Cytadela Elfów
Forum fanów fantasy, pisarstwa, storytelling i internetowych gier fabularnych
Obecny czas to Sob 22:48, 30 Lis 2024

Gospoda Cichego Szmeru
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 29, 30, 31  Następny
 
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Cytadela Elfów Strona Główna -> Archiwum / RPGi Skończąne Bądź Porzucone
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Autor Wiadomość
Gość








PostWysłany: Czw 20:07, 21 Gru 2006    Temat postu:

Arianna podeszła do lustra i dotknęła dłonią zimnej tafli. Po chwili powierzchnia zwierciadła zafalowała i przed elfem otworzyło się przejście.
- Idź - powiedziała. - Zapewne niedługo dołączę do ciebie.
- Dziękuję - wyszeptał i zniknął w ciemnościach.

Skrył twarz w cieniu kaptura. Delikatnie otworzył drzwi, prowadzące do ogrodu. Uderzył w niego zapach śmierci i dramatyczny krajobraz. W rzeczywistości płonące miasto było bardziej zniszczone, niż gdy patrzył na nie przez okna gospody. Między framugę a drzwi wsunął kamień, by w razie niebezpieczeństwa mógł wrócić tą samą drogą. Wiedział dobrze, że otwierają się one tylko od wewnątrz.
Walka nie trwała długo. Zabił kilkunastu orków, które zdołały w jakiś sposób uciec przed ogniem smoka i magią orka. Chociaż tyle mógł zrobić. Po wykonanym zadaniu, wrócił pod zachodnią ścianę gospody. Ale sekretne drzwi były zamknięte, a po kamieniu nie było ani śladu.
Wtedy przypomniał sobie słowa, wypowiedziane przez niebieską kulę w sali głównej...
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Salomon
Łzy Księżyca



Dołączył: 19 Lis 2006
Posty: 310
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z daleka
Płeć: Sir


PostWysłany: Czw 21:58, 21 Gru 2006    Temat postu:

Na samym dnie sadzawki w ogrodzie Shalassy znajdowła się durzy, carny kryształ. W jego środku, skulony unosił się Salomon. Tak jak przypuszczał, kiedy rzucał zaklęcie na wodę, wyczarowana przez Asthanel sadzawka, była połączona z wielką, wypełnioną wodą skalną komorą.

Z powodu kryształu woda była lodowato zimna. Umysł Salomona był gdzieś bardzo, bardzo daleko. Na jednej z najwyższych gór świata na którym się urodził, w wielkim z kamienia zbudowanym pałacu. Jego unoszący się duch szubko przeleciał od wejścia do sali tronowej.

Było to okrągłe pomieszczenie z wysokimi, wyłożonymi alabastrem oknami. Na przeciwległej do wejścia ścianie, znajdowły się cztery stopnie. Na każdym z nich stała para tronów, układając się w kształt piramidy. Po prawej stronie siedziało czterwech męzczyzn, po lewej cztery kobiety. N aszczycie siedzięli Urgash za Ashą, Potem Malassa i Erlath, Dalej Shalassa i Arkath, a na samym dole najmłodsi: Sylanna i Sylath.

Kiedy go zobaczyli na ich twarzach zakwitły uśmiechy.
- Co cię do nas sprowadza młodzieńcze?? - Głos Sylanny był jak szum liści na wietrze.
- Pytanie - Salomn skłonił się głęboko.
- Pytaj - Shalassa miała głos jak szum morza
- Rządaj - Głos Arkatha był niski i przypominał dudnienie kowalskiego młota
- Odpowiemy - Malassa nie mówiła, tylko szeptała.
- Czy powinienem nadal przebywać w tamtym miejscu?? - Odpowiedziało mu milczenie.
- Czyżbyś zaczą się przejmować innymi? - jasny, czysty głos należał do Smoka Światła.
- Przecież nigdy nie zastanawiałeśś się nad czymś takim - Sylath mimo, że mówił jak dziecko, to zawsze w pewien dorosły sposób przeciągal spółgłoski.

- To nie o to chodzi. Dzieje się coś, czego nie mogę pojąć, a widziałem całe życie wszystkich osób w gospodzie.
- To na co czekasz? - głos Urgasha brzmiał jak grzmot - Musisz tam wrócić. Jesteś sługą mojej kochanej siostrzenicy, Smoczycy Mroku. Wy nigdy nie zostawiacie spraw niezakończonych.
- Rozumiem, że mam pozwolenie od wszystkich Smoków?
- Tak, - Asha przemówiła jako ostatnia. Jej głos nie pasował do jej młodej postaci. Był głosem kobiety, która żyje bardzo, bardzo długo - Tylko zapamiętaj, żeby nikt już nie przyzywał nas do gospody. Pozostali nie muszą wiedzieć, ze jeszcze tam jesteśmy.
-Usłyszeć znaczy wykonać! - Salomon dotknał palcami czoła, ust i serca. Miał się już odwrócić i wrócic do swojego ciała, kiedy w jego głowie zaświtało kolejne pytanie.

- Proszę o wybaczenie mej śmiałości, ale...
- Bo tylko ty jedne zobaczyłeś w nas coś więcej niż groźne bestie. Dla ciebie zawsze byliśmy ludźmi. - Asha nie pozwoliła mu nawet zacząć pytania. Nawet kiedy byłeś całkiem małym chłopcem to wyobrażałeś sobie nas jak ludzi albo elfy, a nie gady. Dlatego ty, jako jedyny widzisz nas w ludzkich postaciach.
- Jeszcze ciotka Arianny miła tę umiejętność. Być może protegowana Shalassy kiedyś będzie to potrafiła. - Urgash wszedł w słowo swojej siostrze - A teraz wracaj skądś przybył.

Salomon się skłonił i poczuł, że wraca do swojego własnego ciała.

Kiedy tylko otworzył oczy, kryształ pękł. Z sadzwki wystrzeliła kolumna wody. Kiedy opadła, nad lekko falującą taflą unosiła się postać w czarnym ubraniu. Miękko opadła na trawę na brzegu. Ork otrząsnął się z resztek wody. Zobaczył płonące budynki Armandu w tej częsci, której nie pokryła jego ciemność. Z jego palców trysnęła gęsta czarna mgła która szybko unosiła sie do góry. Zaczęł powolutku wirowac na niebie, apóxniej zaczeła płynąć na d miasto. Kiedy znalazła się na miajscu, z jej trzewi zaczął lecieć gęsty, zimny deszcz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Pią 10:26, 22 Gru 2006    Temat postu:

Arianna wyszła z komnaty, przeszła przez korytarz bezszelestnie, pogrążona w swych myślach. Czuła, iż niebezpieczeństwo ze strony orków minęło. Salomon, Argon i Erelen spisali się doskonale. Była pełna podziwu dla ich umiejętności. Sama jednak trochę gryzła się w duszy, iż nie wzięła udziału w walce. To była jej gospoda i to ona powinna była ją chronić. Elfka westchnęła. No nic, szarpaniem swego poczucia winy zajmę się później – pomyślała - Teraz mam ważniejsze rzeczy do zrobienia.

Proszę aby wszyscy zebrali się w sali głównej – przesłała myśl do każdego, kto znajdował się w gospodzie. Gdy już zeszła na dół wszyscy goście już tam byli i wpatrywali się w nią pytająco. Arianna oparła się plecami o blat lady i skrzyżowała ręce na piersi.
- Rzec chcę, moi goście szanowni, iż orkowie już pokonani są, a na zewnątrz jedynie nasi przyjaciele zostali. Spisali się oni znakomicie broniąc nas, gospody i miasta przed tą rasą plugawą. Chcę jednak ostrzec was, iż zło powróci, o wiele silniejsze i potężniejsze. Wiem, iż czar chroniący gospodę naszą od zła nas ustrzec może lecz zdjąć do zmuszona jestem. Długo nad tym myślałam i wiem iż gospodę na niebezpieczeństwo narażam. Lecz czaru nie zdejmując na śmierć skazuję Salomona i Erelena. Argon jako smok pełen dobra powróci do Gospody bez problemu. Lecz czuję, że inni nie mogą wejść. Dlatego też czar zdjąć postanowiłam. Rozumiem, iż niektórzy z was me progi opuścić pragną – spojrzała ukradkiem na Meadhrosa z wyrozumiałością – bronić tego nikomu nie mogę bowiem każdy panem swego losu jest.

Po tych słowach skierowała się do drzwi. Dotknęła ręką klamki, gospodę zalała fala błękitu. Drzwi otworzyły się bez oporu lecz momentalnie zamknęły się za elfką. Na twarzy Arianna poczuła chłodny nocny wiatr, który przyniósł ze sobą zapach krwi, bólu, cierpienia, spalenizny i śmierci. Serce elfki ścisnęło się ze współczucia. Ruszyła spokojnym krokiem w kierunku ogrodu, po kilku minutach poły jej sukni były zbroczone orczą krwią.
Arianna szła cicho patrząc na ziemię usianą śmiercią. Czy wszyscy orkowie są zabici – przemknęła jej przez głowę myśl. Wśród żałobnej pieśni jaką śpiewała tańcząca wszędzie Śmierć elfka wyczuła życie. Salomon? – zapytała siebie w myślach – nie... To... Podeszła w stronę zarośli z których słyszała ciężki oddech orczych płuc. Ścisnęła rękojeść miecza. Napis na jego ostrzu rozbłysł w ciemności. Tak, w zaroślach stał ork, lecz... Arianna czym prędzej wyciągnęła miecz. Ten ork nie pragnął niczego innego tak bardzo jak śmierci. Elfka czytała jego myśli niczym książkę. Pragnął umrzeć ponieważ nie wykonał zadania. Zniknął jego instynkt samozachowawczy, co u orków nigdy się nie zdarzało. W sytuacji bez wyjścia woleli się poddać, uciec lecz nie umrzeć. Co mogło być gorsze od śmierci? Co się z nim stanie jeżeli nie wypełni zadania? – tego Arianna już nie wiedziała, gdyż ork w furii wyskoczył z zarośli i rzucił się na elfkę. Zrobiła unik w bok.
-Kto cię przysłał – spytała orka. Lecz ten tylko rzucił się w nią po raz kolejny. Arianna uniosła dłoń i błękitna poświata okrążyła orka niczym lina. Plugawa istota zaczęła się szamotać, w jej oczach było pełno nienawiści.
- Kto cię przysłał – powtórzyła. Zdziwiło ją i przeraziło iż nie potrafiła dotrzeć do jego myśli. Coś stworzyło barierę i elfka nic już nie widziała, prócz chęci mordu. Ktoś bardzo potężny sprawuje pieczę nad tym stworzeniem.
- Przysłała mnie Twoja śmierć – wysyczał ork i wyrwał się z błękitnej poświaty. Arianna cofnęła się o krok, jej miecz błysnął w ciemności. U stóp elfki leżała bestia pozbawiona głowy.
Moja śmierć? Arianna wytarła miecz o trawę. I ruszyła w stronę ogrodu. Podeszła do studni u rozejrzała się. Wszędzie panowała cisza. Elfka usiadła pod drzewem chcąc zebrać myśli.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Opiekun
Administrator



Dołączył: 17 Gru 2006
Posty: 1417
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Sir


PostWysłany: Pią 11:03, 22 Gru 2006    Temat postu:

Zabawne że wszyscy chwile temu byli tacy beztroscy... Arianna usłyszała głos w swojej głowie, który odbił się echem, i ponownie uderzył świadomość. A w jednej chwili każdy porwał miecz. Wszyscy chcieli walczyć, pewnie i umierać, nie myśląc o tym komu jeszcze będę potrzebni. Czy na tym jakże okrutnym świecie nie ma nikogo kto na nich czeka, i płacze co noc... Ech... Cieszy i martwi mnie wasza wola walki... Głos zdawał się coraz mocniejszy i wyrazisty. Elfka ze strachu ścisnęła kurczowo rękojeść miecza.

Nagle z cienia wyszła wysoka postać otulona płaszczem, i zakrytą twarzą, kapturem z pod którego wystawały czarne kosmyki włosów.

Wiesz jak wiele skutków może mieć to na co się właśnie zgodziłaś przychodząc tu tej samej nocy. Podziwiam Cię. Ciebie i Twoją silę ducha. Noc jeszcze nie dobiegła końca. Zło ciągle panoszy się po tym świecie. Władcy Ciemności nie boją się smoków. Jednak to one nie walczą, a jedynie przysyłają swoich popleczników którzy ulegają ciemności. Ten ork w stawie tym bardziej napawa mnie lękiem. Służy ciemności, kto wie... Przerwał. Elfka wstała i podeszła do przybysza.


Kim jesteś?

Nie wiele to zmieni jeśli Ci powiem, a czas wyjaśni najwięcej, więc jeśli pozwolisz to jeszcze zostanie tajemnicą dla waszego dobra. Nazywaj mnie Opiekunem.


Dobrze więc, zostań tym kim chcesz być. Zdejmij zaklęcie. Salomon ma ciało które nie on wybrał, ale serce natchnione czymś więcej niż żądzą mordu. A i gdzieś tu...

Tak, Erelen...
Zawahał się, i nie powiedział więcej...
Dobrze


Opiekun odwrócił się i wyciągnąl przed siebie dłoń. Elfka zauważyła że jego karwasz jest zrobiony z czarnego metalu, ozdabianego srebrem. A dalej zielony rękaw, zapewne tuniki.

Aremah! Hatale Rutis, Glora Versa

Niebieska poświata która pokrywała dotychczas całą gospodę, nagle zaczęła powoli cofać się i znów formować w niebieską kulę. Kula wróciła do przybysza i wniknęła w jego dłoń.

Zapewne elfka chciała jeszcze o wiele zapytać... Lecz Opiekuna już nie było. Poczuła ciepło na swoim policzku, i usłyszała szept:

Spotkamy się jeszcze, Droga Arianno, rozważnie jednak teraz kieruj swoje kroki. Nie lękaj się jednak. Czuwam nad wami, na tyle na ilę mi pozwolisz...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
meadhros umarath
Władca Słów



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Sir


PostWysłany: Pią 11:48, 22 Gru 2006    Temat postu:

Meadhros ucałował Elfke w policzek i podbiegł do drzwi wyjściowych. Popatrzył jeszcze na Elfkę, która nie wiedziała co Meadhros chce zrobić. Elf powiedział: ,,Muszę...., Muszę rozliczyć się z losem...Nie wiem czy w ogóle wróce..." . Wybiegł przez drzwi. Na otwartej przestrzeni zagwizdał przeciągle. Po chwili oczom Elfa ukazał się kary koń. Koń parsknął i pokiwał głową (co znaczyło : wsiadaj bo jak dalej tak będziemy stać to nici z naszej majówki.) Meadhros znał mowe koni, (a rzynajmniej tego) i uśmiechnął się do niego. Poprawił Aglachald przy pasie i wskoczył na grzbiet swego wierzchowca. Szepnął do konia : ,,Umarath.....Śpiesz się.....Wiesz gdzie.....Majówke zrobimy kiedy indziej...." Koń *zarżał głośno i parsknął kilka razy a potem ruszył galopem w dokładniej nieokreślone miejce......

_____________________
* Rżenie oznaczało : Oj, Mead, Mead. Mjówke mi obiecujesz odkąd jestem twoim wierzchowcem, a jeszcze na żadnej nie byliśmy. Niech cię licho! A co do tej panienki którą poznałeś.....Nie bój nic, wszystko widziałem Szczęściarzu. ....... Potem nastąpiła długa seria końskiego śmiechu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Salomon
Łzy Księżyca



Dołączył: 19 Lis 2006
Posty: 310
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z daleka
Płeć: Sir


PostWysłany: Sob 0:46, 23 Gru 2006    Temat postu:

Salomon stał w cieniu, patrząc na spotkanie Arianny z nieznajomym. Pierwsza częsc rozmowy została przeprowadzona w myślach, więc nie mógł jej słyszec. W drugiej częsci padlo jedno słowo, które go zaniepokoiło.

Opiekun. tylko jedna istota we wsztstkich światach jakie znał nosiła to imię. Bezimienny, Opiekun Zaświatów. Spotkanie z nim nie wróżyło nigdy nic dobrego. Salomon zaczął nerwowo obracaś srebrną obrączkę, jaką miał na serdecznym palcu lewej ręki.
Powinienem zaząc na niego uważać Zerknąłna cień nieznajomego. Kształt na chwilę skulił się. Wiesz co masz robić, prawda? myśl Salomona kryła groźbę. Cień zadrżal i pokiwał "glową".

Kiedy nieznajomy zniknął ork wyszedl z cienia.
- Dobry wieczór piękna pani. - Na jego widok Arianna podskoczyła. -- nie bój sie, nie zrobilem ci jeszcze nic złego i nie mam zamiaru. -Odpowiedział mu zmęczony uśmiech elfki.
- Och, widze że pani jest strasznie zmęczona. I tak długo wytrzymalaś, leczenie Erelena, cała dzisiejsza noc.... Sporo tego było. - Wyjął coś z pod kubraka. Były to konwalie, ktore Arianna mu przyniosła. Nadal cicho brzęczały jak srebrne dzwoneczki. Ork powolutku trącał klejne kwiatki, w taki sposób, ze dźwięki zaczeły się układać w deikatną, smutną melodie.

Powieki Ariannny stawaly się coraz cięższe. W końcu zaczęła osuwać się na ziemię. Salomon złapał ją i wziął na ręce. była leciutka i ktucha jak pisklę w gnieździe.
- Nie zdążylem ci podziękowac za otwarcie bariery. - wyszeptał. Potem rozpłynał się w obłoku ciemności.

Ciemna mgla przesuwała się szybko po podłodze gospody. Wspięła się po schodach i niezauwazona wślizgnęła się do pokoju Arianny. Unisoła się nad łóżkiem, zeby znowu zmienić sie w orka trzymającego bezwładną elfkę w ramionach. Położył ją delikatnie na łóżku. Obok położył srebrne konwalie.
- Srebrnych snów, miła pani. - Salomon cicho wyszedł i udal się do swoje go pokoju. pomieszczenie było atramentowo czarne i lodowato zimne. Najbardziej teraz potrzebował chłodu i ciemności, zeby zregenerować sily. Rzucił się na łóżko i zasnął kamiennym snem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Gość








PostWysłany: Sob 17:38, 23 Gru 2006    Temat postu:

Więc w tej historii stoję po niewłaściwej stronie - pomyślał, wpatrując się w szczelnie zamknięte drzwi. - Czy więc mam uratować świat przed samym sobą?
Ściągnął na to miasto zgubę. Mógł domyślić się, że prędzej, czy później wpadną na jego trop i będą chcieli dokończyć dzieła, które zaczęli. To on ich ciągle powoływał do życia. Jego ciemność dawała im nowe siły, wywoływała z podziemi i kazała niszczyć. Dopóki nie pozbędzie się mroku w swoim sercu, tak będzie się działo w nieskończoność. Po tych przyjdą następni.
Wyszedł poza ogród, chcąc pomóc ludziom, którzy próbowali choć w najmniejszym stopniu naprawić szkody, wyrządzone przez bitwę. Każde zwycięstwo przynosiło porażkę. Przechadzając się po mieście, słyszał lament tysiąca ludzi, płacz i krzyki. Śmierć nie odeszła, nie zabierając niczego ze sobą.
- Czy mógłbyś mi pomóc? - nagle usłyszał obok siebie głos małej dziewczynki. - Moja mama jest ranna. Pomożesz mi?
Przytaknął. Lecz gdy podchodził do niej i schylał się nad ranną kobietą, spod płaszcza wysunęła się Samotna Gwiazda. Widząc to, dziewczynka krzyknęła i gwałtownie odepchnęła go od matki. Zaskoczony próbował coś powiedzieć, ale ona nie pozwoliła mu dość do słowa:
- Odejdź stąd! Dlaczego tu przyszedłeś?! Dlaczego sprowadziłeś to na nas?! To ty kazałeś im tu przyjść! To ty ich tu przyprowadziłeś!
Płakała. Wokół zaczynało zbierać się coraz więcej ludzi. Patrzyli na niego podejrzliwie. W końcu wmieszał się w tłum i zniknął w ciemnościach.

Jego łzy wysuszyło wschodzące słońce...
Powrót do góry

Autor Wiadomość
meadhros umarath
Władca Słów



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Sir


PostWysłany: Sob 19:21, 23 Gru 2006    Temat postu:

Pewien Elf zwany Erelanem nie mógł zauważyć pewnego Krasnala idącego z dość raźną miną w strone gospody....
Wszedł do gospody pewien Krasnolód o długiej kasztanaowej brodzie, w zbroi typowej dla szczepu z jakiego pochodził i z masywnym toporem który nosił na plecach. Podszedł do krzesła i powoli się na nim (wygodnie) usadowił. Chwicił flaszke przypiętą do pasa i pociągnął z niej łyk jeden, drugi, trzeci, czwarty....i pił, i pił, i pił....(Aż pękł, by zapytało pewne dziecko.....) Aż ugasił pragnienie. Odłożył ją i głośno powiedział : ,,Nic lepiej nie gasi pragnienia niż przegotowana woda...".... Kilka osób wydało z siebie dziwny jęk..... Jezyk . Krasnal widział że kilka osób patrzy na niego ze zdziwieniem więc z zadowolony zaczął opowiadać : Nie uwierzycie co mi się dzisiaj przytrafiło.....Ide sobie najspokojenij w świeci, a tu nagle jakiś Ork....Nie dość że wrzeszczy i jest wystrzaszony jakby zobaczył smoka to jeszcze czuje do wszystkich orków uraz.....Wiecie....Stary sentyment rodzinny.... . No i jak ten Ork się zbliżł na mertr to ściołem mu łebek Mruga . I po sprawie. Ale to nie wszystko.Gdy osbie dalej ide i ide to nagle widze jakiegoś rudielca pędzącego na karym koniu z ogromną prędkością. On jechał WPROST NA MNIE!! Myśle sobie.... Zgine, zgine-e-e-ee...... . Ale nieeee, ale nie-e-e-e. Ten Elf zatrzymał się p[ół metra odemnie! Jak on się zatrzymał to zacząłem mu wykałdać : o tym że nie można na nie podkutym koniu rozwijać tak dużej prędkości na zwykłej drodze że...... . Moim wykładom towarzyszyło kilka parsknięć owego czaranego (karego) konia. (parsknięcia znaczyły : ,,Mead, weś go rozjedźmy bo mi uszy więdną!" ). Ale Elf (rudy) wyciągnął miecz...Czrany Miecz...I wtedy go poznałem. Był to mój stary znajomy. Kilka dobrych lat temu polowałem z nim na pewnego Trolla...... Ale w jego oczach było coś dziwnego... . Zapytał się mnie czy ide do gospody Arianny. Ja powiedziałem że tak bo mi ją kuzyn polecił. Poprosił mnie abym odnalazł tam Elfkę o imieniu Asthanel i powiedział jej że ją kocha i będzie kochał bez względu na wszystko co się zdarzy. Ja powiedziałem że przekaże. A on jak stał pojechał i tyle żem go widział. Więc ja sobie ruszyłem dalej w droge do gospody. I wtedy dopiero moja makówa zczęła pracować.....Znałem na tyle MEada (Bo tak miał na imie ten pirat dorgowy) żeby poznać po dziwnym blasku w jego oczach i tym....mówie wam, on nigdy nie każe komuś przekazać wiadomości jeżeli sam nie ma możliwości jej przekazać. A on żadko nie ma możliwości...Raczej nigdy nie miał nie możliwości. Zrozumiałem że jedzie....Do piekła....Mówie wam, Mead jest....echhhh....Nie wróci....Mam nadzieje że go dobrzeście pożegnali..... . " I tak skończył. Westchnął parę razy i poczekał na pytania od ,,publiczności...." ...............


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Abigail
Gość







PostWysłany: Sob 21:46, 23 Gru 2006    Temat postu:

Jasnosc i kobieta w bieli.
Daje ci moje światło, leć tam. Zbyt dużo jest smierci, a oni maja jeszcze żyć, więc musi być tam jakaś moja cząstka.

Niekonczacy się lot. Chyba nigdy tam nie trafię. Mijane lasy, pola, osady, jeziora, gościńce. Wszystko miga. Coś ją pcha, bez odpoczynku, nie wiadomo dokąd. Tak dawno nie widziała tego świata.

Zwalnia. Dokoła porażający odór śmierci. Budynek. Gospoda? Wchodzi jakiś krasnal. Wpada przez uchylane przez niego drzwi. Wody!

Do gospody wpadła wycieńczona jaskółka. Wpadła do stojącej na blacie misy wody. Wystawiła głowę ponad powierzchnię wody i chwilę leżała bez ruchu. Póżniej wstrząsnęł piórkami, napiła się życiodajnego i najpyszniejszego, wbrew pozorom, płynu. Słyszła jak krasnolud opowiadał swoja przygodę i oczy rozjaśniły się jej na wesoły ton jego głosu.
Uniosła się i wyladowała na ziemi. Ogarnęło ją delikatne, białe światło i na jej miejscu stała wysoka i smukła elfka. Ciekawe w jej wygladzie było to, że innaczej niż chyba u wszystkich zgromadzonych, jej włosy nie były długie, ale sięgały zaledwie do połowy szyi.
Szybko łapała powietrze, w oczach widać było zmęcznie bardzo długą drogą. Szeroko rozwartymi oczami przayglądała się otoczeniu, nie ulegało wątpiliosci, że trafiła we właściwe miejsce. Ale gospoda? Dopiero na widok właścicielki w oczach pojawił sie blask zrozumienia.


Ostatnio zmieniony przez Abigail dnia Nie 14:55, 24 Gru 2006, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Argon
Promyk



Dołączył: 17 Gru 2006
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Sob 22:24, 23 Gru 2006    Temat postu:

Ocknął się w jakimś łóżku ale nie wiedział gdzie. Nie znał tego miejsca. Podeszła do niego jakaś starsza kobieta i zapytała się czy wszystko wporządku i czy już dobrze się czuje.
- Tak dziękuje, ale czy mogłaby mi pani powiedzieć gdzie ja jestem?- ostanie co pamiętam, że przed ogarnięciem mnie jakiejś dziwnej ciemnej mgły, która hamowała mój oczyszczający ogień, zamieniełem się w człowieka i spadłem ze sporej wysokości.
- Zobaczyłam Jaśnie Pana leżącego na środku drogi i zabrałam do siebie do domu. Widze, że już się Pan lepiej czuje.
- Tak dziekuję. Proszę to przyjąć jako dowód wdzięczności.- podał Jej sporą sakiewkę i wyszedł.

Po wyjściu z domu, skierował się w stronę gospody. Nie mógł zrozumieć gdzie podziały się dżiny i dlaczego ich nie było przy nim by go ochraniać. Jest to ich odwieczne zadanie. Gdy uzyskał pierwsze tysiąc lat dostał ich w prezencie od swojego mistrza i podobno zawsze miały być przy nim. Teraz jednak nie miał dość siły by chodzić, a co dopiero żeby przywoływać do siebie swoje sługi. Idąc przez miasto widział co z niego zostało po tym okropnym ataku. Był taki wycieńczony, że nawet dziecko mogłoby go zabić, nie mógł myśleć, prawie się poruszać i był strasznie zmęczony.

W końcu jego oczom ukazała się znajoma gospoda, lecz było w niej coś dziwnego. Natychmiast poznał co było nie tak. Bariera chroniąca gospodę została zdjęta.

Wszedł do gospody i nie widział nic i nikogo. Jego nogi same niosły go do pokoju. Wszedł po schodach i stanął przed drzwiami. pchnął jej lekko i na szczeście to wystarczyło by się otworzyły. Wgramolił sie do środka, nie zamykając drzwi, a nawet o tym nie myśląc, rozebrał się ostatkiem sił i upadł na podłogę nie mając siły położyć sie na łożu. Zasnął natychmiast i miał bardzo dziwne sny. Widział swoją zagładę, widział zagładę całego swojęgo szczepu i najdziwniejsze było to, że poraz pierwszy nie było przy nim ostaci Arianny. Domyślił sie, że to może oto chodić. Po tym już nic nie pamiętał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Nie 0:49, 24 Gru 2006    Temat postu:

Otworzyła oczy i ujrzała taniec słonecznych promieni, które wkradły się przez małą szparę w oknie. Elfka wstała, podeszła do okna i zdjęła czar. Czuła się wypoczęta i pełna sił. Na poduszce ujrzała konwalije. Uśmiechnęła się. Wstała i nałożyła błękitną suknię, uczesała srebrzyste włosy. Za długo gospoda i miasto były bez mej opieki - skarciła się duchu. Pokój zalała falą błękitu i z komnaty wybiegła wilczyca.

Zajrzała do pokoju Salomona. Ork spał na swym łożu. Asthanel również była u siebie. Pokój Muriana był pusty, gdyż elf po krótkim pobycie w Armandzie niezauważony przez nikogo opuścił ich. Erelena nie było w jego komnacie co lekko zaniepokoiło Ariannę. Wilczyca zajrzała do otwartego pokoju Argona. Smok w ludzkiej postaci spał wyczerpany na swym łożu. Dzielnie nas broniłeś Panie. Dziękuje Ci za to - pomyślała, powracając do swej zwykłej postaci. Usiadła przy śpiącym i ujęła jego skronie w swych dłoniach wlewając w niego ciepło swej energii. To doda Ci sił - uśmiechnęła się do siebie. Po chwili z okna Argona wyskoczyła wilczyca i pobiegła w stronę miasta.

Arianna patrzyła z przerażeniem na zrujnowane domy, trupy leżące wszędzie. Przemknęła się niezauważona obok ludzi chowających swych bliskich w zbiorowych grobach. Starała się by nikt jej nie dostrzegł, gdyż widok wilka w mieście nie był zbyt miłe oczekiwany.

Obeszła całe miasto. Nagle na niebie ujrzała jaskółkę. Abigail oczy wilczycy błysnęły radosnym blaskiem - cóż ją może tu sprowadzać?? Zwierze szybko pobiegło w stronę gospody. Skoczyło przednimi łapami na główne drzwi i weszło do środka. W głównej dali panował spokój. Wilczyca zerknęła spode łba na krasnala siedzącego przy jednym ze stolików, a następnie podeszła do krótkowłosej elfki i trąciła nosem jej rękę.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Argon
Promyk



Dołączył: 17 Gru 2006
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Nie 16:50, 24 Gru 2006    Temat postu:

Obudził się pełen sił, ale nie swojej. Poczuł tą moc i rozpoznał jej źródło- była to energia Arianny. Uśmiechnął się lekko w duchu. Wstał, ubrał się i nagle przez głowę przeszła mu myśl: Widziała mnie wręcz nago Embarassed

Zszedł na dół, gdyż jego żołądek domagał się rozpaczliwie strawy potzrzebnej do regeneracji. Gdy zszedł ze schodów zobaczył na dole jakiegoś nieznajomego krasnoluda a także innych. Przykóła jego uwagę stojąca wilczyca. Podszedł do niej i nisko się ukłonił
- Dziękuje Ci Pani za tą pomoc, była mi potrzebna.
Wybacz, że musiałaś mnie oglądać w tym stanie Pani- zarumienił się lekko. Poprosił o strawę i została ona mu dana. Gdy się pożywił, a nie było tego mało, wręcz pochłonął ogromne ilości strawy i wina. Po tym oparł się o oparcie krzesła i przyglądał się sytuacji, która rozgrywała się w holu. Nareszcie zaczął odczuwać przypływające na nowo siły i czuł się z tym bardzo dobrze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
meadhros umarath
Władca Słów



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Sir


PostWysłany: Nie 20:17, 24 Gru 2006    Temat postu:

Krasnal łyknął trochę przegotowanej wody i sapnął : ,,A co ten szaleniec Mead u was porabiał?....Bo nie sądze żeby wrócił...wrócił z piekła...". Wstał , poklepał jakiegoś Elfa po łopatkach i zaczął natarczywie przypatrywać się Argonowi wsuwającemu z bardzo dużą prędkością kolejne porcje jadła. Krasnal zagadnął : ,,CO tam młodzieniaszku.....Wyglądasz równie dobrze jakbyś zetknął się ze smokiem...albo z Meadhroskiem...heh....Uhm....Pamiętam jak MEad jednego zabił.....Ale to było dawno temu, jak jeszcze nie nosił w sercu takich zmartwień....i cienia....... . Szkoda mi go....Wiesz że on zabił własnego brata....Niechcący...Był noc. wuch strażników go zaatakowłao on ich zabił w obronie wlasnej. Jkaś osoba..(był to jego brat) dotknął go ręka w ramie chcąc żeby się do niego odwrucił a MEad zadał mu tym przeklentym mieczem cios prosto w serce...... ech......Pojechał pewno do piekła aby zdjąć z siebie to brzemie....Ale ja swoje wiem....Nie wróci stamtąd...." Krasnal westchnął i zakończył : ,,Niepotrzebnie brał w swe posiadanie ten przeklęty miecz.....czarny Miecz.....Nosi krew smoków, Elfów, ludzi, orków, troli.....Równierz moich pobratymców...I wszystkich innych istot tego naszego dziwnego świata....".

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Nie 22:09, 24 Gru 2006    Temat postu:

Arianna odwróciła się od zamyślonej Abigail, w tym momencie Argon wszedł do sali głównej.
- Dziękuje Ci Pani za tą pomoc, była mi potrzebna. – rzekł do wilczycy, Arianna kiwnęła w odpowiedzi mordką.
- Wybacz, że musiałaś mnie oglądać w tym stanie Pani – usłyszała w swych myślach głos smoka.
- Nie martw się Panie, gorsze rzeczy widziały moje oczy – skierowała myśl do Argona, a jej wilcze oczy błysnęły zadziornie.
Popatrzyła z niezadowoleniem na rozgadanego krasnala. Za dużo mówi, stanowczo za dużo. Takie istoty często próbują ukryć prawę o sobie pod zasłoną pustych słów– rzekła do siebie w myślach. I czemu on tak o tym Meadzie ciągle rozpowiada. Wilczyca warknęła cicho i poszła w stronę kuchni, po chwili wróciła z wielkim kawałkiem mięsa w zębach i wyszła na zewnątrz. Położyła się na schodach i zajęła się śniadaniem. Jednak czujne oczy zwierza co chwilę spoglądały w stronę miasta, wypatrując kogoś.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Argon
Promyk



Dołączył: 17 Gru 2006
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Nie 23:22, 24 Gru 2006    Temat postu:

Argon wstał i popatrzył się na tą istotkę, która ledwie dorastała mu do pasa. Poprawił sój Bastard Sword, gdyż lekko mu się przechylił i z lekkim niesmakiem zwrócił się do pyskatego krasnala:
- Masz rację Panie. Zderzyłem się ze smokiem, a raczej powinienem rzec, że z własną osobowością i postacią- Argona twarz wykrzywił lekki uśmiech.
- Wspomniałeś Panie, że twój przyjaciel przelał krew smoka, co wydaje mi sie mało prawdopodobne, ale skłonny jestem uwierzyć, a zarazem znalęźć Twego przyjaciela. Myśle, że nie powinno stanowić to dla mnie żadnego problemu- uśmiech, który znajdował się przed chwilą na twarzy Argona zniknął, by mógł go zastąpić grymas wściekłości, a jego oczy zaczęły się palić żywym ogniem. Żar, który zaczął emanować od niego zaczynał być trudny do zniesienia.
- Czy zechcesz mi powiedzieć może gdzie mógł się udać Twój przyjaciel? Miałbym z nim o czym porozmawiać, przynajmniej z tego co mówisz. A tak k woli uzupełnienia, powinieneś nauczyć się trzymać w pewnech momentach ten swój język za zębami, gdyż niepowołana osoba może się dowiedzieć ważnych informacji. Proszę wytłumacz mi jeszcze jedną sprawę. Dlaczego tak rozpowiadasz o tym osobniku. Wydaje mi się, że jeżeliby chciał żebyśmy to wiedzieli to sam by nam to wszystko mógł opowiedzieć. Aha, byłbym zapomniał. Jeżeli jeszcze raz obrazisz przy mnie rase smoków, będę niestety zmuszony bronić honoru mojego gatunku i nie wydaje mi się abyś wyszedł z tego cało. Proszę mi wierzyć Panie, że nie chciałbym tego robić. Gdy się namyślisz i zechcesz mi podać miejsce pobytu Meadrosa znajdziesz mnie nieopodal.

Po tych słowach, troszkę poddenerwowany skierował się w stronę wyjścia. Podszedł i usiadł na schodach obok Arianny. Nie patrząc się na nią nawet, lecz wpatrując się gdzieś w dal zapytał:
- Czy Jaśnie Pani pozwoli mi pobyć trochę w Jej towarzystwie, ponieważ teraz bardzo tego potrzebuje. Muszę z kimś porozmawiać, a nie chcę tego robić z byle kim. Potrzebuje zaufanej i pewnej osoby w tym celu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Cytadela Elfów Strona Główna -> Archiwum / RPGi Skończąne Bądź Porzucone Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 29, 30, 31  Następny
Strona 9 z 31

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group.
Theme Designed By ArthurStyle
Regulamin