|
|
|
|
|
|
|
Cytadela Elfów
Forum fanów fantasy, pisarstwa, storytelling i internetowych gier fabularnych
|
|
|
Obecny czas to Pon 15:51, 02 Gru 2024
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Nie 19:59, 30 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
- Łatwo ci mówić - mruknęa pod nosem. - Chyba mag miał rację...
- Ja nie zamierzam się poddać bez walki, aczkolwiek nie zaatakuję pierwsza - rzekła głośniej.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Abigail
Gość
|
Wysłany: Nie 20:06, 30 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
- Jak chcesz. A co do racji, to w czym odrzucony nauczyciel ją miał według ciebie? - Abigail nie zamierzała popuścić tematu który od dawna ją prześladował i przyprowadził w to miejsce.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Nie 20:12, 30 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
- W tym, że Erelen wiedział co robi, gdy odpłynęliście, nie czekając na mnie. - westchnęła, wciąż patrząc na zbliżających się napastwników. Dłonie elfki mimowolnie ścisnęły rękojeśc miecza.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Abigail
Gość
|
Wysłany: Nie 20:33, 30 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
- Nieee, Erelen niczego takiego nie chciał, on sam się gubi w tym wszystkim, gubi się idąc mimo ostrzeń. I jeszcze do tego serce miał by mu pęknać przy podejmowaniu decyzji o zostawieniu ciebie? To nie my odpłynęliśmy bez ciebie, ale ty odeszłaś sama, tak jak chciałaś. Widzę, ze jednak zamierzasz walczyć? - dodała obojętnie łowiac kątem zaciśniecie dłoni Arii na rękojeści broni.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Nie 20:53, 30 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
- To tylko odruch - wyjaśniła fakt, iż trzyma dłon na rękojeści.
- A Erelen, cóż... Nie chciałam odchodzić. Odpłynęliście beze mnie. Wystarczyła jedna mysl, wysłana do mnie ale... Nieważne. Jeżeli sam Erelen powie mi to samo, co powiedział mi mag, spełnie jego zyczenie.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Dijkstra3
Administrator
Dołączył: 02 Sty 2007 Posty: 463
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Redania, Tetrogor Płeć:
|
Wysłany: Wto 16:09, 02 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
Dijkstra, gdy tylko się zbudził, rozejrzał się. Wszędzie był tylko śnieg i lód. Głowa go okropnie bolała. Mężczyzna był oparty o głaz.
Pierwsze, co sprawdził, to czy ma przy sobie swój sztylet ukryty w podeszwie lewego buta. Gdy się schylił, by sięgnąć po but, zobaczył, że tuż obok leży jego miecz. Wtedy przyszedł też Erelen.
- Nic ci się nie stało? - zapytał.
Dijkstra nic nie odpowiedział. Uważnie go obserwował, lecz nie dostrzegł w nim żadnego fałszu czy zakłamania.
Nagle uderzył w nich silny podmuch wiatru, niosący ze sobą wielkie płatki śniegu. Na horyzoncie majaczyły złowrogie sylwetki. Dijkstra chwycił Gewychyr i wstał, obserwując uważnie przeciwników.
- Dużo ich. Jeśli to ludzie lub elfy, to damy sobie radę. Ale jak to te chodzące kostki lodu, to może być ciężko.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Glum
Gość
|
Wysłany: Czw 19:40, 25 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
Elf spojrzał z wyrzutem na towarzysza. Przypomniał sobie chwilę, w której obezwładniła go jedna ze zbliżających się postaci. Najgorszy wcale nie był przejmujący chłód, ale świadomość, że pozostali nawet nie spróbowali mu pomóc, obojętnie patrząc na nierówną walkę.
Erelen jednak milczał. Tym razem nie chciał dać się zaskoczyć i zaczął uważnie obserwować kryształowych ludzi. Z mroku wyłaniały się coraz wyraźniej sylwetki podobne do maga w czarnym płaszczu, którego dane im było poznać na drodze do Szarych Przystani. Nie miały żadnej broni, przynajmniej widocznej, ale były wystarczająco silne, by bez żadnego wysiłku pokonać nawet największego wojownika. Posiadały cząstkę magicznej mocy swojego twórcy, wykorzystywaną w odpowiednich momentach, jakby były sterowane przez tego, który ich ukształtował z lodu i śniegu.
Nawałnica nasiliła się jeszcze bardziej, kiedy niezniszczalne istoty otoczyły ze wszystkich stron Erelena i Dijkstrę, zamykając ich w małym kręgu, z którego nie było ucieczki. Dotkliwiej odczuli teraz, że nawet siły przyrody im nie sprzyjają. Poza sobą nie mieli nikogo, kto mógłby przybyć z pomocą. Kryształowe postacie stały nieruchomo w milczeniu, oczekując na ruch swojego przeciwnika. Wpatrując się w ich oczy, a bardziej w to miejsce, gdzie powinny się one znajdować, duszę przeszywał nienaturalny ból i wewnątrz wszystko kostniało. Erelen z trudem oderwał wzrok, czując, jak na nowo przyjemne ciepło rozpływa się w ciele.
- Nie patrz im w oczy - zdołał powiedzieć do Dijkstry, który stał obok niego. Mężczyzna jednak pokiwał tylko głową na znak zgody, jakby wcześniej już to zrobił i teraz wiedział, czym to grozi.
Natomiast ludzie lodu odczytali to jako znak do rozpoczęcia ataku. Pierwsze szeregi poruszyły się niespokojnie, zacieśniając krąg wokół uwięzionych. Nie było czasu na zbędne słowa i wzajemne życzenie sobie powodzenia. Czekała ich długa noc, jeśli tylko zdołają ją przetrwać...
Ostrze z Lorien napotykało nieznany dotąd opór, którego nie mogło złamać. Kryształowe postacie okazały się odporne na elfią broń. Erelen nawet nie próbował używać swojego srebrnego łuku, chociaż był lepszym strzelcem niż wojownikiem. Ludzie lodu w ciągu jednej chwili rozdzielili go z Dijkstrą. Od tamtej pory losy bitwy przybierały niekorzystny dla nich obrót. Wrogowie atakowali ze wszystkich stron, za wszelką cenę próbując rozdzielić ich możliwie jak najbardziej, co wprawdzie udawało im się bez żadnych przeszkód.
- Musi istnieć jakiś sposób - wyszeptał elf, stojąc na skraju wytrzymałości.
Północ już dawno minęła. Chociaż gwiazdy zasłonięte były przez czarne chmury, a mocne światło księżyca nie zdołało się przez nie przebić, Erelen wiedział, jak długo walczą. Do świtu było jednak daleko, a sił ubywało z każdym oddechem. Kryształowe podobizny maga nie okazywały zmęczenia. Napierały z taką samą mocą przez cały czas, jakby złowrogą energię czerpały od własnego twórcy i z chłodnej nocy. Już brakowało nadziei, gdy...
Przez najciemniejszy z obłoków, u stóp elfa, padł promień bladego światła jednej z gwiazd.
Wkrótce przekonamy się, jak bardzo możesz na nich polegać, jak każdy z osobna może polegać na tobie i pozostałych towarzyszach - wraz z nowym przypływem nadziei przypomniał sobie słowa usłyszane przed pierwszym atakiem.
- To takie oczywiste - uśmiechnął się do siebie.
Ludzie lodu, zdziwieni zarówno nagłym pojawieniem się nikłego blasku gwiazd jak i radosnej twarzy Erelena, zastygli w bezruchu. Elf mógł teraz przez żadnych przeszkód dojrzeć Dijsktrę, który znajdował się po drugiej stronie pola bitwy. Między sobą mieli dziesiątki nieprzyjaźnie nastawionych istot, ale elf nie zwracał na to najmniejszej uwagi.
- Musimy się zjednoczyć! - krzyknął do towarzysza. - Tylko razem możemy ich pokonać. W pojedynkę nic nie osiągniemy!
Zaledwie skończył mówić, zerwał się gwałtowniejszy wiatr, niosąc ze sobą potężne płaty śniegu. Sunące na niebie obłoki próbowały pochłonąć światło gwiazd, ale bez rezultatu. Ludzie lodu ponownie rzuciły się do ataku, jednakże już nie było między nimi współpracy i nawzajem udaremniali własne plany. Najwyraźniej ten, kto nimi sterował, nie wiedział, jak powinien postąpić w zaistniałej sytuacji. Wystarczyło tylko sięgnąć po zwycięstwo. Bez trudu Dijkstra i Erelen utorowali sobie przejście wśród kryształowych postaci.
- Oby pozostali też zrozumieli, że tylko w ten sposób można je pokonać - rzekł elf, odwracając się do mężczyzny w ten sposób, by mógł osłaniać go z tyłu. Obaj czuli teraz za sobą obecność przyjaciela.
Losy bitwy odmieniły się diametralnie. Dijkstra napierał na ludzi lodu, a Erelen czuwał, by nikt nie spróbował zajść człowieka od tyłu. Kiedy elf atakował, Dijkstra regenerował siły i osłaniał swojego towarzysza. W ten sposób nic już nie mogło ich rozdzielić. Wrogowie zaczynali powoli się wycofywać, a nawałnica słabnąć. Nawet czarne chmury ustępowały przed walczącymi ramię w ramię elfem i człowiekiem.
W końcu nadszedł upragniony świt...
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
meadhros umarath
Władca Słów
Dołączył: 10 Gru 2006 Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola Płeć:
|
Wysłany: Pią 14:07, 26 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
Sylwetki lodowych postaci zbliżały się powoli do Meadhrosa i Khadima.
- Jest ich trochę dużo - mruknął elf, widząc, jak postacie ich okrążają.
Meadhros powoli przybliżył się do przeciwników. Dziwne postacie nie atakowały, jakby na coś czekając. Elf również stał bezczynnie, jednak nie mógł dłużej się powstrzymywać. Z całej siły uderzył najbliższą, lodową istotę w szyję. Drobne kryształki lodu poleciały we wszystkie strony, a głowa przeciwnika odpadła od reszty ciała. Meadhros uśmiechnął się pod nosem, lecz uśmiech ten szybko znikł z jego twarzy. Nigdzie nie mógł dostrzec Khadima, a krąg stawał się coraz ciaśniejszy.
Nie dam rady im wszystkim, działając w pojedynkę - pomyślał. - Muszę się do niego przebić...
Chociaż wiele lodowych postaci padało na biały puch pokrywający ziemię, Meadhros z każdym uderzeniem miecza tracił siły. Jego ciosy nie były już tak silne i szybkie jak na początku...
- Khadim! - krzyknął w końcu. - Gdzie jesteś?!
Nie był pewny, czy krasnolud w ogóle żyje...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Sob 17:37, 27 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
Bo twoje życie będzie coś warte tylko wtedy, gdy będziesz wiedziała, o co walczysz... - w głowie Arianny zabrzmiały słowa z przeszłości.
Elfka uśmiechnęła się lekko.
- Cóż... Zobaczmy, o co z nimi walczymy - mruknęła pod nosem i zmrużyła oczy.
Kryształowe istoty zbliżały się powoli, monotonnie brnąc przez śnieg. Wydawały się ociężałe, co jednak było jedynie złudzeniem, gdyż Arianna doskonale pamiętała, jak bardzo były zwinne podczas ich pierwszej walki.
Gdy napastnicy byli już zaledwie kilka stóp od Arianny, elfka poniosła nieco ręce, pokazując, że nie trzyma w nich broni.
- Czego od nas chcecie? - rzekła spokojnie. - O co z nami walczycie?
Odpowiedziała jej cisza. Kryształowe istoty wpatrywały się w nią uważnie i przybliżały się do elfki z każdym krokiem.
- Powiedzcie, czego chcecie? - głos Arianny drgnął.
Elfka zauważyła, że napastnicy ją okrążyli. Lecz co gorsza, nie widziała w otaczających ją ciemnościach Abigail.
- Abi... - nie zdążyła wykrzyknąć imienia elfki, ponieważ jeden z wojowników ją zaatakował.
Arianna błyskawicznie wyciągnęła miecz i odparła atak. I jeszcze jeden, i następny. Jednak kryształowych istot było za dużo.
Błękitny promień powalił kilku z nich na ziemię, lecz wycieńczone ciało elfki nie mogło używać magii.
- Do licha - syknęła Arianna, czując swą bezsilność i przewagę przeciwnika.
Spaliła jeszcze dwóch napastników, wyrywając się z ich kręgu. Kryształowe istoty atakowały razem, wiedząc doskonale, że pojedyncze ataki elfi miecz odpiera bez trudu.
Arianna traciła siły. Jej ruchy stawały się mniej zwinne, a magii używała coraz rzadziej. Abigail nigdzie nie było, natomiast kryształowych istot przybywało.
W końcu jednej z nich udało się wybić elfce miecz z rąk. Srebrne ostrze upadło i znikło przysypane lekko śniegiem. Arianna błyskawicznie roztopiła napastnika błękitem, co jednak okazało się błędem, gdyż w następnej chwili nogi odmówiły jej posłuszeństwa i elfka osunęła się na ziemię.
Instynktownym ruchem sięgnęła po mały sztylet i odparła kolejne mocne uderzenie. Mimo to doskonale zdawała sobie sprawę, że teraz nie ma żadnych szans na zwycięstwo.
Zza chmur wyjrzał księżyc i ogromne płaty śniegu posypały się z nieba.
Abigail... Gdzie jesteś? - szepnęła elfka w myślach.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Abigail
Gość
|
Wysłany: Czw 18:05, 01 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
Kryształowi napastnicy zbliżali się, ale Abigail pozostała niewzruszona. Cofnęła sie parę kroków do tyłu i odwróciła, nie zaszczycając wrogów nawet jednym spojrzeniem. Jeśli ma zginąć to zginie, nic się nie poradzi, a po co się męczyć bawiąc w jakąś obronę. Abigail była tak obojętna, że nawet nie protestowała kiedy w jej głowie pojawiał się takie i podobne myśli. Nie zauważyła, że wszystkie śnieżne istoty skierowały się na Ariannę. Niczego nie słyszała, nie czuła upływu czasu i nie dziwiła się brakiem ataku ze strony przeciwników. Najpierw pochłaniały ją wspomnienia, które szybko ustąpiły trwaniu w pustce braku myśli i jakiegokolwiek poczucia rzeczywistości.
Nagle elfce wydało się, że słyszy wołanie. Że ktoś ją woła. Lamia? Ocknęła się i zobaczyła płynący z nieba blask księżyca i tańczące w powietrzu płatki śniegu. Wróciły myśli.
Abigail...
Arianna?
Gdzie jesteś...
Przecież jestem tutaj, obok ciebie. O co... Abigail odwróciła się ...chodzi? I zamarła na ułamek sekundy. Nie mając czasu na więcej myśli błyskawicznym ruchem wyjęła miecz z pochwy i skoczyła jak drapieżnik w oplatający Arię wir wrogów.
- Już Ario, już idę… – szeptała do siebie nerwowo, a każde słowo równało się jednemu ugodzonemu przeciwnikowi. Wirowała wśród uników i zadawanych ciosów. Kątem oka dostrzegła gdzieś błysk srebrzystych włosów w księżycowej poświacie, który na króciutką chwilę ją rozproszył. To wystarczyło. Nie zdążyła odpowiednio zablokować ostatniego uderzenia i poleciała do tyłu wpadając na coś plecami. Następne uderzenie zatrzymała na tyle, że ostrze przeciwnika nie wbiło się jej głęboko szyję tylko miękko przecięło skórę zostawiając krwawą linię na górnej części ramienia. Abigail w końcu zdecydowała. Wyciągnęła otwartą dłoń, na sekundę przymykając oczy. Natychmiast z jej ręki wystrzeliło przeźroczyste pole ochronne, które odrzuciło wszystkie kryształowe istoty przed nią na jakieś dwa metry. Elfka korzystając z okazji zanim atakujący się pozbierają odwróciła głowę, żeby zobaczyć na co wpadła i z braku siły tylko westchnęła, odrywając plecy od oparcia, którym okazały się plecy samej Arianny.
- Jesteś – uśmiechnęła się niepewnie. – Chyba nie wygramy w walce na miecze z tą kryształową armią.
Z powrotem spojrzała przed siebie, bo ludzie lodu ponownie się zbliżali.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Czw 18:28, 01 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
- Musimy dać radę... - szepnęła słabym głosem. - Nie walczymy tylko dla siebie.
Elfka spojrzała mętnym wzrokiem na Abigail. Musimy... - szeptała wciąż w myślach. Wyciągnęła dłoń w stronę, gdzie został odrzucony jej miecz, lecz ostrze jedynie poruszyło się w śniegu. Elfka nie miała w sobie wystarczająco mocy nawet na to, by przyciągnąć do siebie swój własny miecz. Nie musiała nic więcej mówić, gdyż Abigail widziała jej daremną próbę, która doskonale pokazała w jakim stanie jest elfka.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Abigail
Gość
|
Wysłany: Pią 13:17, 02 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
Abigail jeszcze raz spojrzała przez ramię na Arię, akurat w momencie nieudanej próby przyciagniecia przez nią miecza. W jej oczach błysnęło przerażenie. Aria zachwiała się i elfka zaciskając usta w wąską linię puściła miecz i chwyciła srebrzystowłosą za ramiona sadzajac ją na ziemi. Ale prawdziwe przerażenie przeszyło Abigail dopiero kiedy spojrzała w twarz elfki, wyczerpaną, na granicy świadomości, oczy zamglone z wysiłku. Poderwała się na równe nogi i wyciągnęła przed siebie ręce, cały czas mówiąc do Arianny, żeby czymś utrzymać ją jak najdłużej przy zmysłach.
- Mam pomysł, zrobimy innaczej. Przepraszam, że nie było mnie wcześniej, ale... - zawachała sie - to było niezależne odemnie. Trzymaj sie, zaraz odpoczniesz i może znajdziemy resztę. Wszyscy na pewno bradzo się ucieszą kiedy cię zobaczą. Aria, uda nam się tylko jeśli będziesz przy pełnej świadomości...
Z wyciągnietcyh rąk Abigail płynęły przejrzyste nici pola ochronnego, które układały się w okrąg na ziemi i szybko budowały półkole chroniące elfki w środku. Ręce jej zadrżały kiedy pierwsza fala kryształowych istot dotknęła niedokończonej jeszcze tarczy, ale po chwili oczy rozbłysły nadzieją i zadowoleniem kiedy każdy z przeciwników który dotknał przejrzystej powierzchni został odrzucony metr w tył, wpadając na towarzyszy za nim. Abigail zamknęła na górze pole ochronne i przykucnęła przy Ariannie kontynując.
- ...Wybacz, ale sama tego nie zrobię. Wytrzymaj jeszcze chwilę - chwyciła dłoń Arii i kładąc na niej swoją przyłożyła obie do tchnącego zimnem śniegu.
- Prosze, samej mi nie wolno. - Szepnęła coś pod nosem i obie poczuły się jakby włożono im w rece potworny cieżar. Abigail mocno trzymała rękę przyjaciółki przy ziemi i patrząc ze strachem w jej przechodzące z granatowego w szary, a potem blednace oczy wciąż szeptała.
- To jedyne wyjście, jeszcze chwilę. Proszę, sama nie mogę nie mogę...
Śnieg nagle pocieplał, skronie Arianny i Abigail były mokre z wysiłku. Każdy ułamek sekundy wydawał się być godzinami. Ziemia zaczęła z białego przechodzić w żólto-pomarańczowy, pomarańczowy i czerwony. Kryształwa armia wciąż usiłowała pokonać przeszkode. Nagle Abigail poderwała dłoń swoją i Arianny z ziemi i przytrzymała przyjaciółkę, żeby osuwajac się na ziemię nie rozbiła sobie głowy.
- Już dobrze, odpoczywaj - wydusiła patrząc na opadajace powieki błękitookiej elfki.
Potem szybko poderwała się do góry i popatrzyła na ziemię z której wypływała czerwono-pomarańczowa magma i blado uśmiechnęła się do siebie. Gestem rąk zwinęła pole ochronne, a magma rozpłynęła się na wszystkie strony, nie zalewajac tylko wysepki ziemi ziemi na krótej znajdowały się elfki. Kryształowe istoty zdezorientowane stały bez ruchu, a ich ilość z każdą chwilę się zmniejszała. Po zetknieciu z ognista magmą zoztapiał się z sykiem, jak zwyczajne kostki lodu. To samo działo się z całym ich uzbrojeniem. Po chwili na pobojowisku zostały już tylko roztopione kałuże wody i zasychajaca magma. Arianna dawno leżała bez świadomosci na ziemi, a teraz z uśmiechem radosci tego małego zwyciestwa dołaczyła do niej zalana zimnym potem Abigail, spokojnie dajac się ogarnąć bezświadomości.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Pią 17:48, 02 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
- To koniec... – Czuła jak zimno opanowuje jej ciało, jak powieki stają się coraz cięższe.
– To nie ma sensu... Ale przecież ja nie mogę się poddać... Nie...
- Mam pomysł, zrobimy innaczej. - usłyszała głos Abigail. - Przepraszam, że nie było mnie wcześniej, ale... To było niezależne odemnie. Trzymaj sie, zaraz odpoczniesz i może znajdziemy resztę. Wszyscy na pewno bardzo się ucieszą kiedy cię zobaczą.
Kto się ucieszy? – jęknęła w myślach. Wszędzie panowała ciemność. – Któż mógł by się cieszyć w tej ciemności?
...czemu mi pomogliście? Czemu nie poszedłeś dalej swoją drogą...
- Aria, uda nam się tylko jeśli będziesz przy pełnej świadomości... – głos Abigail zmusił elfkę do powrotu z ciemności.
Arianna podniosła powieki, lecz po chwili jej oczy znów zaszły mgłą, a umysł wypełniła ciemność pełna głosów.
...Miałem przejść obojętnie obok ciebie? Przeczyłbym wtedy sam sobie...
...pięknie wyglądasz pośród padającego deszczu...
- Wybacz, ale sama tego nie zrobię. Wytrzymaj jeszcze chwilę. To jedyne wyjście, jeszcze chwilę. Proszę, sama nie mogę nie mogę...
Aria ponownie otworzyła oczy. Zrobię wszystko... – szepnęła w myślach i zaczęła oddawać resztkę magii, jaką miała w sobie. Czuła, jak czar wypływa z niej niczym jej własna krew, z każdą kroplą uciekało także życie.
- Musimy dać radę... – szeptała cicho. – To... To nie może być prawda... Nie mogę umrzeć, nie teraz... To... To jest sen... – elfka przymknęła oczy, pogrążając się w mówiącą ciemność.
...wszystkie sny, także i złe, kryją się głęboko w naszych umysłach. Koszmary są symbolem tego, czego się boimy. Ich przeciwieństwo mówi o naszych pragnieniach, często nierealnych, by mogły okazać się prawdą...
- Czego ja pragnę? Pragnę zaufać, pragnę uwierzyć... Teraz to wiem... – mówiła ledwie słyszalnym głosem, wciąż oddając swoją magię Abigail.
...nie wiem czy wierzę w świat pełny pokoju... Ja nawet nie potrafię nikomu zaufać...
...w dzisiejszych czasach spotkanie tylu elfów w jednym miejscu graniczy z cudem. Ty tego cudu doświadczyłaś. On uratował cię przed śmiercią. Zapomniałaś już?...
...oni ciebie tu nie chcieli, Arianno. Jeszcze tego nie zrozumiałaś? Nie byłaś im potrzebna...
Ciemność ucichła. Arianna poczuła, jak magia przestaje z niej wypływać, lecz nie potrafiła nawet otworzyć oczu. Wszystko było takie spokojne. Takie piękne w swej spokojności. Pełne zaufania... Ciemność milczała, jedynie gdzieś w oddali czyjeś słowa rozbrzmiewały echem, wbijając się w pamięć elfki już na zawsze.
...życie jest szyte nicią zaufania. Zerwanie nici nie jest tak groźne jak jej brak...
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Dijkstra3
Administrator
Dołączył: 02 Sty 2007 Posty: 463
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Redania, Tetrogor Płeć:
|
Wysłany: Pią 18:37, 02 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
Pod ciosami Dijkstry padały kolejne kryształowe istoty, lecz mimo, iż mężczyzna zniszczył wiele z nich, przeciwników nie ubywało. Nawet wydawało się, że z każdą chwilą było ich coraz więcej. Szpieg powoli tracił siły. Czuł, że za chwilę kryształowe potwory go zabiją.
Wtem usłyszał głos Erelena:
- Musimy się zjednoczyć! Tylko razem możemy ich pokonać. W pojedynkę nic nie osiągniemy!
Dijkstra nagle poczuł w sobie siłę. Potwory padały pod jego ciosami jeden za drugim, gdy przedzierał się przez nie do Erelena.
Dijkstra nie lubił współpracować. Głównie dlatego, że nie ufał nikomu. Nawet najwierniejsi pracownicy byli stale kontrolowani. Z Erelenem jednak chciał współpracować, gdyż mu ufał. Wiedział, że elf nie zostawi go na pastwę losu. Mężczyzna pierwszy raz od bardzo dawna komuś zaufał...
Potwory padały pod jego ciosami, gdy Erelen chronił jego plecy przed atakami istot, które jeszcze bardziej zmobilizowały się, by ich zabić. Gdy Dijkstra zmęczył się, elf przejmował inicjatywę. I tak na zmianę walczyli do świtu. Gdyby zaszła taka potrzeba, walczyliby tak całą wieczność...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Abigail
Gość
|
Wysłany: Sob 13:14, 03 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
Po plecach Abigail spłynął zimny dreszcz, wyrywając ją z objęć nieświadomości. Otwarte oczy elfki wpatrywały się w ziemię. Wytężyła siły w zmęczonych ramionach i podniosła się. Zabolało. Siedząc, zgarnęła kosmyki włosów z twarzy. Po chwili bezruchu zdecydowała się i podniosła oczy. Przeczucia jej nie zawiodły.
- Ty... - syknęła przez zaciśnięte zęby.
- Oczywiście, że ja. A kogóż się spodziewałaś? - odpowiedział, patrząc na nią z góry mag. - Nie sądziłaś chyba, że przybiegnie ci na pomoc szlachetny brat, czy pogrążona w bólu Arianna, nie wspominając już o nieufnym szpiegu, nerwowym krasnoludzie i elfie zagubionym we własnych myślach? No, wstawaj!
Człowiek chwycił Abigail za ramiona i podciągnął do góry, pomagając jej stanąć na prostych nogach.
- A co to? - pochylił się nad zranionym ramieniem elfki. - Mówiłem ci, żebyś się do tego nie pchała. Trzeba było zostawić małą mnie i zapomnieć.
- Tobie? - prychnęła. - Temu, który próbuje teraz wykończyć mnie, mojego brata i wszystkich nam towarzyszących?
- Nie wyrywaj się. Zobaczymy, co się da zrobić.
Mężczyzna dotknął ciepłymi placami przeciętego miejsca na ramieniu i wyszeptał kilka słów. Elfka przymknęła oczy, z zadowoleniem czując ustępujący ból i rozchodzące się po całym ciele ciepło, regenerujące siły.
- Muszę przyznać, że was lubię - rzekł ni stąd, ni zowąd.
- Pewnie dlatego, że tylko my zawracamy sobie tobą głowę. A twoja sympatia dla naszych poczynań przeradza się w uwielbienie, kiedy stoimy na granicy życia i śmierci.
- No, nie przesadzaj, kochana.
- Ja przesadzam?! To ty przegrywasz. Już teraz, z każdym naszym zwycięstwem. Jesteś tylko człowiekiem, a próbujesz być kimś więcej! Zostaw to! Przestań zadawać ból. Przecież wiem, że nie znajdujesz w tym radości.
- Wiesz, ciebie też lubię.
- Nie mnie, tylko resztki mojego szacunku do twoich umiejętności i do ludzi. Już tylko resztki.
- Ha! Niewykluczone - mag uśmiechnął się złośliwie. - Ale jednak na swój sposób cię lubię. Za twoją naiwność.
W tym momencie jego ręka, cały czas stanowczo trzymająca ramię Abigail, zsunęła się w dół jej ręki i żelaznym uściskiem zacisnęła się na nadgarstku. Jednocześnie drugą ręką szarpnął rękaw sukni elfki, odsłaniając brzydką, zaczerwienioną bliznę na przegubie.
- Wiedziałem - skrzywił się w dziwnym uśmiechu. - Zneutralizowałaś mój wpływ na siebie. I to jak? Zwyczajnym jadem węża! Naprawdę masz szczęście, że cię lubię, bo to sprytne posunięcie byłoby twoim ostatnim.
- I co z tego?
- W zasadzie nic. Tylko tyle, że teraz bardziej zaboli.
Jeszcze zanim skończył, powietrze rozerwał krzyk Abigail, ale natychmiast urwał się tak szybko, jak się zaczął. Był doskonałym odzwierciedleniem piekącego bólu, który przeszył przegub elfki. Krótszy od mrugnięcia oka, lecz gwałtowny, tnący do głębi i niedający się zapomnieć. Elfka wyrwała rękę z rozluźnionego uchwytu maga, który cofnął się kilka kroków.
- Ciiii! Bo obudzisz ten obraz słodyczy - mężczyzna popatrzył pod swoje nogi.
Oszołomiona Abigail patrzyła na krótki odcinek nowej blizny. Dopiero po chwili doszedł ją sens słów człowieka.
- ... żeby ją zabolało jak ciebie. Umrze słodziutko i bez świadomości.
Podążyła wzrokiem za magiem i zamarła. Pomiędzy nią a mężczyzną leżała nieprzytomna Arianna. Biała twarz niemal wtapiała się w otaczający ją śnieg. Bezsilnie próbujące otulić ją srebrzyste włosy ślicznie współgrały z kolorem białej sukni i niewinnie rozwartymi dłońmi.
- Nie zrobisz tego. Nie zabijesz jej - wyszeptała hipnotycznym głosem elfka.
- Jak dotychczas mówienie mi, czego nie zrobię, nie wyszło ci na dobre. Ale nie, masz rację...
- Nie zabijesz jej... - Abigail zdawała się nie słyszeć tego, co mówił człowiek, wciąż powtarzając swoje.
- Ty ją zabijesz.
Natychmiast otrzeźwiała.
- Nie.
- Ależ tak. Tylko nie teraz. Nie martw się - kontynuował mężczyzna niemal beztroskim tonem. - Ona nawet tego nie zauważy. To taka niespodzianka dla Erelena, tego... Jak mu tam? Nieważne. To będzie niespodzianka dla waszego człowieka, krasnoludka i rudzielca.
Twarz Abigail niebezpiecznie płonęła.
- Nie.
- Tym - mag przechylił się na ciałem Arianny i wcisnął w dygoczącą dłoń siostry Erelena srebrzysty sztylet. - Dam ci znać. Kiedy będziecie już razem i kiedy w nocy wszyscy zasną...
Abigail nie mogła zdobyć się na nic innego poza twardym:
- Nie!
- Nie zaprzeczaj. Ona i tak zginie, bo nie ma miejsca na jednym świecie dla tej gnidy i dla mnie. A w przeciwnym wypadku razem z nią zginą wszyscy. Rozumiesz? WSZYSCY. Ci, na których życiu najbardziej ci zależy.
Abigail już nie zaprzeczała. Po jej policzkach płynęły tylko ogromne łzy. Usta drżały. Postąpiła kilka kroków do przodu, stając tuż przed mężczyzną.
- A jednak nie.
Mag nie zdążył cofnąć ręki. Elfka chwyciła ją i cięła głęboko podanym jej sztyletem.
- Teraz to już koniec. Nie będziesz mógł kierować więcej moimi ruchami i zachowaniami. Nie będę kłóciła się z bratem.
Dotknęła rany na ręce człowieka i odsuwając się, wytarła krew z palców w jego ubranie.
- Ale teraz oddałaś mi do dyspozycji wszystko to, co będziesz mówić...
- Obyś się nie zdradził głupotą tych słów, które mi podyktujesz.
- ... i dajesz mi dostęp do swoich myśli.
- Tylko zamieniam to na życie Arianny.
- Myślisz, że taka mała cena wystarczy? Pozdrowię od ciebie Lamię.
Nagle Abigail poczuła pod plecami ziemię. Zobaczyła ciemność i ocknęła się.
Obok leżała Arianna. Taka sama jak przed chwilą.
Biała twarz niemal wtapiająca się w otaczający ją śnieg. Bezsilnie próbujące otulić ją srebrzyste włosy ślicznie współgrały z kolorem białej sukni i dziecięco rozwartymi dłońmi.
Nikogo poza nią tutaj nie było. Nie było też sztyletu, nowej blizny, pamięci bólu i rany na ramieniu. Abigail z powrotem zmęczonym ruchem położyła głowę na ziemi i wpatrzyła się w niebo, na którym wschodziło słońce.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group. Theme Designed By ArthurStyle
|
|
|
|
|
|