Cytadela Elfów
Forum fanów fantasy, pisarstwa, storytelling i internetowych gier fabularnych
Obecny czas to Wto 19:35, 26 Lis 2024

Przebudzenie
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum Cytadela Elfów Strona Główna -> RPG / Wyprawy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Autor Wiadomość
Dijkstra3
Administrator



Dołączył: 02 Sty 2007
Posty: 463
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Redania, Tetrogor
Płeć: Sir


PostWysłany: Wto 22:59, 16 Gru 2008    Temat postu:

Robert usiadł za kierownicą, oparł sie o kierownice, i patrzył na drogę, po chwili wstał, niespiesznie podszedł do bagażnika. Przez chwilę mocował się z zardzewiałym zamkiem, po czym wyciągnął z bagażnika małą apteczkę samochodową.
-Lucas połóż ją.
Robert, ponownie sprawdził czy nic jej nie jest, tym razem dokładnie sprawdzając czy nie ma krwiaków, lub cieższych obrażeń wewnętrznych. Doskonale wiedział ze część z nich bez specjalnej aparatury można wykryć dopiero po jakimś czasie. Wszystko jednak wskazywało na to że poza lekkimi stłuczeniami nic jej nie jest. Posadził ją na siedzeniu przytrzymując jedną ręką, podsunął pod nos małą fiolke na dnie której były małe białe kamyczki. Margarita nagle obudziła się gwałtownie odsuwając się od fiolki. Sebek zatkał, fiolkę małym gumowym korkiem, po czym zapytał Margaritę:
-Jak się nazywasz?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Wto 23:31, 16 Gru 2008    Temat postu:

- Ej - kobieta się skrzywiła, odsuwając fiolkę od siebie. - Mówiłam przecież. Mar-ga-ri-ta A-lek-san-dro-wa - powiedziała, wydzielając każdą sylabę.
Nachmurzyła brwi i spojrzała zmęczonym wzrokiem na mężczyznę.
- Jeżeli chociaż trochę gustowałeś w literaturze fantasy, to możesz kojarzyć moje książki... - westchnęła z rezygnacją.


Ostatnio zmieniony przez Arianna dnia Wto 23:32, 16 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Abigail
Gość







PostWysłany: Wto 23:36, 16 Gru 2008    Temat postu:

Książki? Ktoś powiedział książki? Josephine nadstawiła uszu.
- Jesteś pisarką? Jakże dawno nie miałam w dłoniach książki, chyba od... ponad piećdziesięci lat. Mar-ga-ri-ta... - kobieta powtórzyła identycznie jak Margarita usilnie grzebiąc w pamięci wszystkich czytanych w życiu pozycji.
- A co napisałaś?


Ostatnio zmieniony przez Abigail dnia Wto 23:39, 16 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Wto 23:44, 16 Gru 2008    Temat postu:

- Elfy, magia, inne krainy i takie inne szury-mury - wzruszyła ramionami, jednak po chwili jej twarz nabrała rozmarzonego blasku. - Armandię może kojarzysz?
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Dijkstra3
Administrator



Dołączył: 02 Sty 2007
Posty: 463
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Redania, Tetrogor
Płeć: Sir


PostWysłany: Wto 23:50, 16 Gru 2008    Temat postu:

-To nie jest w tej chwili najwazniejsze. - Zwrócił się spokojnym tonem do Josephine.
-Margharita, pytałem ponownie o Twoje imię by sprawdzić czy się dobrze czujesz. Powiedz mi czy wiesz co się stało, i czy wiesz gdzie teraz jesteś.
Robert wolał sprawdzic czy Rosjanka jest zdrowa psychicznie, oraz interesowało go w jaki sposób udało jej się wydostać z ośrodka... Winda, była jedynym znanym Robertowi wyjściem, a sam nadzorował prace nad budynkiem, znał jego plany na pamięć. Robert nie był pewien czy w reaktorze było dość mocy by obudzić jeszcze jedną osobę, i by uruchomić windę. Była też druga możliwość, Margharita mogła być obudzone przed nim... To jednak nie miało sensu, najpierw w razie awarii wybudzano, personel techniczny... Nie jakąś pisarkę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Wto 23:59, 16 Gru 2008    Temat postu:

- Dałam się zahibernować jakimś napaleńcom, zrezygnowałam z zepsutego świata z nadzieja, że ten, w którym się obudzę, będzie mniej zepsuty, ale chyba mi nie wyszło. Coś jeszcze? - w jej oczach błyszczała kpina. - Aha, obudziłam się, nikogo nie było, wyszłam, ubrałam się i wjechałam windą na górę, po czym ona z impetem - Kocham to słowo! - upadła w dół. Potem była wycieczka gdzieś w ten bezludny świat, przytulanka z waszym samochodem. Swoja drogą, nie umiesz prowadzić! Kto ci w ogóle prawko dał, hm? No i to by było na tyle. Czy mam ci jeszcze wyłożyć ile razy wdychałam powietrze, czy coś jadłam i czy jestem normalna, bo zapewne to sprawdzasz. Nie jestem, mój drogi, nigdy nie byłam - pisarka uśmiechnęła się słodko. - Coś jeszcze, czy moja historia urzekła cię wystarczająco?
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Abigail
Gość







PostWysłany: Śro 0:06, 17 Gru 2008    Temat postu:

- A dlaczego sądzisz, że ktokolwiek dał mu prawo jazdy? Udało mu się odpalić samochód bez kluczyków to i prowadzi - mruknęła do siebie pod nosem Josephine, skubiąc kawałek bluzki i patrząc pustym wzrokiem gdzieś w dal.
Co za rąbniety świat. Zdecydowanie trzeba było dokonać życia przynajmniej w tej jego wersji którą znała, a dowlekać się do zaświatów z wywieszonym po pas językiem i jeszcze błagać, żeby ja zabrali od tych samozwańczych bohaterów, samozwańczych kierowców i innych ludzi.


Ostatnio zmieniony przez Abigail dnia Śro 0:06, 17 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Dijkstra3
Administrator



Dołączył: 02 Sty 2007
Posty: 463
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Redania, Tetrogor
Płeć: Sir


PostWysłany: Śro 0:14, 17 Gru 2008    Temat postu:

-A więc najgorsze mamy z głowy, juz po pierwszym szoku. Teraz pora na drugi, wyglądasz na odporna osobę więc nie będę ściemniał. Jest coś koło dwatysące pięćdziesątego roku, siedzieliśmy zahibernowani około trzydziestu, czterdziestu lat. W tym czasie prawdopodobnie zdążyła wybuchnąć jakaś wojna, chyba atomowa, bo właśnie wyjechaliśmy z terytorium Czwartej Rzeszy, i udawaliśmy się w stronę Królestwa Bożego, czymkolwiek jest to miejsce. Chociaż mam dziwne wrażenie że nadal nie opuściliśmy dawnego terytorium tego stanu. - Robert Patrzył na Rosjankę która patrząc na niego kpiącym wzrokiem nie powiedziała ani słowa.
-Robimy postój pół godziny, jeśli ktoś ma jakiś pomysł w którą stronę jechać to chętnie przyjmę propozycję, mamy wybór północ lub południe. Przynajmniej przez najbliższych kilkaset kilometrów, dalej chyba będzie można skręcić.
Robert poszedł na skraj drogi, dłońmi odsunał sporą warstwę ściółki leśnej, po czym wziął garść ziemi i zaczał nacierać nią swoje ubranie.
-Módlcie się żeby nie była skażona. Za bardzo się wyróżniamy, mamy jak na ich warunki nowiutkie ubrania, które w dodatku są czyste.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Abigail
Gość







PostWysłany: Śro 0:37, 17 Gru 2008    Temat postu:

- No tak, a ja do tego mam jeszcze czyste, niezawszone włosy. Normalnie tragedia, jesteśmy czyści i błyszczący - rzuciła ponownie szeptem Josephine pod adresem Roberta, ale tak, żeby broń Boże nie usłyszał. Wygramoliła się z samochodu, otrzepała spodnie i z niekłamanym żalem i niemal płaczliwym tonem oświadczyła:
- Osobiście wolę się wyróżniać jako czysty pomnik starych czasów, niż tarzać się w błocie, dzięki bardzo. Jedźmy na północ,z południa to nigdy nic dobrego... - i przeciągneła się swobodnie, żeby nagle, z rękami w górze, zesztywnieć. Niemal w popłochu spojrzała na Margaritę, po czym rzuciła się do swojego plecaka i po chwili nerwowej kotłowaniny wyciągneła z niego niewielką książkę o błękitnej okładce. Przez chwilę intensywnie sie w nia wpatrywała, po czym znowu zaczęła grzebać w plecaku. Po minucie wyprostowała się i podeszła do nowej.
- Mogę prosić o autograf? - wyciągnęła w stronę Rity egzemplarz książki z wizerunkiem otoczonej jaskrawobłękitną poświatą jasnowłosej elfki i granatowymi literami głoszącymi "Armandia" i bordowe pióro.


Ostatnio zmieniony przez Abigail dnia Śro 0:38, 17 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Śro 1:06, 17 Gru 2008    Temat postu:

- O, pierwsze wydanie... Byłam wtedy jeszcze smarkata i podpisałam umowę, nie czytając jej i nic nie dostałam za tą ksiązkę - uśmiechnęła się lekko. - Moja droga, nas tubylcy zjedzą, a ty chcesz autograf? Myślałam, że większej wariatki ode mnie na tym świecie nie ma, a jednak patrzaj no! Kto ci się najbardziej z drużyny spodobał? A z resztą... - pisarka zmrużyła oczy, po czym na chwilę odwróciła się do Roberta. - A może wschód? - spytała słodkich głosikiem.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Illidan
Władca Słów



Dołączył: 20 Lip 2008
Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Myślenice
Płeć: Sir


PostWysłany: Śro 19:57, 17 Gru 2008    Temat postu:

Dziwne odrętwienie i omamienie ogarnęło Lucasa. Zupełnie jak przygotowującego się do biegu sportowca, który jednak nie wziął udziału w zawodach, poddając się na starcie. Ludzie wokół niego coś wykrzykiwali, gestykulowali gwałtownie; on jednak pozostawał na to wszystko obojętny. Jego czas jakby się zatrzymał w miejscu za cenę nagłego przyspieszenia upływu chwil w otoczeniu. Oczy stały się ślepe, wpatrując się w sobie wiadomy punkt, w przyczynę podjęcia takiej, a nie innej decyzji, w zasłonę zakrywającą konsekwencje wyboru i powiewającą na wietrze, który nieznacznie uchylał przed nim tajemniczą przyszłość. Uszy stały się głuche na dźwięki płynące z zewnątrz, otwarte jedynie na nieznany wcześniej głos, który z jednej strony obwiniał o bierność i poddanie się, a z drugiej niósł ukojenie, pociechę i odwagę, by wytrwać w raz powziętym postanowieniu. Dopiero ze snu na jawie wyrwały go słowa skierowane w jego stronę. Coś nareszcie zaczynało się dziać.
Po przesłuchaniu Margarity, do którego nie przywiązywał zbytniej uwagi, Robert zarządził trzydziestominutowy postój i poinformował ich o potencjalnych kierunkach dalszej podróży, z których trzeba było wybrać jeden. Następnie zszedł z drogi i zaczął ziemią nacierać swoje ubranie, tłumacząc to tym, że nie powinni za bardzo wyróżniać się z tłumu.
Lucas westchnął. Z miną, jakby był na stypie, ściągnął podkoszulek z wizerunkiem ulubionego zespołu z przeszłości, zastanawiając się w międzyczasie, czy jego członkowie jeszcze żyją, i przewlókłszy go na lewą stronę, ruszył w ślady Roberta. Po chwili ubrał na siebie ubłoconą część ubrania, wyglądając w rezultacie jak ludzie ze zrujnowanych domostw, które wcześniej minęli, jadąc samochodem. Nie zapominając o dżinsach, usiadł pod drzewem i gdzieniegdzie przyozdobił je brudem zeschniętych grudek ziemi, wymieszanymi ze ściółką leśną. Po ukończonej pracy oparł się o pień najbliżej rosnącego drzewa, lub raczej tego, co kiedyś nim było, obserwował resztę otoczenia.
Margarita zajęła się rozmową z Josephine. Lucas nie słyszał ich słów. Robert i Airam zajęci własnymi sprawami.
Znowu sam - pomyślał, wpatrując się w niebo, przybierające krwisty kolor...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Illidan dnia Śro 21:02, 17 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Abigail
Gość







PostWysłany: Śro 22:22, 17 Gru 2008    Temat postu:

Josephine zdecydowana co do zdobycia autografu twórczyni Armandii wcisnęła Margaricie egzemplarz wraz z ukochanym piórem do ręki.
- Podpisać. Szczerze mówiąc jeszcze jej nie czytałam. Kupiłam ją w ostatnim dniu swojej egzystencji w minionym świecie na koszykach po przecenie, bo zostały mi jeszcze jakieś drobne, a okładka mi się spodobała. Jak tylko podpiszesz grzecznie przeczytam. A jedziemy na północ i niech się pani panno Margarito nie kłóci z ludźmi którzy ledwo co przeżyli osatnią noc w dziczy ludzkiej - dorzuciła z uśmiechem.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Śro 22:34, 17 Gru 2008    Temat postu:

Rita wzięła ze stoickim wyrazem twarzy książkę i długopis. Otworzyła i spojrzała na dziewczynę. Patrzyła przez chwilę w jej oczy przenikliwym spojrzeniem, po czym nachyliła się nad książką i napisała:

"Tylko nasz własny umysł zamyka drzwi przed nami...
M.A.


Oddała dziewczynie książkę z ciepłym uśmiechem.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Abigail
Gość







PostWysłany: Śro 22:47, 17 Gru 2008    Temat postu:

- "M-a" - odczytała w zamyśleniu Josephine.
- Dziękuję ci, Ma.
Wpakowała egzemplarz do plecaka, z namaszczeniem schowała do odzielnej kieszeni pióro i dodała ciszej.
- Mam nadzieję, że z następnymi wydaniami poszło ci lepiej. Umowy czyta się ZAWSZE - rzuciła uśmiech w kierunku Rity, po czym głośniej zwróciła się do Roberta.
- Możemy już jechać Robercie?


Ostatnio zmieniony przez Abigail dnia Śro 22:48, 17 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Gość








PostWysłany: Wto 1:52, 06 Sty 2009    Temat postu:

Airam nie zwracając uwagi na propozycję dalszej podróży podeszła do stojącego na odosobnieniu Lucasa.
-Na siłę szukasz samotności? Czy taki już jesteś? Uwierz, nie można myśleć za dużo. Gdy analizujesz zbyt wiele faktów, przestajesz zauważać ciąg przyczynowo skutkowy i rozważasz wszystko w oderwaniu od kontekstu. To nie jest dobre. - Przez moment zastanawiała się co dalej powiedzieć, nawet nie oczekiwała odpowiedzi. - Wiesz. Ja też sądzę, że Lajf is brutal end ful of zasadzkas, giwys kopas w dupas. Ale jest też coś specyficznego. Myślę że to dziwne, bo właśnie dowiaduję się że moi przyjaciele albo nie żyją, albo nie pamiętają, że istnieję. Świetne, prawda? Tuż przed hibernacją zerwałam z moim chłopakiem, był w wojsku, więc pewnie już nie żyje. A Robert jest do niego cholernie podobny. To boli. I hibernacja to była moja tchórzliwa próba śmierci. Miałam iść do wojska, na front. Ale nie przyjęli mnie, byłam zbyt chorowita, nie potrzebowali takich jak ja. Bo ja.. wiesz. Chciałam być żołnierzem, korespondentem wojennym, kierowcą konwojów. Nawet już zaczynałam szkolenie na ochroniarza. To wszystko w desperackiej prośbie, by ktoś wreszcie mnie sprzątnął z tego świata. Mój facet skutecznie mnie przed tym chronił, dopiero uległ, gdy wypełniłam podanie o hibernację. Nie mógł wytrzymać faktu, że jego narzeczona ucieka od świata. Nawet nie porozmawialiśmy. Wysłałam mu smsa, że idę,a gdy byłam zamrożona już nie miał wyjścia. I wiesz, to nie wszystko. Przeżyłeś kiedyś opętanie przyjaciela, wyzwalanie się od nałogów psychicznych i fizycznych - nie używek, lecz pracy, seksu i samotności? Dla mnie niedawno... Ale po co ja Ci to mówię? Wyglądasz jakbyś miał taki bagaż doświadczeń, że tych kilka moich będzie dla Ciebie drobiazgiem. A najlepiej by było jakbyś nie słuchał tego co mówię. Lucas to bełkot, mnie trzeba pilnować przede mną samą. - Amy nagle zamilkła oparła się o najbliższe drzewo. - Wiesz... ja tu zostanę. Wykopię sobie grób i odejdę. Będziecie mieć więcej miejsca w samochodzie, same pozytywy. - Amy już nieruchomo wpatrywała się w jeden punkt gdzieś między drzewami a prześwitami nieba. "Dlaczego tu nie słychać ptaków?"
Powrót do góry

Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu    Forum Cytadela Elfów Strona Główna -> RPG / Wyprawy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 5 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group.
Theme Designed By ArthurStyle
Regulamin