Cytadela Elfów
Forum fanów fantasy, pisarstwa, storytelling i internetowych gier fabularnych
Obecny czas to Sob 4:58, 30 Lis 2024

Tajemnice Harlindonu...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 15, 16, 17 ... 59, 60, 61  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum Cytadela Elfów Strona Główna -> RPG / Wyprawy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Autor Wiadomość
Glum
Gość







PostWysłany: Pon 23:48, 19 Mar 2007    Temat postu:

/... post autorstwa Arianny i Golluma...

Radość z powrotu Arianny szybko zniknęła, przyćmiona przez paraliżujący strach o życie siostry. Erelen poczuł ostre ukłucie w sercu w tym samym momencie, kiedy Arianna oparła się o drzewo, przerażona tym, że nie wyczuwała dłużej ciepła duszy Abigail. Elfka wymknęła się niepostrzeżenie. Erelen na początku nie zmartwił się tym, doskonal znał siostrę i wiedział, że czasami potrzebowała wielu chwil spędzonych w samotności oraz że umiała o siebie zadbać. Coś jednak się wydarzyło. Elf spojrzał w oczy Arianny, z których natychmiast popłynęły łzy.
To ja powinnam zniknąć, nie ona - usłyszał jej myśli.
Natychmiast podbiegł do niej, mówiąc:
- Nikt stąd nie zniknie. Nie pozwolę na to.

Nie spojrzała na Erelena. Odwróciła twarz w inną stronę, by ukryć łzy. Ból spowodowany chłodem w duszy nasilał się. Tak... Płacę za tyle lat obojętności wobec życia, za wygraną walkę ze śmiercią, za chłodną samotność... Płacę. Nie powinnam była się do nich tak zbliżać... Na szyi poczuła chłód metalu, czuła dokładnie to, co czuła Abigail.

Zamykanie się na świat jest piękną sztuką, bardzo praktycznym sposobem na życie, lecz ponowne otwarcie serca i wpuszczenie do niego uczuć sprawi, iż staniesz się bezbronna, będziesz czuła uczucia bliskich Ci osób, osób, których obdarzysz ciepłem uczucia. Zastanów się, czy chcesz tego... W głowie Arianny zabrzmiał głos jej mistrza sprzed lat. Przymknęła oczy, chłód sprawiał ból nie do wytrzymania. Jęknęła cicho.

Arianno, proszę wyrzuć ten chłód z siebie, jeśli chcesz mi pomóc, on nie jest ode mnie - usłyszała myśl Abigail.
- Kiedy nie potrafię... Nie ma we mnie ciepła, długie lata samotności wytępiły ją z mej duszy... - szepnęła ściskając korę drzewa.

Elf usłyszał delikatnie wypowiedziane słowa.
- Daj mi chodź jeden powód, bym uwierzył, że odeszła...
Wziął w swe ręce dłonie Arianny. Bił z nich oziębiający chłód. Elfka potrzebowała natychmiastowej pomocy.
- Światłość wypala się w nas każdego dnia, jeśli nie dzielimy się nim z innymi - rzekł do niej Erelen. - Wbrew wszystkiemu, tylko wtedy, kiedy ofiaruje się je dla kogoś, ono odżywa i zaczyna świecić się nowym, mocnym blaskiem. Nie mam zbyt wiele mocy, ale dzielę się z tobą tym, co mam.

- Teraz wiem, że prawdziwie żyjemy, gdy ofiarujemy siebie innym - spojrzała w oczy elfa - nie wiem tylko, czy nie pojęłam tej prawdy za późno...
- Nigdy nie jest za późno - odpowiedział, a jego ciepło nieznacznie zaczęło ogrzewać zmarznięte dłonie Arianny. - Wszyscy potrzebujemy ciebie tak samo, jak ty potrzebujesz nas. Oni jeszcze nie zdają sobie sprawy z tego, że to nie przypadek sprawił, iż znaleźliśmy się wszyscy tutaj, w tym właśnie miejscu. Ale Abigail...
Głos elfa docierał do Arianny z daleka, lekko rozmazany. Oczy wypełniała ciemność. Zachwiała się i oparła o Erelena. Czuła jego ciepło, przenikało powoli do jej serca i ogrzewało duszę. Przed oczami elfki ciemność zaczęła się rozstępować i ukazało się spokojne morze, brzeg... Arianna spróbowała nabrać powietrza, lecz bolesna obręcz zimna ścisnęła mocno jej płuca. Ciepło Erelena niszczyło chłód. Powoli, lecz skutecznie, uścisk mijał, mimo to Arianna nadal nie mogła stać o własnych siłach.
- Musimy... - zaczerpnęła powietrza, jej twarz przeszył grymas bólu, mimo to mówiła dalej - musimy iść... udać się do... do Szarych Przystani...

- Nie mogę opuścić teraz mojej siostry! - zaprotestował Erelen. - Jej coś zagraża, a ja nawet nie potrafię pomóc. Na dodatek mam teraz odejść i zostawić ją samą?
Drużyna przyglądała się tej scenie.
Nie mogę pozwolić na rozbicie - pomyślał. - Arianna mimo wszystko potrzebuje dobrej opieki, a ja nie mogę jej tego zaoferować. W Szarych Przystaniach będzie bezpieczna.
- Ruszamy dalej - zadecydował wbrew sobie.
Żegnaj, siostrzyczko - miał dziwne przeczucie, że już więcej się nie zobaczą...


Widzenie zniknęło. Elfka otworzyła oczy, o uszy odbiły się słowa Erelena. Gdy dotarło do niej, co mówi, westchnęła nabierając siły:
- Nie rozumiesz... - mówiła cicho - idąc do Szarych Przystani nie zostawiasz jej. Pomagasz jej. Nie... - spróbowała stać już o własnych siłach, lecz lekko się zachwiała, oparła się o drzewo - Nie próbuj zrozumieć. Uwierz mi, jeżeli w Twym sercu jest chociaż cząstka zaufania do mnie...
Czemu... To ja powinnam być na miejscu Abigail. Erelen potrzebuje jej bardziej niż kogokolwiek. To powinnam być ja... Myśli przepłynęły przez umysł niczym burza.

- Abigail zawsze umiała o siebie zadbać - rzekł w odpowiedzi smutno Erelen. Jego oczy zabłysły dziwnie. Arianna nigdy nie widziała tego blasku. Gdzieś głęboko na dnie skrywały się łzy. - Nigdy nie musiałem podejmować takiego wyboru, decyzji, której nigdy nie uznałbym za słuszną. Boję się. Boję się tego, że ogarniają ją ciemności. Ona zna tego maga. Ukrywa to przede mną, ale wiem, że coś go z nią łączy. I to mnie przeraża. Jej nieufność wobec mnie. Nie potrafię jej ochronić, jeśli ona nie potrafi mi zaufać...
Wzrok elfa przeszył Ariannę, cierpienie w jego oczach było nie do zniesienia. W tym momencie straciła całą pewność swego widzenia, tego, co czuła, iż jest słuszne. Stała i patrzyła w oczy elfa nie mogąc nic zrobić. Czuła ból Abigail i czuła również, co powinni zrobić, czuła, czego pragnie elfka. Lecz nie potrafiła przekazać tej wiedzy elfowi. Nie potrafiła uśmierzyć jego cierpienia. W tym samym momencie zrozumiała sens jej wieloletnich samotnych wędrówek. Nie mogła się wiązać z żadną drużyną, sprawiała ból innym, gdyby nie ona... Gdyby nie to, co powiedziała, Erelen zapewne udałby się szukać siostry, nie było by to zgodne z przeznaczeniem, lecz jego serce wypełniałoby poczucie spełnionego obowiązku, natomiast teraz... Arianna spojrzała ponownie w oczy elfa, nie potrafiła znieść jego bólu. Wiedziała, że to ona jest jego sprawcą. Opuściła wzrok i nie patrząc na nikogo, zniknęła między drzewami. Szła kilka chwil, nim upewniła się, iż jest zupełnie sama. Zatrzymała się i rozejrzała. Drzewa, krzewy i trawa nie były już tak piękne jak kiedyś, słońce wyblakło... Elfka upadła na kolana i zakryła twarz w dłoniach. Po policzkach popłynęły gorące łzy, z piersi wyrwał się szloch pełen bólu. Jej obecność krzywdziła... Za mocno krzywdziła...
Wpatrywał się w odchodzącą postać Arianny. Za dużo tego dnia było niespodziewanych pożegnań i nowych, niemających rozwiązania zagadek.
- Powinieneś iść za nią - usłyszał głos Dijkstry. - Chyba potrzebuje cię teraz.
Elf skinął głową...


Już dość... Arianna lekko przymknęła oczy, musiała uśmierzyć ból w sercu, przytępić myśli przeszywające umysł niczym błyskawice i choć na moment uciszyć krzyk duszy, który obarczał ją winą za cierpienie Erelena. Znała na to tylko jeden sposób. Postać elfki ogarnęła lekka mgiełka i po chwili na jej miejscu siedziała srebrnoszerstna wilczyca, jej oczy świeciły smutkiem. Czujny słuch zwierzęcia wyczuł zbliżające sie ku niemu kroki. Wyszła na przeciw elfowi, spojrzała mu w oczy a następnie opuściła mordkę. Zrobiła krok w stronę drużyny dając do zrozumienia, że powinni wrócić do pozostałych.
Pomimo tego, co się wydarzyło, Erelen jednak nadal nie był przekonany o słuszności podjętej decyzji.

Słońce znikało już za horyzontem, kiedy wędrowcy zobaczyli przed sobą mury ostatniego miasta na zachodzie...
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Dijkstra3
Administrator



Dołączył: 02 Sty 2007
Posty: 463
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Redania, Tetrogor
Płeć: Sir


PostWysłany: Śro 17:37, 21 Mar 2007    Temat postu:

Sytuacja z każdą chwila robi się coraz bardziej napięta, Dijkstra wiedział że od dłuższego czasu są obserwowani. Ten kto ich obserwował z pewnością posługiwał się magią, gdyż Dijkstra mimo wielu prób ani razu nie dostrzegł szpiega ani sladu po nim. Jednak wiedział że on tam jest. Napaść na Abigail tylko potwierdziła podejrzenia - Na dodatek Arianna odeszła nie wiadomo gdzie? A przydałaby się jej magia może zna jakieś zaklęcia zwiększające postrzeganie? szkoda że jej wcześniej o to nie zapytałem. - Dijkstra miał w zanadrzu kilka mikstur które by mu pozwoliły znaleźć czarnego kota w środku ciemnego lasu w czasie nowiu. Tyle że miały one swoje wady, niektóre efekty uboczne były bardzo uciążliwe więc wolał ich bez potrzeby nie zażywać. Dzień po napaści na Abigail, w czasie drogi spotkali "Jego". Ich adwersarza tego który cały czas ich szpiegował, Dijkstra wiedział że ich nie obserwuje od jakiegoś czasu, bał się tego. I nagle się pojawił na drodze ot tak, z nikąd drużyna nagle się zatrzymała. "On" groził im, Dijsktra miał zdradnice wycelowaną prosto w serce przeciwnika, do ust włożył małą kapsułkę - W razie walki może się przydać. - On powiedział coś o toporze Khadima, Dijkstra wiedział co się teraz stanie, wystrzelił w niego bełt spalił się w ułamku sekundy, wyglądało to tak jakby z kuszy wyleciał tylko dym. Dijkstra poczuł nagłe uczucie gorąca dochodziło z miecza i sztyletu, natchmiast je odpiął parząc się przy tym.
- Następnym razem nie będzie tak miło to tylko ostrzeżenie.
Powiedział czarny a nastepnie odszedł. Dijkstra wyciągnął kapsułke na nic sie nie przydała. Krasnolud jak zawsze się denerwował, a Dijkstra żałował że nie kupił arbaletu i kilku dwimertytowych kul - Ich napewno by nie spopielił - Erelen i Abigail mówili o tym że jeśli nie zaczną sobie ufać to nie pokonają go. Dijkstra nie miał ochoty go pokonywać, wystarczyły by mu bogactwa jakie ma ten mag, w koncu im potężniejszy tym bogatszy. Vilgefortz to całe zamki kupywał, a jemu by wystarczył taki jak miał w Tetrogorze. Później Erelen zniknął w lesie, szedł za wilkiem, po paru minutach wrócił z Arianną. Dijkstra przywitał Ariannę. Lecz Abigail gdzieś zniknęła, chwile później Arianna tak jakby zasłabła. Oparła się o drzewo i zapłakała. Erelen podeszedł do niej, Dijkstra słyszał tylko strzępki rozmów, ale rozumiał ze coś się stało z Abigail, ze odeszłe być może na zawsze.
Nie mogę opuścić teraz mojej siostry! - zaprotestował Erelen. - Jej coś zagraża, a ja nawet nie potrafię pomóc. Na dodatek mam teraz odejść i zostawić ją samą? Chwilę póżniej Erelen jednak zmienił zdanie - pewnie usłyszał cos od Arianny. Szkoda że ja nie mogę tak z nimi rozmawać – Arianna wstała a następnie poszłą do lasu. Erelen nie zareagował, w Dijkstrze coś pękło, poczuł coś, jego serce odporna na wszelkie formu współczucia tez naglę drgnęło. Drgnęło to za mało powiedziane uderzyło niczym lawina, wszystko w Dijkstrze protestowało. Arianna nie może odejść,
-Powinieneś iść za nią. Chyba potrzebuje cię teraz.
Wiedział że to Erelen powinien to załatwić, elf zrozumie elfa a człowiek nie zawsze...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Śro 19:05, 21 Mar 2007    Temat postu:

Arianna szła samotnie obok drużyny. Niby przy nich, lecz mimo to oddzielnie. Nie miała ochoty na rozmowę z nikim, co ułatwiało jej postać wilka. Bo któż zacznie przemawiać do zwierzęcia. Po za tym wilcza postać stwarzała tarczę na sercu dla uczuć, lecz mimo wszystko ból przesiąkał przez nią. Ból rozłąki za Abigail i braku zaufania Erelena. Sprawiła Mu ogromny ból radząc iść dalej, lecz nie zrobiła tego po to, by go skrzywdzić, ujawniła jedynie swe widzenie. On jej nie zaufał... Obdarzyła go przyjaźnią, wróciła by Mu pomóc, to jednak nie wystarczyło by nabrał do niej zaufania.

Nigdy nie osiągnę pełnego ich zaufania, czego ja właściwie oczekuję? Zjawiłam się niewiadomo skąd, nigdy nie opowiadałam o swej przeszłości i pochodzeniu, o tym gdzie się nauczyłam sztuki czarów. Spotkałam Erelena, gdy byłam zraniona i nie było to zwykłe draśnięcie, mimo to nie powiedziałam Mu, co się stało. Pomogłam Meadhrosowi i tylko On wie jak i czemu to zrobiłam. Choć też nie do końca, nie zdradziłam Mu przecież, co było napisane na mieczu... Pozostali nie wiedzą, co wydarzyło się wtedy, pewnie gotowi są pomyśleć, iż we mnie zamieszkał demon. Nie... Za wiele oczekiwałam od nich, to zrozumiałe. Owszem Erelen postąpił tak jak Mu radziłam, lecz nadal w Jego sercu czuję niepewność...

Myśli w głowie wilczycy kłębiły się niczym tornado, skutecznie chronione przed innymi. Spojrzała na wszystkich. Erelen szedł zamyślony, od Meadhrosa aż promieniowała chęć do walki, Dzielna istota, dobrze, że mamy kogoś takiego jak On w drużynie - przemknęło wilczycy przez głowę, nieufność Dijkstry jakby zmalała, baczne oczy wilka przyjrzały się człowiekowi uważnie To dobrze, może kiedyś porozmawiamy. Mimo różnic naszych ras jesteśmy bardzo do siebie podobni. Tak samo nieufni. Z tym, że ja zaufałam... I spodziewałam się odwzajemnienia zaufania... Cóż, zawodząc się - uczymy się życia.

Wilczyca znów odwróciła mordkę od drużyny, patrzyła prosto przed siebie. Nie zamierzała przybierać swej elfiej postaci, dobrze jej było tak jak jest. Srebrzystą sierść wilka ogrzewało łagodne, zachodzące słońce. Wszystkie barwy rozpływały się w jego ciepłej i delikatnej czerwieni. Nie oślepiało, a głaskało. W wodospadzie ciepłych, znikających promieni wilcze oczy ujrzały mury miasta ostatniego na zachodzie.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
meadhros umarath
Władca Słów



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Sir


PostWysłany: Czw 13:25, 22 Mar 2007    Temat postu:

Im bardziej drużyna zbliżała się do Przystani, cień spowijający dusze i serce Meadhrosa był tym gęstszy.
Rozmyślał...Chciał się uwolnić od przeszłości...Poprzez śmierć...Ale Arianna dzięki swej magii utrzymała go na tym świecie. Pewnie nieświadomie, ale pomogła mu w zrozumieniu swego losu...przeznaczenia...przeznaczenia narzuconego przez inną osobę...inne osoby...

Pomimo mroku jaki go otaczał, wiedział co zrobić...Jak pozbyć się przeszłości...Ale najpierw muszą dojść do wybrzeża...

Meadhros wyciągnął z kieszeni konwalię...Chociaż była zwiędła, zachowała coś ze swego pierwotnego uroku...
Dziwny musiał być to widok...Elf, wojownik z długim, czarnym, dwuręcznym mieczem u pasa, którym biegle posługiwał się jedną ręką...Trzymający w ręku konwalie...A do tego jego długie, ciemno rude włosy...

Przykucnął przy wilczycy położył przed nią konwalie i drapiąc ją za uchem po srebrnej sierści wyszeptał : Dziękuje...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Czw 13:52, 22 Mar 2007    Temat postu:

Zwierze spojrzało na elfa ciepłym wzrokiem, pochyliło mordkę i dotknęło zwiędłej konwalii nosem, po chwili kwiat promieniał świeżością i roztaczał swą woń, jakby dopiero co rozkwitł.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Glum
Gość







PostWysłany: Czw 22:53, 22 Mar 2007    Temat postu:

Drużyna podeszła pod otwartą jeszcze bramę grodu. Strażnicy, czuwający po wewnętrznej stronie murów, wpatrywali się w niecodziennych przybyszów. Jeden z nich wyszedł im naprzeciw, lekko zastępując im drogę.
- Obawiam się, że nie wszyscy w mieście zaakceptują obecność wilka - rzekł elf. - My nie mamy nic przeciwko, ale żyją tutaj także ludzie, którzy cenią sobie spokój.
- Przybywamy w pokoju - odezwał się Erelen po raz pierwszy od ostatniej rozmowy z Arianną. - Za każdego z nich ręczę, że nie wyrządzą nikomu krzywdy. Również ten wilk bynajmniej nie przyszedł tu z nami polować.
Strażnik cofnął się i wprowadził ich do miasta. Nagle wokół nich pojawiły się domy, zbudowane z wygładzonego kamienia, które otaczały zieleniące się jeszcze ogrody. Po obu stronach ulicy rosły wysokie drzewa, dające w upalne dni upragniony cień i chłód. Szare Przystanie, łączące w sobie grody ludzi i elfów, niewątpliwie były wyrazem harmonii, jaka powinna panować pomiędzy nimi. Ostatnie miasto na zachodzie dla elfów było wyrazem przejścia w upragniony świat, dla ludzi natomiast było miejscem błogiego spokoju.
Erelen nagle zatrzymał się na środku ulicy. Równie niespodziewanie gdzieś wewnątrz niego narodził się przeraźliwy i nieznany strach, który natychmiast kazał mu się udać nad brzeg. Towarzysze zatrzymali się także, nie wiedząc, dlaczego elf stanął w tym miejscu. Odwrócił się do nich i rzekł:
- Wybaczcie...
I bez słowa wyjaśnienia pobiegł w kierunku Morza, zostawiając drużynę.
Miasto zdawało się ciągnąć w nieskończoność, a chwile dłużyły się elfowi w miesiące. Domy z wielkimi, jeszcze zielonymi o tej porze roku ogrodami znikały i pojawiały się przed nim na nowo. Długie blond włosy rozwiewał wiatr, a z oczu zaczął bić coraz większy lęk przed nienazwanym wydarzeniem, które już wkrótce miało nadejść. Kilku przechodniów zaczęło wpatrywać się w niecodzienny widok. Erelen nie zwracał na nich uwagi. W końcu w jego twarz uderzył mocniejszy powiew morskiego powietrza. Tuż za zakrętem zobaczył Morze...
Przystanął, zauroczony widokiem, który rozciągał się przed nim. Oto zobaczył kres, upragniony koniec każdego elfa, prowadzący do szczęśliwego i jedynego domu. Miał teraz okazję zrealizować swoje przeznaczenie; pozostać tutaj i poczekać na statek, odpływający z Przystani. Spojrzał wstecz: w oddali dostrzegł nikłe postacie nowych przyjaciół. Podejmując taką decyzją, musiałby pogodzić się z ich utratą. W dodatku złamałby słowo dane Willowi. Ale pragnienie opuszczenia świata, którym rządzi cierpienie i ból stało się w tej chwili tak silne i potężne, że wszelki honor oraz inne wartości, nie miały teraz żadnego znaczenia.
Jeśli odpłynę... - skierował swoją myśli tylko i wyłącznie do Dijkstry.
Nie dokończył. Ruszył dalej przed siebie. Droga nie była już długa i po chwili elf przeszedł przez małą bramę prowadzącą do portu. Jasnobłękitne Morze wzywało go do siebie. Kosmyki włosów, tańczące na wietrze, zasłoniły mu twarz. Mimo to szedł dalej. Niewiele widział, ale prowadził go nie wzrok, lecz nasilający się wewnętrzny impuls, naglący do pośpiechu.
- Czyżby twój statek też dzisiaj odbijał od brzegów? - usłyszał niespodziewanie czyjeś pytanie.
Rozglądnął się wokoło, odgarniając z twarzy jasne włosy. Przed nim stał wysoki starzec, niewątpliwie elf, z długą po pas śnieżnobiałą brodą. Uśmiechał się serdecznie do Erelena, a jego przenikliwe oczy błyszczały niczym mocno świecące gwiazdy.
- Chciałbym... - zaczął Erelen, ale urwał, gdyż właśnie zobaczył powoli odpływający statek, na którym powiewała na wietrze srebrne chorągwie Lorien.
Elf minął bez słowa tajemniczą postać i podbiegł na brzeg.
Spóźniłem się - pomyślał, upadając na kolana.
- Przeczuwali twoje przybycie, ale nie mogli już dłużej czekać - rzekł takim tonem idący w jego kierunku starzec, jakby czytanie w myślach nie sprawiało mu żadnej trudności. - Mimo wszystko powinieneś mieć w sobie więcej wiary i nadziei, Erelenie. Popatrz.
Elfa nie zdziwiło w tej chwili, że nieznajoma postać zna jego imię. Skierował swój wzrok we wskazanym kierunku. Okręt, który płynął w stronę zachodzącego słońca, teraz zdawał się zawracać.
- Czy oni... - nie dokończył Erelen.
Podniósł się i udał w miejsce, gdzie już po chwili dopłynął statek. Jego oczy rozbłysły radością, kiedy na pokładzie pojawili się jego rodzice.
- Myślisz, że odpłynęlibyśmy bez pożegnania? - zapytała z uśmiechem elfia pani. - Na szczęście w porę zobaczyłam cię na brzegu i nikt nie miał nic przeciwko, byśmy zawrócili. Wcześniej nic takiego nie miało tu zapewne miejsca.
- Zgadza się - przytaknął starzec, który cały czas stał za Erelenem.
Tymczasem drużyna dołączyła do rozmawiających. W nikim nie wzbudził zdziwienia wilk, idący ich śladem.
- Znalazłeś godnych i wiernych przyjaciół - powiedziała elfia pani do syna, kiedy przyglądnęła się jego towarzyszom. - Myślę, że mam coś dla nich; coś, co pozwoli im dotrzymywać ci kroku w mroźne, jak i w upalne dni, które nadejdą. Wzięłam to ze sobą na wszelki wypadek. Miałam takie dziwne przeczucie - dodała z błyskiem w oczach.
Erelen wiedział, że to nie przeczucie nią kierowało. Jego matka, jako nieliczna wśród żyjących w obecnym czasie elfów, miała dar przepowiadania przyszłości. Teraz zeszła z okrętu, niosąc na rękach dziwne zawiniątko. Elf poznał magiczny prezent i uśmiechnął się, po raz pierwszy od powrotu Arianny.
- Te płaszcze będą chronić was od deszczu i śniegu, które niebawem nawiedzą ziemie, do których zmierzacie - zaczęła mówić elfia pani, gdy zbliżyła się do drużyny. - Niektórzy z was odnoszą się z uprzedzeniem do wszelakiej magii, ale czasami trzeba przyznać, że jest przydatna. Magia ma służyć nam, a nie my jej. Płaszcz chłodzi w upalne dni i ogrzewa właściciela, kiedy trzeba. Mam nadzieję, że dobrze wypełnią swoje zadanie.
Z tymi słowami podeszła do stojącego najbliżej Khadima i wręczyła mu najmniejszy płaszcz.
- Należał kiedyś do Erelena, zanim z niego nie wyrósł - powiedziała z życzliwym uśmiechem. - Z pewnością będzie pasował.
Wręczając mu prezent, przesłała adresowaną do niego myśl:
To nie będzie dla ciebie łatwa podróż. Będziesz musiał wybierać pomiędzy dwoma odległymi od siebie stronami. Nie bój się wyboru. Od niego zależy bardzo wiele. Już najwyższa pora zakończyć tą bezsensowną wojnę, Przyjacielu Elfów.
Następnie zbliżyła się do Dijkstry, który usłyszał wewnątrz siebie jej czysty i serdeczny głos:
Jesteś odważnym i mądrym człowiekiem, zatem wiesz, że zbytnia nieufność nie jest właściwa. Jeśli wytrwasz na tej drodze, zakończenie pozytywnie cię zaskoczy, a los nie omieszka wynagrodzić ci tych wszystkich krzywd, których wcześniej zaznałeś.
Wręczyła mu jeden z płaszczy i podeszła z kolei do Meadhrosa:
Twój miecz aż rwie się do bitwy. Jednak nie wybieraj ścieżki porośniętej wolą umysłu, którą wskazują ci zmysły, lecz ścieżkę serca i wyrzeczeń. Od kiedy dołączyłeś do drużyny zwycięstwo przestało być tylko i wyłącznie twoją sprawą. Zostaw przeszłość za zamkniętymi drzwiami i nie spoglądaj wstecz.
Elfia pani stanęła teraz przed wilczycą. Pochyliła się i delikatnie głaszcząc zwierzę po śnieżnobiałej sierści, przesłała Ariannie taką myśl:
Nie bój się poznać tej drugiej strony życia. Twoje serce wypełnia lęk i ból. Nie poddawaj się im, uciekając w postać wilka. To nic nie zmieni i problemy pozostaną nadal, zatruwając twoje życie. Jesteś silna i odważna, zdolna pokonać własne lęki, jeśli obok ciebie będzie ktoś, kto wesprze cię w walce.
Uśmiechnęła się do niej tajemniczo. Teraz zbliżyła się do Erelena, chcąc się z nim pożegnać:
Cieszę się, że znalazłeś wiernych towarzyszy. Możesz wiele od nich oczekiwać, ale dając coś w zamian. Nie czekaj zbyt długo, bo utracisz na zawsze to, co bliskie twojemu sercu. Pamiętaj, żeby zawsze słuchać głosu serca, bez względu na to, co powie rozum. I nie martw się o Abigail. Na niektóre wydarzenia nie mamy wpływu. Ona musi sama pokonać ciemność, którą spotkała na swojej drodze. Bądź dla wszystkich przystanią nadziei i pokoju, nawet gdyby w tobie jej zabrakło. I... uważaj na siebie...
W ostatnich słowach dało się wyczuć matczyną troskę. Elf przez chwilę miał wrażenie, że wyprawa upomni się o jego życie. Przytulił matkę i wyszeptał:
- Hannon le.
- Teraz musimy już odpłynąć - uśmiechnęła się do wszystkich. - Zawsze chciałam odpłynąć ze Śródziemia o zachodzie słońca. Wraz z nim odejść, by móc narodzić się na nowo gdzieś daleko stąd. Pamiętajcie, że siła tkwi w jedności.
Po chwili stała już na pokładzie. Okręt powoli odbił od brzegu i wpłynął z powrotem na Zatokę Księżycową. Jego rejs wyznaczało znikające powoli słońce, w którego blasku przepięknie mieniły się srebrne chorągwie Lorien.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Czw 23:30, 22 Mar 2007    Temat postu:

Arianna wysłuchała uważnie tego, co rzekła jej elfka. Jej serce drgnęło, uświadomiła sobie, że wilk był ucieczką, ucieczką przed uczuciami i bólem. Ona, która zawsze wszystkiemu odważnie stawiała czoło uciekała przed samą sobą. Wilczyca spojrzała na czułe pożegnanie matki i syna, niezauważona przez nikogo oddaliła się kawałek od drużyny. Usiadła patrząc na zachodzące słońce. Jego promienie zlewały się delikatnie z wodą. Morze i słońce. Tak różne... A jakże piękny jest ich taniec... - pomyślała. Wiedziała, ze przed sobą nie ma ucieczki, jedynie śmierć, lecz i ta zostawiła ją. Wilczyca klapnęła zębami złoszcząc się na własną niemoc. Nie mogła już nic poradzić, los i przeznaczenie płynęły własnym nurtem niosąc ją bez jej własnej woli. Przymknęła oczy, a Łza Błękitu ogarnęła ją swym blaskiem. Po chwili na przystani, otulona czerwonymi promieniami zachodzącego słońca stała zamyślona elfka, patrząc w dal za odpływającym okrętem.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Khadim Dębowa Tarcza
Wschodząca Nadzieja



Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 738
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Pią 11:13, 23 Mar 2007    Temat postu:

Drużyna doszła do Szarych przystani.Przeszli przez brame prawie bez problemów.Szli środkiem ulicy.
-Za dużo tu elfów-pomyślał Khadim.
Erelen nagle zatrzymał sie na środku ulicy
-Wybaczcie-I Pobiegł ulicą.
Przez chwile nikt nie wiedział co robić.Khadim zaczoł biec za Erelenem.Drużyna dobiegła do Erelena i zobaczyła że stoi przed jakąś kobietą.
- Te płaszcze będą chronić was od deszczu i śniegu, które niebawem nawiedzą ziemie, do których zmierzacie - zaczęła mówić elfia pani, gdy zbliżyła się do drużyny. - Niektórzy z was odnoszą się z uprzedzeniem do wszelakiej magii, ale czasami trzeba przyznać, że jest przydatna. Magia ma służyć nam, a nie my jej. Płaszcz chłodzi w upalne dni i ogrzewa właściciela, kiedy trzeba. Mam nadzieję, że dobrze wypełnią swoje zadanie
Podeszła do Khadim i wręczyła mu płaszcz.
uśmiechnął się, po raz pierwszy od powrotu Arianny.
- Te płaszcze będą chronić was od deszczu i śniegu, które niebawem nawiedzą ziemie, do których zmierzacie - zaczęła mówić elfia pani, gdy zbliżyła się do drużyny. - Niektórzy z was odnoszą się z uprzedzeniem do wszelakiej magii, ale czasami trzeba przyznać, że jest przydatna. Magia ma służyć nam, a nie my jej. Płaszcz chłodzi w upalne dni i ogrzewa właściciela, kiedy trzeba. Mam nadzieję, że dobrze wypełnią swoje zadanie
-Dziękuje pani-powiedział Khadim poczym sie ukłonił.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Glum
Gość







PostWysłany: Pią 23:13, 23 Mar 2007    Temat postu:

- Przygotowałem coś dla was - powiedział nagle starzec, który przez cały czas przyglądał się wszystkiemu z boku. - Chodźcie za mną.
Erelen popatrzył na niego.
- Cirdan, prawda? - zapytał. - Budowniczy Okrętów.
Ten uśmiechnął się, nie zaprzeczając.
- Tylko ty przychodzisz tutaj, żeby popatrzeć, jak statki, które zbudowałeś, znikają za horyzontem - zaczął tłumaczyć Erelen. - Dlatego przyznałeś rację mojej matce, kiedy powiedziała, że nie zdarzyło się nigdy dotąd, by jakiś okręt zawrócił z powrotem.
- Słusznie - odpowiedział starzec. - Teraz zechciejcie być moimi gośćmi. Domyślam się, że tam, dokąd idziecie, szybko zapomnicie o spokojnym życiu.
Cirdan zmierzał w kierunku mniejszej bramy, oddzielającej miasto od portu. Erelen dostrzegł postać Arianny, stojącą pośród drzew. Nie czekaj zbyt długo, bo utracisz na zawsze to, co bliskie twojemu sercu. Pamiętaj, żeby zawsze słuchać głosu serca, bez względu na to, co powie rozum - przypomniał sobie ostatnie słowa matki. Postanowił podejść i wręczyć jej płaszcz, który elfia pani przeznaczyła dla niej.
- Nie wiem, co ci powiedziała, ale cieszę się, że wróciłaś do nas pod prawdziwą postacią - próbował się uśmiechnąć, jednak wszystkie słowa, które chciał wypowiedzieć, wydawały mu się niewłaściwe. - Chodźmy odpocząć. Jutro wyruszymy w dalszą drogę.
Dał jej niezwykły prezent i podążył za Cirdanem. Ten zaprowadził ich do jednego z domów, zbudowanego jak najbliżej Morza. Wewnątrz Erelen poczuł się tak samo, jak za dni spędzonych w Rivendell. Panował tu niczym niezmącony spokój i radość mieszała się ze smutkiem. Elf rozumiał te wszystkie uczucia. Morze przecież było tak blisko, ale nie dla każdego nadszedł czas, by odpłynąć ze Śródziemia.
Cirdan wprowadził ich do sali rozświetlonej maleńkimi, lecz dającymi dużo światła pochodniami. Na środku stał wielki stół z przygotowanym dla nich posiłkiem. W rogu ukazały się schody, prowadzące na wyższe piętro.
- Na górze znajduje się kilka pokoi - powiedział. - Możecie się tam rozgościć i odświeżyć po trudach podróży. Nikt tutaj nie mieszka oprócz mnie, więc z pewnością nikt nie będzie was niepokoił.
Drużyna skierowała się w kierunku schodów i po chwili zniknęła Erelenowi z oczu.
- To szlachetni towarzysze, ale nieufność za bardzo od nich emanuje - rzekł do niego Cirdan. - Ktoś może to wykorzystać przeciwko wam.
- Zaczynam trwać w przekonaniu, że już zaczął to robić - rzekł smutno Erelen. - Spotkaliśmy pewnego człowieka władającego magią wczorajszego dnia. Właściwie to on nas spotkał i usiłował zniechęcić do dalszej wędrówki. Jednak mógł liczyć się z tym, że jego słowa odniosą przeciwny skutek.
- Zatem wszystkie wieści, które dochodzą tutaj z Harlandu są prawdziwe - powiedział Cirdan. - Już od dłuższego czasu mnie to niepokoi. Wysyłałem nawet tam kilku zaprzyjaźnionych elfów. Jedyne, co udało im się odkryć, to kilka wiadomości o świątyni.
- Świątyni? - zapytał zdumiony Erelen.
- Tak nazwali to miejsce Harlandczycy - wyjaśnił Cirdan. - Boją się jej i wiążą z nią sprawę niewyjaśnionego znikania ludzi. Tam, gdzie rodzi się strach, zwykle pojawiają się też kulty i wierzenia.
- Jednak gdy przybyli tam twoi wysłannicy, nic złego nie zaszło, prawda?
- Tak - odpowiedział. - Ludzie często wyobrażają sobie niestworzone historie. Tworzą legendy i przekazują je sobie drogą ustną. W ten sposób rodzą się nieścisłości. Ktoś źle usłyszy, przeinaczy, doda coś od siebie.
- Mimo wszystko zawsze gdzieś tkwi cząstka prawdy.
- I komuś zależy, by ją ukryć - dodał Cirdan.
- Zapewne magowi zależy na tym, aby całą sprawę ukryć przed Pierworodnymi - wnioskował Erelen. - Tylko co on chce przez to osiągnąć?
Usłyszeli kroki zbliżające się do schodów. Ktoś zamierzał zejść na dół do sali.
- Nie jestem gotowy na rozmowę z nimi - wyszeptał. - Muszę przemyśleć kilka spraw. Przeproś ich w moim imieniu. Chciałbym zostać sam.
Cirdan przytaknął, rozumiejąc stan, w jakim trwał teraz elf. Przez swoje długie życie widział wiele pożegnań, łez smutku i radości.
Erelen bezszelestnie opuścił dom i udał się w kierunku Morza. Fale delikatnie biły o brzeg. Na niebie gwiazdy świeciły mocnym blaskiem, jakby chciały wytyczyć mu właściwą drogę...
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Sob 0:38, 24 Mar 2007    Temat postu:

Elfka stała wpatrując się w spokojne morze. Dolatywały do niej strzępki rozmowy Erelena z nieznajomym starcem. Nie wsłuchiwała się w nie. Fala bólu, która zalała jej serce po przyjęciu elfiej postaci, wycisnęła łzy z jej oczu. Westchnęła. Nie mogła uciec do postaci wilka znów. Ale jej serce było rozdzierane na strzępki. Nagle usłyszała za sobą ciepły i delikatny głos:
- Nie wiem, co ci powiedziała, ale cieszę się, że wróciłaś do nas pod prawdziwą postacią. Chodźmy odpocząć. Jutro wyruszymy w dalszą drogę.
Arianna nie usłyszała jak do niej podszedł. Dźwięk jego głosu uspokoił ją. Nie spojrzała na niego, gdyż nie chciała by widział jej łzy. A więc pozostanę w swej elfickiej postaci skoro Cię to cieszy... pomyślała, blokując myśli przed Erelenem. Wzięła od niego płaszcz, który ofiarowała im jego matka. Ubrała go na swe ramiona i od razu poczuła bijące od niego łagodne ciepło magii. W milczeniu udała się za drużyną.
W domu Cirdana podziękowała starcowi za gościnę i udała się na górę do komnaty. Zamknęła za sobą drzwi, usiadła na łóżku i zakryła twarz w dłoniach. Czuła, że Erelen został na dole i rozmawia z gospodarzem domu, następnie ktoś z członków drużyny opuścił pokój i Erelen wyszedł z domu. Arianna wstała, musiała się odświeżyć, gdy zmyła z siebie trudy podróży wyciągnęła ze swego plecaka liliową, długą suknię. Gdy się w nią ubrała przyjrzała się w wielkim, kryształowym lustrze, ubrała srebrzysty elficki pas i uczesała jasne włosy. Usiadła z powrotem na łóżku. Sen przyszedł niespodziewanie, ułożył ją wygodnie na poduszkach i przymknął oczy.


Otworzyła oczy, przez okno świeciło słońce, promienie skakały wesoło po ścianach pokoju. Na progu stanął starzec i uśmiechnął się do Arianny szyderczo.
- Jak się spało? – zapytał, a ironiczny uśmiech nie zniknął z jego twarzy.
- Dziękuję Panie, dobrze. Czy pozostali już się obudzili? – spytała zdziwiona tak bezceremonialnym wejściem mężczyzny do kobiecego pokoju.
- Tak, dawno, już odeszli – rzekł spokojnie.
- Jak to odeszli – Arianna poderwała się na nogi – jak to? To nie możliwe, nie zostawiliby mnie...
- A czemuż nie? Po co komu ktoś taki? – rzekł starzec ze śmiechem – Ty im tylko przeszkadzałaś, swymi łzami, przepowiedniami i głupimi radami. Czy myślisz, że Erelen wybaczy sobie kiedykolwiek, że zostawił wtedy siostrę? Po za tym, zostawiłaś ich, gdy potrzebowali twej magii. Nie było z ciebie żadnego pożytku.
- Nie... Tylko nie to, oni nie mogli... Erelen... – szepnęła elfka, chciała wyjść z komnaty, lecz starzec ze śmiechem zatrzasnął za sobą drzwi.


Elfka otworzyła oczy, z jej piersi wyrwał się zdławiony krzyk, przez chwilę próbowała złapać oddech. Ciemność nocy rozświetlał księżyc, Arianna wstała i podeszła do okna otwierając je i wpuszczając świeże, nocne powietrze by zabrało od niej resztki koszmaru.
Czy oni mogliby mnie zostawić? Przecież to prawda... Zostawiłam ich, gdy mnie najbardziej potrzebowali, powiedziałam Erelenowi, że powinniśmy iść dalej, a nie szukać Abigail... On mi tego nie wybaczy. Gdyby mi wtedy zaufał... Westchnęła i oparła się o krawędź łóżka. Morskie powietrze delikatnie chłodziło jej twarz. Stała myśląc o swym życiu i o istotach, które skrzywdziła swym istnieniem.
Gdy wypełnimy swe zadanie, gdy nasza drużyna osiągnie cel... Jeżeli nadal... Jeżeli nadal będę żyć, odejdę. Odejdę od całego świata, tam gdzie me wizje, rady, mój ból i ja sama nie skrzywdzi już nikogo. Tak chyba będzie lepiej. Chyba...
Położyła się na łóżko i zaczęła się wpatrywać w sufit, próbując zasnąć. Ta noc była jedną z cięższych nocy, gdyż przesiąknięta była obawą, iż gdy się obudzi zostanie sama...
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Abigail
Gość







PostWysłany: Sob 14:18, 24 Mar 2007    Temat postu:

Poczuła w ciemności dotyk ciepłej dłoni na twarzy. Wszystko ogarnęła jasność dnia i otworzyła oczy. Na trawie siedziała dziewczynka w jasnej lnianej sukience z bosymi stopami. Patrzyła się na twarz elfki uważnie i troskliwie. Jeszcze raz przesunęła ręką o dłoń Abigail, kiedy ta znowu zamykała oczy i zatrzymała rękę na jej szyi. Przenikliwe oczy dziewczynki popatrzyły pytająco na elfkę, która na nowo poczuła ból rany. Wzięła dłoń dziecka w swoją i położyła na szyi. Uśmiechnęła się lekko i cofnęła obie ręce. Rana zasklepiła się. Dziewczynka powoli wstała i rozmyła się miedzy drzewami. Abigail podniosła się i spojrzała niechętnie na przyniesione buty. Dotyk żywej trawy, fal wody i wiatr przypominały jej wolność i przynosiły wewnętrzny sen. Założyła buty, na nowo przypięła płaszcz i zarzuciła kaptur zakrywając twarz. Nagle odwróciła gwałtownie głowę i spojrzała w kierunku Szarych Przystani. Doszli…Serce omal nie rozdarło się jej na dwoje, kiedy zobaczyła całą drużynę nad Morzem. Niemal czuła promienie twarzy tańczące na twarzy i zapach morskiej fali. Byli tak blisko i tak daleko, niedostępni. Łza spłynęła jej po policzku na widok matki. Wiedziała, że każdemu nich przekazuje jakieś słowa, ale sama pierwszy raz nie słyszała czyichś myśli. Matko…Przypomniała sobie swoje pożegnanie, miękki i przenikliwy wzrok oczu, które wiedziały, co ją spotka. Oczy wypełnił się jej łzami i widok kłaniającego się krasnoluda, niespokojnego człowieka, dwóch elfów i zamyślonej elfki rozmył się. Nie powinnam do nich iść… Nie wolno mi… Nie mogę inaczej.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
meadhros umarath
Władca Słów



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Sir


PostWysłany: Pon 15:05, 26 Mar 2007    Temat postu:

Meadhros nie udał się na spoczynek. Stał nad Szarym Wybrzeżem...Rozmyślał...Rozmyślał o przeszłooci....Teraz już wiedział co ma uczynić...Jednak mrok skruwający jego serce i dussze był nieprznikniony...
Nie nawidził tego wybrzeża...Tego morza...I tych którzy żyli za nim...Nie nawidził ich tak mocno, jak mocno może nienawidzić elfie serce...Ale czy słusznie?
Meadhros sięgnął do kieszeni i rzucił w morską piane jakiś błuszczący przedmiot i krzyknął : Czy to koniec??!! ...
Niekt mu nie odpowiedział, a on stał...Stał długi czas. Tak jak syn Feanora - Maedhros stał i patrzył na płonące statki Telrich, tak on spoglądął daleko, daleko na zachód. Jego włosy były stale rozwiewane przez wiatr...A on patrzył, tak jak gdyby kogoś tam dostrzegł...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Abigail
Gość







PostWysłany: Nie 22:19, 01 Kwi 2007    Temat postu:

Ostatnie uderzenie wypchnęło ją z pomiędzy drzew. Nim wszystko okryła ciemność zauważyła lśniące mury miasta.
Z ziemni podniosły ją czyjeś silne ramiona, głosy wokoło o coś pytały. Nie była w stanie mówić, ani się ruszać, wszystko ją bolało. Przez gardło przeszło jej tylko jedno słowo, nim na nowo zapadła w nieświadomość.
- Erelen…
Obudziła się w miękkim, białym łóżku. Z boku stał, przypatrując się jej noszącej ślady uderzeń twarzy, elf o srebrzystobiałych włosach. Strzec uśmiechną się dobrotliwie i odezwał.
- Witaj Abigail. Musisz tu leżeć dopóki nie wyzdrowiejesz. Ten pokój jest oddalony od reszty domu korytarzem, a oni mieszkają na górze. Wyzdrowiejesz do czasu, kiedy będą ruszać w dalszą drogę, ale teraz nie wolno ci się pokazywać.
Elfka otworzyła z trudem posiniałe wargi, ból powoli ustępował.
- Miałam być dla nich ostrzeżeniem. Sama wybrałam.
- Nie miałaś wyboru. Tak musiało się stać, od dnia, kiedy Erelen opuścił Lorien, od dnia, kiedy ruszyliście do Szarych Przystani, od chwili, kiedy odchodziłaś sama do lasu. Tak jak twój brat miałaś wsiąść udział w tej wyprawie.
- Nie w ten sposób, nie w tej roli. Do tego sama doprowadziłam. Boję się o nich, że mogę wszystko zniszczyć.
- Nie bój się. Oni ci na to nie pozwolą.
Nie zrozumiała, co do końca mógł mieć na myśli elf. Ból wzmógł się i po chwili zaczął łagodnieć, przynosząc łagodny sen. Usłyszała dźwięk zamykanych drzwi i milknące w oddali kroki. Spokojnie zamknęła oczy.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Nie 19:28, 08 Kwi 2007    Temat postu:

Nie... Nie dam rady zasnąć... Arianna wstała i ponownie podeszła do okna. Kolejna bezsenna noc. Nie było sensu krążyć w kółko po komnacie. Elfka ubrała płaszcz - podarunek od matki Erelena i bezszelestnie wyszła z pokoju. W całym domu panowała cisza. Arianna zeszła ze schodów i wymknęła sie na zawnątrz. Chłód nocy ogarnął jej twarz, kojąc zmysły i rozpalone myśli. Szła spokojnie ulicami śpiącego miasta.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Opiekun
Administrator



Dołączył: 17 Gru 2006
Posty: 1417
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Sir


PostWysłany: Pon 14:22, 09 Kwi 2007    Temat postu: Powrót... wspomnień

Hybrid jęknął głośno, a stróżka krwi wypłynęła z jego ust i szkarłatnym strumieniem wylądowała lekko na białej poduszce.



- Zacznijmy wszystko od początku. Czy pamiętasz świat z przed lat? Czy pamiętasz piękne światło wielkiego drzewa w którym upodobanie swoje znalazły motyle? Czy pamiętasz miliony gwiazd, które pojawiły się na niebie wraz z nami. My to upodobaliśmy sobie ponad wszystko noc, o której jeszcze nie wiedzieliśmy. To był nasz świat... Byliśmy wolni... Skoro jednak jesteśmy tu, nie wahaj się płakać, walczyć i żyć, ten świat też jest nasz... Chociaż świat nie należy do nas, bo nie jesteśmy jego panami, to my należymy do świata, a świat nie jest panem, więc jesteśmy wolni. Kiedyś będziesz musiał zabrać swój miecz i walczyć oto co Ci najdroższe, o wolność... o twój świat... Jednak nie bierz miecza kutego, zimnego ze stali... Weź swe serce, ciepłe, bijące... ze złota - Odpowiedział elf i usiadł obok dziecka. Jego blada i smukła dłoń przebiła delikatną barierę bezruchu i przecinając ją, miękko wylądowała na dłoni chłopca. Chwili tej towarzyszyły niezliczone krocie szalonych myśli, które krążyły w głowie chłopca i tylko z jedną ponad wszystko zwyciężającą myślą.... "Kocham Cię, ojcze" - ...



- Jak cudownie było wrócić do tych pięknych dni, kiedy byliśmy jeszcze razem, synu - wyszeptał elf, wpatrując się w białe sklepienie ozdobione złotymi motylami... Takie same, jak te w Valinorze... - Jakże ciężko mi bez Ciebie... Jednak wiem, że moja strata nie jest stratą, a jedynie ofiarą... Ja teraz odejdę, do was, kochani... I wraz z Tobą, moje dziecię, chwycimy za nasze miecze... I zniszczymy to, co nas rozdzieliło...
- Milcz przybyszu, tracisz dużo krwi, nie możesz się mówić. Jesteś za słaby... Milcz, dla własnego dobra! - Zagrzmiał jakiś głos... Jednak elf nic już nie widział. Zamknął oczy, z których leciały łzy... Tym razem wrócił do momentu, gdy odnalazł pamiętnik syna w spalonym mieście Ondolinde...



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu    Forum Cytadela Elfów Strona Główna -> RPG / Wyprawy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 15, 16, 17 ... 59, 60, 61  Następny
Strona 16 z 61

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group.
Theme Designed By ArthurStyle
Regulamin