|
|
|
|
|
|
|
Cytadela Elfów
Forum fanów fantasy, pisarstwa, storytelling i internetowych gier fabularnych
|
|
|
Obecny czas to Wto 23:16, 26 Lis 2024
|
Autor |
Wiadomość |
Michalot
Łzy Księżyca
Dołączył: 04 Paź 2007 Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola
|
Wysłany: Śro 13:29, 16 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
Halid grał, kupcy sie przysłuchiwali i przytupywali. Znakomita przykrywka... pomyślał Łowca. Nikt nie pomyśli, że Łowca Halid Maradwe stał sie bardem... Znakomicie… Pogrążony w optymistycznym nastroju Halid grał dalej zadowolony z siebie. I nagle jednak dotychczas sprzyjająca fortuna sie odwróciła. Drzwi karczmy rozwarły sie z hukiem i do środka zataczając się wszedł człowiek. Widać było, że leczył kaca. Leczył kaca kolejnym dzbanem. Ludzie jego pokroju zwani byli po prostu pijakami. Halid, gdy go zobaczył momentalnie przerwał grę. Serce podskoczyło mu do gardła. Poczuł dziwny ucisk w żołądku. Szybko odwrócił się od nowego gościa. Nieme przekleństwo zagościło na jego wargach. Tymczasem przybysz z miną bywalca chwiejnie podszedł do lady. Wszystkich w gospodzie dobiegł chrapliwy, spity głos.
- Jeszszczszeeee… no i…tego… jednego dzbana… Jeeedne... ykk… dzban…yyy…aaa… Oddaaaam…hmmm… jutro… moooże…kk… nie zapooo…ooo.. mne?-
Karczmarz pochylił się nad nim i z groźna miną warknął cos półgłosem. Mimo że Łowca siedział daleko wiedział, że chodzi o psucie reputacji. Pijak jednak nie rezygnował i zaczął prawić swoje wywody dalej.
Kupcy wzruszyli ramionami, a widząc że Halid przestał grać zaczęli domagać się końca piosenki.
- Graj dalej!- krzyknął jeden
- Panie bard nie przejmuj się pospólstwem i pijactwem! Graj pan!- zawtórował inny
- Tak niech gra to co wcześniej!-
- Nie! Niech będzie ,,Wojaczek”-
Między kupcami wywiązała się sprzeczka o następną piosenkę. Tymczasem Halid wstał i ukłonił się teatralnie.
- Na dzisiaj to koniec.. Jeżeli państwo będą chcieli usłyszeć więcej zapraszam na koncert Pod Trzema Bukami… Będą też inni bardowie… eee… Bardziej sławni ode mnie…
- A jak się pan zwiesz?- zapytał gruby kupiec siedzący w kącie przy uginającym się od jadła stole.
- Ja… Dilah… Dilah Ewdaram…- odparł szybko Łowca i zaczął zbierać monety z ziemi. Unikał spojrzenia pijaka, który dalej kłócił się z karczmarzem.
- Pokarz się pan bez tego kaptura…- powiedział nagle ten sam kupiec który pytał o jego imię
- Eee… hmmm… kiedy byłem w jednej gospodzie wybuchł pożar i połowę twarzy mam… eee… w nienajlepszym stanie… Nie chcę odstraszać słuchaczy… Jeżeli chce pan mnie znaleźć mnie Pod Trzema Bukami to proszę pytać o Dilaha…- zełgał szybko Łowca. Nagle poczuł na sobie wzrok pijaka przy ladzie. Mężczyzna słysząc jego słowa szybko stracił zainteresowanie karczmarzem i zaczął się bacznie mu przyglądać. Widać było, że myśli intensywnie jakby próbował sobie coś przypomnieć.. Halid poczuł, że pot spływa mu po skroniach. Wzruszy ramionami i się odwróci… Wzruszy ramionami i się odwróci… modlił się w duchu. Nie odwrócił się. Podszedł do zbierającego pieniądze Halid i warknął.
- Zdeee… jmij…paaa… nieee kaptuuur…-
- Odejdź człowieku pijany jesteś…- odpowiedział Łowca.. Poczuł, że adrenalina pulsuje mu w żyłach jak gorący olej
- Zdeeejmmmj- zaryczał pijak, a wściekłość zagościła na jego twarzy
- Odejdź...- zaczął Łowca ale pijak już chwycił za górną część kaptura i nadzwyczaj szybkim ruchem jak na zapitego odsłonił go. Nagle jego źrenice powiększyły się dwukrotnie.
- AAA…to…to… Hahahali…- nie dokończył bo pięść Łowcy uderzyła go w podbródek.
- To Halid Maradwe!- zaryczał barman i skulił się za ladą. Jeden z siedzących kupców wstał i cisnął w Halida antałkiem.
- Straż! Wróg w mieście!- zawył na całe gardło. Łowca uniknął antałka i wskoczył na stół. Pierwszy, który do niego podbiegł był to najemnik karczmarza. Otrzymał on solidne kopnięcie w twarz. Widząc to kilku ludzi rzuciło się do wyjścia wrzeszcząc w niebo głosy. Jednego z nich zatrzymał sztylet Halida, którym przyszpilował jego płaszcz do ściany i na chwilę go unieruchomił. Pijak, który dotychczas leżał na ziemi i zbierał zęby zaklął i wstał na chwiejnych nogach. Potem wyszarpał zza pasa nóż kuchenny i z rykiem ruszył na Łowcę. Po chwili znowu runął na ziemię trzymając się za dłoń z której wystawała metalowa, ostro zakończona gwiazdka. Wszyscy w karczmie znieruchomieli. Halid stał na stole i trzymał oriona w prawej ręce. Przedramię miał odsłonięte i ludziom ukazał się pas z pozostałymi trzema gwiazdami.
- Kto się ruszy zginie!- krzyknął
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Khadim Dębowa Tarcza
Wschodząca Nadzieja
Dołączył: 03 Sty 2007 Posty: 738
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 20:09, 16 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
Sasuke musiał odzyskać miecz, zabrali mu go i któryś z najemników go miał. Kiedy znalazł miecz reszty grupy już nie było, nie przejął się tym za bardzo, zamienił się w kruka i poleciał do pobliskiego miasta. Połaził trochę po tym mieście szukając jakiejś roboty. Nadszedł świt, Sasuke postanowił sobie coś kupić, kupił porządne skórzane spodnie i buty, wziął także płaszcz. U jednego kupca znalazł dziwne zioła, kupiec powiedział ze to się pali i że nazywa się chyba tytoń. Sasuke kupił tego trochę, do tego jeszcze dostał specjalny papier, żeby mógł zawinąć ten tytoń, zapalił to tytoń zawinięty w papier i się zaciągnął, chwile po kaszlał, lecz poszedł dalej. Zajrzał do sakiewki w której zostało tylko parę monet, postanowił za nie się upić. Wszedł do najbliższej karczmy, było przy niej trochę zamieszania, ludzie biegali i coś mówili. Sasuke wszedł do karczmy, popychając jednego faceta, zaciągnął się i zobaczył Halida, wtedy zrozumiał że on jest przyczyną tego zamieszania, zobaczył także paru ludzi którzy przy nim byli. Sasuke znów się zaciągnął, stanął przy barze i czekał na rozwój sytuacji paląc ten cały tytoń.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
meadhros umarath
Władca Słów
Dołączył: 10 Gru 2006 Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola Płeć:
|
Wysłany: Czw 7:26, 17 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
- To Halid Maradwe! –
Meadhros poderwał się słysząc krzyk barmana. Widząc jak bójka przybiera coraz bardziej na wielkości, oddalił się nieco od jej centrum, aby nie zwracać bezpotrzebnie na siebie uwagi. Myśli elfa otrzeźwiły się w jakiś sposób. Wszystko było dla niego nieco bardziej przejrzyste. Elf zaczął przedzierać się w kierunku wyjścia powalając przy tym w miarę dyskretnie dwóch mężczyzn którzy rozpoznali go jako kompana Haida. Gdy dotarł do celu sięgnął po miecz najemnika, zdobyty podczas nocnej walki i wyciągnąwszy go uniemożliwiał komukolwiek wyjście z gospody… Nagle wszystko zamarło…
- Kto się ruszy zginie!- do uszu elfa dotarł krzyk Halida. Meadhros spojrzał na Łowce wyczekując na kolejny ruch z jego strony…
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Gerald
Niebiańskie Wspomnienie
Dołączył: 04 Wrz 2007 Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Lasu
|
Wysłany: Czw 20:52, 17 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
- Kto się ruszy zginie!
Nagle Halid poczuł jak ktoś ciągnie go lekko za płaszcz.
- Co zamierzasz teraz zrobić ... - cichy szept dotarł do uszu łowcy. Obok niego stał wiedźmin, który po chwili oparł sie o stół i bawiąc się sztyletem, powiedział głośniej:
- Osobiście za taką zniewagę, zamordowałbym ich wszystkich, zamknął drzwi i wyszedł jakimś bezpiecznym miejscem, co Ty na to - Gerald z ironicznym uśmiechem na twarzy, przewiódł wzrokiem bo ludziach znajdujących sie w karczmie, a następnie spojrzał na Halida.
- Jak chcesz to mogę chwilę jeszcze "popracować" nad ich psychiką, ale do tego czasu coś wymyśl. - szepnął z uśmiechem na twarzy w stronę łowcy.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Gerald dnia Czw 20:53, 17 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Michalot
Łzy Księżyca
Dołączył: 04 Paź 2007 Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola
|
Wysłany: Pią 6:40, 18 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
Nagle równie niespodziewanie dla wszystkich w środku, drzwi gospody rozwarły sie z hukiem uderzając stojącego pod nimi Meadhrosa w plecy i odrzucając go na środek izby. Do środka wkroczyli strażnicy królewscy.
- Co tu sie dzie.... O szlag! To Halid Maradwe! Łapać żywcem!- zawołał dowódca i wskazał na Halida opancerzoną dłonią.
Ten odkąd zobaczył błyski zbroi straży w drzwiach z niezwykłą zwinnością zeskoczył na podłogę i uderzył w brzuch jakiegoś nadgorliwego kupca próbującego go zatrzymać. Ten z jękiem zwinął sie w kłębek. Wtedy Halid otrzymał silne kopnięcie w okolice łydki. To strażnicy byli już przy nim. Łowca czując stal uderzającą w jego mięśnie stęknął. Przykucnął na podłodze, a następnie rzucił się do tyłu w fikołku. Wylądował przy ladzie. Szybko na nią wskoczył. W powietrzu zawył orion, który trafił kapitana w rękawicę przyszpilował go do drzwi. Wtedy jeden ze strażników, który najprawdopodobniej go kopnął podbiegł do lady z obnażonym mieczem.
- Nie walcz żelastwem bo ono kaleczy...- warknął do niego Łowca. Strażnik nie zważając na to podbiegł do niego i ciął go w nogi. Ten przeskoczył na ostrzem i przetoczył się z lady w stronę trunków. Po chwili butelki wypełnione znakomitym czerwonym winem zaczęły wędrować w powietrze w stronę strażników zalewając gospodę czerwonym płynem...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
meadhros umarath
Władca Słów
Dołączył: 10 Gru 2006 Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola Płeć:
|
Wysłany: Pią 13:23, 18 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
Meadhros podniósł się szybko z ziemi i rzucił okiem na całą sytuacje. Zobaczył jak Halid unika ciosów jednego ze strażników. Nie czkając na jakąś dogodną okazje czy coś podobnego, rudy elf wzniósłszy swój miecz w górę krzyknął :
- Na Halida Maradwe! – i rzucił się w strone Halida. Nie miał jednak zamiaru atakować na Łowce. Gdy znalazł się przy dwóch walczących mężczyznach, ciął zdezorientowanego strażnika od prawego ramienia po pachwinę. Meadhros naumyślnie postarał się aby cięcie było powierzchowne, ale na tyle uciążliwe, by żołdak nie mógł kontynuować walki.
Gdy strażnik z krzykiem upadł na ziemie, elf zaczął szukać wzrokiem Łowcy. Ujrzał go, rzucającego w stronę żołnierzy butelkami wypełnionymi winem. - Niby to walka ze strażnikami, a wygląda jak zwykła burda… – westchnął w myślach.
- Nie traf mnie tylko przypadkiem którąś z tych butelek – rzucił do Halida i pobiegł w stonę drzwi, aby odciąć strażnikom droge odwrotu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Khadim Dębowa Tarcza
Wschodząca Nadzieja
Dołączył: 03 Sty 2007 Posty: 738
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:26, 18 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
Gdy weszli królewscy strażnicy, Sasuke na nich tylko spojrzał i dalej palił swój tytoń. Gdy strażnicy zaczęli biec w stronę Halida, Sasuke wziął miecz wo pochwie do reki, żeby być przygotowanym do walki. Gdy Halid stanął na ladzie a strażnik ciął mieczem w jego nogi, Sasuke wyjął miecz i szybkim ruchem wbił strażnikowi w plecy. Kątem oka zauważył pięść, która szybko zmierzała w strone jego głow, więc się schylił i kopnął na oślep trafił w czyjś brzuch.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Gerald
Niebiańskie Wspomnienie
Dołączył: 04 Wrz 2007 Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Lasu
|
Wysłany: Pią 14:49, 18 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
Gdy drzwi do karczmy otworzyły się z hukiem, wiedźmin ujrzał wchodzących do izby strażników. Gerald zaklął pod nosem i widząc po chwili jak dwóch strażników zmierza w jego kierunku, pochylił głowę, a jego dłoń zacisnęła się na rękojeści sztyletu.
- Ej Ty ... - warknął jeden ze strażników. - Nie udawaj tylko pokaż się kim jesteś. - wiedźmin nie reagował.
- Naważyłeś sobie piwa gnido, teraz je musisz wypić. - jeden z nich kiwnął głową i obydwaj złapali go za ręce. Gerald podniósł natychmiast głowę i zamknąwszy oczy szepną: - Aard . Obaj strażnicy odlecieli na bok przewracając tym samym pobliskie stoliki i krzesła.
- Koniec siedzenia - powiedział Gerald i otrzepawszy się z kurzu, który wzniósł, pobiegł w stronę Halida i walczących w około niego strażników.
Gdy wiedźmin był już w środku całego tego zamieszania, poczuł na swoim ramieniu mocny uścisk czyjejś ręki. Odwróciwszy głowę ujrzał przysadzistego strażnika, który robił już zamach mieczem, na ramię wiedźmina. Gerald zdążył uniknąć cięcia, jednak nie mógł wydostać się z tego niesamowicie silnego uścisku. Nagle strażnik zawył. W jego udzie znalazł się sztylet. Gdy puścił ramię wiedźmina, ten wyjął szybko swój sztylet, po czym robiąc spory zamach, uderzył strażnika w twarz, pięścią zostawiając na czole cztery odbite ćwieki od rękawicy.
- Skubaniec mocny jest - powiedziawszy to złapał się za dłoń, którą przed chwilą uderzył strażnika. - I twardy też - po tych słowach rozmasował szybko zdrętwiała, rękę.
Nagle ni z tą ni zowąd koło niego na ścianie rozbiła się butelka. Wiedźmin szybko odwrócił się i zobaczył Halida rozrzucającego trunki po całej izbie, oraz kilku strażników poruszających się w jego stronę. Gerald ruszył w jego stronę, łapiąc jedną z butelek lecąca w jego stronę.
- Dobrze że chociaż zatkana. - uśmiechnął się wiedźmin, po czym dojrzał podnoszącego się z ziemi strażnika, który chwilę temu przeleciał przez pół izby, porażony znakiem wiedźmińskim. Gerald podszedł do lady obok której leżał strażnik i rozbił na jego głowie butelkę. Mężczyzna, zatoczył koło głową i z powrotem runął na ziemię.
- Twoje zdrowie. - powiedział wiedźmin po czym zaśmiał sie w głos.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Pią 16:07, 18 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
Elfka westchneła.
- Ludzie... Nie, nie żeby dyskretnie odpocząć, zjeść i sobie pójść... Nie... Trzeba wszystko rozwalić, dać znać całemu światu o swym istnieniu i przy okazji stracić życie...
Shirina sięgnęła do rękojeści miecza. Srebrne ostrze elfickiej roboty błysnęły w półmroku gospody. Jednak eflka nie atakowała pierwsza. Lecz każdy, kto się do niej zbliżał, nie zdołał postawić już kolejnego kroku, przynajmniej na tym świecie.
Kobieta obrzuciła obojętnym wzrokiem pięć trupów u swych stóp i podniosła oczy, szukając członków drużyny.
Jak można leźć do miasta, gdzie się jest poszukiwanym... Ludzka, czysto ludzka głupota... - prychnęła w myślach.
Odepchnąwszy jednego ze strażników, elfka skierowała się w stronę wiedźmina. Strażnik jednak nie dał za wygraną i skierował się ku kobiecie, którą uznał za wroga, skoro nalezała do drużyny Łowcy.
- Och, proszę, nie rozśmieszaj mnie... - westchnęła odwracając się.
Zgrzyt mieczy utonął w gwarze bójki, tak samo jak i charczący oddech strażnika, w gardle którego powstała głęboka rana cięta.
- Wynosimy się stąd czy czekamy na śmierć? - mruknęła, stając obok wiedźmina. - No i po co? Takie dobre wino było... Mężczyźni... - westchnęła, widząc ściekający szkarłatny płyn po głowie nieprzytomnego i resztki butelki w rękach Geralda.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Michalot
Łzy Księżyca
Dołączył: 04 Paź 2007 Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola
|
Wysłany: Pią 16:14, 18 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
- A nich was wszystkie diabły!- krzyknął Halid i powalił następnego przeciwnika trafiając go w twarz butelką z winem. Gdy pociski się skończyły Łowca przetoczył się po ladzie i znalazł sie z drugiej strony. Wtedy chwycił go jakiś strażnik. Zawarli ze sobą w stalowym uścisku i stoczyli sie na podłogę przewracając krzesła. Przeciwnik złapał Łowce za ręce nie pozwalając na żaden ruch. Maradwe widząc to podbił sie do góry i rąbnął go z całej siły czołem w podbródek. Coś chrupnęło i strażnik zwolnił uścisk. To wykorzystał Łowca przewracając go i zakładając mu na kark potężną dźwignię.
- Pozdrowienia od Elaine... - warknął mu w ucho. Potem chwycił jego dłoń i z mistrzowską precyzją złamał ją o kolano. Strażnik zawył z bólu i zaczął sie trząść. Łowca szybko wstał i widząc coraz to nowych strażników wchodzących przez drzwi krzyknął do drużyny.
- Spotkajmy sie wieczorem przy Inwocarp Alawok! - po tych słowach podbiegł do bocznego okna gospody i z okrzykiem wyskoczył przez nie na zewnątrz...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Gerald
Niebiańskie Wspomnienie
Dołączył: 04 Wrz 2007 Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Lasu
|
Wysłany: Pią 21:25, 18 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
- Spotkajmy sie wieczorem przy Inwocarp Alawok!
- Ten idzie jak się zabawa rozkręca... - westchnął wiedźmin, po czym odwrócił się i kopnął w kroczę nadbiegającego strażnika. Strażnik jęknął i momentalnie się zaczerwienił. Gerald widząc, że mężczyzna próbuje podnieść na niego miecz ostatkiem sił, złapał go za głowę i potężnie przyładował mu kolanem. Strażnik wygiął się w druga stronę i rąbnął na stół.
- Wynosimy się stąd czy czekamy na śmierć?
- W sumie to mnie tu nic nie trzyma możemy się wynosić. - powiedziawszy to wiedźmin skierował swoje spojrzenie na Shirinę.
- A masz jakiś pomysł, którędy możemy wyjść bez rozlewania krwi.? - zapytał z lekkim uśmiechem na twarzy.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Gerald dnia Pią 21:26, 18 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Pią 21:42, 18 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
- Czemu bez? Ja jeszcze nie skończyłam się bawić - elfka uśmiechnęła się zadziornie.
Odpychając rękojeścią miecza jednego ze strażników, rozbijając mu przy tym czaszkę, Shirina skierowała się do wyjścia.
- Damy zawsze wychodzą głównym wejściem - rzuciła do wiedźmina.
Halid zwiał... Nie ma co... Rozpętał piekło i nas zostawił... Ludzie... - przemknęło jej przez głowę.
Kilku mężczyzn nieco okaleczonych upadło na podłogę, której jeszcze chwilę temu dotykały stopy elfki.
Shirina wyszła na zewnątrz i skierowała do stajni. Pielgrzym wierzgał i prychał, czując, że w karczmie działo się coś niedobrego.
Kobieta szybko osiodłała go.
- Nie można było w lesie przenocować? - mruknęła do wchodzącego do stajni Geralda.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Gerald
Niebiańskie Wspomnienie
Dołączył: 04 Wrz 2007 Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Lasu
|
Wysłany: Pią 23:06, 18 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
- Nie można było w lesie przenocować?
- Wiesz, mi by to nie przeszkadzało. - powiedziawszy to usłyszał za sobą szybkie kroki dwóch strażników.
- No nie, mało wam... - wiedźmin zatrzymał się i wzruszył ramionami. - Wybacz, zaraz wracam. - po tych słowach odwrócił się na pięcie i zniknął za winklem. Z za narożnika dobiegały krzyki i głuche uderzenia. Nagle jeden ze strażników wleciał do stajni zatrzymując się w kopie siana.
- Ależ oni są uparci. - kiwnął głową Gerald i nabrawszy rozpędu, zwinnie wskoczył na Płotkę.
- Jedźmy gdzieś, a wieczór spotkamy się tam gdzie mówił Halid. - po tych słowach wiedźmin szturchnął konia i szybko wyjechał ze stajni.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Sob 11:01, 19 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
- Jedźmy... - westchnęła elfka. - Ta wyprawa przestaje mi się podabać... - mruknęła równając się z wiedźminem i wpędzając konia w galop.
- Mieliśmy polować na wilkołaki, a my co robimy? - spojrzała uważnie na Geralda. - Czy to takie czysto ludzie - zwlekanie? Nie można odrazu załatwić tego, co chcemy?
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
meadhros umarath
Władca Słów
Dołączył: 10 Gru 2006 Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola Płeć:
|
Wysłany: Sob 12:32, 19 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
Meadhros przedzierał się zaciekle w kierunku drzwi… Właśnie wtedy, gdy coraz więcej strażników atakowało go i broniło mu wyjścia z gospody, w głowie elfa zrodziła się kusząca myśl…
Dać się pojmać… Zabić… Pozwolić, aby jego ciało zawisło na stryczku, a dusza wzleciała gdzieś w górę… Nareszcie poczuć wolność… Prawdziwą wolność… Niezależność… Umrzeć prawdziwie… A nie żyć wiecznie w krainie umarłych… W krainie Śmierci… Zakończyć to wszystko…
Nagle wszystko wokół Meadhrosa zaczęło powoli zwalniać a różne głosy dochodziły do niego jak gdyby z oddali… Ciosy wyprowadzane były wolno… Jak gdyby ociężale… Trupy strażników zabitych przez elfa upadali powoli na podłogę w kałuże własnej krwi.
- Przecież to bez sensu…
- Uciekaj!
- Walcz…
- Daj się pojmać!
- Czy chcesz żyć wiecznie w świecie gidzie nie ma życia?!
- Poczuj nareszcie wolność… Prawdziwą wolność…
- Zabijaj! Zabijaj dalej!
- Dogoń elfke!
- To kolejna sztuczka Śmierci… Chce abyś się poddał…
- Walcz!
- Wolność…
- A… Asthanel?
- I tak jej nie zobaczy!
- Tak. Pewnie już o Tobie zapomniała…
- Śmierć nie zapomni….
- Jesteś samotny na tym świecie!
- Nikt Cię nie rozumie…
- Śmierć…
- Uratuj te życia i bądź wolny!
- Jak mam to zrobić, mając przeciwko sobie Śmierć?...
- Pozwól, aby Cie zabili…
- Umrzeć…
- Przecież zawsze pragnąłeś życia!
- Bez sensu…
Oczy Meadhrosa… Oczy obłędu wypełniły się łzami. Łzami cierpienia… Nagle poczuł tępy ból oraz ciepłą krew spływającą po jego lewej ręce…
Elf nareszcie dopadł drzwi… Wybiegł przez nie… Słyszał za sobą krzyki… szepty… jęki… Zobaczył jakiegoś wolno stojącego konia… Wskoczył na niego i odjechał pozostawiając wszystko za sobą…
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group. Theme Designed By ArthurStyle
|
|
|
|
|
|