Cytadela Elfów
Forum fanów fantasy, pisarstwa, storytelling i internetowych gier fabularnych
Obecny czas to Śro 1:39, 27 Lis 2024

Nocni Łowcy
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 21, 22, 23 ... 34, 35, 36  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum Cytadela Elfów Strona Główna -> RPG / Wyprawy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Autor Wiadomość
Gość








PostWysłany: Czw 14:48, 20 Mar 2008    Temat postu:

Interfector opuścił bezwładnie ręce, a potężna poświata natychmiast zniknęła. Mężczyzna upadł na przykrytą śniegiem ziemię. Oddychał ciężko, wycieńczony oddaniem całej swojej energii na rzucenie zaklęcia. Czuł, jak wszystkie siły odchodzą gdzieś daleko. Spojrzał przed siebie, chcąc upewnić się, że bitwa dobiegła końca. Dojrzał jedynie zaskoczonych współtowarzyszy, uśmierconych wrogów, a kilku zaledwie obezwładnionych, gdyż ich liczba była zbyt wielka, aby starożytna magia zadziałała należycie. Tyle jednak wystarczyło.
Człowiek poczuł przy swojej twarzy ciepły oddech Animusa. Zatopił w jego sierści krwawiące dłonie i oparł głowę o kark zwierzęcia.
- Nie poradziłbym sobie bez ciebie - wyszeptał.
Wilk zaskuczał ponuro. Interfector próbował się uśmiechnąć, lecz tylko dziwny grymas wykrzywił jego usta. Rana na prawym ramieniu otworzyła się na dobre. Ciepła krew spływała po ciele, którym mężczyzna nie potrafił już zawładnąć. Osunął się w dół, upadając na zdeptany puch, nieznacznie łagodzący ból. Nad nim radosnym blaskiem świeciły gwiazdy, a księżycowe światło obejmowało go ciepłym dotykiem i zapraszało do siebie.

- Dlaczego to zrobiłeś? - usłyszał nad sobą głos Shiriny.
Spojrzał w jej stronę.
- Ty naprawdę nie kłamałaś, mówiąc o tamtej sztuce uzdrawiania - rzekł cicho w odpowiedzi. - To i tak nie ma już znaczenia. Teraz znasz prawdę.
Ponownie utkwił swój wzrok w błyszczących klejnotach nieba.
- Zapraszają mnie do siebie - szepnął, uśmiechając się delikatnie. - Moi przodkowie, których tyle razy zawiodłem. Wyciągają swoje ramiona, by przyjąć z radością, jakby nigdy nic złego się nie stało.
Zamknął oczy. Animus polizał jego prawą dłoń i tuż obok niej położył swój łeb.
- Musicie już iść - ponaglił towarzyszy Interfector. - Ci, których nie zabiło śmiertelne zaklęcie, niedługo się przebudzą. Nie będą się zastanawiać nad wolą swojego przywódcy, tylko wyrządzą wam według własnego prawa. O mnie się nie martwcie. Może któregoś dnia się jeszcze spotkamy gdzieś daleko, daleko stąd?
Dostrzegł stojącego za elfką Halida.
- Zabierzcie ich konie - zwrócił się do niego. - Uniemożliwi im to jakikolwiek pościg za wami. Podążajcie dalej tym gościńcem, a przy rozstaju kierujcie się na zachód. W mieście będziecie bezpieczni. Na co czekacie? Idźcie już!
Na końcu odkryję, co to znaczy prawdziwie dla kogoś poświęcić własne życie - pomyślał, kiedy reszta drużyny uwalniała z zaprzęgu konie najemników. Te, które nie znalazły sobie jeźdźca zostały wypuszczone na wolność. - Wtedy nastanie kres udręki, a ciało i dusza połączą się w jedno, jak zostały rozdzielone.
Interfector spojrzał w stronę odjeżdżających towarzyszy. Krótko przebywał z nimi, ale z pewnością odczuwałby teraz żal, gdyby z innego powodu przystąpił do drużyny. Nie żałował prawie niczego, co uczynił w przeszłości, za wyjątkiem zdrady swojego plemienia. Należało jednak ponosić konsekwencje raz dokonanego wyboru. Jeśli na tej drodze miała go spotkać kara za popełnione zbrodnie, nie zbaczał z niej, lecz pomimo trudności, jakich nie szczędził mu los, wytrwale znosił wszystko. Wiedział, że kiedyś spełnią się słowa króla Virtusa i wyczekiwał tego momentu, jak nocni strażnicy wyczekują pierwszych promieni słońca.
- To jeszcze nie koniec - podrapał przyjaciela za uchem.
Światło księżyca oświetliło jego ciało, które w odpowiedzi zaczęło się rozpływać. W powietrze wzbiły się setki mrugających i dźwięczących świateł. Mieniły się wszystkimi kolorami tęczy, tańcząc wokół Interfectora. Animus wpatrywał się w nie smutno, skowycząc cicho.
- To dopiero początek...
Maleńkie gwiazdy wzbiły się ku błyszczącemu na nocnym niebie księżycowi i wszystko zniknęło. Na polanie pozostał sam wilk, a jego pożegnalna pieśń długo rozbrzmiewała za plecami odjeżdżających towarzyszy...
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Michalot
Łzy Księżyca



Dołączył: 04 Paź 2007
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola


PostWysłany: Nie 14:03, 23 Mar 2008    Temat postu:

Halid popędzał konia. Szedł galopem. Z nim jechali jego towarzysze. Prawie czuł na plecach oddech Pielgrzyma, konia Shiriny. Dlaczego? zadał sobie pytanie. Przypomniał sobie wydarzenia z ostatniej godziny. Ofiarę Interfectora. Dlaczego? Pęd wiatru. Jego płaszcz łopotał na wietrze. Konie najemników były wypoczęte. Gnali co sił. Po obydwu stronach drogi piętrzyła sie nieprzenikniona ściana lasu. Nieprzenikniona ciemność. Łowca przywarł mocniej do grzywy swojego wierzchowca. Czuł grozę ostatnich wydarzeń. Walka. Przegrana. Niewola. Znów walka. Wygrana. Wolność. Śmierć. Śmierć... pomyślał Idzie za mną i zbiera swoje żniwo... Czas z tym skończyć... Halid wtulił twarz w grzywę konia. Monotonny galop po śniegu. Łowcy nie wygodnie było jechać. Niewola i walka bardzo go osłabiły. W dodatku Halid zabrał ze sobą głowy wilkołaków, które im zabrano z obozowiska. Nagle równy dotąd gościniec doszedł do rozwidlenia. Jedna droga biegła na zachód druga na wschód. Pamiętał słowa Interfectora. Wybrał zachód. Po kwadransie zwolnili. Konie nie miały sił na dalszy szaleńczy galop. Pozwolili im jechać kłusem. Gwiazdy nad ich głowami świeciły jasno. Wskazywały im drogę. Ale pokazywały też ślady ich prześladowcom. Halid ponownie zmusił konia do galopu. Zwierze parsknęło żałośnie ale posłusznie ruszyło tak jak życzył sobie tego Łowca...

***

- Cholernie zimno...- sapnął jeden z dwóch żołnierzy stojących na moście przed prowizorycznym barakiem.
- To twoja wina... jakbyś nie zasnął wtedy zamiast na warcie grzali byśmy się w cieple, w środku, a nie... cholerna nocna watra... - żołdakowi nie chciało sie juz nawet kląć. Podpierając sie halabardą podszedł na skraj mostu i głośno splunął do rzeczki po której pływały kry. Rzeczka był za duża i za bystra by zamarznąć podczas mrozów.
- Taa...- mruknął jakby do siebie i chuchnął w zmarznięte dłonie - Pilnować wszystkich mostów i brodów. Wilkołaki i te inne stwory... Niech je piekło pochłonie... Ciężkie czasy...
- Prawda to - odezwał sie jego towarzysz. - Ale za to takie ludzie jak widźmniny i inne najemniki to roboty mają, że fest. Krążą tacy po wsiach i pieniądze biorą za zabicie stworów różnych... A ludzia płaca…
- Ty nie mądrz się wiem kto to wiedźmini i czym się zajmują. Nie praw tu mądrości- warknął jego rozmówca
- No dobra... A ja słyszał że ponoć w wiosce co tu niedaleko to się coś zagnieździło co dzieci porywa...
- Bujdy gadasz-
- Jak mi bogowie mili naprawdę... Słyszałem w karczmie jak jedna dziewka prawiła, że jej matka poszła w las za dzieciakiem co na...-
- Stul pysk... Słyszysz?-
- Co...? Zaraz to konni... Raz... Trzy... Pięć koni chyba...-
- Widzisz ich?-
- Widza... leca jak by ich jaki bies gonił... Iść po dziesiętnika?-
- Nie czekaj może im pomoc potrzeba? A jak dziesiętnika z głupiej jakiejś rzeczy zbudzimy to za kare jeszcze trzy noce wystoimy. Zatarasuj most. Zapytamy co chcą... Jak sie będą stawiać to drzyj gębę na alarm- Drugi żołnierz posłusznie zablokował most drewniana zaporą. Czekali. Tętent kopyt się zbliżał.

***
- Szlag by to... To już Aravia- zaklął pod nosem Halid widząc zaporę na moście i dwóch żołdaków z halabardami.. Zwolnił tępa i wjechał pomiędzy Shirinę i Geralda.
- Mam na pieńku z tutejszymi władzami... za... no nieważne... Jakbyśmy spotkali strażników to jestem przygłuchym przybłęda, który do was się przyłączył w nadziei na jadło... Wy z litości serca przygarnęliście mnie. Podążamy do miasta Varie. Resztę możecie powiedzieć zgodnie z prawdą...- po czym dodał - Jakby coś poszło nie tak starajcie się ich skołować... Żołnierze w Aravi nie grzeszą rozumem. I weźcie mój miecz. - podał szybko oręż wiedźminowi. Szybko narzucił sobie kaptura na twarz, zgarbił sie w siodle i podjechał na koniec kolumny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Nie 15:31, 23 Mar 2008    Temat postu:

- Dlaczego to zrobiłeś... – wyszeptała po raz kolejny, gdy obóz orków był już daleko za nimi.
Teraz wiele zrozumiała. Jednak i tak nie wiedziała wszystkiego. Pojawił się na ich szlaku, myślała, że on kroczy jej ścieżką. Teraz nie wiedział co myśleć...
Co się stanie z Animusem... – elfka przymknęła oczy.
Ściskała kurczowo kruczoczarną grzywę Pielgrzyma. Nie chciała z nikim rozmawiać. Jechała obok wiedźmina, nie odezwawszy się ani słowem.
Ale też nie płakała. Z resztą nie pamiętała by kiedykolwiek płakała. Może tylko raz, wtedy gdy...

- Nie jesteś wilkołakiem, a więc jesteś zbędna... – ryknęło zwierzę, patrząc ze wściekłością na Shirinę. – Zabić!
Krótki rozkaz upadł niczym ogrom kamieni na elfkę.
- Najpierw koń! – usłyszała słowa, które wolałaby wymazać ze swego umysłu.
W tej samej chwili usłyszała dzikie rżenie Pielgrzyma i ujrzała pazury bestii wbijające się w jego śnieżnobiałe ciało...


- Mam na pieńku z tutejszymi władzami... za... no nieważne... Jakbyśmy spotkali strażników to jestem przygłuchym przybłęda, który do was się przyłączył w nadziei na jadło... Wy z litości serca przygarnęliście mnie...- głos Łowcy wyrwał elfkę z zamyślenia.
Podniosła zamglone oczy i spojrzała na wiedźmina. Następnie spojrzała na Łowcę i kiwnęła na znak zgody, ponownie zagłębiając się w swoje myśli.
Nie wolno pozostawać w tyle myślami... Myśli również powinny gnać na przód galopem, tak jak my... Ktoś umiera, ktoś się rodzi. I ja kiedyś umrę, i nikt nie uroni ani jednej łzy...
- Ktoś umiera, ktoś się rodzi. I ja kiedyś umrę, i nikt nie uroni ani jednej łzy... – ostatnie słowa Shirina nieświadomie wyszeptała na głos.


Ostatnio zmieniony przez Arianna dnia Nie 15:34, 23 Mar 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry

Autor Wiadomość
meadhros umarath
Władca Słów



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Sir


PostWysłany: Pon 15:38, 24 Mar 2008    Temat postu:

Jechał w milczeniu. Pochłonięty był rozmyślaniem o tym wszystkim co zdarzyło się podczas ostatnich dwóch dni. Przywoływał z pamięci wszystkie słowa wypowiedziane przez Śmierć, aby znaleźć któreś, które posłużyło by na jego korzyść. Śmierć Interfectora była również i dla niego bolesna. Nie dlatego, że polubił go przez ten krótki czas czy coś w tym rodzaju. Po prostu sierdził z bólem, że dopuścił do jego śmierci. Nie uchronił go.
Trudno… – westchnął w duchu. Teraz, gdy przejrzał plan Śmierci mógł z nią walczyć na równym poziomie… W miarę równym. Żadnych zasad… Żadnych zasad… z radością powtarzał w duchu, chociaż jego twarz pokryta była maską beznamiętności.

- Szlag by to... To już Aravia… Mam na pieńku z tutejszymi władzami... za... no nieważne... Jakbyśmy spotkali strażników to jestem przygłuchym przybłęda, który do was się przyłączył w nadziei na jadło... Wy z litości serca przygarnęliście mnie. Podążamy do miasta Varie. Resztę możecie powiedzieć zgodnie z prawdą... I weźcie mój miecz.

Słowa Halida wyrwały Meadhrosa z grona jego własnych myśli. Gdy przywódca drużyny zawrócił i zaczął jechać za elfem, na końca kolumny, z twarzy Meadhrosa opadła maska i wymalował się na niej chytry uśmiech…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Michalot
Łzy Księżyca



Dołączył: 04 Paź 2007
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola


PostWysłany: Pon 16:14, 24 Mar 2008    Temat postu:

- Ktoś umiera, ktoś się rodzi. I ja kiedyś umrę, i nikt nie uroni ani jednej łzy... – dobiegło do uszu Łowcy. Zamyslił się.
- Zawsze ktoś się znajdzie kto Cie będzie żałował... Ale ty, droga elfko, będziesz zbyt przytłoczona faktem, że umierasz by to zobaczyć...- szepnał cicho do siebie patrząc na Shirinę.

***


- Co wy za jedni? - warknał jeden z żołnierzy pilnujących mostu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Pon 16:28, 24 Mar 2008    Temat postu:

Shirina zagryzła wargę, karcąć siebie za wypowiadanie swych myśli na głos.
Kiedyś byłam czujniejsza... Ech...
Spojrzała na Łowcę i słabo się uśmiechnęła, w jej oczach pojawiła się kpina.
- Co, prócz brzmienia mojego imienia, o mnie wiesz? – spytała. – Nie wiesz nic, nie wiesz także, że po mej śmierci jedynie uśmiech zagości na twarzach żywych.

Powrót do góry

Autor Wiadomość
Michalot
Łzy Księżyca



Dołączył: 04 Paź 2007
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola


PostWysłany: Sob 11:44, 29 Mar 2008    Temat postu:

- Jesteś uzdrowicielką... to chyba wystarczający powód by Cię żałować... wszyscy którzy... zawsze Ci będą wdzięczni... Myślę, że Interfe...- urwał i zgarbił się.

- Co wy za jedni? - dobiegł go głos jednego ze strażników. Skulił się w siodle i naciągnął kaptur. Pogłaskał konia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Sob 12:57, 29 Mar 2008    Temat postu:

Shirina uśmiechnęła się smutnie, lecz nic już nie odpowiedziała.
- My? - uniosła brwi, patrząc na strażnika. - Wędrowcy...
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Michalot
Łzy Księżyca



Dołączył: 04 Paź 2007
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola


PostWysłany: Pon 18:57, 31 Mar 2008    Temat postu:

- W jakim celu jedziecie i gdzie? - warknał strażnik ale opuścił halabardę i podszedł do zapory. Przypatrzył sie uważnie wszystkim z osobna. Jego spojrzenie sekunde dłużej zatrzymnało sie na Halidzie. Ten czując na sobie jego wzrok zjeżył się cały. Na czole Łowcy perliły się krople potu. Ilu może byc strażników? 10? 15? Jak szybko podniesie alarm. Zdąży go wyeliminować? Bezwiednie sięgnał do pasa i oparł dłoń na rękojeści sztyletu. Ale strażnik podrapał sie tylko za uchem i kontyuował
- Jechaliści jaby was czort gonił... Co was sprowadza do Aravi?-


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
meadhros umarath
Władca Słów



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Sir


PostWysłany: Nie 12:26, 06 Kwi 2008    Temat postu:

Post by Meadhros & Michalot


- Jechaliście jakby was czort gonił... Co was sprowadza do Aravi?

- Przejazd. – mruknął Meadhros nie podnosząc nawet wzroku ku strażnikowi. Nie miał chęci rozmawiać lub wysłuchiwać rozmowy na temat w ogóle mu nie znany.

Strażnik oglądnął się na swojego towarzysza ale po chwili odzyskał rezon.
- Jak się nazywacie i skąd pochodzicie?- powiedział

Elf wypuścił głośno powietrze i z rezygnacją wzniósł oczy do nieba, jak gdyby szukał tam jakiejś pomocy od Bogów. A najlepiej żeby zamienili w popiół tych dwóch strażników. – Po co ktokolwiek ma zdradzać im swe imię?! No… Chyba, że znają imiona wszystkich istot zamieszkujących ten świat… – westchnął w duchu. – Ale przynjamneij może być wesoło…
- Mam na imię Meadhros I pochodze z Armandii. Ten starzec za mną – wskazał ręką na wiedźmina – To Gerald z Riwji, ta elfka ma na imię Shariana. No, a ten na końcu to Dilah.

Strażnik podrapał się za uchem i poprawił halabarde na ramieniu.
- Hmm… hmm… eee… zazwyczaj to zapisujemy… hmmm… ale w nocy jak dziesiętnik śpi… eee… - rzucił szybkie spojrzenie na swojego kompana.
- Mam jeszcze jedno pytanie… - popatrzył z powątpiewaniem na Meadhrosa
- Jakież to sprawy zmuszają was do przekroczenia rzeki i to w nocy? Po cóż jedziecie do Aravi? W jakim celu?-

Meadhros zaklął w duchu. Jak tak bardzo pan lubi się wtrącać do życia prywatnego … Mój i Shariany ojciec, a kuzyn Geralda zmarł dwa dni temu a jutro rano odbywają się obrządki pogrzebowe… I nie mamy zamiaru w nich nie uczestniczyć…Twarz strażnika złagodniała.
- Gdzie zmarł twój ojciec… czy to stary Ghair z Louis? Słyszałem że ostatnio było z nim brdzo żle ale żeby umarł… straszny cios. Czy to on?-

- Nie… - Elf z trudem powstrzymywał nerwy na wodzy. – I wydaje mi się, że to nie pana sprawa, bo nikt nie powiadomił widocznie pana o śmierci ojca i o jego pogrzebie… Możemy przejechać?

Żołdak chwycił mocniej halabardę. Jego dłonie na drzewcu zbielały od obelgi
- To mój obowiązek- warknął przez zaciśnięte żeby – by pytać każdego o cel przejazdu… I jak nie zdradzisz imienia swego ojca to nie ma mowy o żadnym przejeździe… - cofnął się od zapory i szepnął kilka słów do kompana. Ten kiwnął głową i zniknął w baraku.

- Nazywał się Cain i zmarł z śmiercią naturalną w swoim domku. – odparł, modląc się w duchu do Bogów o cierpliwość.

- Gdzie?
- Zapytaj się Dilaha, bo ja już nie mam do Ciebie cierpliwości. – warknął do strażnika.


Żołdak był na tyle nie rozgarnięty, że nie zauważył uniku odpowiedzi Meadhrosa i odwrócił sie w stronę Halida.

- To ty mi powiedz!- warknął do Dilaha.

- W Dol Ramoth – szepnął cicho do strażnika. Łowca wybrał jak największe miasto i położone tylko o kilka godzin jazdy by historyjka Meadhrosa była autentyczna. Szansa na to, że strażnik znał tam kogoś o imieniu Cain była znikoma. Rzeczywiście mężczyzna zmarszczył czoło na chwilę. Wydawało się że coś sobie próbuje przypomnieć. Wreszcie po kilku długich chwilach wzruszył ramionami i odsunął zapory.

- Możecie jechać…- powiedział. Cała drużyna przejechała przez most. Podkowy stukały o drewniane deski. Wreszcie znaleźli się po drugiej stronie mostu. Halid odetchnął głośno.

-Jedziemy do Dol Ramoth… nie na pogrzeb… mam tam znajomych, którzy nam pomogą… Dadzą schronienie- powiedział i spiął konia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Nie 12:39, 06 Kwi 2008    Temat postu:

- Ten elf kłamie jak najęty. Nieźle... To istny dar.
Shirina uśmiechnęła się w myślach. Pielgrzym poruszył się niespokojnie.
- Ciii, to nie na długo... - elfka podrapała go za uchem. - Poza tym w stajniach jest przepyszne siano, a może nawet i marchewki...
Koń nieco się uspokoił. Kobieta obrzuciła uważnym spojrzeniem strażników. Byli zbyt ciekawscy... Gdy ona wjeżdżała do jakiegokolwiek miasta, zwykle wystarczał uśmiech i niewinne spojrzenie.
Podróżuj z mężczyznami, a naprawdę daleko zajdziesz... - westchnęła w myślach.

- Masz prawdziwy talent - uśmiechnęła się chytrze do Meadhrosa.
Ciekawe czy nam także kłamałeś... - przemknęło jej przez myśl.


Ostatnio zmieniony przez Arianna dnia Wto 9:03, 08 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry

Autor Wiadomość
meadhros umarath
Władca Słów



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Sir


PostWysłany: Wto 7:39, 08 Kwi 2008    Temat postu:

Gdy strażnicy pozwolili drużynie przejechać przez most, Meadhros odetchnął. Niewiele brakowało a wziął by sprawy oraz miecz w swoje ręce...

- Masz prawdziwy talent.- usłyszał głos Shiriny. – Zapewne chodzi jej o tę gadkę na moście – pomyślał i podniósł wzrok na elfke. Dopiero teraz mógł przyjrzeć się dokładniej twarzy Shiriny. Wcześniej nie zwrócił uwagi na jej delikatne rysy twarzy i kolor oczu... Była ładna… Więcej… Przypominała mu kogoś odległego… Kogoś z bardzo dalekiej przeszłości… Tak dawnej że mylonej często ze snem… Oczy elfa błysnęły na moment, lecz po chwili płomień w nich zgasł, tak jak nadzieja w sercu więźnia, gdy strażnik przychodzi do zbiorowej celi i uwalnia kogo innego. Myśli Meadhrosa nieposłusznie ruszyły w najodleglejsze zakamarki pamięci i wydarły stamtąd to co tak usilnie schował. Ład i spokój, który tak niedawno ogarnął Meadhrosa i którego tak pragnął znikł w mgnieniu oka. Na nowo powstał zamęt i chaos…

- Nie sądze
– odpowiedział elf i odwrócił wzrok od twarzy Shiriny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Wto 9:11, 08 Kwi 2008    Temat postu:

Shirina uniosła brwi. Ktoś ma problemy ze sobą albo nie umie się zachować... - prychnęła w myślach.
- Mistrzowie kłamstwa nigdy nie przyznają się do opanowanej przez nich sztuki, bowiem to zniszczyło by cały kunszt ich dzieła. - Wzrok fioletowych oczu uważnie prześliznął się po twarzy elfa, a następnie utkiwł w kierunki gdzie zmierzali.
Zapowiada się ciekawie... - w kąciku ust kobiety drgnął uśmiech.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
meadhros umarath
Władca Słów



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Sir


PostWysłany: Wto 12:40, 08 Kwi 2008    Temat postu:

- Mistrzowie kłamstwa nigdy nie przyznają się do opanowanej przez nich sztuki, bowiem to zniszczyło by cały kunszt ich dzieła.


Meadhros z boleścią w duchu uniósł po raz kolejny oczy na Shirine, dając tym samym okazje myślą do ponownego wydarcia tego, co przez tyle lat chował tak pieczołowicie.


- Z tego co mówisz wychodzi na to, że znasz ten kunszt lepiej ode mnie, gdyż ja nigdy o podobnej zasadzie nie słyszałem. – rzekł.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Wto 18:36, 08 Kwi 2008    Temat postu:

Na twarzy Shiriny pojawił się ironiczny uśmiech.

- To nie zasada, to psychologia. Zauważyłam to obserwując podobnych do ciebie. O dziwo każdy podpowiadał tak samo jak ty przed chwilą. - spojrzała na elfa, a jej wzrok spoważniał - Pojawiłeś się ni z tego, ni z owego i się do nas dołączyłeś. A może jesteś szpiegiem? W każdym bądź razie nie mam podstaw by ci ufac.
Powrót do góry

Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu    Forum Cytadela Elfów Strona Główna -> RPG / Wyprawy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 21, 22, 23 ... 34, 35, 36  Następny
Strona 22 z 36

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group.
Theme Designed By ArthurStyle
Regulamin