Cytadela Elfów
Forum fanów fantasy, pisarstwa, storytelling i internetowych gier fabularnych
Obecny czas to Sob 11:47, 30 Lis 2024

Nocni Łowcy
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 29, 30, 31 ... 34, 35, 36  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum Cytadela Elfów Strona Główna -> RPG / Wyprawy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Autor Wiadomość
Illidan
Władca Słów



Dołączył: 20 Lip 2008
Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Myślenice
Płeć: Sir


PostWysłany: Czw 13:17, 25 Wrz 2008    Temat postu:

- Jeszcze dwa dni - szepnęła postać w ciemnozielonym płaszczu z kołczanem pełnym strzał, przewieszonym przez ramię.
Długie, złote włosy wypływały spod kaptura, opadając na silne ramiona i tańcząc delikatnie w powietrzu, muskane przez lekkie drgnienie powietrza. Błękitne oczy wpatrywały się uporczywie w szare chmury okrywające księżyc, którego poświata za wszelką cenę próbowała się przebić przez ich barierę, aby rozświetlić leśną polanę. Oprócz wysokiej postaci nie było na niej nikogo, tak przynajmniej mogło się zdawać na pierwszy rzut oka. I dopiero wtedy, kiedy blask księżyca zdołał się przebić przez ciemne chmury, oświetlając swoim światłem niewielką polanę, na jej granicy ukazała się jeszcze jedna sylwetka, odziana białym płaszczem. Złoty wieniec z nigdy niewiędnących liści zalśnił majestatycznie w odpowiedzi na promienie światła księżyca. Zielone oczy obserwowały uważnie stojącą przed nim postać, rozumiejąc jej wszystkie uczucia i odczuwając tęsknotę, skrywaną na dnie serca. Śnieżnobiała broda i srebrzyste włosy współgrały z zimowym krajobrazem, jaki rozpościerał się wokoło.
- Wiesz dobrze, że rytuał nie może odbyć się wcześniej, ani później - postać w ciemnozielonym płaszczu usłyszała za sobą ciche słowa współczucia. - Rytuał musi się odbyć dokładnie trzeciej nocy od czasu, kiedy ciało ponosi śmierć.
- Czy on, gdy wróci, będzie znał całą prawdę? - w błękitnych oczach pojawiła się radość, mieszająca się ze strachem. Na policzku w świetle księżyca zalśniła łza.
- Prawda żyje w duchu i w umyśle - padła tajemnicza odpowiedź. - Stan pustki, w jakim teraz się znajduje, nie przywróci mu pamięci dawnych, szczęśliwych dni. Owszem, pozna wiele tajemnic, które wcześniej były dla niego niedostępne. Jego wiedza okaże się większa niż wiedza zwykłego śmiertelnika. Jednak prawdę będzie musiał odkryć w sobie.
- Rozumiem - blask błękitnych oczy przygasł i postać opuściła głowę w geście bezradności i cierpienia.
- Któregoś dnia powróci prawdziwy - ciszę przerwało proroctwo. - Lecz szczęście potrwa tylko przez kruchą chwilę...

* * *
- Królu Virtusie - Nuntius wyłonił się z blasku nikłego światła i natychmiast uklęknął.
- Dobrze, że przybyłeś - rzekł władca, podnosząc elfa z ziemi. - Proces musi rozpocząć się o świcie.
- Miłościwy panie, dlaczego mu pomagasz? - zapytał niespodziewanie posłaniec. - Przecież...
Urwał, czując, że nie powinien poruszać tego tematu. Tak mocno i dotkliwie zadane rany nie goją się nawet po upływie wielu wieków.
Król natomiast popatrzył na Nuntiusa, a w jego oczach nie gościł gniew. Uśmiech rozjaśnił jego starczą twarz.
- Jeśli byłbym tylko sprawiedliwy, nazywałbyś mnie miłościwym? - odpowiedział pytaniem, spoglądając prosto w księżyc.
- Zimna jest sprawiedliwość, którą stosuje się z bezbłędną precyzją bez miłosierdzia - elf powiódł wzrokiem za spojrzeniem swojego władcy.
- Każdy powinien dostać drugą szansę - kontynuował król. - Gdyby mnie kiedyś nie okazano miłosierdzia, nie władałbym teraz Leśnym Królestwem.
Nuntius spojrzał zdziwiony na króla Virtusa.
- Tak - potwierdził, bezbłędnie odgadując myśli posłańca. - Dawniej chodziłem własnymi ścieżkami, szukając dla siebie idealnego miejsca, w którym nie byłoby wojen, bólu, cierpienia i śmierci. Zapomniałem, że cel nie uświęca środków, a kiedy wreszcie to zrozumiałem, było za późno na wycofanie się. Ktoś jednak mi pomógł, wyciągając do mnie swoją dłoń. Nie odrzucił pomimo tego, że go zdradziłem. Taką samą szansę dałem Interfectorowi.
- Dziękuję - Nuntius ukłonił się nisko.
- Trzeba odnaleźć wilka - rzekł po chwili król. - Bez niego nic nie uczynimy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Michalot
Łzy Księżyca



Dołączył: 04 Paź 2007
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola


PostWysłany: Czw 20:59, 25 Wrz 2008    Temat postu:

***
Na zewnątrz słychać było wycie szalejącej zamieci. Kilka śpiących postaci kuliło się przy nikłym płomieniu ogniska, do którego podkładał co chwila ktoś z obudzonych zimnem towarzyszy. Stodoła skrzypiała, wycie wichru, śnieg, przenikliwy chłód.
Halid czuł, że się nie wyśpi. Nie był już młodzieńcem. Ciężkie życie odbiło na nim swoje piętno. Łowca przewracał się z boku na bok. Otulony szczelnie płaszczem i tak czuł, że z zimna nie uśnie. Klnąc na pogodę podniósł się z ziemi i podszedł do ogniska, które przygasało. Wrzucił do niego kilka szczap. Natychmiast rozbłysło nowym blaskiem. Nagle na jednej ze ścian stodoły zagrały cienie. Coś się poruszyło. Łowca odwrócił się natychmiast. Niedaleko leżała Shirina i właśnie przewróciła się z boku na bok. Halid wypuścił powietrze z płuc. Spokojnie… to tylko zamieć nic więcej… Mężczyzna ruszył powolnym krokiem na swoje miejsce. Czuł, że cos jest nie tak. Rozglądnął się jeszcze raz po stodole. Nic nie zauważył. Wzruszył ramionami i położył się na posłaniu. Przymknął powieki i udawał, że śpi. Nic. Halid zaklął na siebie w duchu i już miał pogrążyć się we śnie, gdy cos rzeczywiście przemknęło za Shiriną przy ścianie.
- Cholerne szczury – warknął pod nosem Halid i wstał. Podszedł do Shiriny i … zamarł. Pół metra za elfką coś było. Coś czego Halid nigdy nie spotkał. To cos wyglądało jak cień ale było bardziej przestrzenne i materialne. Przypominało niemowlę bez głowy. Miało małe rączki i nogi. Szło cicho w stronę śpiącej elfki. Łowca zamarł. Nie był w stanie wykonać żadnego ruchu. Stała jak sparaliżowany. Tymczasem mała poczwara podeszła do Shiriny i dotknęła jej ręki swoją. Twarz Shiriny wykrzywił grymas bólu. Zaczęła coś szeptać cicho i szybko jak by jej brakowało tchu. Jej ciałem wstrząsnęły drgawki. Łowca oprzytomniał. Podbiegł do poczwary i z całej siły ja kopnął. Cień uleciał kawałek i uderzył w ścianę. Szybko jednak pozbierał się i zaczął swój powolny marsz tym razem w stronę Halida.
- Zasadzka! Do broni! – zawył Łowca i rzucił się po miecz. Z dobytym orężem natarł na małą poczwarę i zadał dwa ciecia w głowę i w tors. Ciemna maź chlasnęła w trzech plamach na podłogę. Łowca stał dalej z wyciągniętym mieczem szukając nowych przeciwników. Tymczasem trzy plamy zaczęły się powiększać i natychmiast powstały z nich trzy kolejne stwory i tym samym powolnym krokiem ruszyły w jego kierunku…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Czw 21:15, 25 Wrz 2008    Temat postu:

Shirinę ze snu wyrwał przejmujący ból. Otworzyła oczy i jęknęła. Przez chwile nic nie słyszała i widziała jedynie ciemność.
Już? Nie... To nie możliwe... Nie teraz... Jeszcze nie... - krzyczały jej myśli. Ciemność powoli opuściła jej oczy, a do uszy dotarł krzyk Halida. Zobaczyła trzy dziwne małe stwory, kroczące w jego kierunku i w tym samym momencie po całym jej ciele rozlał się ból. Zagryzła wargę i nie zważając na to, co czuła, podniosła się i wyjęła miecz.
- Co, u licha, tu się dzieje? - krzyknęła w stronę łowcy, każde wypowiedziane słowo kosztowało ją ogromnego wysiłku.


Ostatnio zmieniony przez Arianna dnia Czw 21:16, 25 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Michalot
Łzy Księżyca



Dołączył: 04 Paź 2007
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola


PostWysłany: Pią 14:23, 26 Wrz 2008    Temat postu:

- Co to jest? - krzyknął Halid i cofnął się. Małe cienie wielkości niemowląt poruszały się w jego stronę z wyciągniętymi rączkami.
- Haaalid!- powiedziało powoli i skrzekliwie pierwsze. Mimo, że Łowca nie ciął więcej przeciwników ich i tak stale przybywało. Małe istoty cienia wynurzały się spoza obrębu światła rzucanego przez ognisko.
- Shirinaaaa!- dobiegł ich głos za plecami. Potwory były wszędzie. W przypływie desperacji Halid podbiegł do ogniska i wydobył zeń płonącą żagiew. Uderzył nią pierwszego lepszego potwora. Coś zasyczało i stwór rozpłynął sie w śmierdzącą kałużę lepkiej mazi. Pochodnia zagasła. Widząc w tym jedyną nadzieje na ratunek Łowca rozdał zadania
- Shirino potrzebujemy dużo drewna. Jeśli będzie trzeba rozwal tą stodołę... Mead większy ogień... ja i Gerald... aghhh...- twarz Łowcy wykręcił wyraz bólu. Jeden stwór złapał go od tyłu za nogę. Halid upadł. Pociemniało mu w oczach. Choć... ciemność jest dla Ciebie najlepsza... U nas zaznasz spokoju... Halid powoli ustępował. Był zmęczony bardzo zmęczony. Chciał wstać ale nie mógł. Umysł przestał pracować. Zalał go potok myśli. Ból, nienawiść, śmierć, Mord, Dor, Interfector, mrok, ciemność, wilkołaki... Nagle pustka. I głos Ciemność jest dla Ciebie... Maradwe... oddaj się niej... służ... oddaj się... Ocalisz świat służąc ciemności!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
meadhros umarath
Władca Słów



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Sir


PostWysłany: Nie 14:27, 26 Paź 2008    Temat postu:

- Co to jest? – usłyszał krzyk Halida.
- Dobre pytanie – odkrzyknął, nie dopuszczając do tego, aby dziwne istoty zbliżyły się do niego zbyt blisko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Pon 8:10, 27 Paź 2008    Temat postu:

W chwili, gdy Łowca uderzył pochodnią jednego ze stworów, Shirina zachwiała się niebezpiecznie i omal nie upadła. Wydało jej się, że podłoga pod jej stopami znika, tak samo jak dach i ściany. Po chwili wszystko wróciło na swoje miejsca. Elfka się rozejrzała.
- Niemożliwe... – wyszeptała i, ignorując rozkaz Halida na temat zbierania drewna, podeszła do ściany, przyłożyła do niej dłoń i wyszeptała:

Do bieli światło,
Ciemność do czerni,
To, co rzeczywistość skradło,
Niech w prawdę pierwotną zmieni.


Ściana zaczęła falować i po chwili w miejscu, gdzie Shrina przyłożyła dłoń, powstała dziura.
- To iluzja... – Shirina spojrzała na pozostałych. - To nieprawdziwe!
Elfka klęknęła i dotknęła dłońmi podłogi. Zamknęła oczy i zaczęła znów coś szeptać. Jej włosy uniosły się na niewidzialnym wietrze i zaczęły falować, a fioletowe oczy promieniały pod powiekami. Rysy twarzy stężały w skupieniu. Po chwili cały domek i dziwne stwory zaczęły blaknąć. Jednak już za moment znów nabrały kolorów. Shirina nachmurzyła brwi i zacisnęła zęby. Wszystko wokół znów zblakło. Elfka uniosła dłonie, trzymając je poziomo do podłogi. Wszystko wokół zebranych znikło na krotką chwilę, lecz po sekundzie znów się pojawiło. Kobieta zagryzła wargę. Znów wszystko znikło i znów się pojawiło.
- Życie jest marnością, a my trwamy, by uczynić je lepszym... – szepnęła.
Wraz z tymi słowami wszystko rozpłynęło się w powietrzu już ostatecznie. Wokół było pole pokryte śniegiem, a jego miękkie płatki płynnie spadały z nieba. Shirina nie otworzyła oczu, osunęła się na podłogę, a rysy jej twarzy rozluźniły się.


Ostatnio zmieniony przez Arianna dnia Pon 8:11, 27 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Michalot
Łzy Księżyca



Dołączył: 04 Paź 2007
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola


PostWysłany: Wto 16:34, 28 Paź 2008    Temat postu:

Halid rozglądnął się dookoła. Znajdowali się w szczerym polu. Praktycznie nic nie było widać oprócz śniegu. Białe morze ciągnęło się po horyzont. W oddali ledwo widoczne majaczyły góry, przez padający śnieg jeszcze bardziej niewyraźne. Halid schował miecz i podszedł do Shiriny. Leżała na wznak nie dając oznak życia. Łowca sprawdził puls. Żyła... Była bardzo słaba. Walka z iluzją była wyczerpująca. Konie uwolnienie z iluzji prychały i dreptały w miejscu. Halid zdjął wierzchni płaszcz i okrył nim elfkę. Następnie podszedł do koni. Widać było, że coś je płoszy. Łowca pogładził ręką swoja klacz po szyi.
- Co się dzieje? - szepnął jakby do siebie i rozglądnął się bacznie na wszystkie strony. Białe płatki śniegu wirowały w powietrzu uniemożliwiając dojrzenie czegokolwiek wyraźniej. Mężczyzna westchnął. Konie musiały przestraszyć się iluzji.
Halid zastanawiał się gdzie są. Nie przypominał sobie by na ich drodze rozciągał o się pustkowie zakończone górami, a jedynymi górami w tych okolicach były Góry Mrozu. Halid wzdrygnął się gdyż byli według jego rachunków oddaleni od nich spory kawałek, nie licząc gęstych lasów i rzeki Beruny. Wyczuwał w tym wszystkim magię ale nie był w stanie powiedzieć czy są dalej pogrążeni w iluzji czy nie. W bezradności wyciągnął manierkę z winem spod siodła swojego konia. Wbrew wszystkiemu zamiast się uspokajać zwierzę szalało coraz bardziej. Halid podszedł z manierką do Shiriny i ostrożnie wlał jej kilka kropel płynu do gardła. Widać było, ze powoli dochodzi do siebie.
- Shirino słyszysz mnie? Shirino?- Łowca lekko potrząsnął elfka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Wto 20:19, 28 Paź 2008    Temat postu:

Elfka drgnęła, powoli otworzyła oczy i nagle odsunęła się gwałtownie od Halida, łapiąc rękojeść miecza. Lecz już po sekundzie się opanowała. Spojrzała na Łowcę już spokojnym wzrokiem i wykrzywiła usta w charakterystyczny dla siebie spokój, sprawiając wrażenie jakby wcale nie pamiętała, że się go nie wystraszyła przed chwilą.
- Nie wiesz przypadkiem, ale tak zupełnie przypadkiem, kto jest sprawcą owej iluzji? - zmrużyła oczy.
Pielgrzym w odróżnieniu od reszty koni wydawał się dość spokojny. Podszedł do swej pani i delikatnie szturchnął ją w ramię.
- Już wszystko dobrze, Pielgrzymku - szepnęła czule i pogłaskała zwierzę po aksamitnym nosie.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
meadhros umarath
Władca Słów



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Sir


PostWysłany: Śro 17:15, 29 Paź 2008    Temat postu:

Meadhros stał w bez ruchu patrząc jak Halid pomaga Shirinie.
Wszystko to było iluzją? Ciekawe… - pomyślał elf lustrując otoczenie chłodnym spojrzeniem.
- Co teraz zamierzasz? – spytał Łowce.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Michalot
Łzy Księżyca



Dołączył: 04 Paź 2007
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola


PostWysłany: Czw 19:45, 30 Paź 2008    Temat postu:

- Nie wiesz przypadkiem, ale tak zupełnie przypadkiem, kto jest sprawcą owej iluzji? -
- Niestety myślałem, że Ty mi to powiesz... mam pewne podejrzenie ale... hmmm- śnieg padał wkoło nich coraz bardziej. Tymczasem konie stawały się coraz bardziej niespokojne. Coś tu nie pasowało... Zaraz... A jeżeli...
- Co teraz zamierzasz? – usłyszał
- Uspokoić konie! - krzyknął z ironią. Nagle jedna absurdalna myśl przemknęła mu przez myśl. I w jednej uświadomił sobie grozę sytuacji. Szybciej niż myśl, bardziej odruchowo wciągnął miecz. Dookoła widać było tylko śnieg. Duże płatki wirowały dookoła nich. Konie szalały. Sypało coraz gęściej. Łowca zrozumiał. Zrozumiał i poczuł, że włosy stają mu dęba. Jakby w odpowiedzi na jego myśli rozległo się przeciągłe wycie wilka. Teraz wszystko zdawało się takie proste. Takie przejrzyste.
- To już koniec Maradwe! - warkliwy głos zmienił się w skowyt. Halid już nie czuł strachu. Czuł się tylko taki zmęczony. Trzymał na sobie zbyt duże brzemię. Chciał się położyć i spokojnie czekać na śmierć. Nie mógł. Jedna rzecz nie pozwalała. Zemsta... śnieg powoli przestawał padać. Całe pole wokół nich było widać jak na dłoni. Na śniegu wokół niech stały w zwartym okręgu istoty... stwory przez niego znienawidzone. Wilkołaki...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
meadhros umarath
Władca Słów



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Sir


PostWysłany: Czw 20:05, 30 Paź 2008    Temat postu:

Meadhros spojrzał na krąg wilkołaków zaciśnięty wokół nich. W mgnieniu oka obnażony miecz pojawił się jego dłoni.
- A więc giniemy na pusktowiu, bohatersko walcząc do ostatniej kropli krwi z wrogiem mającym nad nami ogromna przewagę liczebną. Cudownie. – rzucił z ironią. Pięknie to sobie wymyśliłaś… – westchnął w myślach, czekając aż wilkołaki podejdą odpowiednio blisko…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Czw 22:32, 30 Paź 2008    Temat postu:

Shirina rozejrzała się wokół siebie. Wilkołaki pojawiły się tak nagle, że przez chwilę wydawały się kobiecie kolejną iluzją. Ogromne płatki śniegu spadały z nieba, a elfka wciąż siedziała na ziemi, wpatrując się w kosmate bestie. Po chwili wstała i wyciągnęła miecz. Nikt się nie poruszył, ani wilkołaki, ani ludzie. Nastąpiła cisza, będąca zapowiedzią krwawej walki. Śnieg upadał na ziemię, niczym ogromne anielskie pióra, kontrastując z tym, co za chwilę miało się wydarzyć.
Meadhros wyciągnął miecz i zrobił krok do przodu. Łowca i Gerald również byli gotowi do walki. I nagle Shirina opuściła swój miecz.
- Żyję, byś żył – szepnęła cicho, klękając.
Następnie podniosła się momentalnie, stając po stronie wilkołaków i kierując obnażony miecz w stronę tych, którzy chwilę temu byli jej towarzyszami. Na jej twarzy pojawił się kpiący uśmiech. Przesunęła wzrokiem po twarzach Łowcy, Gelarda i Meadhrosa. Na swoim ramieniu elfka poczuła opiekuńczą łapę wilkołaka.
- Zakon Księżyca jak zwykle spisał się doskonale – warkliwy głos z niemal niedostrzegalną nutką ciepła wypełnił ciszę.

Zakon Księżyca. Setki legend krążyło wokół niego, lecz żadna nie potrafiła sprecyzować czym tak naprawdę jest. Zawsze był tajemnicą. Czymś, czyje istnienie graniczyło z cudem. Mityczne Bractwo Księżyca, które stoi po stronie wilkołaków i broni je nawet kosztem swego życia, przy czym ich tożsamość jest utrzymywana w ścisłej tajemnicy i każdy, kto muśnie jej swoim umysłem, skazany jest na śmierć.
Shirina nigdy nie utożsamiała Zakonu z legendą. Był jej domem. Miejscem gdzie się wychowała, wykształciła i otrzymała cel.
„Życie jest marnością, a my trwamy, by uczynić go lepszym...” – słowa przysięgo członków Zakonu. Marnością byli ludzie, ich pragnienia, rządzę i morderstwa. Bractwo wiecznie stało po przeciwnej stronie. Wilkołaki były czystością. One nie gnały za pieniędzmi, za władzą czy innymi ludzkimi pokusami. I Zakon Księżyca chronił je i czystość w nich ukrytą.

To miała być trudna misja. Shirina od dawna śledziła Halida Maradwe. Wyrok śmierci na jego istnienie został wydany już dawno temu, a wykonanie wciąż było odwlekanie. Wielu odniosło porażkę. Wielu. Dlatego wybrano Shirinę. Była jedną z najlepszych w Zakonie.
Dostanie się do drużyny nie było ciężkie. Zwykłe kłamstwo o pragnieniu sprawiedliwości i wszyscy jej uwierzyli. Kilka miłych słów do każdego i nikt się nie oparł jej fioletowym oczom i słodkiemu uśmiechowi. Szło łatwo. I mimo wszystko Shirina wiedziała, że w pojedynkę nie pokona Łowcy. Z resztą wilkołaki już dawno pragnęli jego krwi. Tak narodził się owy plan zaprowadzenia Maradwe i jego towarzyszy w pułapkę.

Każdego dnia Shirina budziła się z obawą, że jej plan zostanie odkryty. Łowca, wiedźmin czy nawet Meadhros mieli setki okazji do zabicia jej. Jednak mężczyźni, widząc kobietę, rzadko zagłębiają się w jej prawdziwe motywy.
- Czemu walczysz z nami?
- Bo chcę bronić sprawiedliwości.
Nigdy jednak nie określiła, co znaczy dla niej to słowo. W jaki sposób ona widziała sprawiedliwość, nikt nie pytał, ufając ślepo stereotypowi, że stoi ona po stronie ludzi.

- Kim są pozostali? – mruknął cicho wilkołak, wciąż trzymając łapę na ramieniu elfki.
- Ten rudy, to elf. Dziwny. Jakiś pakt ze śmiercią zawarł, więc myślę, że ta nawet ucieszyłaby się z owej sytuacji.
Shirina spojrzała na Meadhrosa, a w jej chłodnych oczach malowała się tylko kpina.
- Wiedźmin będzie wspaniałym deserem, bo oto ten, który za pomocą mikstury czy innego sposobu magicznego zmieniał się w podobnego do was, plugawiąc świętość waszej rasy.
Cichy pomruk zadowolenia i rozkoszy wydobył się z gardła wilkołaka.
- Łowco! - Shirina spojrzała Halidowi prosto w oczy i uśmiechnęła się złowieszczo. – Za długo już żyjesz na tym świecie. Śmierć dawno tęskni za tobą...


Ostatnio zmieniony przez Arianna dnia Czw 22:33, 30 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry

Autor Wiadomość
meadhros umarath
Władca Słów



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Sir


PostWysłany: Pią 12:01, 31 Paź 2008    Temat postu:

Elf spojrzał na Shirnie. W jego oczach nie było bólu. Nie było rozczarowania. Nie było nic. Jedynie biały śnieg, który odbijał się w nich.
Nie było w nim już nic prócz nadziei, jednak ta była z nim zawsze. Można powiedzieć, że nadzieja stałą się częścią jego osoby. Nie był więc w nim niczego.

- Jeżeli Twoje życie tak wygląda, to rzeczywiście jest marnością. – mruknął kierując ostrze miecza w stronę gdzie stała elfka.


…jedynie ironiczny uśmiech, wymalowany na twarzy elfa i pogodzenie się ze swoim losem…


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez meadhros umarath dnia Pią 12:02, 31 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Pią 12:25, 31 Paź 2008    Temat postu:

- Moje życie jest tym, czego nie zdołasz pojąć - uśmiechnęła się, a w jej oczach na krótką chwilę błysnęła iskierka ciepła, którą elf niegdyś widział częściej w spojrzeniu kobiety. - Stoję po słusznej stronie, a tobie nic nie stoi na przeszkodzie, by się do mnie przyłączyć.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
meadhros umarath
Władca Słów



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Sir


PostWysłany: Pią 13:01, 31 Paź 2008    Temat postu:

/Post by Arianna i Mead/

- Zapewne – mruknął z kpiną elf. – Widzę, że jesteś egoizmem w czystej postaci… Jeżeli z góry zakładasz, że nikt Cię nie zrozumie na tym świecie, ani twojego życia, to rzeczywiście jest ono marnością.
- Czy powiedziałam, że nikt mnie nie zrozumie? Ależ nie - Shirina wykrzywiła usta zdegustowana. - Ty nie zrozumiesz. Egoizm? Ciekawe... Nikt jeszcze nie nazwał członka Zakonu Księżyca egoistą.
- A więc ja jestem tym pierwszym… - odparł elf – A jeżeli mogę wiedzieć to kto zrozumiał w takim razie Twoje życie?
- Całe Bractwo Księzyca - wzruszyła ramionami. - Ale nie jesteśmy tu, by rozmawiać o jakichś filozoficzno-psychologicznych tematach.
- Miałem na myśli kogoś, kto nie należy do tej psiarni – westchnął patrząc drwiną na wilkołaki, otaczające ich.
- Ta psiarnia, jak to nazwałeś najświętrzą rasę, zaraz położy kres twemu istnieniu i ja jej w tym pomogę - syknęła przez ściśnięte zęby, a w jej oczach zapanował jeszcze większy chłód.
- To może w końcu zaczniecie kłaść kres? - mruknął spoglądając wyczekiwaniem na Shirine.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez meadhros umarath dnia Pią 13:01, 31 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu    Forum Cytadela Elfów Strona Główna -> RPG / Wyprawy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 29, 30, 31 ... 34, 35, 36  Następny
Strona 30 z 36

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group.
Theme Designed By ArthurStyle
Regulamin