|
|
|
|
|
|
|
Cytadela Elfów
Forum fanów fantasy, pisarstwa, storytelling i internetowych gier fabularnych
|
|
|
Obecny czas to Sob 5:33, 30 Lis 2024
|
Autor |
Wiadomość |
Dijkstra3
Administrator
Dołączył: 02 Sty 2007 Posty: 463
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Redania, Tetrogor Płeć:
|
Wysłany: Wto 21:15, 19 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
- Co sądzicie o całej tej sprawie?
Dijkstra przez chwilę się zastanawiał. Gdyby roślina, o której wspominał Talin, była zwykła, zastosowałby sposób znany od wieków. Puściłby wszystko z dymem i postawił sobie tam małe gospodarstwo rolne. Jednak tu wchodziła w grę magia...
- Trzeba uważać - rzekł. - Wydaje mi się, że ten człowiek nie powiedział nam wszystkiego. Nie zapominajmy również o tym magu, który nas próbował zniechęcić do rozwiązania problemu tej Świątyni. Może gdzieś tu się kręcić.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Glum
Gość
|
Wysłany: Śro 10:34, 20 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Erelen spojrzał uważnie na Dijkstrę. Całkowicie zapomniał o wydarzeniach sprzed kilku dni na drodze do Szarych Przystani.
Jeśli jednak nadal będziecie uparci i wkroczycie do Harlindonu, sprawię, że tamtejsi ludzie was znienawidzą. Albo wyniesiecie się stamtąd o własnych siłach z uczuciem hańby i porażki, albo... nie będzie już czego wynosić. Następnym razem nie będzie tak miło. To tylko ostrzeżenie...
Elf skierował swój wzrok w stronę złowrogiego lasu. Gdzieś w jego ciemnościach znikała ścieżka, która miała prowadzić do tajemniczego miejsca. Nagle wydawało mu się, że jakaś postać przecięła trakt. Nie rozróżnił jej kształtów, które zmywały się z panującą między drzewami nocą. Mógł jedynie się domyślić, że była to najmniej mile widziana osoba przez drużynę, jeśli to, co zobaczył, nie było iluzją.
- Zatem...
Nie dokończył, ponieważ niespodziewanie w głębi lasu rozległ się przeraźliwy krzyk. Czarne ptaki wzbiły się w powietrze i zatoczyły koło nad miejscem, gdzie swoje źródło miał przed chwilą usłyszany jęk. Następnie kruki skierowały się w kierunku oczekującej przed wejściem do lasu drużyny. Z każdą chwilą nabierały coraz większej prędkości, obierając ją za swój cel.
- Szybko! Skryjcie się w cieniu drzew! - krzyknął Erelen.
Ledwie zdążyli się ukryć, ptaki z głośnym skrzekiem przeleciały nad ich głowami. Na szczęście zniknęły gdzieś na zachodzie i nie pojawiły się już więcej.
- Chyba nie mamy wyjścia, jak tylko pójść i sprawdzić, co tam się stało - przerwał dłużej trwającą ciszę Erelen. - Jeśli to był ludzki krzyk, ktoś może potrzebować pomocy.
Nikt nic nie odpowiedział. Meadhros był zatopiony w swoich myślach i sprawiał wrażenie, że w ogóle nie interesuje się zagadkowym zdarzeniem, które przed chwilą tu miało miejsce. Dijkstra zdawał się nad czymś intensywnie rozmyślać. Khadim, ostatnimi czasy bardzo małomówny, wpatrywał się w martwy punkt przed sobą. Abigail zignorowała uwagę brata.
Westchnął.
- Co teraz?
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Khadim Dębowa Tarcza
Wschodząca Nadzieja
Dołączył: 03 Sty 2007 Posty: 738
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 11:06, 20 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
- Ja już nie wiem co robić- Powiedizał Khadim- Tam jest magia czarna magia.- Khadim wstał i spojrzał w strone lasu.- Lepiej chodźmy ktoś może potrzebować pomocy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
meadhros umarath
Władca Słów
Dołączył: 10 Gru 2006 Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola Płeć:
|
Wysłany: Śro 11:35, 20 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
- Jeśli to był ludzki krzyk, ktoś może potrzebować pomocy - powiedział Erelen.
- Masz rację - rzekł niemalże szeptem Meadhros. - Powinniśmy tam pójść. Jednak musimy uważać. To może być zasadzka...
Elf wyjął Aglachald z pochwy i szybko pobiegł w stronę, skąd dobiegł ich krzyk...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Abigail
Gość
|
Wysłany: Śro 19:39, 20 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Każde słowo opowieści Talina wbijało coraz głębiej ostrze w serce Abigail.
Kiedy stanęli na granicy lasu, odeszła kilka kroków w bok i oparłszy się o pień dużego drzewa, nie wytrzymując ze zdenerwowania, rozpłakała się. Nigdy dotąd nie kłóciła się z bratem. Kiedyś, bardzo dawno, nawet nie musieli do siebie nic mówić, czy wysyłać jakiekolwiek myśli. Po prostu myśleli tak samo. Wystarczyło jedno spojrzenie do absolutnego zrozumienia.
- Co sądzicie o całej tej sprawie? - na dźwięk tego naiwnego pytania zacisnęła mocno wargi, powstrzymując łzy.
- Cóż... - szepnęła do siebie. - Na pewno nie jest to normalne.
Nagle elfce wydało się, że coś na ziemi się porusza. Spojrzała w dół i tuż obok swojej nogi zobaczyła wzorzyste ciało żmii. Podwinęła rękaw i popatrzyła na głęboką linię czerwonosinej blizny przecinającej nadgarstek.
Gdyby tylko nie ona... Gdyby tak nie bolała... Chodź tu, maleńka.
Pochyliła się, stopą lekko przydeptując ogon węża i przystawiając do jego głowy swoją dłoń. Żmija syknęła, zwinęła giętkie ciało i wgryzła się w to, co było najbliżej, czyli w rękę elfki. Abigail zacisnęła zęby, żeby nie krzyknąć. Z zaczerwienionych oczu znowu popłynęły kolejne krople łez.
Wąż po chwili puścił rękę i szybko pomknął przed siebie. Elfka, mocno zaciskając oczy, osunęła się na ziemię w tym samym momencie, kiedy nad jej głową przeleciało stado wron. Z całej siły starała się nie wydać z siebie żadnego dźwięku i nie dotykać miejsca ugryzienia, które znajdowało się dokładnie w miejscu blizny.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Glum
Gość
|
Wysłany: Śro 23:17, 20 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Erelen zdumiał się nagłym ożywieniem Khadima i Meadhrosa. Ten ostatni odzyskał dawną niecierpliwość i odrobinę szaleństwa.
- Mówisz o niebezpieczeństwie i pułapce, a biegniesz tam niczym pies zawołany przez swojego pana - drocząc się, rzekł z uśmiechem.
Elf jednak nie obejrzał się za siebie, ani nie przystanął, by zwolnić kroku, lub przynajmniej poczekać na resztę. Zmierzał dalej w tym samym tempie z obnażonym mieczem.
- Zaczekaj! - krzyknął za nim Erelen.
Nie wahając się, poszedł w ślady Meadhrosa, znikającego w ciemnościach ponurego lasu. Kiedy został otoczony przez rzucające cień drzewa, poczuł wzmożone uderzenie nieznanej siły. W pierwszej chwili zachwiał się i przystanął. Przed sobą dostrzegał ledwo widoczną sylwetkę elfa.
Jednak przybyłeś tutaj, Erelenie - w głowie zabrzmiał mu dobrze znajomy głos. Nie zapomniał go, choć w jego uszach rozbrzmiewał jeden jedyny raz. - Elfy zawsze były uparte i będą za to płacić do końca swych dni, a z tego, co wiem, jest ich bardzo, bardzo dużo - zaśmiał się mag.
- Gdzie jesteś? - zdołał wyszeptać.
Nie martw się o mnie, lecz o siebie, głupcze - usłyszał drwiącą odpowiedź. - Ktoś chyba ma zamiar się tutaj z tobą pożegnać. Do zobaczenia wkrótce, Erelenie...
Elf gwałtownie obejrzał się za siebie. Na skraju lasu stała Abigail.
- Biegnijcie za Meadhrosem i nie pozwólcie, by zrobił coś szalonego - poprosił Khadima i Dijkstrę, którzy stanęli wraz z nim.
Gdy po chwili zniknęli mu z oczu, podszedł do siostry i zapytał:
- Naprawdę zamierzasz odejść?
Abigail zawahała się. Jej jedna strona chciała iść i towarzyszyć bratu, natychmiast druga wyczuwała grożące im niebezpieczeństwo i obecną wszędzie śmierć. W oczach pojawiło się cierpienie.
- Ostatnio odkrywam, że potrafię jedynie odstraszać od siebie innych - powiedział, spuszczając wzrok. - Może powinienem zostać w domu i wieść życie wśród smutku i samotności? Może po prostu powinienem codziennie stać na wzgórzu Cerin Amroth i patrzeć na ciągle zieleniącą się mogiłę? Może powinienem pamiętać, że nie zasługuję na to, by mieć wokół siebie przyjaciół, bo nie potrafię się o nich zatroszczyć? Chcę ich dobra, waszego dobra, ale wszystkie moje działania sprawiają wam ból. W końcu odchodzicie. Na początku było nas tak wiele, a teraz? Pozostało tylko kilku i jedynie czekać, aż oni też któregoś dnia odejdą.
Abigail postąpiła o jeden krok naprzód, zbliżając się do brata. Ale jeszcze nie będąc pewna, co do słuszności podejmowanej decyzji, nie znalazła się w kręgu tajemniczych drzew. Jej wzrok spoczął na zaciśniętych pięściach elfa. Nigdy wcześniej nie widziała go w takim stanie. Nigdy wcześniej nie widziała zamkniętych dłoni Erelena, który zawsze starał się służyć pomocą innym, który pocieszał ją wielokrotnie, gdy była smutna i przygnębiona, a swoimi dłońmi delikatnie gładził jej włosy.
- Możesz mnie nienawidzić - podniósł wzrok i spojrzał jej prosto w oczy. - Możesz mnie przeklinać każdego dnia, ale błagam cię, nie odchodź! Nie zostawiaj nas w tej chwili! Nie musisz tego robić dla mnie, lecz zrób to dla nich, szczególnie teraz, kiedy śmierć jest tak blisko. Bez twojej pomocy oni zginą. Nie chcesz, by spotkał ich taki los, prawda?
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Abigail
Gość
|
Wysłany: Czw 17:34, 21 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Lekko dotknęła palcami zaciśniętych pięści elfa, próbując je rozluźnić. Erelen przekonał ją już przynajmniej trzy razy, kiedy kiwnęła głową na znak, że idzie razem z nim.
- Choćby nie wiem co, obiecuję nigdy cię nie przekląć.
Chciałabym tylko nigdy nie mieć do tego powodu - dodała w myślach.
- Słyszałeś go, prawda? Tego maga? - powiedziała niby od niechcenia, bo i tak nie potrzebowała odpowiedzi.
- Chodźmy. Tam nic nie ma.
Kiedy ruszyli, elfka syknęła w myślach:
Po co mnie tu ściągnąłeś? Co chcesz uzyskać od siostry tego, którego chcesz powstrzymać? Przecież dobrze wiesz, że przyszłam tu, żeby ich chronić. Jaki masz cel w ciągłym trzymaniu mnie przy sobie?
Las milczał, kiedy szybko doszli do pozostałych stojących u celu.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Glum
Gość
|
Wysłany: Czw 20:52, 21 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Popatrzył na nią, nie wiedząc, co powiedzieć. Szedł za siostrą w milczeniu, rozmyślając nad tym, co przed chwilą od niej usłyszał. Całkowicie pochłonięty przez analizę słów Abigail, nie wyczuwał już negatywnej energii, która mieszkała w tym miejscu. Na usta cisnęło się tyle pytań, ale Erelen nie chciał ich zadawać, jeszcze nie teraz. Bał się, że może to doprowadzić do kolejnej sprzeczki, a nie wybaczyłby sobie tego, zwłaszcza teraz, kiedy powoli wszystko zaczęło wracać do normy, albo wydawało się, że wraca.
Nie zauważył, kiedy doszli do pozostałych. Najwyraźniej znajdowali się u celu, który okazał się tylko rozwidleniem ścieżek. Widok ten zaskoczył elfa. Spodziewał się zastać tu jakiegoś człowieka, którego krzyk przynaglił ich do jak najszybszego udania się w to miejsce. Ze wszystkich rzeczy na świecie, najmniej spodziewał się znaleźć tu rozstaj, tym bardziej, że Talin powiedział, iż ta dróżka zaprowadzi ich do samej Świątyni.
- Dziwne - zdołał tylko tyle z siebie wydusić.
- Nie zastaliśmy tutaj nikogo - rzekł w odpowiedzi Meadhros.
- Więc na szczęście nie mógł popełnić nic szalonego - dodał Khadim z lekkim uśmiechem.
- Ktoś tu jednak był - wtrącił Dijkstra, który klęczał na ziemi i badał świeże jeszcze ślady.
Erelen uczynił to samo i przez dłuższy okres czasu przypatrywał się odciśniętym podeszwom.
- Był sam i udał się w tamtym kierunku - człowiek wskazał ścieżkę prowadzącą na południowy wschód. - Idziemy za nim?
Elf zawahał się. Coś w środku mu mówiło, że to może być pułapka. Jednak nie mieli innego wyboru, jak tylko udać się we wskazanym przez Dijkstrę kierunku.
- Nie jestem przekonany, że to właściwa droga, ale chciałbym się w końcu rozmówić z naszym drogim przyjacielem, by uzyskać od niego kilka odpowiedzi - rzekł Erelen. - Mam dziwne przeczucie, iż zgotował nam milsze powitanie tutaj, niż w Harlandzie.
Ruszyli dalej. Tymczasem w pewnej odległości za nimi, ścieżka zaczęła błyskawicznie zarastać trawą, cierniami i krzewami, jakby nigdy wcześniej w tym miejscu nie znajdowała się żadna droga. W narastających z każdym krokiem ciemnościach, krył się także czarny kruk, który śledził drużynę od świtu tego dnia.
- Powiedz mi - zwrócił się niepewnie Erelen do Abigail. - Skąd wiedziałaś, że słyszałem jego głos?
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
meadhros umarath
Władca Słów
Dołączył: 10 Gru 2006 Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola Płeć:
|
Wysłany: Pią 8:50, 22 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
- Nie zastaliśmy tutaj nikogo - rzekł Meadhros, kiedy Erelen i Abigail dołączyli do nich.
- Więc na szczęście nie mógł zrobić niczego szalonego - powiedział Khadim z lekkim uśmiechem.
- Ktoś tu jednak był - do rozmowy wtrącił się Dijkstra, który klęcząc na ziemi, badał świeże ślady stóp.
Meadhros uśmiechnął się pod nosem.
Elf, krasnolud i człowiek...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Abigail
Gość
|
Wysłany: Sob 13:39, 23 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Na dźwięk cichego pytania brata Abigail zatrzymała się i odwróciła. W zamyśleniu podniosła dłoń i bawiąc się, zakręciła na palcu kosmyk jego włosów, identycznych jak jej samej. W końcu wzięła duży oddech i podwinęła rękaw niebieskiej sukni, pokazując głęboką bliznę przecinającą rękę.
- To przez nią. Przez nią słyszę wszystkie rozmowy prowadzone w myślach i to, co on mówi. Nie pytaj, skąd się wzięła, ani po co.
Elfka zagryzła wargę i z napięciem spojrzała na twarz Erelena, szukając w niej zrozumienia albo potępienia. Szybko jednak spuściła wzrok.
- Zrobię wszystko, żeby was chronić, ale nie wiem, jak wiele będę mogła - ściszyła głos i szepnęła sama do siebie. - Chociaż jest coś jeszcze...
Rośliny zarastające ścieżkę zaczęły już niemal nachodzić na stojące rodzeństwo. Abigail popchnęła lekko brata przed sobie i ruszyła, przyspieszając kroku.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Glum
Gość
|
Wysłany: Sob 18:36, 23 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Patrzył w milczeniu na ranę, którą pokazała mu siostra. Zrozumiał, że miała ona związek z magiem, a prawdopodobnie nawet on sam mógł ją zadać. Nie pytał o nic więcej, chociaż na usta cisnęło się tyle nowych wątpliwości.
Drużyna straciła zupełnie rachubę czasu, maszerując w cieniu drzew. Żadne światło nie padało na wybraną przez nich ścieżkę. Niektórzy zaczęli się zastanawiać, czy promienie słońca docierają tutaj nawet w bezchmurne dni. Z każdą chwilą nadzieja na to, że kiedyś staną na drugim krańcu tego lasu, malała. W końcu jednak, daleko przed sobą, zobaczyli nikłe i blade światełko. Uśmiechnęli się porozumiewawczo do siebie i odzyskawszy chęci, żwawiej ruszyli do celu.
Kiedy stanęli u kresu, ich oczom ukazały się ośnieżone szczyty Gór Błękitnych. Nigdzie nie było tajemniczych śladów, które urywały się w zagadkowy sposób na granicy drzew. Nigdzie też nie zauważyli Świątyni lub czegokolwiek, co by mogło ją przypominać. Znaleźli się na niewielkiej polanie u podnóży gór, do której prowadziła jedna droga.
- Ktoś najwyraźniej rozpłynął się w powietrzu - rzekł Erelen, gdy nie odnalazł żadnych znaków, potwierdzających niedawną obecność człowieka w tym miejscu. - Będziemy musieli zawrócić.
Już miał zniknąć w ciemnościach lasu, lecz niespodziewanie zerwał się silny wiatr i całą swoją mocą uderzył na elfa i stojących najbliżej niego. Ten cofnął się, a odzyskawszy równowagę, mocniej ścisnął w dłoniach łuk, jakby spodziewał się ataku przez zmaterializowaną postać. Po chwili rozczarował się jednak, ponieważ nie stanął oko w oko z nieprzyjacielem. W towarzystwie gwałtownego wiatru jedyna ścieżka zarastała trawą i bluszczem, przez co uniemożliwiała powrót na rozstaj. Drużyna znalazła się w potrzasku.
- No to nie zawrócimy - skomentował całe zdarzenie Khadim.
- Przynajmniej noc spędzimy tutaj, a nie w tym ponurym lesie - Dijkstra starał się znaleźć pozytywną stronę tego zajścia. - Chociaż wydaje mi się, że drzewa mogłyby nam zagwarantować jako taką ochronę przed uporczywym wiatrem.
Postanowili spędzić noc na skraju polany, znajdując takie miejsce, gdzie docierało jedynie łagodne drżenie powietrza, na szczęście nieprzeszkadzające w rozpaleniu i utrzymaniu płonącego ogniska. Niektórzy ułożyli się już do snu, kiedy nocną ciszę zniweczyły unoszące się głosy. Nie można było określić ich źródła, gdyż dochodziły one z każdej strony, coraz bliższe i głośniejsze.
Erelen wstał od ognia i popatrzył w zachmurzone niebo.
- To on - rzekł i po chwili skierował swój wzrok w stronę Abigail, jakby szukając potwierdzenia własnych przypuszczeń.
Niespodziewanie zerwał się jeszcze silniejszy wiatr, który w mgnieniu oka zagasił całe ognisko. Wokół zapanowały jeszcze większe ciemności niż wtedy, gdy za dnia wędrowali w lesie.
Elf usłyszał gniewne pomruki Khadima i Meadhrosa. Poczuł także na swoich dłoniach kilka muśnięć jakiejś substancji, która pod wpływem ciepła zamieniała się w krople wody.
- Śnieg - wyszeptał.
Znowu popatrzył w niebo. Znad północy nadciągał w błyskawicznym tempie zupełnie czarny obłok.
- Ubierzcie szybko płaszcze z Lorien - doradził towarzyszom. - Niedługo się nam przydadzą.
Śnieg zaczął sypać coraz mocniej, by po chwili burza rozszalała się na dobre...
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Abigail
Gość
|
Wysłany: Sob 21:04, 23 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Na widok śniegu wszyscy odruchowo przenieśli się bliżej linii drzew. Abigail zgarnęła potargane włosy na plecy i zarzuciła kaptur na głowę. Potem wyciągnęła ze schowanej pod płaszczem torby paczkę i podchodząc do każdego, wręczała mu lembasy. Na koniec dała chleb elfów Erelenowi i usiadła obok niego na ziemi.
- To on - skierowała słowa do wcześniej pytającego spojrzenia elfa. - Jest niedaleko i prawdę mówiąc, jesteście zdani na jego łaskę i niełaskę. Gdyby zechciał się was teraz pozbyć, wątpię, żebyście się uratowali - uśmiechnęła się lekko i owinęła się szczelniej płaszczem, zasłaniając ciało przed zimnym porywem wiatru. - Mam do ciebie prośbę. Jeśli następnym razem go spotkasz, to... Pamiętaj, że to jego teren. Jeśli go posłuchasz, a przynajmniej będziesz udawał i nie zrobisz pierwszy żadnego podejrzanego ruchu, nic ci się nie stanie. Proszę, nie daj ponieść się emocjom. Inaczej ktoś z was może zranić drugiego, a ja zemszczę się za każdego - ścisnęła dłoń brata. - Nie zrozum mnie źle. Sam zrobiłbyś tak samo.
Elfka oparła się o drzewo i przymknęła oczy. O śnie nie było mowy, ale noc wtedy szybciej mijała.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Glum
Gość
|
Wysłany: Nie 2:12, 24 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Nawałnica trwała przez całą noc. Opady białego puchu momentami słabły, aby po chwili zaatakować ze zdwojoną siłą. Już przed świtem na polanie utworzyły się zaspy, utrudniające przemieszczanie się. Nowy dzień jednak nie przyniósł żadnej nadziei na poprawę. Niebo nadal było zasłonięte przez najciemniejsze chmury, a w powietrzu nieustannie unosiły się złowrogie głosy.
- Jeśli to się wkrótce nie skończy, będziemy musieli zaryzykować odnalezienie innej ścieżki w tym lesie - powiedział Erelen, szczelniej okrywając się płaszczem. - Nie możemy przecież siedzieć tak bezczynnie w nieskończoność. Wprawdzie znaleźliśmy się w pułapce, ale musi być stąd jakieś wyjście.
Utkwił wzrok między drzewami. Za dnia przez liście nie przedostawało się żadne światło, a teraz w nieznany im sposób śnieg przykrywał wszystko pod sobą.
- Ten las jest pełny niespodzianek - rzekł po chwili. - Za bardzo mnie zaskakuje. Tylko w ostateczności zdecyduję się zawrócić. Mag już raz skutecznie nas oszukał, tworząc ścieżkę wedle swojego uznania, by nas tu przyprowadzić. Z łatwością może nas sprowadzić, po wejściu z powrotem między te drzewa, na kolejną fałszywą drogę. Staniemy się marionetkami w jego rękach i z pewnością nigdy już nie staniemy na drugim krańcu lasu.
Wiatr się nasilił, uderzając wprost na zgromadzoną przy polanie drużynę. Burza nie zamierzała tak łatwo dać za wygraną, a przynajmniej ten, z woli którego nawiedziła tę ziemię, najwidoczniej nie zadowolił się całonocnym atakiem. Zbyt wiele jeszcze szykował niespodzianek.
- Poddajecie się już? - przez wicher przebił się jego potężny głos. - Czy nadal mam was nękać śniegiem i powietrzem?
Nikt mu nie odpowiedział. Mag widocznie zrozumiał ciszę jako zachętę do nasilenia nawałnicy, gdyż z nagromadzonych chmur zaczęły sypać się cięższe płaty białego puchu.
- Musimy natychmiast podjąć decyzję, czy zostać tutaj, czy zawrócić i być może wplątać się w następną zasadzkę - powiedział Erelen, widząc, jak chłód coraz bardziej atakuje odsłonięte twarze i dłonie towarzyszy.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
meadhros umarath
Władca Słów
Dołączył: 10 Gru 2006 Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola Płeć:
|
Wysłany: Pon 13:33, 25 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Spróbujmy zawrócić! - krzyknął Meadhros w strone Erelena.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Glum
Gość
|
Wysłany: Wto 21:25, 11 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Elf popatrzył na zebranych wokół, oczekując od nich choćby jednego słowa. Lecz chłód stawał się nie do zniesienia i nikt nie chciał tracić energii na złudną nadzieję, że nawałnica minie. Tym bardziej, że wiatr niósł do nich znienawidzony głos.
- Musimy zaryzykować - powiedział w końcu Erelen.
Nie ufał ciemnościom, które zaległy pomiędzy konarami drzew. Nie ufał ścieżkom, wytyczającym im drogę. Wiedział, że są na usługach maga, który w jakimś celu sprowadził ich w to miejsce. Być może po to, by zamarzli z zimna.
- Niech prowadzi nas Światło Najjaśniejszej Gwiazdy - wyszeptał, przygotowując się do drogi. - Zawracamy! - krzyknął przez wiatr do drużyny.
Zaledwie zrozumieli jego słowo, w powietrzu uniósł się przeraźliwy grzmot. Erelen odwrócił się w stronę ośnieżonych szczytów, ledwo dostrzegalnych w szarej mgle.
- Cofnijcie się! Szybko! - wrzasnął, widząc sunące ku nim niebezpieczeństwo.
W ostatniej chwili zdążyli schronić się pod wystającą półką skalną, przygotowaną jakby specjalnie dla nich. Grube warstwy śniegu zsunęły się ze zboczy gór i zablokowały im drogę powrotną do lasu. Wkrótce wszystko ucichło.
- Najwidoczniej zgotowano nam miłe powitanie, a to nie koniec niespodzianek - rzekł Erelen, wychodząc z ukrycia.
Nie wiedział, czy cieszyć się z powodu lawiny uniemożliwiającej im powrót do lasu, czy też przyjąć do wiadomości przerażający fakt, że stali się marionetkami w rękach maga. Jedyną drogą, na którą mogli teraz wkroczyć, była górska przełęcz.
- Co teraz zrobimy? - zapytała Abigail.
- Musimy iść tam - skierował wzrok na szczyty - jeśli chcemy się stąd wydostać.
- Czy to nie szaleństwo?! - sprzeciwił się natychmiast Meadhros. - W każdej chwili śnieg może ponownie się osunąć ze zboczy, a wtedy na szlaku nie będzie już gdzie się ukryć!
Erelen zastanawiał się nad czymś. Wcześniej nie rozważył takiej możliwości. Jednak wolał zrobić cokolwiek, niż bezczynnie czekać na śmierć.
- Kto chce tu zostać, niech zostanie - zadecydował. - Może się mu uda stworzyć tunel i przebić do lasu, ale bardzo w to wątpię. Ja nie zamierzam dać magowi satysfakcji i poddać się, siedząc tutaj do czasu, gdy on łaskawie zechce mnie zabić. Wolę umrzeć patrząc śmierci prosto w oczy. Wy postąpcie tak, jak uważacie za stosowne. Nie ja was będę osądzał, ani nikt spośród waszych towarzyszy. Na końcu osądzi was własne serce.
I ruszył w stronę majaczących groźnie gór...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group. Theme Designed By ArthurStyle
|
|
|
|
|
|