|
|
|
|
|
|
|
Cytadela Elfów
Forum fanów fantasy, pisarstwa, storytelling i internetowych gier fabularnych
|
|
|
Obecny czas to Sob 4:19, 30 Lis 2024
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Sob 16:39, 08 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Śnieg rozpryskiwał się we wszystkie strony pod uderzeniami wilczych łap. Szare zwierze zagłębiało się gąszcz lasu coraz bardziej. Jej ruchy robiły się bardziej nerwowe.
Wilczyca zatrzymała się nagle i długo stała w miejscu, oddychając ciężko. Po chwili uderzyła z wściekłością łapami w śnieg.
Opanowanie, spokój, rozsądek... Opanowanie, spokój, rozsądek... Opanowanie, spokój, rozsądek... - dźwięczało jej w myślach.
Uspokoiwszy sie nieco, wilczyca usiadło między ogromnymi korzeniami wiekowego dębu. Rozejrzała się, lustrując uważnie okolicę. I upewniwzy się, że nie ma tu nikogo, skręciwszy się w kłębek, zasnęła.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
meadhros umarath
Władca Słów
Dołączył: 10 Gru 2006 Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola Płeć:
|
Wysłany: Pon 15:54, 10 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Cadron szedł powoli przez leśną gęstwine. Jerzyny zaczepiały się o jego płaszcz malutkimi, ostrymi kolcami, które zdążyły mu już poranić palce. Mokre gałęzie łamały się pod ciężarem ciężkich butów Cadrona. Gdzieś z oddali słychać było wycia wilków. Wyglądał na spokojnego, jednak mimo to wydawało mu się że ktoś wciąż na niego patrzy...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Michalot
Łzy Księżyca
Dołączył: 04 Paź 2007 Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola
|
Wysłany: Wto 15:13, 11 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Halid wypadł przez drzwi jak strzała. Z innych pomieszczeń także zaczęli się wysypywać ludzi słysząc ryki i hałasy. Tu i ówdzie błysnęła stal.
- Ludzie!- krzyknął Halid - Kto żyw na zewnątrz! Odpędzić te bestie! Łucznicy do okien!- głos mu lekko zadrżał. Grdyka poszła trochę w górę - Nie okazujcie litości dla tych tworów piekła!- Po słowach Halida kilku mężczyzn z łukami rzuciło sie do okien. Reszta na czele z dwoma rycerzami uzbrojona w krótkie podróżne miecze, długie sztylety i inna lekką broń rzuciła sie na dół. Gdy podeszli do drzwi Halid wyciągnął miecz i kopnął drzwi które otwarły się z hukiem. Wypadli na zewnątrz. W mrocznej poświacie księżyca przebijającej się przez chmury ludzie dojrzeli około tuzina wilkołaków które zbliżały sie do gospody od frontu.
- Bij w nich!- zakrzyknął Halid. Po chwili jęknęły łuki i kilka strzał poszybowało z okien w stronę bezładnej masy. - Rozbiec sie! Starajcie się je wyrwać do walki kilku na jednego!- głos Halida przebijał sie przez ryki rozwścieczonych stworów które ujrzawszy wroga rozpoczęła szaleńczą szarże. Tymczasem ludzi po wyjściu z gospody zaczęli sie rozsuwać tworząc półkole. Zamierzali pochwycić wroga w kleszcze. Gdy wilkołaki były jakiś 20 jardów od nich Halid wyszarpał zza pasa bole. Była to linka obciążona z obu stron ciężarkami. Łowca posłał ją zręcznie w nogi pierwszego stwora. Po chwili przeciwnik rykiem i głuchym uderzeniem o ziemie oznajmił reszcie, że nie weźmie juz udziału w dalszej szarży na wroga przez dłuższą chwile. Haild chwycił miecz obiema rekami. Za cel wybrał sobie wilkołaka na samym przedzie. Gdy przeciwnik podbiegł na zasięg miecza, Łowca okręcił sie na pięcie tyłem do wroga. Stwór na chwile przystanął zaskoczony. To wykorzystał Łowca, który przykucnął i okręcił się godząc wroga w kończyny. Wilkołak zawył z bólu i odskoczył. W ręku Halida błysnął sztylet. Poszybował on w następnego wroga podbiegającego do niego.
Wokół Łowcy trwała zażarta walka. Słychać był jęki rannych, ryki, uderzenie mieczy o pazury, okrzyki dodawające odwagi i odgłosy rozszarpywanych ciał. Ludzi starali sie wykorzystać przewagę liczebną ale wilkołaki nie dały się wyciągnąć z grupy. W stronę masy stworów do których nikt nie chciał podejść, szybowały sztylety, strzały i z rzadka bełty. Wilkołaki wściekłe zaczęły powoli się rozbiegać szukając ujścia nienawiści. To wykorzystywali ludzi osaczając je i zabijając od tyłu.
Halid widzą przypływ nadziei dla ludzi skoczył w wir walki. Stal błyszcząca w jego dłoni splamiona była czarno- czerwona krwią....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Khadim Dębowa Tarcza
Wschodząca Nadzieja
Dołączył: 03 Sty 2007 Posty: 738
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 15:31, 11 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Zorg zostawił kruka na dachu gospody, żeby mówil mu o wszystkim, Zorg zobaczył oczyma kruka że gospode atakują wilkołaki. Zorg powoli zamieniał się w kruki które odlatywały w srone gospody.
- Wilkołaki atakują gospode, jeśli chcesz to pomóż Mario.- Powiedzia i całkowicie zamienił sie w kruki.
Zorg szybko doleciał niedaleko wilkołaków które ją atkaowały. Zamienił się w człowieka za wilkołakami.
- Hando!- Powiedział i z jego rąk wyleciały czarne metalowe pióra które leciały prosto w wilkołaki.- Kruki do mnie.- Po chwili z lasu wyleciało około 25 kruków, które utworzyły skrzydła na plecach Zorga. Szybko doleciał nad walczących ludzi.
- Wolni ludzie walczie!!- Krzyknął.- Alfredzie pozwolisz.- Kruk tylko skinął głową i zamienił się w miecz cały czarny, złożony z matalowych kruczych piór. Zorg atakował w wilkołaki od góry lecąc nad nimi i tnąc.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Gerald
Niebiańskie Wspomnienie
Dołączył: 04 Wrz 2007 Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Lasu
|
Wysłany: Wto 21:29, 11 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Gdy Gerald stoczył bój z wilkołakiem, raniący jego i jego rumaka, rozglądnął się po okolicy i podszedł do jednego z zabitych potworów. Wyjął z małej torby przyczepionej do pasa pustą fiolkę i napełnił ją odrobiną krwi wilkołaka. Po tym zabrał swój ekwipunek i założył na siebie. Wiedźmin był wciąż pod działaniem eliksiru, który wypił kilka minut temu. Nagle dało się słyszeć huk otwieranych drzwi oraz krzyk ludzi. Do tego dochodziło wycie i warczenie wilkołaków, będących w pobliżu. Gerald nie czekając ani chwili zacisnął dłoń na sztylecie oraz długim mieczu i pobiegł w kierunku odgłosów.
Gdy wybiegł zza winkla dojżał kilku mężczyzn z bronią w ręku na czele, których najwyraźniej stał Halid. Po drugiej stronie stało w odległości 20 jardów stała wataha wilkołaków. Po chwili obydwie strony ruszyły na siebie. Gerald nie zwlekając, także dołączył do bitwy.
Kilku wojowników zaraz po dobiegnięciu, ranni padali na ziemię. Wiedźmin gdy był blisko jednego z wilkołaków, wyskoczył i znalazł sie na ramionach jednego z wilkołaków. Długi sztylet zanurzył się tuż obok obojczyka, po czym wilkołak zawył i zrobił kilka, chwiejnych kroków w wir walki. Gerald nie czekając, zeskoczył z półżywego wilkołaka na ziemię, przewracając tym samym cielsko na ziemię. Po wylądowaniu na ziemi, wiedźmin uniósł głowę do góry i ujżał potężnie zbudowanego wilkołaka który wyraźnie wycofał się z walki. Gerald wstał i ruszył w kierunku potwora. Mutant zapalił ślepia i ruszył w las.
- Chcesz się bawic ze mną - powiedział w myśli Gerald po czym skierował się w las za uciekającym wilkołakiem. Wilkołak poruszał się zwinnie pomiędzy drzewami jednak nie mógł zgubić biegnącego za nim wiedźmina. Nagle wilkołak zatrzymał się i odwrócił, robiąc zamach wielką łapą w kierunku nadbiegającego łowcy. Gerald nie mógł się zatrzymać ani także wyprowadzić żadnego ataku, jednak zdążył prześliznąc się pod nogami potwora, raniąc jego krocze ostrym mieczem. Wilk zaskomlał po czym kopnął podnoszącego się z ziemi wojownika. Wiedźmin kopnięty w brzuch pochylił się unikajac tym samym kolejnego natarcia wilkołaka. Gerald wykorzystał ten moment i złapał wilkołaka w pasie, po czym przygwoździł go do pobliskiego drzewa. Wilkołak przywarł do drzewa z wielką siłą przy czym nadział się na wystającą złamaną gałąź. Mutant zawył. Wiedźmin odsunął się od niego i zrobił zamach swoim długim mieczem. Potwór był jednak szybszy. Masywna łapa trafiła wiedźmina w bok odrzucając go. Wiedźmin zatrzymał się na drzewie. Wilkołak odsunął się od drzewa i ruszył w kierunku wojownika. Gerald uchylił się przed długimi pazurami wilkołaka, które trafiając w drzewo, posypały na wiedźmina korę. Łowca przeciął bok mutanta, który po warknięciu z bólu złapał wiedźmina za fraki i cisnął nim w drzewo. Gerald na szczęście złapał się gałęzi, od której zaraz odbił się ku biegnącemu wilkołakowi. Potwór lekko zwolnił i już zrobił zamach łapą, otwierając tym samym paszczę. Wiedźmin był jednak szybszy i szybkim cięciem przeciął w pół głowę wilkołąka. Krew trysnęła do góry, a nie włade cielsko wpadło na drzewo. Wiedźmin wylądował na ugięte nogi. Koło niego spoczywała górna część łba wilkołąka pod ktorą śnieg był barwy bordowej.
Kilku minutowa walka zakończyła się triumfem wiedźmina. Ryk jaki kilka chwil temu towarzyszył temu spokojnemu miejscu zamienił się w szum wiatru. Jednka to nie koniec. Noc była jeszcze długa, a liczba wilkołaków jakie najdą małą gospodę na rozstaju była nie wiadoma ani dla wiedźmiana, ani dla ludzi walczących z bestiami pod gospodą.
Gerald wstał popatrzył jeszcze raz na pół łba oraz na wielkie cielsko leżące w ciemno-czerwonym śniegu i ruszył w kierunku gospody..........
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Gerald dnia Wto 21:31, 11 Gru 2007, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 22:44, 11 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Nuntius wyprowadził ich w głąb lasu na otwartą przestrzeń. Wokół panowała cisza; nawet złowrogie wycie wilkołaków zanikło gdzieś w czasie ich wędrówki.
- Jesteś pewny, że przyjdą? - zapytał Interfector, który coraz bardziej wątpił w słowa elfa.
- Uwierz mi - usłyszał odpowiedź. - Lepiej, żebyś ty czekał na nie, niż one na ciebie. Nie wiem, do czego będziesz im potrzebny, ale obawiam się, iż nie otrzymasz łatwego zadania. I radzę ci nie odmawiać ich królowi.
- Czyli niewykonanie zadania lub niepodjęcie się jego wypełnienia oznacza śmierć - wnioskował mężczyzna, wpatrując się w otaczające go ciemności, ponieważ zdawało się mu, że między konarami drzew dostrzega nikłe światła.
- Wilkołaki nie rzucają słów na wiatr - zgodził się Nuntius. - W przeciwieństwie do ludzi. Na szczęście tę cechę przejęli po zwierzętach.
- Z innymi nieco gorzej - westchnął Interfector. - Przywykłem już do takiego obrotu sprawy, że na szali ważą się losy mojego życia, więc nie musisz się o mnie obawiać. Jakoś sobie poradzimy, prawda, Animusie?
Wilk czujnie wypatrywał przybycia króla wilkołaków. Na pytanie swojego przyjaciela odpowiedział tylko cichym warknięciem.
- Spodziewa się jakiegoś podstępu - szepnął mężczyzna do Leśnego Elfa. - Jesteś pewny co do szczerości ich intencji?
- Nie jesteśmy sami - Nuntius wskazał na setki świateł, które teraz ukazały się w całej swojej pełni zebranym na polanie. - To moi rodacy. W pewnym stopniu ich też dotyczy to spotkanie. Wilkołaki powoli zaczynają uwalniać się spod naszej kontroli. Dawniej potrafiliśmy nad nimi zapanować. Elfy są tu po to, by w razie potrzeby zapobiec kolejnej niewinnej śmierci.
- Miło mi to słyszeć - próbował uśmiechnąć się Interfector, obserwując, jak kule coraz jaśniejszego światła przybliżają się do nich.
Oślepiający blask rozświetlił miejsce oczekiwania. Po chwili za plecami mężczyzny znajdowała się wielka liczba Leśnych Elfów. Wszystkie patrzyły na mężczyznę z nieukrywaną pogardą, wspominając pewien czyn z przeszłości. Niektóre osobiście były świadkami tamtych niefortunnych wydarzeń; inne słyszały tylko opowieści, nie zawsze zgodne z prawdą.
- Po co nas tutaj zwołałeś, Nuntiusie? - zapytał elf stojący najbliżej nich. - Dosyć mamy własnych problemów, by jeszcze pomagać temu zdrajcy.
- Cóż za przyjacielskie powitanie - mruknął Interfector.
- Nie jesteśmy twoimi przyjaciółmi - elf obrzucił go morderczym spojrzeniem. - Nie wiem, dlaczego nasz król ukarał cię w taki sposób, ale według mnie powinieneś ponieść śmierć za to, co zrobiłeś.
- Wiesz, że nasze prawo na to nie zezwala - wtrącił się Nuntius. - A jesteście tu - zwrócił się do wszystkich zebranych - dlatego, że wkrótce rozstrzygną się losy tej krainy. Zwycięstwo zależy tylko od tego, jakie decyzje zostaną podjęte w obecnej chwili.
- On ma rację - rozległ się głęboki i spokojny głos, a zebrane na polanie elfy obejrzały się za siebie i utworzywszy przejście wprost do Interfectora, natychmiast uklęknęły.
- Oddaj mu pokłon - szepnął Nuntius do mężczyzny, który niewzruszenie obserwował, jak król Leśnych Elfów zbliża się do niego.
- Zawsze byłeś indywidualistą - rzekł spokojnie, powstrzymując ruchem dłoni Nuntiusa przed zmuszeniem człowieka do uklęknięcia. - Czyż te wszystkie lata niczego cię nie nauczyły?
- Jeszcze nie odnalazłem właściwej osoby - odparł chłodno Interfector.
- Szukasz nie tam, gdzie powinieneś - władca lasu szepnął tylko i zwrócił się do swojego ludu. - Czy ktoś, oprócz Perfidusa, wątpi w słuszność mojej decyzji?
- Ależ... - próbował wytłumaczyć się elf, który nie tak dawno podważał królewski autorytet, jednak zostało mu to udaremnione.
- Nie chcę tego słuchać kolejny raz - powiedział stanowczo, co wzbudziło grymas niezadowolenia na twarzy Perfidusa.
Król ponownie zwrócił się do Interfectora. Jego postać zdawała się wyższa od pozostałych Leśnych Elfów. Długie, srebrzyste włosy, łagodnie spływały po szerokich ramionach, a śnieżnobiała broda utwierdzała rozmówcę w przekonaniu, że ma do czynienia z mądrym władcą. Błysk przenikliwych, zielonych oczu wykrywał nawet najmniejsze kłamstwo, zaglądając w zakamarki duszy i odkrywając najgłębiej skrywane myśli. Biały płaszcz i złoty wieniec z nigdy niewiędnących liści na jego skroni, podkreślały emanującą od niego starożytną siłę i nieograniczoną majestatyczność.
- Co zamierzasz zrobić? - zapytał mężczyznę, wpatrując się w ciemne oczy.
- Jeszcze nie wiem, jaka oferta zostanie mi złożona - odparł szczerze Interfector, zdając sobie sprawę z tego, że fałsz nie ma żadnego sensu. - Sądzę jednak, iż znajduję się w sytuacji bez wyjścia. Mój przyjaciel, Nuntius, zdążył mnie poinformować, że odmowa lub niewykonanie powierzonej misji sprowadza się do tego samego, czyli do śmierci. Zatem przeznaczona jest dla mnie tylko jedna droga.
Przez chwilę zapanowała cisza, a władca elfów nadal zaglądał w duszę człowieka, by znaleźć chociaż maleńki punkt zaczepienia, który pomógłby mu osiągnąć zamierzony efekt.
- Już raz przeżyłeś swoją śmierć - powiedział jedynie, sądząc, że strach przed popełnieniem tego samego błędu, zwycięży.
Mężczyzna uśmiechnął się, bezbłędnie odgadując zamiary króla Leśnych Elfów.
- Nie sądzę, by jakiekolwiek niebezpieczeństwo groziło mi ze strony wilkołaków, jeśli wykonam swoje zadanie - rzekł. - Poza tym nie poddam się, będąc tak blisko własnego celu. Gdzieś w tym lesie przebywa osoba, która mi pomoże i bynajmniej nie pozwolę tej szansie przemknąć mi między palcami. Czyż nie na tym miała polegać twoja kara? Uniżyć się przed kimś na tyle, by błagać go o pomoc?
- Jeszcze nie zrozumiałeś tej lekcji - westchnął władca, a w jego głosie dało się wyczuć smutek i rozżalenie.
- Nie wiem, czy kiedykolwiek ją zrozumiem, wasza wysokość - Interfector skłonił lekko głowę na znak szacunku, ale w jego głosie rozbrzmiewała nuta ironii.
- Najłaskawszy władco - wtrącił się nagle Perfidus. - Czy warto było ratować tego nikczemnika? Przecież drwina wypełnia każde jego słowo i każdy czyn.
- Jak mnie nazwałeś? - zapytał Król Leśnych Elfów.
- Najłaskawszy, panie - padła odpowiedź po chwili namysłu.
- Więc już wiesz, że było warto. Wszyscy mają prawo otrzymać drugą szansę. Czy należycie ją wykorzystają, czas pokaże najlepiej.
Interfector podniósł wzrok na majestatyczną postać i długo nie mógł zrozumieć, co tak naprawdę znaczą jej słowa.
- Królu Virtusie - z zamyślania wyrwał go głos Nuntiusa. - Nadchodzą.
Elfy powstały z ziemi, obserwując, jak z lasu wyłaniają się szkaradne sylwetki. Nie było ich zbyt wiele w porównaniu z nieśmiertelnym ludem, ale gdyby doszło do starcia pomiędzy nimi, z pewnością obie strony poniosłyby ogromne straty. Przewodniczył im potężny i wysoki spośród pozostałych wilkołak, na którego twarzy mocno zarysowała się szrama długości sztyletu, zapewne pamiątka po bitwie z ludźmi. Stanął naprzeciw Interfectora, bacznie go obserwując.
- To on jest tym, która ma dla nas pracować? - po chwili zadał pytanie skierowane w pustkę, jakby nie sądził, że jest ktoś godny zwrócenia na siebie jego uwagi.
- Wykonać pewne zadanie - poprawił mężczyzna, co natychmiast wzbudziło niespokojne szepty wśród Leśnych Elfów.
Król wilkołaków zmrużył oczy.
- Pyskaty - powiedział. - Posiada jeszcze jakieś inne ciekawe cechy, czy na tym jego błyskotliwość się kończy? - zwrócił się teraz w stronę Nuntiusa.
Elf spojrzał w stronę swojego władcy, a gdy ten skinął głową na znak zgody, dopiero przemówił:
- Jest człowiekiem, więc bez żadnych przeszkód może wędrować od wioski do wioski i przenikać założone przez ludzi zgromadzenia. Kiedy wkupi się w ich łaski, będzie miał dostęp do wszystkich tajnych informacji, dzięki którym wcześniej będziecie wiedzieć o planowanych atakach na wasze siedliska.
- Wszystko brzmi bardzo ładnie - próbował przedrzeźniać Nuntiusa wilkołak. - Ale skąd mam mieć pewność, że nie okaże się tchórzliwy i zdradziecki jak inni ludzie?
- Bo nie jestem zwyczajnym człowiekiem - odparł zniecierpliwiony Interfector, a Animus natychmiast stanął u jego boku.
- Wilk czystej krwi - rzekło monstrum, próbując ukryć zaskoczenie. - Macie jeszcze dla mnie w zanadrzu jakieś niespodzianki?
- Całe mnóstwo - odpowiedział szybko Nuntius.
- Nigdy nie byłeś dobrym kłamcą - zaszydził z elfa wilkołak. - Oto zadanie, które musisz wykonać - zwrócił się do Interfectora. - W gospodzie, którą atakuje teraz mała część moich poddanych, przebywa pewien człowiek, któremu to zawdzięczam - wskazał na długą bliznę po sztylecie. - Chcę, żebyś zdobył jego zaufanie i pomógł mu zgromadzić drużynę, o której tak pragnie, by móc wyruszyć z nią na wojnę. Ja przygotuję zasadzkę i zabiję wszystkich, którzy z nim będą. Oczywiście ty przeżyjesz, jeśli wykonasz wszystko należycie.
- Tylko tyle? - zapytał zdziwiony mężczyzna.
- Prawdziwy człowiek - z gardła wilkołaka zaczął wydobywać się ochrypły i szkaradny śmiech. - Zapomniałem, że ludzie na pierwszym miejscu stawiają siebie i własne życie. Czuję, że będzie nam się mile współpracowało.
Odwrócił się i skinął do pozostałych wilkołaków, na co tamci zaczęli powoli wycofywać się z polany.
- Jednak wiedz, że jeśli zdradzisz, czeka cię śmierć w męczarniach - dodał, zanim sam zniknął w ciemnościach lasu.
- Mam nadzieję, że wiesz, co robisz - powiedział król Virtus do Interfectora.
- Ratuję wasz świat od wojny z wilkołakami - odparł krótko, kierując się w tym samym kierunku, z którego przybył.
Nie widział źródeł blasku tysiąca świateł, które unosiły się za jego plecami i rozpływały się między ośnieżonymi konarami drzew. Tylko jedno z nich zatrzymało się w połowie drogi i po chwili zawróciło w jego stronę.
- Uważaj na siebie - wyszeptało, zataczając krąg wokół niego.
Interfector przystanął zaskoczony, rozpoznając głos przyjaciela. Kiedy jednak światełko zniknęło, kontynuował drogę przez ciemny las. Szedł w milczeniu, próbując przeanalizować to, co stało się tak niedawno. Animus dotrzymywał mu kroku, a zamarznięty śnieg cicho skrzypiał pod ciężarem ich ciał.
Niebo zaczynało powoli szarzeć, kiedy wilk wyczuwając czyjąś obecność, bez ostrzeżenia rzucił się naprzód. Mężczyzna natychmiast pobiegł za nim. Nie krzyczał, bojąc się, że spłoszy coś albo kogoś. Kiedy wypadł zza kilku drzew, zobaczył stojącego przyjaciela, przed którym spokojnie leżała pogrążona w śnie wilczyca...
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Wto 23:07, 11 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
W głębi lasu, gdzie między korzeni wielkiego dębu znalazła schronienie wilczyca, panowała niezmącona cisza. Szum wioski i wycie wilkołaków nie dolatywały tu. Jedynie cichy szept spadających płatków śniegu mącił delikatnie bezruch milczenia.
Spokojny sen zwierzęcia przerwał odgłos stąpania miękkich łap. Wilczyca otworzyła oczy i podniosła mordkę. Przed nią stał ten sam wilk, który przeszkodził jej swego czasu ukarać człowieka za szpiegowanie. Już od tamtej chwili miała ochotę go zobaczyć ponownie. Po za tym wciąż uśmiechała się w duchu, przypominając sobie przedstawienie ataku wilkołaka.
Wilczyca ukłoniła lekko mordkę i spojrzała przyjaźnie na zwierze. Jednak jej spokojne zachowanie przerwał kolejny odgłos kroków, tym razem ludzkich.
Gdy zza drzew wyłonił się człowiek, wilczyca poderwała się na nogi. Fioletowo-szare oczy spojrzały uważnie na przybysza. Ciszę przeszył gardłowy ryk.
Ostatnio zmieniony przez Arianna dnia Śro 23:43, 12 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Michalot
Łzy Księżyca
Dołączył: 04 Paź 2007 Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola
|
Wysłany: Śro 14:44, 12 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Tymczasem bitwa na rozstaju powoli dogorywała. Niedobitki wilkołaków ratowały sie ucieczką, a obrońcy zbijali sie w ciasna, zwartą masę chcąc zmusić przeciwników pozostałych na polu walki do pójścia w ślady pobratymców.
W pierwszym szeregu stał Halid. Na karku czuł chrapliwy oddech mężczyzny zwanego Hondelykiem. Odwrócił głowę i spojrzał mu w twarz. W jego oczach gościł strach. Nie o siebie tylko o najbliższych. Teraz dopiero Łowcy przyszło mu na myśl że nie widział pośród walczących drugiego mężczyzny który z nim podróżował, Cadrona. Nagle Hondelyk dojrzał coś ponad ramieniem Halida. Jak gdyby jakiś mag rzucił zaklęcie spowolnienia mężczyzna odwrócił się. Do jego uszu doszły słowa Hondelyka – Uważaj! - Przed sobą zobaczył rannego wilkołaka, który w przypływie desperacji ruszył w beznadziejnej szarży na wrogów. Jego ślepia wybrały juz sobie ofiarę. Był nią Halid. Mężczyzna nie mógł wykonać żadnego ruchu. Potężne uderzenie łamiące żebra trafiło w jego klatkę. Łowce odrzuciło w bok z jękiem. Miecz wypadł mu z ręki i poszybował gdzieś poza jej zasięg. Mężczyzna z głuchym hukiem padł na śnieg. Zwycięzca zrezygnował z dalszej walki z jego pobratymcami i postanowił zemścić się na jednym tylko synu ludzkim. Zbliżył się do niego powolnym krokiem. Reszta ludzi znieruchomiała. Dotychczas to ta osoba nimi dowodziła. Teraz wszyscy zamarli. Nagle przed Halid wybiegł jeden z rycerzy. Zagrodził on drogę do człowieka leżącego na ziemi.
- Zejdź mi z drogi ludzkie ścierwo...- rozległ sie chrapliwy głos. Rycerz nic nie powiedział tylko chwycił mocniej miecz. Kreatura wydała z siebie coś przypominające śmiech i rzuciła się na rycerza. Odtrąciła jego cios i wgryzła sie w jego szyję. W ludziach coś pękło. Jak jeden mąż rzucili sie na wilkołaka, który widząc swoją śmierć w oczach tych ludzi rozpoczął paniczną ucieczkę. Mimo że był ranny biegł szybciej i odległość pomiędzy nim a ludźmi rosła.
Halid ciężko podniósł sie z ziemi. Rozglądnął sie dookoła. Niedaleko leżał łuk. Cisowy. Chwycił go i z jękiem podszedł do trupa jakiegoś wilkołaka ze strzałą w głowie. Wyszarpnął ją zdecydowanym ruchem i nałożył na cięciwę. Wstrzymał oddech. Słyszał równe bicie swojego serca. Widział swój cel. Łuk stęknął naciągany. Strzała zamarła bez ruchu na łożysku. Teraz… usłyszał głos w swojej głowie. Rozległ sie jęk cięciwy. Pocisk poszybował do celu. Wilkołak okręcił sie i wpadł w zaspę. Próbował sie podnieś ale już nadbiegli ludzie żądni zemsty. Spośród okrzyków ludzi dało się słyszeć żałosny skowy dobijanego potwora.
Halid upadł na kolana z jękiem. Poczuł że coś ma pokruszone w okolicach klatki. Ciężko podczołgał się pod zabitego rycerza. Nie żył. Ostatnie drgawki agonii pulsowały na jego ciele. Łowca pochylił głowę nad ciałem w cichej modlitwie do bogów. Po jego obliczu spłynęła łza, tak rzadka u najemników.
Bitwa dobiegła końca. Ludzie dobijali wilkołaki i zbierali rannych. Jakiś dwóch chwyciło Halida za ramiona i dowlokła do gospody. Ułożyli go w łóżku, w jego pokoju. Kilku ludzi którzy zostali na zewnątrz chowało zabitych i odcinało głowy wilkołakom, a ciała wyrzucając na stos. Po chwili przed gospodą buchnął ogień ozjamiając mieszkańcom lasu o losach bitwy....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
meadhros umarath
Władca Słów
Dołączył: 10 Gru 2006 Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola Płeć:
|
Wysłany: Śro 15:33, 12 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Cadron nie mogąc pozbyć się myśli, że ktoś go śledzi sięgnął do sakwy u pasa i wyjął zeń garść dziwnego, żółtego proszku. Przypatrywał mu się chwile po czym rozsypał go obficie za sobą. Po tej dziwnej czynności ruszył do gospody...
Gdy dotarł na miejsce już było po wszystkim. Cadron widział ciała wilkołaków, oraz straszliwie poranione ciała ludzkie... Hondelyk! - szepnął w duchu rozglądając się z przerażeniem po martwych ciałach. Nagle usłyszał znajomy głos, który go wołał po imieniu. Odwrócił się i ujrzał Hondelyka idącego w jego stronę i wycierającego z krwi swój miecz.
- Gdzieś był ty bęcwale!? - powiedział ściskając prawice przyjaciela. W jego głosie było słychać ulgę.
- Tu i tam. - mruknął Cadron uśmiechając się do przyjaciela.
Cadron nie musiał o nic pytać Hondelyka. Rozumieli się bez słów. A do tego każdy kto teraz zaszedł by w okolice gospody zdał by sobie sprawę co się tutaj stało...
- Chodź, pomórz mi wsiąść tego gościa - powiedział Hondelyk pokazując palcem na Halida. - Jest z nim niedobrze... Pewnie ma pogruchotane żebra...
Cadron kiwnął głową i razem z przyjacielem zanieśli rannego do łóżka w wynajętym przez niego pokoju....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Śro 15:55, 12 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
- Wilkołaki atakują gospodę, jeśli chcesz to pomóż Mario. - Powiedział Kruk, po czym zamienił się w gromadę ptaków.
- Nie dzięki - mruknęła za odlatującym Krukiem. Zmieniła się w lisicę i zniknęła w białej puszczy.
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Śro 15:56, 12 Gru 2007, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Gerald
Niebiańskie Wspomnienie
Dołączył: 04 Wrz 2007 Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Lasu
|
Wysłany: Śro 22:39, 12 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Jeszcze kilka minut temu na polanie przed gospodą dało się słyszeć ludzkie krzyki i straszliwe ryki wilkołaków. Teraz jedyną słyszalną rzeczą był odgłos łamiącego się śniegu pod ciężarem ciała. Z lasu powoli wyłonił się Gerald. Widok jaki ujrzał był przerażający. Spora polana wymieszaną ludzką krwią oraz wilkołaków.
Gerald schował miecz do pochwy i ruszył ku drzwiom gospody. Po drodze minął niskiego mężczyznę oraz jego towarzysza, który był wyraźnym przeciwieństwem jeżeli chodzi o wzrost. Doszedł do drzwi po czym otworzył je przed niosącymi, Halida mężami.
W gospodzie widać było przerażenie na twarzach ludzi. Jedni drugim opatrywali rany. Gdy Gerald ujrzał jak dwaj mężczyźni wnoszą Halida do pokoju po czym zostawiają go samego. Wiedźmin wziął swoje rzeczy ze stołu i ruszył w kierunku drzwi.
Delikatne pukanie do drzwi oznajmiło człowiekowi w pokoju o tym że ktoś chce go odwiedzić.
- Proszę - rozległ się cichy głos, w którym dało się słyszeć zmęczenie. Gerald chwycił za klamkę i wszedł do środka.
Na łóżku leżał w opłakanym stanie Halid. Wiedźmin nim cokolwiek powiedział zdjął swój ekwipunek z siebie i położył na krześle jakie było w pokoju. Gdy podszedł do mężczyzny, podwinął rękawy i nachyliwszy się nad nim zapytał spokojnym głosem:
- Czy mogę Ci pomóc - po tych słowach na twarzy wiedźmina ukazał się delikatny uśmiech, a złote oczy jakby migotały radośnie. - Jeżeli nie opatrzę Ci szybko rany może dojść do zakażenia, a nawet do rzeczy najgorszej .... - słowa wiedźmina nabrały trochę przestrogi jednak wciąż starał się swoją postawą przekonać człowieka do tego aby dał sobie pomóc.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Śro 23:25, 12 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Zaledwie zdążył się przyjrzeć zwierzęciu, nocną ciszę przerwał gardłowy ryk. Animus wpatrywał się w fioletowo-szare oczy, jakby próbował dać wilczycy do zrozumienia, że żadne niebezpieczeństwo nie grozi jej z ich strony. Interfector natomiast zrobił kilka ostrożnych kroków wprzód, co najwidoczniej nie spotkało się z aprobatą zwierzęcia, gdyż sierść na grzbiecie zjeżyła się jeszcze bardziej, a z oczu biła coraz większa nienawiść i złość, wynikająca po części ze strachu przed nieznajomym. Mężczyzna nie zwracał na to szczególnej uwagi. Część swojego życia spędził na podróżowaniu, przemierzał wiele krain i lasów, ale nigdy dotąd nie spotkał jeszcze śpiącej wilczycy na zupełnie otwartej przestrzeni. Wiedział, że to nie było zwyczajne zwierzę. W tym przekonaniu utwierdzał go wzrok Animusa, kontemplujący gniewne oczy. Oczy, które z pewnością Interfector widział już wcześniej.
- Sądzisz, że to ona? - powiedział spokojnie, klękając przy przyjacielu i obejmując go ramieniem. - Tamta elfka była inna. Była... milsza?
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Śro 23:42, 12 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
- Sądzisz, że to ona? Tamta elfka była inna. Była... milsza?
Wilczyca klapnęła zębami i furknęła. Szarawa dymka ogarnęła zwierzę i po chwili przed przybyszami stała czarnowłosa elfka.
- Żeby mówić w mojej obecności o mnie w trzeciej osobie? - prychnęła, niedając człowiekowi dojśc do słowa.
- No ja rozumiem, że ludzie nie uznają szacunku dla zwierząt... - odgarnęła kosmyk włosów z twarzy. - Ale... - spojrzała wymownie na wilka, dając do zrozumienia, ze skoro się zadaje się ze zwierzęciem to powinno się okazywać szacunek i innym przedstawicielom tej rasy.
Kolejny szpieg... Polowanie na mnie ktoś urządza, czy co? - mruknęła w myślach.
Elfka uklękła przy wilku, zupełnie ignorując nieznajomego. W jej oczach nie było strachu, majaczył tam jedynie niepokój i czujność.
- Jesteś dobrym aktorem, wiesz? - rzekła z uśmiechem do zwierzęcia, wspominając przedstawienie z wilkołakiem.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Czw 0:05, 13 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Interfector uśmiechnął się do siebie, widząc, jak wokół wilczycy tworzy się szary obłok, z którego po chwili wyłoniła się czarnowłosa postać - ta sama, którą wcześniej z ukrycia obserwował.
- Żeby mówić w mojej obecności o mnie w trzeciej osobie? - obrzuciła go morderczym spojrzeniem. - Ja rozumiem, że ludzie nie uznają szacunku dla zwierząt, ale...
Działanie mężczyzny odniosło pożądany efekt. Nie brał do siebie słów elfki, tym bardziej nie miał żadnych wyrzutów sumienia z powodu naruszenia czyjejś prywatności.
- Jesteś dobrym aktorem, wiesz? - powiedziała do Animusa, klękając przy nim.
Interfector obrzucił ją badawczym wzrokiem, zastanawiając się nad własnym położeniem. Klęczeli teraz naprzeciwko siebie, a pomiędzy nimi stał tylko wilk, najwyraźniej zafascynowany starożytną mocą elfki.
- Ktoś już mu to powiedział - rzekł sucho, odpychając mroczne myśli, że ktoś mógłby wkraść się i zburzyć ich dotychczasową przyjaźń.
Odwdzięczając się nieznajomej tym samym wzrokiem, którym obrzuciła go zaraz po swojej przemianie, wstał i zwrócił się do przyjaciela:
- Nie mamy czasu, by jeszcze móc go marnować na zbędne umizgi, Animusie. Nie zapominaj, że mamy do wykonania pewne zadanie. Najwyższa pora, by winowajcy zostali ukarani.
I ruszył w dalszą drogę, a wilk niechętnie uwalniając się spod pieszczot elfki, powoli zaczął iść jego śladem...
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Czw 0:07, 13 Gru 2007, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Czw 0:15, 13 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Elfka nachmurzyła brwi. Imię wilka zdawało się znajome, zachowanie przybuszy było zbyt nielogiczne i ten zapach wokół człowieka... Lecz uwaga kobiety skupiła się na czymś innym. Wszędzie czuć było śmierć. I ludzi, i wilkołaków.
- Czyżby... - szepnęła do siebie, wciąż klęcząc na ziemi.
Była tak pochłonięta swymi myślami, że nie zwróciła uwagi na odchodzących człowieka i wilka. Szkarłatne usta elfki ścisneły się lekko w zamyśleniu. Fioletowe oczy wpatrywały się w nieistniejący punkt, policzki zdawały się coraz bardziej blade.
Kobieta wstała i spojrzała zdecydowanie w stronę skąd przyszła. Już po chwili szara wilczyca biegła przez gęstwinę lasu, kierując się ku wiosce.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group. Theme Designed By ArthurStyle
|
|
|
|
|
|