Cytadela Elfów
Forum fanów fantasy, pisarstwa, storytelling i internetowych gier fabularnych
Obecny czas to Wto 16:18, 18 Lut 2025

Nocni Łowcy
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 20, 21, 22 ... 34, 35, 36  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum Cytadela Elfów Strona Główna -> RPG / Wyprawy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Autor Wiadomość
Michalot
Łzy Księżyca



Dołączył: 04 Paź 2007
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola


PostWysłany: Sob 12:18, 08 Mar 2008    Temat postu:

- Będziemy gotowi... ale czy aby oni na nich nie czekają? Trzeba jakoś sie wydostać z tej budy...- sapnał Halid, gdy wreszcie uwolnił ręce. I rozejrzał sie szybko- Jeżeli bedziemy tu siedzieć gdy sie zacznie wypukają nas jak niemowlęta. Mamy powrozy... jeżeli uda nam sie to kogos przyciągnąć może jakoś zdobędziemy cos co nam pomoże... Umiesz rozmawiać z wilkiem na odległość? Trzeba odwrócić uwage tych przy ognisku... - szeptał Łowca nie odrywając wzroku od najemników i orków przy ogniu- Shirina i Gerald powinni sie rozdzielić i zaimprowizować atak w przeważającej sile... W zamieszaniu musimy kogoś przyciągnąć i odebrać mu coś metalowego... Ta klatka nie wygląda na taką solidną... gdyby podważyć tu... i może tu - Halid krytycznym wzrokiem zaczął oglądać stalowe pręty - może przy odrobinie szczęścia się uda. Co ty o tym myślisz Interfectorze?-

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Michalot dnia Sob 12:20, 08 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Gerald
Niebiańskie Wspomnienie



Dołączył: 04 Wrz 2007
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Lasu


PostWysłany: Nie 22:22, 09 Mar 2008    Temat postu:

- Masz rację. Więc ruszajmy. Im szybciej tam dotrzemy, tym lepiej.
Jedyną odpowiedzią wiedźmina był, znany już elfce, uśmiech oraz błysk złotych oczu.
Gerald wraz z Shiriną podążali śladem wilka. Słońce już chwile temu schowało się za horyzontem, aby odpocząć i pozwolić księżycowi oświetlić krainę swoim bladym światłem. Wiedźmin widzą jak wilk zatrzymuje się, momentalnie wstrzymał Płotkę i zwinnie zeskoczył z rumaka, dając tym samym znak Shirinie aby postąpiła podobnie.
W dali, po miedzy drzewami przebijał się nikły płomień ogniska, rozświetlający kawałek tylko polany, na której osiedli orkowie wraz z garstką uprowadzonych przez nich osób.
- Musimy zaczekać aż zapadnie całkowity zmrok.... - szepnął wiedźmin do elfki, po czym powiedział do siebie w myśli : - Mam nadzieje że tej nocy chmury zakryją księżyc, bo trzeba trochę posprzątać na tej polanie......


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Gerald dnia Nie 22:22, 09 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Pon 20:56, 10 Mar 2008    Temat postu:

Shirina tylko kiwnęła na słowa wiedźmina na znak zgody. Spojrzała na Pielgrzyma.
- Zmykaj, ale bądź w pobliżu, bo mogę ciebie potrzebować - szepnęła do konia.
Zwierze pchnęło delikatnie elfkę w policzek swym aksamitnym nosem i zniknęło w gąszczu krzewów, nie robiąc najmniejszego hałasu.
Zapadła cisza oczekiwania.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Michalot
Łzy Księżyca



Dołączył: 04 Paź 2007
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola


PostWysłany: Wto 15:14, 11 Mar 2008    Temat postu:

Halid wlepił oczy w mrok lasu na obrzeżach polany.
- Są gotowi... Cisza przed burzą...- mruknął do towarzyszy w wozie i rozglądnął sie szybko czy w około wozu nie ma strażników. Był jeden. Najemnik. Najwyraźniej najmłodszy. Znudzony wartą z tęskną miną patrzył na kompanów bawiących się przy ognisku. W ręku trzymał topór, a na plecach przewieszoną miał kusze. Łatwy łup dla wiedźmina. W pobliżu może być jeszcze maksymalnie dwuch. Chyba że to zasadzka... pomysał z przestrachem Łowca ale nie mieli juz wyjścia. Kości zostały rzucone. Marionetki poszły w ruch.
- No na co oni czekają - warknał cicho. Księżyc zasłoniły chumry. Polana zatopiła się w gęstym mroku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Wto 19:40, 11 Mar 2008    Temat postu:

Shirina wyjęła miecz. Srebrne ostrze błysnęło w księżycowym blasku. Rozejrzała się i wypatrzyła sobie pierwszą ofiarę.
- Idziemy - szepnęła cicho. - Każda minuta coraz bardziej przybliża prawdopodobieństwo ich śmierci...
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Gość








PostWysłany: Czw 17:25, 13 Mar 2008    Temat postu:

Interfector uśmiechnął się tylko w odpowiedzi na pytanie Halida.
Jeśli chce, to potrafi - pomyślał. - Pomyliłem się, sądząc, że kiedy napotka przeciwności na swojej drodze, zbyt szybko się poddaje. Moja misja może się nie powieść. Ale tym bardziej muszę dać z siebie wszystko. Będzie niezła zabawa.

- Na co oni czekają? - mężczyzna niecierpliwił się.
- Coś tam się dzieje, w tych zaroślach - szepnął Interfector. - Jeśli się nie rozdzielą, nie osiągną celu, jak przepowiedziałeś. Widzisz, umiem porozumieć się ze swoim przyjacielem, ale nie w taki sam sposób, w jaki rozmawiam teraz z tobą. Znamy swoje myśli, nie potrzebujemy zbędnych słów. On wie, jak wygląda sytuacja w obozie i co należy zrobić, aby tamci nie zdążyli się zorientować, że przyszli nas uwolnić. Jednak nie potrafię zagwarantować ci tego, że Shirina i wiedźmin zrozumieją Animusa...


- Idziemy - elfka szepnęła, rozglądając się dokoła.
Wilk wyczuwał coś w powietrzu. Blade światło księżyca zasłoniły gęste, ciemne chmury. Zdawało się, że to idealna pora na rozpoczęcie ataku. Pod osłoną nocy, której mrok rozświetlały teraz jedynie tańczące płomyki ogniska, można było dostać się niepostrzeżenie do obozu i najpierw uwolnić jeńców, a potem rozpocząć bitwę. Animus wpatrywał się w ciemności, z której po chwili zaczęła coraz wyraźniej zarysowywać się sylwetka jednego z najemników. Shirina zrobiła krok w jego kierunku, ale wilk natychmiast, zagrodził jej dalszą drogę, warcząc cicho. Ku zdumieniu wiedźmina i elfki, szedł w ich kierunku, nie przestając warczeć groźnie, a w jego oczach niebezpiecznie wybuchł ogień gniewu. Nie zwracał uwagi na wyraz ich twarzy, który mówił jednoznacznie: „On oszalał”. Kiedy udało mu się ukryć ich poza małą polaną, na której wcześniej się zatrzymali, w tym samym momencie ukazał się na niej nie jeden najemnik, lecz cała ich zgraja, pojawiająca się niewiadomo skąd.
- Pusto - rzekł jeden z nich.
- Najwidoczniej nie zaatakują tej nocy.
- Ani tej, ani następnej. Jutro nie będą już naszym zmartwieniem.
- A może oni nie myślą nawet o tym, by ich uwolnić?
Animus nie czekając dłużej, bezszelestnie zniknął w zaroślach, pozostawiając przysłuchujących się rozmowie w bezpiecznym miejscu. Okrążył polanę, zatrzymując się dopiero tam, gdzie podpowiedział mu zwierzęcy instynkt. Według niego miał znajdować się po drugiej stronie, naprzeciwko kryjówki Shiriny i wiedźmina. Nie zwlekając, zaczął głośno wyć, imitując dźwięki przerażonego, a zarazem wściekłego zwierzęcia.
Interfector uśmiechnął się, słysząc pieśń, która rozbrzmiewała w powietrzu.
- Miejmy nadzieję, że zrozumieją, iż Animus odwraca uwagę najemników od miejsca ich ukrycia - wyjaśnił towarzyszom. - Kiedy będą go szukać, aby sprawdzić, co się dzieje, ktoś z nich może nas uwolnić.
Zaledwie skończył mówić, z lasu wybiegli wszyscy najemnicy, znikając po chwili po drugiej stronie, skąd dobiegało wycie wilka.
- Teraz mają szansę...
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Czw 19:26, 13 Mar 2008    Temat postu:

- On jest niesamowity! - pomyślała elfka - Zamądry jak wilka... - przemknęło jej przez głowe. Ale nie miała czasu teraz się nad tym zastanawiać.
Odwróciła się do Geralda i dotknęła delikatnie jego rękawa.
- On odwraca ich uwagę - szepnęła. - Więcej zyskamy, atakując oddzielnie, mam rację?
I jak to już zwykle się działo, Shirina zniknęła między krzewami, nie czekając na odpowiedź Geralda, który z pewnością już się przyzwyczaił do jej skłonności postępowania tylko według swej myśli.

Elfka szła powoli, następując bezszelestnie na leśną wyściółkę. Uniosła dłoń do szyi i rozpięła srebrną klamrę w kształcie księżyca. Płaszcz upadł na ziemię, zostawiając Shirinę w długiej czarnej sukni, z rozcięciami po bokach, co zabierało skrępowanie ruchów, jakie zwykle się odczuwało w damskich sukniach. Ta była inna. Przystosowana do tego, że jej właścicielka będzie jeździła konno, walczyła i robiła wszystko inne, co związane z jej trybem życia. Lekki złoty haft zdobił dekold, poły sukni i końce rękawów, które również były rozcięte do łokci. Czarny materiał idealnie przylegał do ciała elfki, spęty w talii brązowym pasem, do którego przymocowane były pochwy z jej mieczem i Interfectora oraz mały sztylet. Podobny sztylecik krył się w wysokiej cholewie prawego buta.
Kobieta nie zwróciła uwagi na płaszcz, który pozostał na ziemi, szła dalej. Cichy szczęk metalu musnął powietrze. Shirina ujęła mocniej rękojeść miecza i jednocześnie sprawdziła czy miecz Interfectora, który zdjęła z siodła Pielgrzyma był przy niej.
Wyszła z poza lasu, jednak starała się wciąż pozostać w jego cieniu.
Przez chwilę obserwowała obozowisko orków. Większość z nich znajdowała się teraz w lesie, zwabiona przez Animusa. Jedynie kilku pozostało strzec więźniów.
Na ustach elfki pojawił się chytry uśmiech, który skryła szarawa mgiełka.

Wilczyca, przemykając od wozu do wozu, od cienia do cienia, szła niezauważona przez nikogo. Wilczy węch nie zawódł i bezbłędnie określił położenie więźni. Zwierze podkradło się do wozu i spojrzało na, strzęgącego go, orka. Ten uniósł brew, widząc zwierzę w samym sercu obozu. Jednak więcej nie dane mu było zobaczyć nic prócz szarawej mgiełki i fioletowych oczu kobiety, w których błysnęła pogarda.
Shirina jednym szybkim ruchem wbiła sztylet w gardło besti i uśmiechnęła się, słysząc bulgoczące warknięcie agonii. Ork upadł na ziemię u stóp elfki.
- Mówiłam, że cię zabiję. Było mi swoich nędznych mieczy nie wbijać między żebra. - szepnęła cicho do trupa.
Podeszła do wozu i obejrzała go uważnie. Ujrzawszy jakąś szparę, wyjęła z cholewki buta sztylet i wsadziła go weń.
- Jak się trzymacie? - spytała wesoło cichym szeptem.


Ostatnio zmieniony przez Arianna dnia Czw 21:16, 13 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry

Autor Wiadomość
meadhros umarath
Władca Słów



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Sir


PostWysłany: Pią 12:16, 14 Mar 2008    Temat postu:

Meadhros w milczeniu przypatrywał się rozmowom oraz poczynaną Infectorna i Halida. Chociaż zdawał się być nieobecny, z ogromną uwagą śledził wszystkie ruchy współwięźniów i starał się wychwycić każdy ruch w obrębie polany…
Gdy Shirina przemykała się przez obóz, elf usiadł w kącie wozu, aby nikt nie dostrzegł tego co robi. Zamknął oczy. Poczuł jak do jego myśli wkrada się pod postacią mroku Ona… Nagle rudy elf dosłyszał cichy, ledwie słyszalny dla elfich uszu szelest a potem lekkie szurnięcie. Ktoś z zewnątrz włożył przez szparę w wozie sztylet. Podejrzenia Meadhrosa rozwiał cichy szept elfki :
- Jak się trzymacie?
- Ciasno. Dziękuje. – wyszeptał elf i przejął z rąk Shiriny sztylet. Zwinnym ruchem rozciął krępujące go więzy.
- Halidzie szepnął i rzucił mu sztylet. – Podważaj.
Wtem elfowi przypomniała się nieznajoma, z którą niedawno rozmawiał w myślach…
- Gdzie jesteś? – wysłał do niej myśl. – Ujawnij się. Jak mam Cię chronić gdy jesteś w ukryciu?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Michalot
Łzy Księżyca



Dołączył: 04 Paź 2007
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola


PostWysłany: Pią 14:56, 14 Mar 2008    Temat postu:

Halid zrecznie złapał sztylet. I spróbował podważyc klatkę w najsłabszym punkcie. Bez rezultatu. Spróbował to samo zrobić z zamkiem klatki. Z tym samym wynikiem. Łowca zaklął.
- To nie wystarczy- szepnał przez szpary w skórach - Shirino podaj nam jakiś topór... Tamten go ma... Ten najemnik... Powinien być odpowiedni. Podaj go nam, a potem odwróćcie ich uwage... tylko uważajcie. A tak a propos to gdzie jest wiedźmin?- zapytał


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Gerald
Niebiańskie Wspomnienie



Dołączył: 04 Wrz 2007
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Lasu


PostWysłany: Pią 15:32, 14 Mar 2008    Temat postu:

- On odwraca ich uwagę. Więcej zyskamy, atakując oddzielnie, mam rację?
- Tak masz racje. - powiedział w myśli wiedźmin i zasygnalizował Shirinie serdecznym uśmiechem i delikatnym skinieniem głowy, że zgadza się z jej zdaniem.
Gerald ruszył wolnym krokiem w kierunku przeciwnym niż elfka.
- Jest. - po tej myśli wiedźmin, szybkim i zwinnym krokiem ruszył w stronę najemnika. Odległość dzieląca wiedźmina od zakapturzonego, z kuszą w rękach najemnika, była mała, zaledwie kilkadziesiąt kroków. Wyłonił sie zza drzewa i po rozglądnięciu się w około ruszył w jego stronę.
- Jak wszyscy są tak bystrzy jak ten to nie ma się czym martwić. - wiedźmin powiedziawszy to do siebie był tuż za najemnikiem gdy ten nagle odwrócił się w stronę wiedźmina. Jednak Gerald był szybszy i nim najemnik zdążył nacisnąć spust zwalniający cięciwę kuszy, wiedźmin kopnął czubek kuszy skierowany w niego tak, że znalazł się pod brodą najemnikam który chciał sie ratować i upuścić kusze. Nie zdążył. Wiedźmin kopnął w spust a bełt utkwił w czaszce najemnika.
- Nie doceniłem go...... - szepnął wiedźmin i rozglądnął się po okolicy. Gerald ujrzał trzech wolno stojących tyłem do ogniska najemników, którzy nie zruszyli się wyciem wilka i dalej wpatrywali się w nieprzeniknione ciemności lasu.
Wiedźmin musiał się śpieszyć. Zgraja orków i niektórych najemników, którzy pobiegli w stronę wilka, mogła wrócić w każdej chwili.
Gerald schował swój miecz, a zamiast tego wyjął sztylet znajdujący sie w cholewie buta. Trzech najemników stało dość blisko siebie. Wolnym krokiem podszedł do pierwszego z nich, który stał z kuszą, skierowaną ku dołu w ręku. Zaszedł go od tyłu, po czym jedną ręką zatkał usta, szybko wbił swój sztylet w jego serce zostawiając go tam, i łapiąc wypadającą z niewładnej już ręki. Gerald oparł ją na swoim biodrze nacisnął spust, a stojący nieopodal najemnik jęknął cicho i spadł z bełtem w plecach na ziemię. Trzeci najemnik, zajęty oddawaniem moczy, odwrócił się szybko, słysząc jęk i głuche echo spowodowane, walącym się na ziemię ciałem, jednak nie zdążył schować swojej męskości w spodnie i chwycić za kusze opartą o drzewo. Poczuł tylko chwilowy ból i niewład, ciała po czym spadł na ziemię ze sztyletem w plecach......

- To nie wystarczy.Shirino podaj nam jakiś topór... Tamten go ma... Ten najemnik... Powinien być odpowiedni. Podaj go nam, a potem odwróćcie ich uwage... tylko uważajcie. A tak a propos to gdzie jest wiedźmin?
- Tutaj jestem i mów ciszej jeżeli nie chcesz by przybiegło tutaj kilku żyjących jeszcze najemników oraz tych śmierdzących tępoli. - po tych słowach zza wozu, którym siedział Halid, wyłonił się wiedźmin, w zakrwawionym kaftanie.
- Sądzę że dudnienie tym toporzyskiem, zwołasz tutaj całą chołotę. - po tych słowach wiedźmin uśmiechnął sie szyderczo i przystawiając ręce do narożnika kraty, powiedział do Łowcy: - Odsuń się lepiej .... - po tych słowach, wiedźmin skoncentrował się i wypowiedział w myśli jedno słowo: - Aard . - po tym lekkie światło oślepiło Halida, a narożnik trzasnął, robiąc wyjście mężczyźnie.
- Ciszej się nie dało.... - szepnął wiedźmin, a na jego twarzy pojawił sie uśmiech oraz błysk w oczach.....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Pią 20:38, 14 Mar 2008    Temat postu:

Shirina patrzyła na czyny wiedźmina, stojąc bezruchu. Wyglądała na zaskoczoną.
- Wspaniale... - uśmiechnęła się do Geralda, lecz uśmiech ten wydał się być słaby, a w oczach przez chwilę błysnął smutek.
Lecz już po chwili kamienna maska ponownie opanowała jej twarz.
- Witamy wśród żywych - uśmiechnęła się zadziornie do mężczyzn.
Następnie odczepiła od pasa miecz Interfectora.
- To chyba należy do ciebie? - podniosła fioletowe oczy na mężczyznę, którego twarz wciąż skrywała się w ciuniu powozu.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Michalot
Łzy Księżyca



Dołączył: 04 Paź 2007
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola


PostWysłany: Wto 17:39, 18 Mar 2008    Temat postu:

A reszta naszych rzeczy jest pewnie w drugim wozie... Dziękujemy wam za pomoc - powiedział Halid i zeskoczył z wozu. Nie zdążył jeszcze wyciągnąć ręki do wiedźmin i nic powiedzieć gdy rozległ się krzyk. Na polane wypadli najemnicy, a za nimi dreptali im po piętach orkowe. Od razu uformowali szyk obronny. Zajęczały zamki kusz i cięciwy orkowych łuków. Bełty i strzały śmignęły w ich stronę. Halid chwycił wiedźmina i Shirine za barki i powalił ich na ziemię. Strzały i bełty przeleciały nad ich głowami nie czyniąc im szkody. Łowca zaklął. Bardzo paskudnie.
- Sprzątaliście ciała? - zapytał ale nie doczekał sie odpowiedzi. Najemnicy w zwartym szyku z dobytymi mieczami i toporami ruszyli na nich ławą. Halid wyciągnął z pochwy orka leżącego obok bez życia krzywą szablę i ... skrzywił się z niesmakiem.
- Co za prymityw...- zdążył mruknąć i wyciągnął swój oręż przed siebie w stronę nacierających. W drugiej ręce dzierżył sztylet. Gdy pierwszy najemnik był jakieś sześć jardów przed nim sztylet wyfrunął z ręki Łowcy i zanurzył się w piersi przeciwnika. Mężczyzna ciężko zwalił się na ziemie brocząc krwią. Halid nie patrzył na niego. Mknął już jak wiatr, klucząc między wozami. Za nim rzucili sie orkowe. Jęknęły łuki, zaświszczały strzały. Łowca mimowolnie schylił głowę i dał nura pod najbliższy wóz. Pociski wbiły sie w skóry nad jego głową. Zręcznie przeturlał sie podłogą wozu i znalazł sie po jego drugiej stronie. Wpadł z deszczu pod rynnę. Tam czekali już inni goniący. Było ich trzech. Gdy Halid wyskoczył z pod wozu zatrzymali sie zaskoczeni. Łowca stanął pewnie na nogach i wywinął młyńca szablą.
- Ochoćcie zakosztować waszej własnej stali - warknął. Orkowe popatrzyli sie na siebie pytająco zapewne nie rozumiejąc przesłania i dodając sobie odwagi okrzykiem rzucili sie na mężczyznę. Halid tylko na to czekał. Kucnął i okręcił się w piruecie. Krzywa szabla zawyła tnąc powietrze i ciała przeciwników. Orkowa krew chlusnęła na twarz mężczyzny. Jeden z przeciwników miał rozcięty brzuch, dwóch następnych trzymało się za rany na nogach ale nie chcieli rezygnować z ocalenia sobie życia. Jeden zamachnął się na Łowce ciosem z lewej, a drugi potężnym pchnięciem. Halid okręcił się i parował. Jedno ostrze o cal minęło jego biodro, drugie odbiło się od parady. Mężczyzna nie czekając aż orkowe odskoczą wyprowadził szybka ripostę. Szabla zawyła znowu. Rozległo się plaśnięcie i górna część czaszki jednego z orków odpadła odsłaniając mózg. Drugi ork widząc los kompana zawył jak świnia prowadzona na rzeź i rzucił się do ucieczki. Zrobił tylko pięć kroków. Łowca potężnie zamachnął się i cisnął szablą w uciekiniera. Przeciwnik dostał między łopatki i zwalił się na ziemie. Łowca strącił kawałek orkowego mózgu ze swojego płaszcza.
- Za Taranora…- szepnął. Następnie Halid wskoczył na wóz i wszedł do niego. W nim tak jak się spodziewał znalazł swój miecz i inne przydatnie ,,drobiazgi”. Zaczął je jak najszybciej przymocowywać do paska. Na zewnątrz dochodziły go głosy zaciętej walki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Gość








PostWysłany: Wto 22:37, 18 Mar 2008    Temat postu:

Najemnicy zbliżali się do celu, zwabieni wilczą pieśnią. Animus wyczuwał ich wszystkimi zmysłami z każdą chwilą coraz bardziej. W tej części plan się powiódł – wrogowie dali się nabrać, ale czy Shirina i wiedźmin wykorzystają tę okazję i uwolnią jeńców? Żeby tylko na czas dotarł z powrotem do Interfectora i żeby nieprzyjaciół nie było zbyt wielu, by zadziałała moc pradawnego zaklęcia.
Zwierzę umilkło. Wśród drzew zamajaczyły pierwsze sylwetki najemników. Było ich więcej niż Animus się spodziewał. Oznaczało to, że obóz w znacznej mierze opustoszał, zwiększając prawdopodobieństwo sukcesu, jednak odbierając teraz jakąkolwiek szansę na równą walkę. Nie pozostawało nic innego, jak tylko zawrócić ich z powrotem. Niczym cień zniknął w zaroślach, słysząc za sobą wściekłe uwagi wyprowadzonych w pole najemników...

Elfka pierwsza dotarła do wozu wypełnionego jej towarzyszami.
Zrozumiała go - pomyślał Interfector, obserwując poczynania Shiriny, aby ich uwolnić.
Szczerze wątpił, czy próba Animusa odniesie pożądany skutek nie ze względu na nieumiejętność czworonożnego przyjaciela, lecz bardziej ze względu na niezrozumienie jego działania przez oswobodzicieli. Uśmiechnął się, ciesząc, że nie spełniły się te najczarniejsze wizje – inaczej niewiadomo, czy jeszcze żyliby następnej nocy.
Gdy za pomocą wiedźmina udało się w końcu otworzyć klatkę, mężczyzna zaciągnął swój kaptur na głowę, przygotowując się do bitwy. Nie zauważył, jak wypadło z niego małe stworzenie, które zniknęło następnie w ciemnościach wozu. Wrzawa walki stawała się potężniejsza. Tej nocy miały się rozstrzygnąć dalsze losy drużyny.

- To chyba należy do ciebie? - zapytała Shirina, wręczając mu miecz.
- Jeśli zobaczę chociaż jedną rysę na klindze... - zaczął, wpatrując się uważnie w fioletowe oczy elfki. Następnie uśmiechnął się do niej. - Ufam, że przebywał w dobrych rękach. Dziękuję ci.
Odebrał od niej oręż i ruszył w stronę nadchodzących orków.
- Zaraz wpakujemy was z powrotem do klatek! - zacharczał jeden z nich.
- Tym razem jednak bardziej się zatroszczymy o naszych gości! - wtórował drugi.
- Tak! Nie zaszkodzi mała lekcja dobrego wychowania!
- Przypalimy na ogniu niczym pieczonego prosiaka!
- Szkoda opuszczać tak wspaniale zapowiadającą się ucztę, ale chyba musimy już podziękować wam za niezapomnianą gościnę - rzekł z ironią w głosie Interfector, napierając na orków.
Elfie ostrze błyszczało błękitnym światłem, dodając odwagi nie tylko swojemu właścicielowi, ale także tym, którzy walczyli po jego stronie. Już po chwili zatopiło się w jednym z nikczemnych ciał, pozbawiając go życia. Pozostała trójka, widząc to, rzuciła się z jeszcze większą wściekłością na Interfectora. Zaatakowali razem, co uniemożliwiało mężczyźnie skuteczne zatrzymywanie ciosów. W końcu któremuś z napastników udało się uderzyć go w prawe ramię, a rana dała ponownie znać o sobie. Interfector poczuł spływającą po swoim ciele ciepłą ciecz. Ból stawał się tak nieznośny, że mężczyzna upadł pod naporem ciosów, a miecz wypadł mu z ręki.
- No i co teraz powiesz? - zaśmiał się stojący najbliżej ork.
- Jesteś martwy - odpowiedział przez zaciśnięte usta.
Dobrze wiedział, co mówi, bo w tej samej chwili z mroku lasu wyskoczył srebrzystoszary wilk, wbijając swoje kły w gardło nieprzyjaciela.
- Długo kazałeś mi czekać - rzekł z udawanym wyrzutem Interfector, podnosząc ostrze i jednym ruchem uśmiercając pozostałą dwójkę, zaskoczoną nagłym pojawieniem się zwierzęcia.
Mężczyzna rozejrzał się po obozie, który zamienił się w pole bitwy. Dostrzegł walczących z Halidem i Meadhrosem najemników, których Animus zwabił wcześniej w las.
- Musimy się pospieszyć - stwierdził. - Niedługo nie będę miał wystarczająco sił, o ile szybciej się nie wykrwawię.
Podbiegł do Shiriny, pomagając jej w walce.
- Osłaniaj mnie, cokolwiek się stanie - powiedział stanowczo. - Potrzebuję chwili skupienia, by rzucić zaklęcie. I za nic w świecie nie próbuj mi przerywać!
Zabiwszy ostatniego przeciwnika, wyczyścił elfie ostrze z orczej krwi i włożył je do pochwy. Następnie skrzyżował ręce na piersiach oraz zamknął oczy. Przez chwilę nic się nie stało. Potem jednak Interfectora i stojącego obok niego Animusa otoczyła złota poświata, początkowo bardzo słaba, lecz nasilająca się z biegiem czasu.
- Władco życia i śmierci - szeptał, powoli wyciągając ręce przed siebie. Na dłoniach, skrzyżowanych nadal przy nadgarstkach, zaczęła tworzyć się oślepiająca kula. Shirina natychmiast rozpoznała śmiertelne zaklęcie. - Tobie poświęcam w ofierze własne ciało, byś raczył zesłać potępienie dla tych, którzy czyhają na życie moje i moich towarzyszy. Ukaż moim wrogom i prześladowcom swoją wielką potęgę. Skrusz ich zatwardziałość, wypal ich ślepe oczy, odbierz źle wykorzystywany od ciebie dar. Niech poznają, czym przejawia się twój gniew, by nikt nie mówił, że jesteś panem uchylającym się od sprawiedliwości. INFERUS OMNIBUS ADVERSARIIS!
Złote światło rozświetliło całą polanę...


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Wto 22:44, 18 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Wto 22:59, 18 Mar 2008    Temat postu:

- Jeśli zobaczę chociaż jedną rysę na klindze... - zaczął Interfectow, wpatrując się uważnie w fioletowe oczy elfki. Następnie uśmiechnął się do niej. - Ufam, że przebywał w dobrych rękach. Dziękuję ci.
Shirina już przygotowała w myślach ciętą ripostę, ale się powstrzymała, mówiąc:
- Nie ma za co...

Elficki miecz błysnął w blasku księżyca. Kobieta bez zadnych obaw wkroczyła w wir walki. Zadawała ciosy głatko, płynie, a przy tym szybko i skutecznie. Zdawało się, że tańczy. Nie myślała, po prostu walczyła, łącząc swoje zmysły z ostrością miecza. Wiedziała, że jeżeli da się złapać, orkowie zabiją ją. Nie wątpiła w to. Po tym jak raz od nich zwiała, drugi raz nie pozwolą jej żyć ani minuty dłużej.

- Osłaniaj mnie, cokolwiek się stanie. Potrzebuję chwili skupienia, by rzucić zaklęcie. I za nic w świecie nie próbuj mi przerywać! - usłyszała tuż przy sobie głos Interfectora.
Nawet na niego nie spojrzała, wykonując jego prośbę. Żaden ork nie miał szans się zbliżyć do mężczyzny, gdyż przy każdej próbie miecz elfki był tuż przy nim.
- Magia... - wyszeptała Shirina, widząc co robi Interfector.
Jeżeli jest tak, jak mi się wydaje to może jeszcze przeżyję... Ale jeżeli się mylę... Oh, Shirino, jeżeli się mylisz, to ziemia ta na wieki będzie twoim grobem...
Powrót do góry

Autor Wiadomość
meadhros umarath
Władca Słów



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Sir


PostWysłany: Śro 17:46, 19 Mar 2008    Temat postu:

Meadhros wyskoczywszy z wozu nie musiał szukać przeciwników… - Nie ma to jak postawić cały obóz na nogi – warknął w duchu patrząc jak najemnicy i orkowie ruszyli na nich uformowawszy szyk. Elf jednak nie miał dużo czasu żeby narzekać. Jeden z orków wybiegający zza wozu zamachnął się na rudego elfa zakrzywioną szablą. Meadhros zrobił szybki unik, a cios orka powędrował w powietrze. Elf nie czekając na kolejny wymierzony w niego cios, chwycił orka w pół i cisnął z całej siły w wóz. Wydawszy przeraźliwy ryk, ork uderzył głową w kraty gruchocąc sobie czaszkę.
Meadhros zaczął powoli rozumieć o co Śmierci chodziło… Wspomniał jej słowa : ,,Kochany… Będę musiała odebrać Ci twój miecz… Dla twojego dobra.. Gdy będzie Ci potrzebny, znajdziesz go…” …Zapomniał o jednej rzeczy… Zasadach… - Elf przeklął w duchu swą płomienna nature… Śmierć dobrze wiedziała co robi…. Świadoma swej mocy pozwoliła Meadhrosowi wrócić do żywych… Sądzi, że mając ją przeciw sobie Meadhros nigdy nie zdoła wygrać zakładu…
Popełniłaś straszliwy błąd… – Elf przesłał Śmierci myśl. …Rozpoczęła się gra bez żadnych reguł… bez żadnych krępujących zasad… Meadhros uśmiechnął się… Nie lekceważył Śmierci, ale zdążył ją już dobrze poznać… Lepiej niż Jej się wydawało… Nigdy go nie doceniała… Nigdy…
Elf szybko podbiegł do trupa orka i wyszarpnął mu z ręki zakrzywioną szable. Rzuciwszy się w wir walki, ani na chwile nie zapominał o drużynie i jedynych warunkach umowy ze Śmiercią : ,,Będziesz musiał uratować pięć żyć...”


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu    Forum Cytadela Elfów Strona Główna -> RPG / Wyprawy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 20, 21, 22 ... 34, 35, 36  Następny
Strona 21 z 36

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group.
Theme Designed By ArthurStyle
Regulamin