|
|
|
|
|
|
|
Cytadela Elfów
Forum fanów fantasy, pisarstwa, storytelling i internetowych gier fabularnych
|
|
|
Obecny czas to Czw 22:46, 12 Gru 2024
|
Autor |
Wiadomość |
Dijkstra3
Administrator
Dołączył: 02 Sty 2007 Posty: 463
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Redania, Tetrogor Płeć:
|
Wysłany: Sob 11:49, 30 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Dijkstra starał się nie denerwować głupią radą mieszkańców wioski, durnym ich zachowaniem i tym że w normalnych warunkach kazałby spalić wieś i wszystkich ich wygnać, a tych którzy pobili Meada wbić na pal. Starał się też nie rozważać takiej możliwości, choć... była ona bardzo kusząca. Dijkstra poszedł do Meada zobaczyć jak on sie czuje, wszedł w momencie gdy Erwela opowiadała o elfce wyprowadzającej mieszkańców wioski. To co powiedziała Erwela nasunęło mu dwa wnioski, najsilniejsi meżczyźni z wioski zaginęli, a więc zdobycie wioski nie będzie bardzo trudne. Mężczyzn zabrała elfka... ale która? Abigail czy Arianna?
-Erwelo, jesteś stąd, jak myślisz co postanowi rada?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Megi
Wschodząca Nadzieja
Dołączył: 04 Sie 2008 Posty: 976
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Podkarpacie Płeć:
|
Wysłany: Sob 14:35, 30 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
-Erwelo, jesteś stąd, jak myślisz co postanowi rada?-zza pleców usłyszała pytanie Dijkstry. Odwróciła się do niego i powiedziała:
-Cóż. Różnie to może być. Najbardziej prawdopodobne jest, że oddadzą was w ręce maga. Ludzie są zastraszeni. Nie dziwię im się. Te ciemności...on nie stosował dotychczas aż takiej magii. Ale...może wystarczy im jeśli po prostu opuścicie wioskę. Na pomoc z ich strony nawet nie mamy co liczyć. Bo mag jak widac ma i tu swoje sługi. Bo wątpię, żeby mieszkańcy wioski z własnej woli tak odnieśliby się do elfa.- spojrzała w kierunku Meada - Myślę, że na pewno będzicie przesłuchiwani. I pewnie każdy z osobna. Na waszym miejscu ustaliłabym co im powiecie. Ja i Rathel podsuniemy im pomysł aby puścić was wolno, bez możliwości powrotu do wioski. Na więcej nie ma co liczyć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Dijkstra3
Administrator
Dołączył: 02 Sty 2007 Posty: 463
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Redania, Tetrogor Płeć:
|
Wysłany: Sob 15:09, 30 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
-Co z Meadem? Ile czasu minie nim będzie mógł wyruszy w drogę? Gdyby udało nam się go wynieść z wioski przed radą moglibyśmy uciec, i spróbowa zawalczy z magiem bez pomocy ludzi z wioski. Zresztą oni są zbyt przerażeni by zrobić cokolwiek poza wypełnianiem poleceń maga...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Megi
Wschodząca Nadzieja
Dołączył: 04 Sie 2008 Posty: 976
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Podkarpacie Płeć:
|
Wysłany: Sob 16:52, 30 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
-Już lepiej. Ale opuszczanie wioski teraz według mnie nie jest dobrym pomysłem. Meadhros nie jest jeszcze w pełni sił. Nie wiem jakby poradził sobie w walce. Z resztą nie miałam jeszcze okazji leczyć elfa. Nie wiem jak szybko goją im się rany. Jak dla mnie, raczej nie uda się nam się uciec przed Radą. Raz próbowałam się wymknąć z wioski tuż przed rozpoczęciem obrad. Wybrałam najmniej znaną ze ścieżek do lasu. Jej też pilnowali. W dodatku skutecznie. Więc jeżeli zamierzasz uciekać, idę z wami, ale uprzedzam walka z mieszkańcami jest nieunikniona. A jeśli coś poszło by nie tak....możesz być pewien, oddadzą nas magowi. Las znam dobrze, ale zbaczając ze ścieżki badziej narażamy się na ataki maga. Jak chcesz możemy zaryzykować. Ja uważam, że najlepiej będzie zostać w wiosce. Ale jak powiedziałam, jeśli mimo tego co powiedziałam, zdecydujesz się uciekać, ruszam z wami. Wy macie szansę w końcu skończyć z tym magiem. Oni nie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
meadhros umarath
Władca Słów
Dołączył: 10 Gru 2006 Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola Płeć:
|
Wysłany: Sob 19:13, 30 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
- Mężczyzn wyprowadziła elfka. Podobno, po to aby was ratować. Więc ludzie pomyśleli, że na pewno z waszej drużyny. Jednak oni już nie wrócili. Tutaj, jeśli ktoś idzie do lasu i nie wraca to znaczy, że...Świątynia go pochłonęła. Ale to nic zmienia. Ja chcę iść razem z wami. – Na te słowa, Meadhrosowi żywiej zabiło serce.
- Musiała to być Arianna, lub Abigail… Bardziej prawdopodobne że Abigail… Może pobiegła za pomoc… Może minęliśmy się… Może…
Z zamyślenia wyrwały słowa Erwely, kierowane do Dijkstry, z którym już jakiś czas rozmawiała.
-Już lepiej. Ale opuszczanie wioski teraz według mnie nie jest dobrym pomysłem. Meadhros nie jest jeszcze w pełni sił. Nie wiem jakby poradził sobie w walce.
- Dam sobie rade. – warknął ze złością patrząc na dziewczynę. W żadnym wypadku nie miał zamiaru być drużynie kulą u nogi… - Jestem tylko poobijany. To nie są groźne rany. Dijkstro – zwrócił się do przyjaciela – Chodźmy stąd, zanim przyjdą sędziowie, lub zanim ten motłoch się na nas rzuci… Rozkazuj – szepnął. – Tobie Erelen powierzył drużynę…
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez meadhros umarath dnia Sob 19:27, 30 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Megi
Wschodząca Nadzieja
Dołączył: 04 Sie 2008 Posty: 976
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Podkarpacie Płeć:
|
Wysłany: Sob 21:20, 30 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
- Dam sobie rade. Jestem tylko poobijany. To nie są groźne rany. Dijkstro, chodźmy stąd, zanim przyjdą sędziowie, lub zanim ten motłoch się na nas rzuci… Rozkazuj-wtrącił Mead spoglądają ze złością na Erwelę.
- Nie miałam nic złego na myśli.-wzruszyła delikatnie ramionami- Powiedziałam, że mam dopiero pierwszą okazję leczyć elfa. Nie wiem dokładnie jak szybko leczą was królewskie liście. Poza tym, Mead, byłeś przez pewien czas nieprzytomny. Ale skoro twierdzisz, że dasz sobie radę, to ci wierzę. - uśmiechnęła się przyjaźnie do rudego elfa.- A skoro tak, mamy trochę większe szanse na ucieczkę. Chyba, że Dijkstra zdecyduje inaczej, bo to naprawdę może obrócić się przeciwko nam.- po czym spojrzała pytająco na człowieka.- I nie wiem co na to Khadim.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Dijkstra3
Administrator
Dołączył: 02 Sty 2007 Posty: 463
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Redania, Tetrogor Płeć:
|
Wysłany: Pon 14:46, 01 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
-Erwelo, poczekamy na radę. Jesli postanowi ona nas wyda radzie bedziemy się bronić, na radę wejdziemy z bronią a nawet jesli nam na to nie pozwolą to mam plan awaryjny. Erwelo chodź za mną.
Dijkstra poszedł do swojego konia i z kieszonki w plecaku wyciągnął chusteczkę w której było kilka kuleczek wielkości orzechów włoskich, które były pokryte srebrzystym pyłem.
-Rozłóż je w kiku stodołach po jednej sztuce. Najlepiej rzuć w siano albo słomę, wywoła to pożar ale tylko jesli ja bede chciał. Jeśli mieszkańcy wioski będą mieli zamiar nas wydać wywołamy pożar i zamieszanie. ty musisz je rozłożyć bo znasz wioskę, i możesz swobodnie się po niej poruszać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Megi
Wschodząca Nadzieja
Dołączył: 04 Sie 2008 Posty: 976
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Podkarpacie Płeć:
|
Wysłany: Wto 14:05, 02 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
-Erwelo, poczekamy na radę. Jesli postanowi ona nas wyda radzie bedziemy się bronić, na radę wejdziemy z bronią a nawet jesli nam na to nie pozwolą to mam plan awaryjny. Erwelo chodź za mną. - powiedział do niej. Uśmiechnęła się.
,,To najlepsze wyjście z obecnej sytuacji. Mead się jeszcze podkuruje, a ja nie będę żałować jeśli dojdzie do walki z mieszkańcami."
Wstała i podążyła za człowiekiem. Wyszli z domu Ratheli i stanęli przy jego wierzchowcu. Dijkstra wyjął z placaka srebrzyste kulki. Erwela spojrzała na nie ze zdziwieniem. Nigdy czegos takiego nie widziała.
-Rozłóż je w kiku stodołach po jednej sztuce. Najlepiej rzuć w siano albo słomę, wywoła to pożar ale tylko jesli ja bede chciał. Jeśli mieszkańcy wioski będą mieli zamiar nas wydać wywołamy pożar i zamieszanie. Ty musisz je rozłożyć bo znasz wioskę, i możesz swobodnie się po niej poruszać.-podał jej kulki. Wzięła je.
-Dobrze. Mam tylko nadzieję, że nie zapalisz ich bez ważnego powodu.-spojrzała mu głęboko w oczy. Po chwili zniknęła w ciemności. Znała wioskę na pamięć, ciemności wyczarowane przez maga, nie przeszkadzała jej aż tak bardzo. Przez chwilę przemknęła jej przez głowę myśl, iż ucieczka byłaby możliwa i to bez walki. Ale szybko ja odrzuciła. Praktycznie "wychowała się" na sztuczkach maga. Wiedziała, że wie mnóstwo. Może nawet więcej niż ona sama myśli. I że w każdej chwili może rzucić, ale i cofnąć czar. Doszła do jednej ze stodół i bezszelestnie odsunęła drzwi i wrzuciła jedną z kulek w siano. Odczekała chwilę. Nic się nie stało. „A jednak nie jest taki”- pomyślała, lekko mróżąc oczy. Odwróciła się i skierowała się do następnej. Odwiedziła jeszcze kilka zagród, do każdej wrzucając po jednej kulce. Gdy skończyła było już późno. Pomyślała, że wróci do domu Rathel i zobaczy jak się czuje Mead. Weszła do domostwa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Illidan
Władca Słów
Dołączył: 20 Lip 2008 Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Myślenice Płeć:
|
Wysłany: Sob 0:15, 06 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Erelen drgnął, zrozumiawszy powagę sytuacji, w jakiej się znajdował. Wizja spędzenia więcej niż jednego dnia w chłodnych lochach głęboko pod powierzchnią ziemi wzbudziła w nim niepokój i wątpliwości, czy nie lepiej było oddać się w ręce maga, kiedy miał na to szansę. Krasnoludowie, nadal lubujący się w swoich skarbach i podziemnych pałacach, odnosili się nieufnie wobec każdego, kto niespodziewanie wkraczał na terytorium ich królestwa, uważając go za potencjalnego wroga.
- Nie jestem szpiegiem - zaprzeczył dobitnie elf. - Nie przyszedłem, by spiskować przeciwko wam, ani by kraść wasze bogactwa. Zupełnie coś innego przyprowadziło mnie tutaj. Nie żądza posiadania klejnotów, czy złotych monet, ani nie chęć wprowadzania sporów między ludźmi z wioski a wami. Wręcz przeciwnie. Jestem tutaj, aby pokonać naszego wspólnego wroga. Walczymy przecież po tej samej stronie.
Władca wpatrywał się uważnie w Erelena. Nic nie odpowiedział. Wstał z tronu i zszedłszy kilka stopni z podwyższenia, zdawał się rozmyślać nad czymś bardzo intensywnie. W Sali Królewskiej zapadła głucha cisza, jakby poddani nie chcieli niepotrzebnie narażać się swojemu panu i przeszkadzać mu w wydaniu ostatecznego wyroku. Chodził tam i z powrotem, skubiąc palcami swoją długą i siwą już brodę. Zatrzymał się po upływie chwili i stanął naprzeciwko osądzanego elfa.
- Od dawna nie mieszamy się w sprawy Harlandczyków, unikając z nimi wszelkiego kontaktu - przemówił. - Dosyć mamy własnych kłopotów. Jak długo Świątynia nie zaatakuje krasnoludów, tak długo nie będziemy mieć wspólnego wroga.
- Ale jego oczy niedługo zwrócą się na to królestwo, jeśli już tego nie zrobiły, widząc w was zagrożenie - przekonywał Erelen. - Jeśli teraz nie zjednoczymy się i w porę nie usuniemy zła z naszych kręgów, czekając aż nas zaatakuje pierwsze, potem może być już za późno, by cokolwiek zmieniać. Nie znajdziemy sprzymierzeńców, gdyż może okazać się, że kiedy my byliśmy bierni i obojętni, nieprzyjaciel skutecznie podbijał sąsiednie miasta. Na koniec pozostaniemy sami wobec jego nieskończonej potęgi i czy będziemy zdolni się jej przeciwstawić? Czy, opuszczeni i pozostawieni sami sobie, będziemy chociaż w stanie stawiać jej opór?
Król jeszcze intensywniej zaczął wpatrywać się w elfa. Jego oblicze, wyraźnie naznaczone upływem czasu, zdawało się teraz być bardziej zmęczone długim życiem niż przed chwilą. Tak jakby na jego barkach nie spoczywał ciężar tylko jego własnego losu, czy losu Erelena, ale także dalsze istnienie poddanych mu krasnoludów. To on decydował, czy wspomogą ludzi w walce ze złem, czy też tamci będą skazani na samotną walkę. A bitwa była już tylko kwestią czasu. Nieprawdopodobny i zupełnie niemożliwy byłby fakt, że mając u swych stóp ludzkie miasta i wioski w tej krainie, nieprzyjaciel nie pokusiłby się o zdobycie klejnotów przechowywanych w górskich skarbcach.
- Nawet jeśli masz rację, nigdy się o tym nie dowiemy - stwierdził, sam nie będąc do końca przekonanym o słuszności podjętej decyzji. - Albo wspomnimy twoje słowa, kiedy będzie już za późno. Górski tunel ma swój koniec i początek, ale stojąc u jego wejścia, nie jesteś pewnym, dokąd cię zaprowadzi. Po drodze możesz napotkać liczne rozwidlenia, które zmuszą cię do zastanowienia się, w którą stronę się udać. Nie będziesz mógł liczyć na żadne drogowskazy, ani na radę przyjaciół, ponieważ nikogo nie będzie wtedy przy tobie. Jednak wciąż będziesz miał świadomość, że od twojego wyboru nie zależy tylko twoje istnienie. Żadne życie nie jest życiem dla siebie, dlatego jedna śmierć rodzi za sobą następną. Nie mogę pochopnie decydować o życiu czy śmierci mojego ludu. Nadużywałbym swoją władzę, wysyłając na wojnę moich poddanych, nie mając żadnego konkretnego argumentu, by rozpocząć walkę.
- Czy ochrona życia własnego i tych, których się kocha, to niewystarczający argument? - zapytał Erelen.
- Nie masz pewności, czy na rozwidleniu korytarzy nie wybrałem tunelu, który uratuje nasze królestwo przed udziałem w bitwie - odpowiedział wymijająco król.
- Co zatem stanie się z ludźmi, którzy liczą na waszą pomoc? - elf nie dawał za wygraną.
- Już dawno nasze drogi się rozeszły - westchnął władca. - Handel upadł między nami, więc obecnie nie ma już nic, co mogłoby nas łączyć.
- A grożące wam niebezpieczeństwo? - stąpał nadal po cienkim lodzie Erelen. - Ucieczka niczego nie zmieni...
- Nie uciekam! - przerwał mu gwałtownie król, a w jego oczach pojawił się błysk wściekłości. - Nie zmienię swojego zdania, więc daremne są twoje wysiłki.
- Krasnoludzka duma - szepnął elf, zaciskając pięści, nie mogąc znieść własnej bezradności.
Dowódca chrząknął znacząco. Zapewne usłyszał uwagę Erelena, jednak w żaden sposób jej nie skomentował, co wprawiło elfa w lekkie zaskoczenie.
W Sali Królewskiej nadal panowało pełne napięcia milczenie. Wciąż nie zostało rozstrzygnięte, co dalej począć z nieproszonym gościem.
- Co chcesz, byśmy z tobą uczynili? - zapytał wreszcie władca podziemi.
- W obecnej chwili nie jestem kowalem własnego losu - odpowiedział szczerze Erelen. - Realizacja moich pragnień i życzeń nie jest więc uzależniona ode mnie.
- Mimo to uparcie dążysz do celu - zauważył krasnolud. - Nie łatwo cię złamać, nie mówiąc już o tym, by zmusić cię do poddania się. Rzekłbym nawet, że im dalej brniesz w niemożliwe, tym bardziej koncentrujesz się i mobilizujesz, by osiągnąć zamierzony cel.
- Jednak ciągle za mało, skoro nadal stoję w miejscu - rzekł elf, opuszczając głowę.
Król zdawał się nie słyszeć tej uwagi. Doskonale wiedział, do czego zmierzał Erelen, ale tamtą sprawę uznał już za zamkniętą i nie chciał do niej wracać.
- Zatem czego oczekujesz od nas, abyśmy ci uczynili? - ponowił wcześniejsze pytanie.
- Zamknięty w lochach na niewiele się wam przydam - nie zwlekał z odpowiedzią, wiedząc, że nic już nie zdoła tutaj osiągnąć. - Nie pamiętam, jak wiele czasu minęło, od kiedy straciłem przytomność, upadając w ciemności. Jestem słaby i jeśli dłużej pozostanę pozbawiony bliskiego kontaktu z żyjącą naturą, ta przygoda nie skończy się dla mnie przyjemnie.
- Rozumiem - odparł władca i ponownie usiadł na srebrzystym tronie. - Darinie - zwrócił się do dowódcy.
- Tak, miłościwy panie? - wezwany po imieniu krasnolud ukłonił się.
- Wyprowadzisz naszego gościa na powierzchnię - powiedział król bez cienia wątpliwości. - Przedtem jednak zabierzesz go do swojego domu i posilisz.
Elf zdumiał się, słysząc taki wyrok. Patrzył z niedowierzaniem na władcę i mógłby przysiąc, że na jego starczej twarzy dostrzegł nikły ślad uśmiechu.
- Idź, bo się jeszcze rozmyślę - zagroził, ale w jego głosie nie odczuwało się tej wrogości, co na początku rozmowy.
Erelen ukłonił się nisko i ruszył za Darinem, odebrawszy wcześniej swój łuk i kołczan ze strzałami. Razem opuścili Salę Królewską, w której na nowo rozgorzały głośne krzyki i radosne śpiewy. Elf ostatni raz napawał oczy widokiem iskrzących się w świetle płonących pochodni srebrzystymi ornamentami ściennymi. Stolica podziemnego królestwa wywarła na nim niezapomniane wrażenie.
- Nie musisz częstować mnie posiłkiem w swoim domu - zwrócił się do krasnoluda, kiedy tylko zniknęli w ciemnościach korytarza. - Wystarczy, jeśli wyprowadzisz mnie na powierzchnię.
- Ach, ta elfia duma - westchnął Darin i natychmiast się roześmiał.
Erelen odetchnął z ulgą, uświadamiając sobie jednocześnie, co mogłoby się stać, gdyby dowódca gwałtownie zareagował na tamte słowa.
- Jak myślisz, dlaczego wasz władca pozwolił mi tak po prostu odejść? - zapytał, sam dziwiąc się swojej nagłej bezpośredniości względem krasnoluda.
- Nasz król, Thrar II, jest mądrym władcą - rzekł w odpowiedzi Darin, równając swój krok z krokiem Erelena. - Nie miał powodów, by zatrzymywać cię w górskich lochach. Znaleźliśmy cię w korytarzach, które rzadko przemierzamy w ostatnich czasach. Myślę, że król miał też na uwadze dawną przyjaźń z Szarymi Przystaniami, a szczególnie z Cirdanem. Jeszcze za dni szczęśliwości w tej krainie ludzie, elfy i krasnoludowie żyli w pokoju i przyjaźni.
- Ale wszystko zmieniło się, kiedy pojawiła się Świątynia - odgadł Erelen. - To dlatego nie zwiedzacie już tamtych tunelów.
- Nikt nie wie, którego dnia zło zwróci się przeciwko nam - kontynuował dowódca. - Przekonałeś mnie, że nie możemy czekać. Już zbyt wiele utraciliśmy, byśmy mogli pozwolić sobie na jeszcze większe straty. Nie opuszczamy naszych gór, przez co nie wymieniamy naszych rzemieślniczych narzędzi na potrzebne nam surowce i pokarm. Jeśli los się wkrótce nie odmieni, zarówno nas jak i ludzi z okolicznych miast i osad dosięgnie plaga nędzy i głodu.
- Może to nastąpić szybciej, niż wszyscy się spodziewamy - rzekł elf. - Północną część Królestwa Gondoru nawiedziła w tym roku susza, zatem plony ziemi nie były zbyt obfite. Nieprzyjaciel wybrał sobie odpowiednią porę na swoje występki. Odbiera rodzinom mężczyzn, troszczących się i pracujących, aby zapewnić wyżywienie nie tylko sobie, lecz także własnym dzieciom. Ich brak pogłębia tylko kryzys mieszkańców Harlindonu.
- Wszyscy jesteśmy ze sobą nierozerwalnie powiązani, czy tego chcemy, czy nie - powiedział Darin. - Słusznie zauważył król, że żadne życie nie istnieje tylko ze względu na siebie, ale dla innych. On też przyznał ci rację, ale na jego barkach spoczywa odpowiedzialność za cały swój lud. Czy podjął słuszną decyzję, nie mnie oceniać.
- Razem łatwiej byłoby nam rozprawić się ze złem - Erelen spojrzał na towarzysza. - Ludzie są zbyt zastraszeni, by zrobić cokolwiek. Boją się, że poniosą kolejne ofiary. Wróg jest zbyt potężny, bym zdołał rozprawić się z nim sam.
- Nie jesteś sam - zaprzeczył niespodziewanie krasnolud. - Masz swoich przyjaciół w drużynie.
- Nawet nie wiem, gdzie są i czy jeszcze mają siły do dalszej walki - odparł zrezygnowany. - Być może poddali się już i każde z nich ruszyło swoją własną drogą? Zakładając oczywiście, że nadal żyją.
- Rzeczywiście, te ciemności ci nie służą - próbował uśmiechnąć się Darin. - Zaczynasz wygadywać niestworzone rzeczy. Gdzie się podział twój upór i niezłomna, silna wola? Oczywiście, że oni wciąż żyją. Wprawdzie nic nie wiemy o dwóch elfkach, o których wspomniałeś w Sali Królewskiej, ale troje twoich towarzyszy udało się we wczorajszą noc do wioski ludzi. I uwierz, nie wyglądali na tych, którzy poddają się, gdy napotkają na swojej drodze poważniejszą przeszkodę.
Erelen nic nie odpowiedział. Dobrze pamiętał ostatnie chwile w Świątyni, zanim usunął się w przepaść. Krzyknął wtedy do Dijkstry, by uciekał stamtąd i opiekował się drużyną, dopóki będzie w stanie. To oznaczało, że z każdego z nich zdjął ciężar danego słowa i odtąd nie byli związani żadną obietnicą. Mogli więc udać się w swoją stronę, zapominając o tym wszystkim, co się wydarzyło. Elf nie miał prawa oczekiwać od nich, że pozostaną w Harlindonie i ostatecznie uporają się z magiem, a poprzez wyjaśnienie popełnionych przez niego zbrodni, pomszczą jego, jak się okazało, pozorną śmierć.
W końcu Darin zatrzymał się u rozwidlenia korytarzy.
- Będę rad, jeśli tej nocy zostaniesz gościem w moim domu - rzekł. - Nie chcę cię jednak zatrzymywać. Korytarz po lewej stronie prowadzi do wyjścia z podziemi najbliżej Świątyni.
- Dziękuję za zaproszenie - Erelen skłonił głowę. - Ale chciałbym jak najszybciej zobaczyć się z moimi przyjaciółmi. Nie miej mi tego za złe.
- W porządku - krasnolud uśmiechnął się i wręczył mu swój bukłak pełen wody. - Weź chociaż to na dalszą drogę. Naczynie oddasz mi przy najbliższej okazji.
Kiedy się pożegnali, elf ruszył we wskazanym przez Darina kierunku. Powietrze w tunelu było teraz tak orzeźwiające, że Erelen oddychał pełną piersią, rozkoszując się każdym jego zaczerpnięciem. Droga nie wydawała się długa, niż była w istocie. Świadomość, że elf znajdował się tak blisko opuszczenia chłodnych i ciemnych korytarzy, skróciła czas wędrówki.
Jednak ku swemu zdziwieniu, na powierzchni nie panowały mniejsze ciemności. Była noc, ale inna niż te, które dotąd widział Erelen. Wszędzie wyczuwało się czarną aurę, zwiastującą nadejście gwałtownej burzy. Migoczące radośnie gwiazdy i księżyc zostały przykryte złowróżbnym płaszczem ciężkich chmur, napływających nad Harlindon zza szczytów Gór Błękitnych. Niespokojny wiatr igrał z liśćmi i bezlitośnie strącał je z drzew. Gdy znudził się rzucaniem ich we wszystkie strony świata, pozwalał im swobodnie spaść na ziemię.
Elf bez problemu odnalazł ścieżkę prowadzącą do Świątyni i polanę, na której drużyna rozbiła obóz tamtego pamiętnego wieczora. Tak jak przypuszczał, jego torba podróżna spoczywała w tym samym miejscu, w którym ją pozostawił. Rozejrzawszy się dokoła, dostrzegł kilka małych buteleczek z tajemniczą zawartością, należących do Dijkstry. Erelen zrozumiał, że jego przyjaciele nie mieli wiele czasu na opuszczenie tej polany i udanie się do wioski. Schował flaszeczki do swojej torby i wstąpiwszy na leśną ścieżkę, skierował się w stronę osady.
Pozostawiwszy Świątynię daleko za swoimi plecami, zdecydował się w końcu posilić. Wyciągnął jedną porcję lembasów i napił się wody, którą dał mu Darin. Czując, jak wraca do niego życie, wpatrywał się we wzburzony nieboskłon.
Niespodziewanie chmury rozstąpiły się nieznacznie, ale wystarczająco, by oczom Erelena ukazały się dwie szczególnie bliskie jego sercu i błyszczące nikłym światłem gwiazdy...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Illidan dnia Sob 0:21, 06 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Dijkstra3
Administrator
Dołączył: 02 Sty 2007 Posty: 463
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Redania, Tetrogor Płeć:
|
Wysłany: Wto 21:25, 09 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Dijkstra, czekał na powrót Erweli, nie spodziewał się że tak szybko się zgodzi. Zakładał nawet możliwość zmuszenia jej do tego, na szczęście nie musiał tego robić. Nie lubił zmuszać do czegoś osób z którymi współpracował, niestety jego zawód często tego wymagał. Kulki, zwane potocznie "Płomyczkami", były nowym wynalazkiem wprowadzonym przez wywiad Koviru, wśród którego Dijkstra posiadał kilku zaufanych agentów, jednych z ostatnich. Reszta prawdopodobnie była teraz kupiona przez wywiady sąsiednich państw, nie mogli wrócić do Redanii, tam czekał na nich wyrok śmierci przez powieszenie. Na Dijkstrę, na środku rynku w Tetrogorze czekał już naostrzony pal. Dijkstra postanowił się zdrzemnąć, zmęczenie dawało mu się już we znaki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
meadhros umarath
Władca Słów
Dołączył: 10 Gru 2006 Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola Płeć:
|
Wysłany: Śro 11:41, 10 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Tymczasem Meadhros podniósł się z posłania i oparłszy się o parapet patrzył na nieprzeniknioną ciemność – kolejny owoc czarów maga…
Dręczyły go ciągłe pytania… Czy rzeczywiście dobrze postąpił zostając w wiosce? Czy powinien iść tam, do Świątyni?
Gdy usłyszał wchodzącą do izby Erwelę, w oczach elfa pojawiła się scena z przeszłości…
Stał tak jak teraz, wpatrzony w przestrzeń za oknem. Jego twarz nie była tak zmieniona cierpieniem i błędnymi wyborami, jak teraz… Była to jednak twarz elfa, który zdążył już utracić wiele… zbyt wiele…
Ciche kroki zdradziły Meadhrosowi przybycie jego przyjaciela - ciemnowłosego, wysokiego elfa o zielonych, płonących beztroską radością oczach. Podszedł tanecznym krokiem do stojącego nieruchomo Meadhrosa.
- I jak? – zapytał uśmiechając się, jednak nie dostał od przyjaciela żadnej odpowiedzi. Chciał powtórzyć pytanie, jednak zamilkł. Spojrzał w miejsce, w które wciąż wpatrzony był rudy elf. Uśmiech z jego twarzy znikł momentalnie, a w jego miejscu pojawił się wyraz nieopisanego smutku. Smutku, który nie pozwalał mu na wymówienie choćby słowa… Odwrócił się. Nie mógł już patrzeć… Nie mógł patrzeć jak jego przyjaciel traci serce…
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Megi
Wschodząca Nadzieja
Dołączył: 04 Sie 2008 Posty: 976
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Podkarpacie Płeć:
|
Wysłany: Śro 13:31, 10 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Gdy Erwela weszła do izby zobaczyła Meada wpatrującego się w ciemności. Uśmiechnęła się delikatnie. Cieszył ją fakt, że elf był już na tyle zdrowy by wstać. Mimo to coś nie dawało jej spokoju. Podeszła do rudego elfa i spytała szeptem:
- I jak się czujesz? Bo chyba dobrze, skoro postnowiłeś wstać, co?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
meadhros umarath
Władca Słów
Dołączył: 10 Gru 2006 Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola Płeć:
|
Wysłany: Śro 16:09, 10 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
- I jak się czujesz? Bo chyba dobrze, skoro postanowiłeś wstać, co?
Słowa Erweli wyrwały go gwałtownie ze wspomnień przeszłości. Tak jak rozdrapana rana, zaczyna krwawić na nowo, tak obudzone wspomnienia ponownie zaczęły boleć… Tym samym bólem, który czuł wtedy…
Czuł wzbierający w sobie gniew. Nie wiedział, czy to z tego powodu, że dziewczyna spytała go o zdrowie, czy może ten gniew obudziły wspomnienia pełnej bólu przeszłości…
- Mówiłem Ci już… Nic mi nie jest – mruknął, nie odwracając twarzy od okna.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Megi
Wschodząca Nadzieja
Dołączył: 04 Sie 2008 Posty: 976
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Podkarpacie Płeć:
|
Wysłany: Śro 17:52, 10 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
-Daj spokój.- spojrzała na elfa.-Wiesz, miałeś naprawdę poważne obrażenia i jestem po prostu zaskoczona, że tak szybko wyzdrowiałeś. A poza tym jeśliby udało nam się opuścić wioskę, to nie sądzę aby magowi się to spodobało. Zwłaszcza, że ruszam z wami.
Odwróciła się w kierunku ciemności za oknem. Wiedziała, że nadchodzi najtrudniejszy czas w jej życiu. Czas zemsty.
-Znam dobrze drogę do Świątyni. Nawet dwie. I obie nie należą do krótkich. I przypuszczam, że mag na pewno nie raz to wykorzysta, aby nas zaatakować. A uwierz mi, walka z lodoludami kiedy masz poważne rany może skończyć się... tragicznie. Wiem coś o tym.- znowu odwróciła się do Meada, ale nie patrzyła na niego.- Zeszłej zimy doświadczyłam tego na własnej skórze. Zostawili mnie na wpół martwą. Gdyby mnie dzień później nie znalazła mnie Rathel... pewnie byśmy teraz nie rozmawiali... . Nie chcę aby kogokolwiek was to spotkało. Ty, Dijkstra, jesteście moją jedyną nadzieją, aby skutecznie stawić czoło magowi i go pokonać. Dość się już nacierpiałam. Ja, mieszkańcy wioski, Harlindończycy... - zacisnęła pięści i popatrzyła głeboko w oczy elfowi- i chcę z tym skończyć. Sama nie mam szans. Razem mamy. Nie mogę pozwolić, aby ta iskierka nadzei zgasła. Za długo czekałam, aż się pojawi. Mead, proszę, przynajmniej spróbuj mnie zrozumieć i nie miej mi za złe, że tyle się pytam o twoje zdrowie. Gdyby pobili Dijkstrę, tak samo bym go "przepytywała". -uśmiechneła się.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Śro 19:11, 10 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
- Wolisz skonać z głodu? - elfka uniosła brew w górę i położyła owoc na posłaniu Lamii.
Dziewczynka skrzyżowała ręce na piersi i odwróciła się od kobiety. Aria nachmurzyła brwi.
- Możesz na mnie uwagi nie zwracać, ale wiesz, że są różne sposoby by cię nakarmić.
- Nawet jeśli mi swoją śmierdzącą, wypłowiało-niebieską magią otworzysz na siłę usta, to się zakrztuszę tym zgniłym jabłkiem i umrę, a wtedy mag zabije i ciebie! – Lamia wprost promieniała z zachwytu nad własnymi błyskotliwymi słowami.
Arianna wysłuchała uważnie przemowy dziecka, wzięła jabłko w ręce i przyjrzała mu się, musząc do siebie:
- Hm, lewatywa z jabłka...
Lamia wytrzeszczyła na nią oczy.
- Jesteś nienormalna! – krzyknęła, wzięła owoc i zaczęła jeść go z takim wyrazem twarzy, jakby to wcale nie było jabłko, a zaschłe krowie odchody.
- Zwykła siła perswazji – elfka uśmiechnęła się z zadowoleniem i oparła o pień drzewa.
- Udław się tą swoją prewazją – w oczach dziecka wybuchła wściekłość.
Z całej siły, jaką tylko miała, rzuciła w Ariannę resztką jabłka. Refleks jednak nie zawiódł elfki i złapała ogryzek o kilka cali od swojej twarzy.
- To byłby celny rzut – mruknęła z niezadowoleniem. – A gdzie szacunek do starszych, pytam ja ciebie?
Jednak Lamia nie odpowiedziała. Przyglądała się czemuś, leżącemu na śniegu. Aria spojrzała w to samo miejsce i z przerażeniem zdała sobie sprawę, że jest to konwalia, którą dostała od Erelena przy ich ostatnim spotkaniu. Musiała wypaść z jej rękawa, gdy złapała w locie jabłko. Jęknęła cicho i wyciągnęła dłoń, by ją podnieść. Lecz dziewczynka była szybsza. Chwyciła suchy kwiatek w ręce i, widząc, że elfce na nim zalezy, spytała z kpiną:
- A cóż to za roślinka?
- To prezent... Od twojego wujka...
- Znowu kłamiesz! Nie ma żadnego wujka!
Na twarzy Lamii zarysowała się wściekłość. Rzuciła kwiat na ziemi, nie zwracając uwagi na przerażoną twarz elfki, i uniosła stopę by go rozdeptać. Arianna w ostatniej chwili zdążyła otulić konwalię błękitną kopułą, której nie przebiłaby nawet najostrzejsza broń. Trzewik Lamii ześliznął się z jej gładkiej powierzchni. Aria podniosła konwalię i dotknęła ją czule ustami, po czym schowała ją do rękawa.
- Ohyda... – prychnęła Lamia.
- Kiedy kogoś pokochasz, zrozumiesz...
Dziewczynka nic nie odpowiedziała. Usiadła na swoim posłaniu i zaczęła udawać, że nie widzi Arianny. Elfka westchnęła i położyła się na chłodny śnieg. Jej srebrzyste włosy rozsypały się na nim. Błękitne niebo odbijało się w oczach Arii i przypominało jej kolor oczu Erelena. Zawsze chciała mieć dziecko, choć nigdy tak naprawdę nie miała z nimi do czynienia. Charakter Lamii ją zaskakiwał. Jednak wiedziała, że większość dzieci w tym wieku jest właśnie taka. Kiedyś jej Mistrz powiedział jej, że jest wyjątkowa. Arianna nigdy nie miała napadów gniewu w dzieciństwie, nie była wredna ani uparta. Jedyne, co było dla niej najważniejsze to wiedza. Nie pamiętała by o cokolwiek pokłóciła się z Mistrzem, czy też by ją w jakiś sposób za coś ukarał.
- Ja nie byłam wyjątkowa, tylko dziwna... – mruknęła do siebie i w tym samym momencie poczuła kłującą tęsknotę za swoim Mistrzem. On, Erelen... Kogo jeszcze miała stracić. Nie wiedziała, czy zobaczy kiedyś drużynę, a jeśli nawet, to czy będą potrafili zrozumieć to, co zrobiła? A przecież oddała swoje życie magowi, za ich własne. Jednak Aria wiedziała, że to jej nie usprawiedliwia.
Zamknęła oczy, czując migoczące łzy pod powiekami. Ból, spowodowany tęsknotą, stawał się nie do zniesienia i Aria krzyknęła w myślach z taką rozpaczą i beznadzieją, że lekki wiatr poruszył jej włosami i suknią. Elfka otworzyła oczy. Z przerażeniem uświadomiła sobie, że ktoś, kto posiada zdolność czytania w myślach, mógł jej krzyk usłyszeć w swej głowie. Jednak po chwili stwierdziła, że teraz to i tak nie ma znaczenia. Spojrzała na Lamię. Dziewczynka nie wyglądała na taką, która usłyszała cokolwiek, co nieco uspokoiło Arię.
Powoli zapadała noc, a wraz z nią na granatowym niebie pojawiały się iskrzące gwiazdy. Elfka podniosła ku nim oczy i mała łza przecięła jej policzek.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group. Theme Designed By ArthurStyle
|
|
|
|
|
|