już po chwili elf dostrzegł gęstniejący cień na drodze. Wyłoniła się z niego postać w czarnym płaszczu, na ramieniu której siedział czarny ptak. Towarzysze widocznie też ją zauważyli, gdyż każdy mocniej ścisnął trzymany w dłoniach oręż. Elf napiął wszystkie mięśnie i bez wahania spojrzał w czarne oczy przybysza. Ten przystanął i gdy rozejrzał się po drużynie, wybuchnął śmiechem.
- Miłe powitanie - rzekł tak złowieszczym głosem, że dreszcz przebiegł po plecach Erelena.
Więc tak wygląda nasz wróg - pomyślał.
- Nie jestem waszym wrogiem - odgadł jego myśli nieznajomy. - Przynajmniej jeszcze. Dopóki będziecie trzymać się z dala od nie swoich spraw, nic wam z mojej strony nie grozi. Jednak jeśli dalej pójdziecie tam, dokąd zmierzacie, wtedy nie będę miał dla was litości.
- Grozisz nam? - zapytał chłodno Erelen, nie spuszczając wzroku z przybysza.
- Nie, to nie groźba - zaśmiała się ponownie postać w czarnym płaszczu. - To tylko ostrzeżenie. Mam nadzieję, że dokonacie słusznego wyboru.
- A jeśli nie? - elf nie dawał za wygraną.
- Mówią, że to krasnoludy są uparte - rzekł z ironią, spoglądając na Khadima. Ten z każdą chwilą niecierpliwił się coraz bardziej i w końcu zapytał:
- Długo będziemy jeszcze tak stać? Mam ochotę kogoś ukrócić o głowę.
- Porywczość to też cecha, której powinniście się w najbliższym czasie pozbyć - westchnął nieznajomy. - Lepiej, panie elfie, każ temu krasnoludowi odłożyć ten śmieszny toporek, bo jeszcze sobie nim zrobi krzywdę.
Erelen dobrze wiedział, co za chwilę nastąpi. Khadim nie miał zamiaru już dłużej słuchać zniewag przybysza pod swoich kierunkiem i z uniesionym ostrzem zbliżył się do niego. Po chwili jednak topór wypadł mu z dłoni, wśród głośnego śmiechu nieznajomego.
- Żałosne - powiedział. - Wy i cała ta wasza drużyna. Nie macie do siebie zaufania, jesteście wewnętrznie rozbici i każdy z was próbuje zdemaskować pozostałych. W jaki sposób chcecie mnie pokonać? Jeśli jednak nadal będziecie uparci i wkroczycie do Harlindonu, sprawię, że tamtejsi ludzie was znienawidzą. Albo wyniesiecie się stamtąd o własnych siłach z uczuciem hańby i porażki, albo... nie będzie już czego wynosić.
- Zapominasz się - rzekł Erelen i wypuścił strzałę.
Ta jednak nie dotarła do celu. Opadła u stóp postaci w czarnym płaszczu i natychmiast się spopieliła. Łuk elfa natychmiast się rozgrzał i sparzył dłonie właściciela. Cień bólu przemknął po jego twarzy, a broń bezwładnie opadła na ziemię. To samo stało się z bronią pozostałych - rozgrzane do czerwoności miecze i łuki opadły do stóp właścicieli. Drużyna była bezbronna.
- Następnym razem nie będzie tak miło - przybysz zmienił ton głosu i wszyscy odczuli, że teraz już nie żartuje. - To tylko ostrzeżenie.
I odszedł.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Abigail
Gość







PostWysłany: Nie 18:22, 11 Mar 2007    Temat postu:

- Co chciałeś od Erelena?
- Siostrzyczka, tak? – Odwrócił się. Jego twarz była skryta głęboko w cieniu kaptura. – Twój brat szybko wyruszył w drogę, nawet nie wiedząc, dokąd zmierza. Ale powinien bardziej uważać. Nie wszędzie chcą jego pomocy. – W jego głosie nie było żadnych emocji. To było gorsze niż gdyby brzmiała w nim nienawiść. Nagle zaczął wolno cedzić słowa.
– Nieśmiertelne elfy, Pierworodni. Tak wielu wam zazdrości.
- Co ty o tym wiesz? – głos jej zadrżał.
- Już dawno powinniście opuścić Śródziemie i dać ludziom żyć w spokoju. – Mężczyzna poruszył się, a w jego ręce błysnęło ostrze sztyletu. Abigail błyskawicznie sięgnęła po strzałę i napięła łuk. Mimo, że twarz człowieka skrywał cień zauważyła błysk nieprzyjemnego zaskoczenia w jego oczach księżyca w nowiu. Szybko się opanował.
- Coś ci powiem, i tak już to wiesz. – Abigail nie była w stanie się ruszyć. Jego głos brzmiał na raz w jej uszach i umyśle. – Nie odpłyniesz i jeszcze go zobaczysz. Choć lepiej by było gdybyś odeszła. Żebyś nie stała się dla nich przekleństwem. – ostatnie słowa zmieniły się w zimny szept w uchu. Załapał ją mocno za rękę. Nie zauważyła, kiedy podszedł. Łuk upadł cicho na trawę. Ostatnie słowa były jak wyjaśnienie. – Twoja magia cię zdradza.
Zalała ją rozpaczliwa pustka. Po chwili ledwo dostrzegalna aura człowieka zniknęła. Nikt, kto nie posługiwał się magią nie umiałby tego zrobić. Błyszczące w świetle księżyca łzy przyniosły ulgę.


Wspomnienie pierwszego spotkania wzbudziło w niej niemal szyderczy śmiech. Spojrzała na gniewną twarz Khadima i Dijkstriji, zatrzymała wzrok na pobladłej od bólu twarzy brata. Patrzyła prosto w niemal ją zachwycające oczy człowieka, ciemne, ale pełne życia. W dłoni wciąż trzymała miecz. Kłamca, od początku na nienawidzisz. Zimne oczy na chwilę spojrzały na niż przeszywająco. Naznaczeni twoją blizną nie czują tego co inni. Człowiek kontynuował, ale nie słyszała jego głosu. Ty nie powinnaś się w to mieszać i uważać przede wszystkim, jesteś najmniej z nich potrzebna i możesz być pierwsza. Tak by było zresztą dla nich lepiej. Kiedy się odwrócił z ręki wypadł jej miecz cicho spadając na trawę. Odsłoniła rękaw zakrywający sinoczerwoną bliznę opasującą nadgarstek i lekko dotknęła ją zimno łagodząc nagły ból. Nim ktokolwiek odwrócił się ponownie zakryła ją i zapatrzyła w ślad za niknącym cieniem.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Khadim Dębowa Tarcza
Wschodząca Nadzieja



Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 738
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Nie 18:36, 11 Mar 2007    Temat postu:

Khadim zobaczył że Erelen napina łuk więc Khadim złapał za topór.Za drzew wyłoniła sie postać ubrana w czarny płaszcz z krukiem na ramieniu.
- Mówią, że to krasnoludy są uparte - rzekł z ironią, spoglądając na Khadima
- Porywczość to też cecha, której powinniście się w najbliższym czasie pozbyć - westchnął nieznajomy. - Lepiej, panie elfie, każ temu krasnoludowi odłożyć ten śmieszny toporek, bo jeszcze sobie nim zrobi krzywdę.
W Khadimie krew sie gotowała niwytrzymał niemyślał czy ma z nim szanse czy nie podszedł do niego z uniesionym ostrzem i nagle ból przeszył jego dłoń.
- Żałosne - powiedział. - Wy i cała ta wasza drużyna. Nie macie do siebie zaufania, jesteście wewnętrznie rozbici i każdy z was próbuje zdemaskować pozostałych. W jaki sposób chcecie mnie pokonać? Jeśli jednak nadal będziecie uparci i wkroczycie do Harlindonu, sprawię, że tamtejsi ludzie was znienawidzą. Albo wyniesiecie się stamtąd o własnych siłach z uczuciem hańby i porażki, albo... nie będzie już czego wynosić.
Gdy carodziej odszedł khadim powiedział
-Jak ja niecierpie czarodziejów-Poczym wbił topór w pobliskie drzewo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Abigail
Gość







PostWysłany: Nie 23:01, 11 Mar 2007    Temat postu:

Abigail otworzyła usta chcąc coś powiedzieć, ale urwała. Po chwili głos popłyną spokojnie i pewnie.
- Zostawcie go. On nie jest tylko czarownikiem, bronią posługuje się równie dobrze. Jego celem nie było zastraszenie was, byłby bardzo naiwny jeśliby a to liczył. On chce podziału, nieufności i zniechęcenia. – Nagle zorientowała się, że może mówiąc za dużo może się zdradzić i umilkła, dodając – Tak powiedział, jeśli dobrze słuchaliście.
Cofnęła się w stronę nurtu rzeki, podwinęła rękaw i zanurzyła rękę w chłodzącej toni wody. Wciąż palący ból osłabł. Powoli podniosła i schowała leżący na trawie miecz uważnie przyglądając się reakcjom pozostałych.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Glum
Gość







PostWysłany: Pon 14:17, 12 Mar 2007    Temat postu:

Khadim ze złości wbił w drzewo własny topór, krzycząc:
- Jak na nienawidzę czarodziejów!
Erelen podszedł w miejsce, gdzie jeszcze niedawno leżała strzała, a teraz została po niej tylko grudka popiołu. Zastanawiało go, z jaką łatwością nieznajomy potrafił zniszczyć niezwyczajną strzałę z Lorien. Jak teraz zdołają go pokonać, skoro jest chroniony przez zaklęcie?
- Zostawcie go - do rzeczywistości przywołał go spokojny, lecz zarazem stanowczy głos Abigail. - On nie jest tylko czarownikiem, a bronią posługuje się równie dobrze jak magią. On chce podziału, nieufności i zniechęcenia - nagle zamilkła, jakby obawiając się, że powie za dużo. Po chwili dodała tylko:
- Tak powiedział i wiecie o tym, jeśli dobrze słuchaliście.
On nie jest tylko czarownikiem - wspomniał jej słowa Erelen i popatrzył tam, gdzie po raz ostatni go widział. Podczas tej rozmowy zdał sobie sprawę, że postać w czarnym płaszczu z pewnością nie jest elfem, tylko człowiekiem, w dodatku wyszkolonym w dziedzinie magii. Musiał być to zatem powód, dlaczego pierwsza strzała, skierowana do niego, znalazła swój cel w pniu drzewa. Nie znał jednak powodu, dlaczego wtedy się nie ujawnił i dlaczego ta strzała nie podzieliła losu jej następczyni?
- Nie sądzę, żebyśmy musieli tutaj dłużej marnować czas - rzekł do drużyny.
- Co zamierzasz? - zapytał go Meadhros.
- Zacząć to, co skończyłem - odpowiedział krótko.
- Chcesz iść dalej pomimo tego, co przed chwilą usłyszałeś? - elf był zaskoczony.
- Nie lubię, gdy ktoś mi rozkazuje i grozi - rzekł chłodno Erelen. - I zawsze robię dokładnie na odwrót. Jeśli ten mag sądził, że zdoła mnie tym zniechęcić do dalszej wędrówki, to bardzo się pomylił.
Podszedł do drzewa, w którym głęboko wbity był krasnoludzki topór. Wyjął go i podał Khadimowi, mówiąc:
- Chodź, przyjacielu. Czas rozliczyć się z naszym nowym znajomym.
Krasnoludowi najwidoczniej spodobało się to, co powiedział elf, gdyż chętnie wziął z jego rąk topór i był gotowy do dalszej drogi.
- Jeśli chcecie się wycofać, macie teraz okazję, być może ostatnią - powiedział Erelen do drużyny z wahaniem. Wiedział, że gdy ktoś odejdzie, szanse na zwycięstwo staną się minimalne. Mimo to nie chciał nikogo zmuszać, by wbrew sobie szedł dalej za drużyną. Dopiero teraz zaczął dopuszczać do siebie myśl, że wyprawa może wymagać od nich tego, co najcenniejsze - życia.
Elf odszedł do siostry i rzekł cicho:
- Znasz tego człowieka, Abigail. I coś przed nami ukrywasz. Chciałbym wiedzieć, co...
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Abigail
Gość







PostWysłany: Pon 21:38, 12 Mar 2007    Temat postu:

Abigail doszły słowa skierowane do Meadhrosa
- Jeśli ten mag sądził, że zdoła mnie tym zniechęcić do dalszej wędrówki, to bardzo się pomylił.
Nie chodzi o zniechęcenie do dalszej drogi. To zniechęcenie do dążenia do celu, nieosiągalnego i niewykonalnego celu, a potem do życia...
Podeszła do konia i położyła dłoń na jego miękkim nosie. Zwierze pochyliło głowę i powiedziała mu kilka słów do ucha. Po chwili w oddali zniknął odgłos końskich kopyt. Nagle zorientowała się, że Erelen coś do niej mówi.
- Znasz tego człowieka, Abigail. I coś przed nami ukrywasz. Chciałbym wiedzieć, co...
Cofnęła się i spojrzała ponad ramieniem brata, błądząc wzrokiem pośród liści drzew.
- Chciałbym, żeby Arianna wróciła.
Przez chwilę miała ochotę odejść, ale to nic by nie dało. Spojrzała niespokojnie na pozostałych. Było tu już wystarczająco dużo nieufności i wrogości. Czuła na sobie dalekie, ale uważne spojrzenie ciemnych, głębokich jak studnia oczu. Popatrzyła błagalnie na Erelena, który uważnie się jej przyglądał. Wyraźnie czegoś się bała, kiedy przez chwilę w jej oczach pojawił się błysk zaszczutego dzikiego zwierzęcia i niemal skuliła się pod jego przenikliwym, choć łagodnym spojrzeniem.
- Powinniśmy już iść.
Erelen chciał coś powiedzieć, ale nagle zatrzymał go chłód oczu omiatających spojrzeniem jego twarz. Po chwili wyraz elfki złagodniał. Mówiła cicho, niemal szeptem, tak, żeby tylko jedna osoba słyszała słowa.
- Przepraszam, jesteś moim bratem i chyba… i mogę ci ufać. Za to, co wiem płacę wysoką cenę i nie chcę, żeby ciebie to spotkało. – Twarz Abigail trochę się rozluźniła. – Wiedza jest ciężka. Dowiesz się wszystkiego, ale nie teraz i nie za darmo. Już teraz zacząłeś płacić cenę. – Ścisnęła ramię brata z ostatnim błyskiem niepewności w twarzy. – Proszę, nikt nie powinien tego wiedzieć, nie teraz. – Chciała odwrócić się, ale dodała delikatnie marszcząc brwi. – Nie miałam na myśli najwyższej ceny, tej się nie obawiaj. Prędzej niż ty, zażądają jej ode mnie.
Uśmiechnęła się lekko i odeszła. Nie chciała iść do Szarych Przystani i jeszcze raz musieć spojrzeć w twarze rodziców. Mocniej teraz niż kiedykolwiek zatęskniła do Lorien, pełnego smutku i śmierci, ale bezpiecznego.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
meadhros umarath
Władca Słów



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Sir


PostWysłany: Wto 12:13, 13 Mar 2007    Temat postu:

Meadhros przez cały czas spotkania z nieznajomym bębnił palcami na rękojeści miecza, tylko sobie znaną melodie. Jedynie gdy postać w czarnym jak noc płaszczu powiedziała : Porywczość to też cecha, której powinniście się w najbliższym czasie pozbyć - -Meadhros nie mógł się powstrzymać od cichego parsknięcia...
Bardziej go niepokoiła bliskość kogoś znacznie potężniejszego...Ale nie groźnego. Przynajmniej dla nich - pomyślał, patrząc na resztę drużyny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Śro 20:50, 14 Mar 2007    Temat postu:

Wilczyca leżała spokojnie przy strumieniu i wpatrywała się w nurt wody nieustannie śpieszący się gdzieś. Kiedyś kochała te chwile przesiąknięte samotnością, a teraz...
Przywiązałam się do nich, tak bardzo mi ich brak... Ona miała rację...
Próbowała zasnąć, po to przybrała postać wilka, by koszmary nie nawiedzały jej. Zwierzęcy umysł skutecznie przed tym chronił. Mimo wszelkich starań sen nie przychodził.
Nagle poczuła bolesny uścisk w sercu. Poderwała się na łapy.
Coś im grozi. Coś grozi Erelenowi... Ból minął po dłuższej chwili.
A jednak, jednak mam z nimi więź. Jak to możliwe, wbrew tej całej nieufności jaka panuje w drużynie.
Zwierze podeszło do strumienia i zanurzyło pysk w chłodnej wodzie.
Moim przeznaczeniem od zawsze była samotność, czy przeznaczenie może się zmieniać?
Nagle coś delikatnie dotknęło wilczego nosa, zwierze spojrzało na taflę wody - z spokojnym nurtem rzeki, na wielkim liściu płynęła konwalia...

Chłodna trawa lekko uginała się pod łapami bezszelestnie biegnącej wilczycy. Zwierze zwolniło bieg. Poczuła ciepło drużyny i chłód kogoś obcego. W głębi serca pojawiły się wyrzuty z powodu opuszczenia istot, które w tak krótkim czasie stały się jej tak bliskie.
Wilczyca spojrzała przez liście na postacie na ścieżce. Po chwili ostrożnie wyłoniła się z krzaków i podeszła do elfa. Usiadła niedaleko Erelena i spojrzała na niego uważnym, wilczym wzrokiem, czekając na odwzajemnienie jej spojrzenia.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Glum
Gość







PostWysłany: Śro 23:27, 14 Mar 2007    Temat postu:

/... post autorstwa Arianny i Golluma.../

- Chciałabym, żeby Arianna wróciła - odpowiedziała wymijająco Abigail.
Elfka podeszła do Anuara i wyszeptała kilka słów. Koń zniknął między drzewami.
Erelen spojrzał na nurt Rzeki Księżycowej. Szare Przystanie...
Nagle poczuł na sobie czyjś wzrok. Odwrócił się i zobaczył siedzącą w cieniu wilczycę. Podszedł w jej kierunku i wyczuwając dziwną więź oraz ciepło bijące od niej, które nie pozwoliłoby mu na obojętne przejście obok, nawet pomimo strachu przed dzikim zwierzęciem, bez gwałtownych ruchów wyciągnął dłoń. Wilczyca obwąchała ją przyjaźnie i spojrzała prosto w oczy elfa. Ich blask wydawał mu się znajomy i resztki zupełnie uzasadnionego strachu zniknął z jego umysłu, a dłoń powoli zatopiła się w srebrzystobiałej sierści. Podrapał zwierzę delikatnie za uchem. Spodobało się to wilczycy, gdyż wyciągnęła się wprzód, odsłaniając ukryty łańcuszek.
- Czy my się nie znamy? - zapytał Erelen, spoglądając z lekkim uśmiechem na rozpieszczane zwierzę.

Wilczyca w odpowiedzi jedynie podskoczyła lekko i liznęła elfa w policzek. Odeszła parę kroków, dając do zrozumienia, że chce by elf szedł za nią. Po chwili zniknęła w gęstwinie krzewów, zatrzymała się na małej polance i usiadła oczekując Erelena.
Ten zrozumiał, co chciała mu przekazać i już po chwili wyszedł z cienia drzew i słońce oświetliło jego rozpromienioną twarz. Nie miał już teraz żadnych wątpliwości. Wróciła...
Wilczycę ogarnęła błękitna mgiełka i już po chwili na jej miejscu stała Arianna w swym czarnym podróżnym płaszczu, spod którego wyłaniała się śnieżnobiała suknia. Oczy elfki błyszczały radością ze spotkania, lecz też taiły w sobie niepokój i smutek.
- Wybacz mi, że was opuściłam wtedy, gdy najbardziej mnie potrzebowaliście - szepnęła.

- Wiesz o wszystkim - szepnął Erelen i cień smutku pojawił się na jego twarzy. - Nie sądziłem, że sprawy się tak skomplikują. Z każdą chwilą coraz bardziej zastanawiam się nad tym, co dalej. Jeśli pójdę dalej i zabiorę ze sobą całą drużynę, nie narażę tylko siebie, lecz także ich. Nie mogę zmusić nikogo do takiego poświęcenia i oddania życia. Jestem pewny, że mag spełni swoje groźby.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo cieszę się, że już wróciłaś - zmienił po chwili temat. - Tęskniłem...

- Idą z własnej woli, nie zmuszasz ich do wyprawy na siłę, każdy z nas sam buduje swój los - rzekła i spojrzała prosto w oczy elfa. - Nie mogłabym odejść na zawsze. Nie mogłabym...
- Co cię skłoniło do powrotu? - popatrzył na nią przenikliwie.
Nie spodziewała się tego pytania i zamilkła na moment, spuściła oczy. Jej spojrzenie padło na miecz, napis na nim zniknął, usta elfki drgnęły lekko, niedawne spotkanie z czarnowłosą kobietą stanęło jej przed oczami.
- Co skłoniło mnie do powrotu? - powtórzyła pytanie elfa.
Uniosła wzrok:
- Nie wiesz?

Zaskoczyło go to pytanie. Nie chciał odpowiadać, nie będąc pewnym, czy jego domysły są słuszne. W przeciągu ostatnich kilku dni wiele się działo. Już nie podróżował sam, a cel jego wędrówki był jasno określony - wyjaśnienie tajemniczego zapadania się pod ziemię ludzi w Harlindonie. Musiał odpowiedzieć na wszystkie niejasne pytania, tym bardziej, że człowiek, którego niedawno poznali, za wszelką cenę starał się ich zniechęcić i wystraszyć.
- Odeszłaś wczoraj wieczorem, a czuję, jakby minęły wieki - rzekł tylko.

- Minęła wieczność - szepnęła.
Erelen spojrzał odważnie w oczy Arianny.
- Jeśli wieczność trwa tak krótko, śmierć już nie jest taka straszna. Jednak nie wiem, czy chcę, by ta wieczność trwała bez ciebie.

- Już nie odejdę. Nie potrafiłabym. Nigdy sobie nie wybaczę, że nie było mnie z wami - spuściła wzrok.
- Nie mam prawa cię zatrzymywać. Nie mam prawa też żądać, byś została z nami na zawsze. Muszę każdemu z was pozwolić wybrać, póki jeszcze jest czas. Potem może być już za późno.
A ja nie chcę was stracić - powiedział już w myślach.

Spojrzała na niego, a w jej oczy były pełne szczerości:
- Ja już wybrałam - rzekła spokojnie. - Nie zostawię cię, teraz ta wyprawa nie jest tylko twoja, jest nasza...

- Tylko razem możemy stawić czoła złu i odnieść zwycięstwo - zgodził się. - Brak jednego ogniwa osłabia całość. My wszyscy twoją nieobecność odczuliśmy bardzo. On to wykorzystał. Ale już jesteś z nami i jemu się to nie podoba, na szczęście - dodał z uśmiechem i z lekkim wahaniem, wspominając wczorajszy ranek, chwycił Ariannę za rękę. - Wracajmy już, gdyż pozostali skłonni będą pomyśleć, że wilczyca pożarła mnie żywcem. Z pewnością ucieszą się na twój widok. A jeśli nie, będą mieć ze mną do czynienia...
Arianna roześmiała się radośnie:
- Tak, wracamy. Bo jeszcze zaczną ciebie szukać, albo co gorsza pozabijają się nawzajem. - spojrzała na Erelena. - Cieszę się, że wróciłam.


Elf dołączył do drużyny z dziwnym błyskiem radości w oczach.
- Tylko nie rozczulajcie mi się tutaj - odpowiedział zagadkowo na pytające spojrzenia.
Z nadzieją wypatrywał, kiedy Arianna zdecyduje się opuścić swą kryjówkę w cieniu lasu. Kiedy ukazała się wszystkim, serdeczny uśmiech zagościł na twarzy Erelena.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
meadhros umarath
Władca Słów



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Sir


PostWysłany: Czw 11:06, 15 Mar 2007    Temat postu:

Meadhros popatrzył chwile na Arianne, która wyłoniła się zza krzaków. Wiedział że prędzej czy później wróci. Zdobył się na nikły uśmiech. Wstał i ruszył powoli dorogą przed siebie. Aglachald dziwnie pobrzękiwał o jego udo. Tak jak gdyby chciał od sobie dać jakiś znak...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Pią 9:31, 16 Mar 2007    Temat postu:

Elfka spojrzała uważnie na Meadhrosa odwzajemniając uśmiech. Zastanawiała się czy elf wie już, co się wydarzyło. Przesłała mu jedynie myśl. Gdy następnym razem przyjdzie kobieta w czerni, już nie będę mogła Cię obronić. Utraciłam ta zdolność... Spojrzała przepraszająco za odchodzącym powoli Meadhrosem. Następnie popatrzyła na pozostałych i uśmiechnęła się do nich.
- Wybaczcie mi moje nagle odejście bez pożegnania – rzekła – mogę jedynie obiecać, ze już was nie opuszczę. Ta wyprawa jest pełna niebezpieczeństwa i nierozwiązanych zagadek, ci, którzy zdecydują się iść dalej będą wiernie chronieni przez moja magie.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
meadhros umarath
Władca Słów



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Sir


PostWysłany: Pią 13:00, 16 Mar 2007    Temat postu:

- Gdy następnym razem przyjdzie kobieta w czerni, już nie będę mogła Cię obronić. Utraciłam ta zdolność... - Arianna przesłała myśl Meadhrosowi. Meadhros odwrócił się do Arianny i przekazał jej myśl :Ona nie ma nade mną władzy...Już żadnej...Jedyne co może zrobić to przybyć po moje martwe ciało, gdy polegnę w boju...Jednak Ten który ma nad nią władze dopilnował aby czasem mój los nie był zbyt lekki...Gdy kogoś jeszcze zabije... - nagle urwał i odwrócił się tak gwałtownie,że jego rude włosy skryły całkowicie jego wyraz twarzy. Za dużo, powiedziałem za dużo...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Abigail
Gość







PostWysłany: Sob 20:26, 17 Mar 2007    Temat postu:

Błyszczące w świetle księżyca łzy zapełniły pustkę. Upadła na kolana i oparła się na piętach. Ten człowiek wiedział to, czego ona sama o sobie nie była pewna. Oparła się plecami o drzewo za nią i zamknęła oczy. W pobliżu nikogo nie było. Często odchodziła od pozostałych, więc nikt jej nie szukał. Teraz wędrowała w ciemności, nie słysząc nawet szumu drzew. Daleko zajaśniało ciepłe światło lampy. Szła w jego kierunku i po chwili stanęła w niedużym pokoju. Na krześle przy stoliku siedziała płacząca kobieta. Drzwi uchylił się i do pomieszczenie wszedł mały chłopiec. Kobieta szybko przetarła twarz.
- Will, idź już spać.
- Mamo? – Chłopiec podszedł i stanął przed matką. – Mamo proszę nie płacz. Wujek się znajdzie.
- Synku – kobieta przyciągnęła dziecko do siebie, objęła ramionami i pocałowała w głowę. – Jesteś bardzo dzielny. Bez ojca, a teraz bez wuja, sam dbasz o wszystko. Rośniesz na wspaniałego mężczyznę. - Oczy chłopca zaszkliły się, ale zacisnął wargi. – Gdyby tylko twój ojciec żył…
Chciała coś zrobić, powiedzieć, pomóc, ale nie mogła się ruszyć. Obraz rozmył się. Ciemność rozjaśniła się i poszarzała. Wśród czarnych liści i trawy szumiał wiatr. Z ciemności wynurzyła się piękna postać wędrowca. Z kapturem na twarzy, ledwo widoczny wśród drzew, płynnym krokiem przeszedł obok. Bił od niego smutek i samotność. Wpatrzyła się w postać brata, ale wołanie zamierało jej na ustach. Jeszcze go zobaczysz…Wszystko pochłonęły bezbrzeżnie czarne oczy. Drgnęła i podniosła powieki, zerwała się z ziemi szybko ruszając przed siebie. W oddalali zobaczyła dziewczynkę. Zaczęła biec za migoczącą wśród drzew lnianą sukienką i bosymi stopami. W powietrzu rozszedł się ptasi krzyk. Mężczyzna wstał z ziemi i spojrzał na Abigail niemal z radością.
- A więc to ty.
- Nie jesteś zwykłym człowiekiem, zwykli ludzie nie posługują się magią.
- Jestem przede wszystkim człowiekiem. A ty jesteś jak brat, idziesz nie wiedząc dokąd.
- Nie, ja wiem dokąd idę.
- Jeszcze nie. Ale owszem, jesteś inna. Oni mają nieśmiertelność, a ty życie. A życie kiedyś się kończy i dlatego tobie się nie uda. - W ręku człowiek błysnęła stal. - Co widziałaś? Nic ci nie zrobię.
- Teraz nie. – Nagle jej ton głosu się zmienił, brzmiał w niepokój – Skąd wiesz o tym wszystkim, skąd znasz mojego brata, dlaczego wiesz o mnie więcej niż ja sama?
Wziął jej nadgarstek do ręki.
- Chcesz wiedzieć?
Oczy elfki rozbłysły żywym blaskiem. Mężczyzna przyłożył ostrze do skóry. Abigail ogarnęły wyłaniające się z ciemności obrazy i słowa.
Kiedy otworzyła oczy, powietrze było szare, a niebo na wschodzie czerwieniło się. Poruszyła się i zsunął się z niej przykrywający czarny płaszcz. Człowiek siedzący pod drzewem odwrócił głowę.
- Niedługo dowiesz się, co zrobiłaś. – Powiedział wstając i odbierając swoją własność.- Będziesz wiedziała wszystko i na nic nie znała odpowiedzi.
- Nie znajdę go. Nie chce go znaleźć.
- Ależ chcesz, nie zaprzeczaj sama sobie. Powiedz mu, że ktoś o niego pytał, tylko tyle. Bardzo chciałbym go poznać. – Na twarzy mężczyzny pojawił się kpiący uśmieszek.


Zatrzymała się dopiero, kiedy nikogo już nie czuła i upewniła czy nikt nie zauważył odejścia. Prze usta prześlizgnął się jej szczery, wesoły uśmiech na myśl o wracającej Ariannie. W oczach błysnęły iskry radości na wspomnienie więzi Arianny i Erelena. Zdjęła buty i zostawiła pod drzewem, wygodniej było iść czując pod stopami trawę i ruszyła dalej w zamyśleniu, na ustach błąkał się jej uśmiech odzwierciedlający śmiech radości wypełniający piersi. Nie jestem taka jak oni. Jesteś inna.
Stanęła przed mężczyzną niedbale opartym o drzewo. Popatrzyła w jego jaśniejące oczy, z których nic nie można było wyczytać i roześmiała się szczerze i głośno.
- Chciałeś mnie widzieć.
- Wiesz dlaczego, nie wolno ci było tego robić. To nie czas na walkę, nie czas na…
- Nie - przerwała mu, wciąż się uśmiechała - Nie będzie tak jak chcesz, nie jest im przeznaczone to, co im życzysz i ja tego dopilnuję. Mam dosyć bycia jak powietrze.
- Nie możesz – W głosie człowieka zabrzmiał błagalny strach, podszedł bliżej i spojrzał czujnie w oczy elfki. – Wracaj.
- Nie zabronisz mi, tego nie możesz. Chyba nie liczyłeś, że zostawię brata, nawet wbrew temu wszystkiemu.
- Nie.
- Ale są rzeczy o których nie wiesz. Nie wiesz, które z nich może cię pokonać i nie rozumiesz jak oni są dla mnie cenni. Nie wiesz, na co ich stać, nie rozumiesz, dlaczego tam idą.
Przerwał jej dźwięk wyciąganej broni.
- Ostatni raz, teraz przegrasz ostatecznie.
Teraz twarze obojga wyrażały zaciętość. Elfka odpięła płaszcz i rzuciła na ziemię.
- Nie mam powodu, żeby walczyć. To i tak nieuniknione. – Odwróciła się, kątem oka dostrzegając, że oczy człowieka zrobiły się jeszcze bardziej głębokie niż zazwyczaj. Ręka mężczyzny lekko drgnęła. Stał chwilę patrząc na niemal dorównującą mu wzrostem postać. Podniósł miecz. Chłodne ostrze przesunęło się po gardle zostawiając krwawy ślad.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Sob 21:29, 17 Mar 2007    Temat postu:

Cos w sercu elfki znikło. Przymknęła oczy i zajrzała w głąb duszy. Brakowało ciepła Abigail. Nie potrafiła wyczuć czy elfka odeszła czy... Arianna otworzyła oczy. Chłód, który wypełniał miejsce, gdzie wcześniej odczuwała ciepło Abigail, ranił jej dusze niczym miecz. Oparła się o drzewo. Im nas mniej tym mniejsze są szanse na powodzenie... Abigail... Co się z nią dzieje... Czuła, iż nie może iść jej szukać, cos jeszcze było w tym strasznym chłodzie, obecność kogoś, kto nie pozwoliłby elfce znaleźć odpowiedzi.
Ariannie zakręciło się w głowie, oparła się ręka o jedno z drzew, łzy popłynęły po jej policzkach. To ja powinnam zniknąć, nie ona... Ja... To ja nie zasługuje na bycie w tej drużynie...
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Abigail
Gość







PostWysłany: Pon 22:11, 19 Mar 2007    Temat postu:

Ostrze przecięło skórę i przesunęło się miękko dalej. Z rany wypłynęła krew. Nagle Abigail pod wpływem bólu lekko się cofnęła i mocno schwyciła dłonie trzymające rękojeść miecza.
Nie jesteś pewien tego, co robisz. Tniesz płytko i tylko mnie ranisz. Nie była w stanie mówić. Broń wypadła mężczyźnie z ręki, wpadł plecami na drzewo za sobą. Tylko w pociemniałych oczach elfki można było wyczytać ból. Nie możesz się zdecydować i popełniasz błąd. Mimo krwawiącej rany czuła jak wnika w stojącego przed nią maga i czuje jego myśli. Górował nad nią, ale sam też miał ograniczenia, które nie dotyczyły elfki. Nie wiesz czy wolisz nie zabić, czy wykorzystać do zadania im klęski.
- Da się to naprawić. – Nie wiedziała czy jego uśmiech wyrażał radość z pewności siebie czy szyderstwo. Nie zrozumiała też ostatnich słów – Nie umiem leczyć ran.
Przed oczami pojawiła się czarna mgła. Człowiek, o którego się opierała, odsunął się na bok i straciła równowagę. Próbowała walczyć z ogarniającą ciemnością, ale to było za trudne. Zanim zapadała w spokój nocy usłyszała własną myśl. Arianno, proszę wyrzuć ten chłód z siebie, jeśli chcesz mi pomóc, on nie jest ode mnie.
Powrót do góry

Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu    Forum Cytadela Elfów Strona Główna -> RPG / Wyprawy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 14, 15, 16 ... 59, 60, 61  Następny
Strona 15 z 61

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group.
Theme Designed By ArthurStyle
Regulamin