|
|
|
|
|
|
|
Cytadela Elfów
Forum fanów fantasy, pisarstwa, storytelling i internetowych gier fabularnych
|
|
|
Obecny czas to Sob 7:32, 30 Lis 2024
|
Autor |
Wiadomość |
meadhros umarath
Władca Słów
Dołączył: 10 Gru 2006 Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola Płeć:
|
Wysłany: Śro 13:36, 12 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Meadhros wetchnął. Zrozumiał dokłądnie słowa Erelena...
- Erelenie, pójde z tobą! Bez pytania ruszyłem za tobą z Annuminas, więc będe przy tobie teraz! - wykrzykując te słowa lekko się uśmiechnął. Dziwił się swoim własnym zachowaniem...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Glum
Gość
|
Wysłany: Pią 12:01, 14 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Droga była o wiele trudniejsza niż przypuszczał. W niektórych miejscach utworzyły się tak wielkie zaspy, że drużyna z trudem wydostawała się z nich. Na nic zdały się elfie zdolności - magia nieprzyjaciela była zbyt potężna.
Boleśniej odczuli to, kiedy na jednym ze szczytów ponownie zaatakowała ich śnieżna burza. Biały puch niemiłosiernie nie pozwalał choć przez chwilę zapomnieć o sobie. Wtórował mu mroźny wiatr, zwracając całą swoją siłę przeciwko nieproszonym gościom.
Erelen otulił się szczelniej płaszczem z Lorien. Przyjemne ciepło rozeszło się po całym ciele. Przed oczami stanął mu obraz ukochanych, zielonych lasów, w których radośnie rozbrzmiewały śpiewy ptaków; kwitnących latem tęczą barw kwiatów na polanach i groźnie szumiącego strumienia, płynącego wśród wzgórz. Bezchmurne, błękitne niebo unosiło się nad nim, a promienie słońca skutecznie niszczyły wszystko to, co miało choćby najmniejszy związek z mocami ciemności.
Mag najwidoczniej nie wie o tym, że wspomnienia są bardziej potężne od jego zaklęć - pomyślał elf.
Pokonywali szlak o wiele szybciej, kiedy ich myśli nie kierowały się w stronę ponurych, zaśnieżonych gór i trwającej nawałnicy, lecz gdy do świadomości powracały szczęśliwe wspomnienia z przeszłości. W sercach budziła się nowa nadzieja, dająca siłę. Posiadając ją, posiadali więcej niż ten, który utrudniał im wędrówkę. Byli potężniejsi od niego, bo znali uczucia, których tamten nigdy nie zaznał.
Jednak będąc coraz bliżej celu, słyszeli wyraźniej groźne krzyki unoszące się w powietrzu. Nie było łatwo je ignorować, toteż im większy niepokój wdzierał się do ich umysłów, tym stawali się słabsi.
- Sądzicie, że pokonacie mnie żałosnymi uczuciami?! - usłyszeli pytanie, kiedy tylko weszli na przełęcz. - Jeśli jesteście aż tak naiwni, niedługo wyprowadzę was z błędu!
Wiatr z furią naparł na nich. Erelen zachwiał się, ale mobilizując do pracy wszystkie mięśnie, zrobił krok w przód. Drużyna z większym trudem niż na początku szła dalej. Nagle elf zatrzymał się bez słowa. Przed nimi wyłaniały się spod warstw śniegu tajemnicze postacie...
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
meadhros umarath
Władca Słów
Dołączył: 10 Gru 2006 Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola Płeć:
|
Wysłany: Pią 12:53, 14 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Meadhros błyskawicznie wyciągnął miecz i zasłonił tych członkó drużyny, którzy stali za nim.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Abigail
Gość
|
Wysłany: Pią 17:50, 14 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Abigail zerwała się z ziemi i pognała za bratem, zapominając nawet o swojej torbie, którą odłożyła podczas postoju. Przez cały czas szła w milczeniu obok Erelena, nie mogąc nawet znaleźć tematu do rozmowy. Dłonie zaciskała w pieści i starała się o niczym nie myśleć, wypruć z siebie jakiekolwiek uczucia i zrobić tylko, to co miała do zrobienia. Wzrok wbiła w ziemię i tylko kątem oka zauważyła, że pozostali zatrzymali się. Nawet nie zdążyła podążyć spojrzeniem za nimi, kiedy zorientowała się, że nie może poruszać rękoma. Uchem złowiła dźwięk wyciąganego przez Meadhrosa miecza, a jej ramiona spokojnie, bez żadnego drgnięcia, zwisały wzdłuż ciała.
- Er... - wykrztusiła, ale ledwo mogła obracać głową.
Nie mogła poruszyć nawet palca u nogi, a co dopiero postąpić krok do przodu.
Sokojnie - w głowie elfki rozbrzmiał niemal miękki głos. - Nie wierć się za bardzo, a nic ci się nie stanie. Jesteś czasem zbyt samodzielna. Nie mogę pozwolić, żeby coś ci się stało, gdybyś nierozsądnie próbowała im pomagać. A jeśli chcesz uzyskać w całości to, po co idziesz, nie odzywaj się.
Abigail zacisnęła usta aż do bólu i podążyła wzrokiem w kierunku nadchodzących postaci. Paraliż nie objął tylko głowy i części szyi.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Glum
Gość
|
Wysłany: Sob 22:13, 15 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Meadhros natychmiast wyciągnął miecz, a pozostali uznali, że najlepszym wyjściem będzie zrobić to samo. Tylko Abigail stała jak sparaliżowana, wpatrując się w wyłaniające się z delikatnej mgły niepokojące kształty. Erelen milczał, nie przygotowując się do walki.
Czyżbyś się już poddał na starcie? - w głowie rozbrzmiał znienawidzony głos. - To nie pasuje do wizerunku Pierworodnych, odznaczających się nienaganną szlachetnością. Chociaż... Wy wolicie wieść spokojne życie w odległych, pięknych lasach, snując wyssane z palca opowieści, tworząc złudne iluzje o idealnym świecie pełnym pokoju. Jesteście tak przesiąknięci nierealnymi marzeniami, że nie dostrzegacie zła, czyhającego za zakrętem. Pewnie mi powiesz, że się mylę.
Skoro sam wiesz najlepiej, to dlaczego mnie pytasz? - zapytał drwiąco.
Masz rację. Elfy są zbyt dumne, by przyznać się do błędów, które popełniły - zaśmiał się mag. - Interesujące, czy gdybyś nie został poproszony w gospodzie o zbadanie tej tajemnicy, odważyłbyś się stanąć naprzeciw niebezpieczeństwa. Czy gdyby mały chłopiec cię nie poprosił, odważyłbyś się, Erelenie?
Skąd o tym wiesz? - elf zacisnął pięści.
Tak - nieprzyjaciel najwidoczniej nie miał zamiaru odpowiadać na to pytanie. - Chciałeś zachować twarz, więc obrałeś taką drogę, jakiej oczekiwali od ciebie inni. Całkiem wygodne. Gdybyś nie zatrzymał się w Annuminas, nie spotkałbyś Willa, powędrowałbyś dalej za zachód, do Szarych Przystani, odpłynąłbyś szczęśliwy z rodzicami, a ja nie musiałbym się martwić o nic, a już na pewno nie musiałbym walczyć z twoją śmieszną drużyną.
Oni są moimi przyjaciółmi - odpowiedział z nieukrywaną złością.
Tak sądzisz? Naiwny - mag skutecznie doprowadzał go do wściekłości. - Wkrótce przekonamy się, jak bardzo możesz na nich polegać, jak każdy z osobna może polegać na tobie i pozostałych towarzyszach. Nie zdziwiłbyś się, gdyby okazało się, że wcale nie mają do siebie zaufania. Wiesz, że wtedy stanowiliby łatwy cel. Wprost zabawnie byłoby was zniszczyć. Ale jeszcze zabawniej jest popatrzyć, jak wijecie się przed moimi stopami błagając o litość - zaśmiał się ponownie. - Patrz, Erelenie, co się stanie z twoimi, jak to sam ująłeś, p r z y j a c i ó ł m i!
Ktoś z ogromną siłą rzucił się na elfa i powalił go na biały puch. Zanim zdążył się zorientować, co się dzieje, poczuł na twarzy przerażające zimno. Kiedy zdołał otworzył oczy, zobaczył nad sobą kryształową postać, która przygwoździła go silnymi dłońmi. Próbował wyrwać się z ucisku, ale im bardziej się szarpał, tym w coraz trudniejszym znajdował się położeniu. W ramionach czuł piekący ból chłodu i zapadał się coraz głębiej w zaspie.
- O Elbereth! Giltoniel! - krzyknął, zdając sobie nagle sprawę z tego, że mag miał rację. Nikt nie przyszedł mu z pomocą, nawet siostra, którą tak kochał.
Ostatnią rzeczą, które zobaczył, zanim pochłonęła go ciemność, były kryształki lodu, wydobywające się z ust jego prześladowcy...
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
meadhros umarath
Władca Słów
Dołączył: 10 Gru 2006 Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola Płeć:
|
Wysłany: Pon 14:56, 17 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Gdy dziwna istota obezwładniła Erelena, Meadhros ruszył w jego stronę, aby mu pomóc. Nagle poczuł ból i chłód na swoim ramieniu. To druga kryształowa postać go chwyciła... Kątem oka ujrzał, jak reszta drużyny, również tak jak Erelen i on, została zaatakowana przez te istoty. Musiał je powstrzymać... Pomóc im... Błyskawicznie wyciągnął miecz i zadał cios, jednak miecz odbił się od kryształu. Nim zdołał ponowić atak, dziwna istota uderzyła go w twarz tak mocno, że stracił przytomność... Czuł jedynie ciepłą krew spływającą mu po włosach i karku...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Śro 20:56, 19 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Zachód czule objął słońce i delikatnie pociągnął je za horyzont. Puszyste chmury obserwowały tą miłosną scenę, rumieniąc się ze wstydu. Noc nie pozwoliła im długo rozkoszować się tym widokiem i zakryła zachód atramentowym płaszczem. Po czym zapaliła blade światło gwiazd by nadać ciemności choć o drobinę ciepła.
Arianna obserwowała grafitową szatę nocy z naszywanymi na niej gwiazdami. Leżała na miękkiej trawie, ukryta wśród leśnych drzew. Sen nie przychodził, zamiast niego myśli, których elfka pragnęła się pozbyć, kłębiły się jak oszalałe.
Może się śpieszył... Może zapomniał... Może...
- A może byłaś zbyt dumna by iść z nimi dalej? – przeszył ciszę męski głos.
Elfka poderwała się na nogi i rozejrzała. Lecz wokół panowała gęsta ciemność. Arianna czuła, że jest sama, wiedziała jednak, że ten głos nie mógł być jedynie wytworem jej wyobraźni.
- Co ci przeszkodziło by ich dogonić? – ponownie usłyszała tak dobrze jej znajomy głos. Dochodził zewsząd, z każdego zakamarka wokół elfki.
- Nie potrzebowali mnie... – rzekła cicho, wciąż się rozglądając.
- Nie opowiadaj bajek – usłyszała chłodną odpowiedź. – I przestań się kręcić, nie ujrzysz mnie.
- Ale on mógł mi powiedzieć, że odpływają, skoro tego nie zrobił... – zaczęła, prostując się i przestając szukać właściciela głosu.
- Arianno, teraz czuję jakbym przez wszystkie te lata mówił do powietrza. Niczego cię nie nauczyłem? Myślisz tak pospolicie. Żałosne, naprawdę żałosne – ostry ton ciął powietrze. – Spójrz.
Nagle przed elfką pojawiła się ogromna czarna kula. Po chwili mrok w niej zaczął się kłębić i zwiać się w ślimaki, aż nagle wybuchł czerwienią i oczom Arianny ukazało się wnętrze płonącego budynku. W samym środku ognistego piekła elfka ujrzała Erelena i Meadhrosa, niosących na swych ramionach nieprzytomnego Dijkstrę, tuż za nimi szła Abigail.
- O Najwyższy... – wyszeptała Aria, ujmując kulę w dłoniach. – Gdybym tylko tam była...
- ...to bez problemu ugasiłabyś ten ogień – dokończył za nią męski głos. – Ale nie było ciebie tam.
- Czy oni...
- Przeżyli, nie martw się. Jednak się zastanów nad tym, co ujrzałaś. W dzisiejszych czasach spotkanie tylu elfów w jednym miejscu graniczy z cudem. Ty tego cudu doświadczyłaś. On uratował cię przed śmiercią. Zapomniałaś już?
- Nie... – szepnęła elfka, dotykając boku, gdzie niegdyś była rana.
- I choćby dlatego jesteś mu winna swoją obecność w tej drużynie. Ostatni raz cię upominam. Nie mam zamiaru więcej uczyć cię jak żyć. Żegnaj.
- Poczekaj...
Jednak nikt nie poczekał. Arianna została sama pośród gęstej ciemności nocy.
Po raz pierwszy w życiu Arianna doceniła swą zdolność zmiany w zwierzę. Po tym jak dotarła do Harlindonu, odnalezienie drużyny było tylko kwestią odległości. Doskonały wilczy węch i szybkie łapy były w tej sytuacji niezastąpione. Nie czuła zmęczenia, jedynie strach. Bała się tego, że już nie będzie mogła wrócić. Bała się kolejnego odtrącenia. Lecz mimo to wciąż biegła przed siebie.
Poradzili sobie z płonącym domem, ale teraz... – przemknęła myśl w głowie wilczycy, gdy jej oczom ukazał się przerażający widok. Ogrom śniegu i armia kryształowych postaci. Abigail stała jak sparaliżowana, Mead leżał nieprzytomny na śniegu, reszta walczyła.
Chwila! Gdzie jest Erelen?
Elf leżał kilka stóp od wilczycy, przygwożdżony do ziemi przez jedną z kryształowych istot.
Arianna bez wahania wróciła do swej elfickiej postaci i szybkim ruchem wyjęła miecz. Szepnęła zaklęcie, a srebrne ostrze wybuchło rubinowym promieniem. Kilka ciosów płonącym mieczem zmieniło napastnika w kawałki lodu. Elfka odetchnęła z ulgą. Miecz przestał płonąć i wrócił do swej pierwotnej chłodnej, srebrzystej powierzchni.
- Erelenie – szepnęła Aria, klękając przy elfie. – Słyszysz mnie?
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Abigail
Gość
|
Wysłany: Pią 12:57, 21 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Gdyby mogła, płakałaby. Gdyby mogła, krzyczałaby całym głosem. Wyrywałaby się i walczyła.
Najpierw widziała, jak rzucają się na Erelena i jak łatwo go pokonują. Zbyt łatwo.
Krzyczała w duchu z całej siły. Krzyczała w myślach, patrząc na leżące ciało brata i karmiąc się nadzieją, że mimo wszystko żyje. Przez głowę przewijało się jej wszystko, co chciałabym mu powiedzieć. Opowiadała, jak tęskniła, kiedy odszedł z Lorien. Mówiła słowa otuchy, tłumaczyła swoje zachowanie i prosiła o wybaczenie. Tak strasznie dawno nie rozmawiali.
Patrzyła, jak pod ciosem pada Meadhros. W rozpaczliwym toku myśli zwróciła się bezpośrednio do odpowiedzialnego za wszystko maga. Właśnie rozwodziła się nad szczegółami tego, co mu zrobi, kiedy go dopadnie i nagle zamilkła.
Zmęczonymi oczyma patrzyła na postać, którą chyba skądś znała. Kształt uklęknął przy Erelenie.
- Arianna? - szepnęła z radosną nadzieją.
Miałaś milczeć - przypomniał suchy głos. - Bezwzględnie.
Następnie poczuła potężne uderzenie w tył głowy. Cieplutka, czerwona maź rozlała się po włosach i elfka łagodnie usunęła się w ramiona zaścielonej bielutkim śniegiem ziemi. Rozedrgane uczucia i myśli utulił wszechogarniający niebyt.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Khadim Dębowa Tarcza
Wschodząca Nadzieja
Dołączył: 03 Sty 2007 Posty: 738
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 21:46, 21 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Khadim walczył z całych sił udeżając potwory z lodu, zdziwił się kiedy zobaczył Arianne i wtedy na chwile stracił czujność i dostał mocno w głowe. Zaczynał tracić przytomność mimo hełmu, nagle padł z toporem w ręku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Dijkstra3
Administrator
Dołączył: 02 Sty 2007 Posty: 463
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Redania, Tetrogor Płeć:
|
Wysłany: Pią 23:31, 21 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Krzyk, który ich dobiegł z głębi lasu, był przerażający. Po chwili w niebo wzbiły się setki czarnych ptaszysk. Zebrawszy się w ogromne stado, przypominające czarną chmurę, wszystkie zaczęły pikować. Drużyna schroniła się między drzewami.
Meadhros zaraz po tym pobiegł szukać osoby, która tak przeraźliwie krzyczała, a Khadim do niego dołączył. Dijkstra czekał jeszcze chwilę. Czuł, że coś było nie tak, ale gdy Erelen powiedział, żeby ich powstrzymał, by nie zrobili czegoś głupiego, posłuchał go i pobiegł za nimi. Krasnolud i elf zatrzymali się na rozstaju dróg. Dijkstra przyjrzał się śladom. Po chwili dołączyli do nich Erelen i Abigail.
- Dziwne - powiedział Erelen.
- Nie zastaliśmy tutaj nikogo - rzekł jakby w odpowiedzi Meadhros.
- Więc na szczęście nie mógł zrobić niczego szalonego - dodał Khadim.
- Ktoś tu jednak był - wtrącił mężczyzna, badając ślady. - Był sam i udał się w tamtym kierunku - wskazał na południowy wschód. - Idziemy za nim?
- Nie jestem przekonany, że to właściwa droga, ale chciałbym się w końcu rozmówić z naszym drogim przyjacielem, by uzyskać od niego kilka odpowiedzi - rzekł Erelen. - Mam dziwne przeczucie, iż zgotował nam milsze powitanie tutaj niż w Harlandzie.
Drużyna poszła we wskazanym przez Dijkstrę kierunku. Szli przez ciemny, dziki las, który mężczyźnie przypominał Brokilion. Z tą tylko różnicą, że nawet w Brokilionie, w lesie driad, ścieżki nie zarastały tuż za wędrowcem.
Cholerna magia - pomyślał.
W końcu doszli do polanki u podnóża gór. Na granicy drzew ślady nagle się urywały.
- Ktoś najwyraźniej rozpłynął się w powietrzu - powiedział Erelen, nie odnalazłszy żadnym śladów. - Będziemy musieli zawrócić.
Już miał to zrobić, kiedy nagle silny podmuch pozbawił wszystkich równowagi. Gdy wiatr przestał wiać, ścieżki, którą przyszli, nie było już widać.[/color]
- No to nie zawrócimy - rzekł z irytacją Khadim.
- Przynajmniej noc spędzimy tutaj, a nie w tym ponurym lesie - Dijkstra próbował wszystkich uspokoić. - Chociaż wydaje mi się, że drzewa mogłyby nam zagwarantować jako taką ochronę przed uporczywym wiatrem.
Rozpalono zatem ognisko. Szpieg usłyszał gdzieś jakby jęk. Był coraz głośniejszy i głośniejszy. Spojrzał na innych. Zrozumiał, że oni też to słyszeli.
Dijkstra jednak najlepiej znosił brzmienie tego krzyku. Był do niego przyzwyczajony. Setki razy siedział w sali tortur, gdzie małoduszny mistrz zajmował się swoimi klientami. Czasem mężczyzna zajmował się nimi osobiście i takie odgłosy nie robiły na nim najmniejszego wrażenia.
Dijkstra cały czas rozmyślał o przeciwniku. Był pewien, że jest cwany. Nie rozumiał jednak jego postępowania; tego, dlaczego ich straszył. Gdyby stanowili dla niego zagrożenie, to powinien się ich jak najszybciej pozbyć. Jeśli zaś nie stanowili dla niego żadnego zagrożenia, to dlaczego się przejmował i osobiście utrudniał im życie, zamiast wysłać jakieś sługi lub popijając wino w ciepłym domku, rzucać zaklęcia i klątwy.
To znaczyło tylko jedno. Ich przeciwnik być może jest potężny, lecz jednak drużyna stanowiła dla niego zagrożenie. Możliwe, że niewielkie, ale przecież wciąż jeszcze żyli. To znaczyło, że istniała szansa, by go pokonać.
Rozmyślania Dijkstry przerwał silny podmuch wiatru, który zgasił ognisko. Po chwili zaczął padać śnieg. Z każdą chwilą padał coraz mocniej. Po godzinie był tak gęsty, że nic nie było widać. Rano przestał padać, lecz chmury wyglądały tak, jakby w każdej chwili mogły wznowić bombardowanie białymi płatkami, czekając tylko na rozkaz.
Gdy Erelen mówił o dalszej drodze, wiatr zawiał silniej i śnieg znów zaczął padać, na szczęście jednak nie tak mocno jak w nocy.
- Poddajecie się już? - przez wicher przebił się potężny głos maga. - Czy nadal mam was nękać śniegiem i powietrzem?
Drużyna musiała podjąć decyzję o dalszej drodze.
- Musimy zaryzykować - powiedział w końcu Erelen. - Zawracamy!
Gdy tylko Erelen skończył mówić, Dijkstra zobaczył śnieg osuwający się z gór. Cała drużyna natychmiast schowała się pod półkę skalną. Gdy wszystko ucichło, zobaczyli, że droga do lasu jest zagrodzona przez setki ton śniegu i lodu. Mieli dwa wyjścia: albo przedzierać się przez ten śnieg i zawrócić, albo iść w górę.
Dijkstra, jako człowiek wszechstronnie przygotowany, szkolony do reagowania na nieprzewidziane sytuacje, jako człowiek, który zawsze miał w zanadrzu plan B, teraz miał tylko jeden plan. Jego celem było przede wszystkim dorwanie maga. Mężczyzna nigdy nie przepadał za magią, a zwłaszcza za potężnymi czarnoksiężnikami. Magia była zbyt dużą władzą, a człowiek mimo wszystko nie powinien mieć za dużej władzy.
Szpieg postanowił iść na przełęcz razem z Erelenem. Droga była ciężka. Po jakimś czasie spotkali ponownie swojego przeciwnika.
- Sądzicie, że pokonacie mnie żałosnymi uczuciami?! Jeśli jesteście aż tak naiwni, niedługo wyprowadzę was z błędu!
Wiatr uderzył w nich z ogromną siłą. Ledwo stali na nogach. Wtem spod śniegu wyłoniły się dziwne postacie. Podobne do człowieka wykutego w lodzie bardzo topornie. Wszyscy wyciągnęli miecze.
Dijkstra pierwszy zadał cios stojącemu najbliżej potworowi. Gewyhyr z ogromną siłą uderzył w rękę potworą, która od siły uderzenia skruszyła się i odłamała od reszty ciała. Wtedy drugi stwór powalił Dijkstrę na ziemię. Ciężar jaki przygniótł mężczyznę był ogromny. Z każdą chwilą szpieg słabł.
Nie zasnąć! Nie zasnąć! - powtarzał sobie w myślach.
Lecz osłabienie wygrało i Dijkstra stracił przytomność.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Pią 23:38, 21 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
- Erelenie, błagam, powiedz coś – szeptała Arianna, dotykając delikatnie blade policzki elfa. Mimo to Erelen leżał wciąż nieprzytomny.
Czujne uszy elfki szybko wychwyciły zbliżające się do niej kroki. Aria błyskawicznie wstała, wbijając rozżarzone ostrze miecza prosto w pierś kryształowej istoty.
Elfka wyprostowała się i rozejrzała po polanie. Już nikt z drużyny nie walczył. Wszyscy, podobnie jak Erelen, leżeli nieprzytomni na śniegu, niczym rozszarpane ptaki. Usta Arianny drgnęły, lecz szybko się opanowała i ścisnęła rękojeść miecza jeszcze mocniej w dłoni. Kryształowe istoty zaczęły powoli sunąć w jej kierunku. Elfka spokojnym ruchem rozpięła przy szyi płaszcz, który niegdyś otrzymała od matki Erelena, i czarny materiał opadł na śnieg. Arianna ogarnęła wzrokiem napastników i szybko oceniła sytuację. Jednam ruchem posłała falę błękitnych płomyków w kierunku lodowych istot z tyłu. Ogniki wbiły się w kryształowe ciała i błyskawicznie zaczęły wżerać się weń. Elfka uśmiechnęła się chytrze i zrobiła krok w kierunku swych napastników. Lodowe istoty z sykiem rozbijały się o jej rozżarzony miecz i padały na ziemię rozbite na kawałki. W długiej, białej sukni wyglądała niczym gołębica, bijąca się w klatce. Zdawało się, iż wprost unosi się nad ziemią i nie dotyka jej jasnymi trzewikami. Zadawała ciosy szybko i skutecznie, posyłając co jakiś czas falę błękitnych płomyków, które błyskawicznie obezwładniały całą grupę kryształowych istot.
- Dość! – chłodny rozkaz, pozbawiony jakichkolwiek emocji, przeszył powietrze.
W tej samej chwili coś z ogromną brutalnością wyszarpnęło elfce miecz z rąk i odrzuciło go kilka stóp dalej w śnieg. Napastnicy momentalnie wykorzystały moment pozbawienia Arianny broni i chwyciły ją za ramiona, unieruchamiając ją. Elfka szarpnęła się, lecz lodowe kleszcze trzymały ją mocno, wbijając swe kolce w delikatną elficką skórę.
- Brawo, brawo. – rzekł beznamiętnie mężczyzna, który pojawił się niewiadomo skąd. Szedł spokojnym krokiem, omijając nieprzytomnych członków drużyny i odłamki swych podopiecznych. Jego czarny płaszcz powiewał delikatnie w takt jego kroku. Wiat ucichł wraz z pojawieniem się maga na polanie i teraz panowała wręcz namacalna cisza, przerywana jedynie ciężkim oddechem elfki.
- Nieźle, całkiem nieźle – rzekł spokojnie, klaskając jakby od niechcenia w dłonie.
- Na nic więcej cię nie stać? – syknęła elfka przez zaciśnięte zęby i szarpnęła się. Uścisk stał się jeszcze mocniejszy, a lodowe kolce wbiły się w ramiona Arianny głębiej.
- Jesteś dobra, całkiem dobra. Jednak mój brat czegoś zdołał cię nauczyć – kontynuował mag, udając, że nie słyszy elfki. Zatrzymał się na moment nad nieprzytomnym Erelenem i spojrzał na niego. – Co ty w niej zobaczyłeś? – mruknął do elfa – Osamotnioną istotkę, potrzebującą pomocy? Jakbyś zobaczył ją teraz w akcji, zmieniłbyś zdanie.
- Zostaw go – krzyknęła Arianna, patrząc na mężczyznę zaszklonymi od łez bólu oczami.
- Zrobię z nim, co zechcę i ty bardzo dobrze o tym wiesz, moja droga – rzekł, przeszywając kobietę spojrzeniem swych czarnych oczu. – Po co ty wróciłaś? Odeszłaś i bardzo dobrze. Ale nie, ty musiałaś znów wleźć tam, gdzie cię nie proszą.
- Potrzebowali mojej pomocy – wyszeptała, już prawie omdlewając z bólu.
- Słucham? – roześmiał się mag. – Spójrz na nich. Leżą nieprzytomni, a ty nie możesz się ruszyć. Pomogłaś? Oni ciebie tu nie chcieli, Arianno. Jeszcze tego nie zrozumiałaś? Nie byłaś im potrzebna. – Mężczyzna zbliżył się do elfki i podniósł jej twarz za brodę, tak by spojrzała mu w oczy – Abigail oberwała, bo miała milczeć, a zobaczywszy cię wyszeptała twe imię. Krasnolud stracił czujność, zdziwiony twą obecnością. Pomogłaś? – prychnął, odchodząc kilka kroków od elfki. – A może myślałaś, że dasz radę mnie pokonać? – roześmiał się po raz wtóry. – Mój brat owszem jest znakomitym magiem i nauczycielem, ale to ja zawsze byłem o krok przed nim. Tak samo, jak będę zawsze krok przed tobą, moja droga.
- Łotr – wyszeptała elfka, opuszczając wzrok na ziemie.
- Miło mi – uśmiechnął się wrednie. – Mogłaś nie wracać. Tak było by lepiej dla wszystkich. Erelen to wiedział i właśnie dlatego cię zostawił.
- Co? – Arianna spojrzała na maga.
- Nie domyśliłaś się sama? – uniósł jedną brew w górę. – Jednak nie jesteś tak bystra, jak myślałem.
- Łżesz... To nie może być prawdą...
- A jednak jest – szepnął, nadając swemu głosowi nutę namiętności. – Ale już dość, nudzisz mnie – rzekł, wydąwszy usta.
Mag uniósł rękę w powietrzu i wykonał gest jakby odganiał muchę. W tym samym momencie Arianna szarpnęła się, niczym odrzucona potężnym ciosem. Ze skroni elfki popłynęła szkarłatna stróżka. Żelazne uścisk kryształowych istot rozluźniły się i kruche ciało nieprzytomnej Arianny opadło na śnieg.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Glum
Gość
|
Wysłany: Nie 16:58, 23 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
... Gdybyś nie zatrzymał się w Annuminas, nie spotkałbyś Willa, powędrowałbyś dalej na zachód, do Szarych Przystani, odpłynąłbyś szczęśliwy z rodzicami, a ja nie musiałbym się martwić o nic, a już na pewno nie musiałbym walczyć z twoją śmieszną drużyną...
Wstrząsnął się z zimna, które ogarnęło jego ciało.
Śmieszna drużyna - pomyślał, otwierając oczy.
Wokół panowała niczym niezmącona cisza, a nad nim piętrzyły się dumne, zaśnieżone szczyty Gór Błękitnych. Erelen leżał wśród białego puchu i smutnymi oczami wpatrywał się w szare obłoki, sunące powoli na niebie. Chłodny wiatr drażnił się z kosmykami mokrych włosów.
Podniósł się i uklęknąwszy, rozejrzał dokoła. Nigdzie nie dostrzegł żadnego śladu swoich towarzyszy. Był zupełnie sam.
- Co się z nimi stało? - zapytał sam siebie, ale nie uzyskał odpowiedzi.
Mógł domyślać się tylko najgorszego: kryształowe postacie ich obezwładniły i rozdzieliły, tym samym pozbawiając drużynę szansy na zwycięstwo. Jeśli kiedykolwiek ta szansa istniała.
- Więc tak wygląda koniec - powiedział, kierując wzrok ku coraz bardziej ciemniejącemu niebu.
Zbliżała się noc, niosąc ze sobą więcej pytań i wątpliwości. Ani o krok nie zbliżyli się do celu. Zamiast tego stali się marionetkami w rękach maga, którego najwyraźniej bawiła ta cała sytuacja. Elf skrywał w sobie nadzieję, że nie zostaną odrzuceni w kąt i zniszczeni, dopóki nie znajdą jakiegoś rozwiązania. Nie dopuszczał do siebie myśli, że coś takiego mogło się już wydarzyć.
Nagle w oddali dostrzegł ciemną sylwetkę. Natychmiast wstał i ruszył w tamtym kierunku, po drodze nakładając strzałę na łuk, nie chcąc znowu dać się zaskoczyć ludziom lodu. Im bardziej zbliżał się do tajemniczej postaci, tym wyraźniej przybierała ona ludzkie kształty i kiedy Erelen stanął w bliskiej odległości, a unosząca się mgła nie utrudniała już widoczności, elf zobaczył Dijkstrę. Opuścił broń i podbiegłszy, uklęknął przy nim.
- Nic ci się nie stało? - zapytał.
Człowiek siedział oparty o ośnieżony głaz. Popatrzył przenikliwie na przybysza, jakby doszukiwał się jakiegoś podstępu. Nie zdążył jednak nic odpowiedzieć, bo w tej samej chwili uderzył w nich gwałtowny podmuch wiatru i z nieba poczęły spadać wielkie, białe płaty. Zza horyzontu wyłaniały się nieprzyjazne sylwetki. Jednomyślnie podnieśli się i czekali na nadchodzące kryształowe postacie.
Jest ich zbyt wielu - pomyślał Erelen. - Nie mogę marnować strzał, nie wiedząc, czy mój atak odniesie pożądany efekt.
Odłożył strzałę do kołczana i spod płaszcza wyciągnął długi sztylet, z wyrytymi na nim elfimi znakami. Tymczasem ciemność gęstniała coraz bardziej...
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
meadhros umarath
Władca Słów
Dołączył: 10 Gru 2006 Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola Płeć:
|
Wysłany: Pon 8:09, 24 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Ciemność...
Meadhros nagle otworzył oczy. Czuł zakrzepła krew na swych włosach i karku. Pomimo bólu głowy rozglądnął się w okół. Nie zobaczył nic prócz śniegu. Nie widział Abigail, Khadima ani Dijkastry... Wszędzie śnieg... Elf powoli zaczął sobie przypominać wszystkie wczorajsze wydarzenia...
- Chwileczkę - pomyślał - Jaki mądry człowiek najpierw atakuje a potem pozostawia swoich przeciwników na wolności ogłuszonych i rozdzielonych... Ale z bronią...
Meadhros zobaczył swój miecz na śniegu nie opodal niego. Czarne ostrze przypominało cierń leżący na białym puchu... Elf szybko wziął go do ręki.
- Jednak ten mag nie jest głupcem... Jeżeli zrobił tak a nie inaczej... To oznacza jakiś podstęp.
Rudy elf ruszył przed siebie. Szedł wolnym, pewnym krokiem... Jedno było pewne... Kiedy spotka którąkolwiek z tych kryształowych istot... Nie życzy jej długiego istnienia...
Nagle przed sobą zobaczył przed sobą czyjąś niską sylwetkę.
- Khadim? - pomyślał idąc w jej stronę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Khadim Dębowa Tarcza
Wschodząca Nadzieja
Dołączył: 03 Sty 2007 Posty: 738
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:38, 25 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
- Meadhros? Dobrze, że cie widze. Musiały mnie mocno rąbnąć, bo miałem hełm. Zobaczyłem Arianne i wtedy jeden mnie walnął. Dziwie się, że jeszcze żyje - powiedział Khadim łapiąc topór w ręce. - Dziwne jest też to zostawili nas z bronią i nas rozdzielili. Chodź lepiej poszukajmy innych.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
meadhros umarath
Władca Słów
Dołączył: 10 Gru 2006 Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola Płeć:
|
Wysłany: Wto 19:44, 25 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
- Jasne - mruknął elf. - Ale czekaj. - przystanął w pół kroku. - widziałeś Ariannę?! Przecież opuściłą nas na Szary Wybrzeżu...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group. Theme Designed By ArthurStyle
|
|
|
|
|
|