|
|
|
|
|
|
|
Cytadela Elfów
Forum fanów fantasy, pisarstwa, storytelling i internetowych gier fabularnych
|
|
|
Obecny czas to Sob 22:48, 30 Lis 2024
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Wto 21:36, 19 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Arianna zamknęła za Argonem drzwi, patrząc na niego wnikliwym wzrokiem, w którym czaiła się nutka nieufności.
Elfkę zawsze fascynowały smoki i ich magia, lecz nigdy nie miała dostatecznie wiele odwagi, by choć o drobinę wniknąć w ich świat. A przecież jej ciotka była wierną poddaną boskich smoków. Arianna jednak nigdy nie czuła się godna nawet przebywać w obecności tych szlachetnym istot. Dlatego też czuła się wielce zaszczycona pobytem Argona w gospodzie.
Teraz zaś myśli elfki krążyły wokół tego, co chwilę temu wydarzyło się w jej komnacie. Usiadła na swym łożu, kładąc miecz przy sobie i spędziła tak kilka godzin siedząć, wpatrując się w okno i myśląc.
Mrok spływał powolnym wodospadem na miasto, zatapiał ulice, gasił światło w domach i zachęcał do snu mieszkańców Armandu. Ciemność zastała Ariannę leżącą na łóżku i patrzącą w sufit. Przypominała spokojne morze , bez jedynej fali, lecz w jej sercu i duszy szalał prawdzywy sztorm rozterek, wachań i nowej nadziei. Noc przesiąknęła przez firanki, zalała ciemnością pokój, podmuchem wiatru zgasiła świecę i przymknęła elfce oczy, wysyłając ją do Krainy Snów.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 21:44, 19 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Spędził w ogrodzie cały dzień. Nikt nie zauważył jego obecności tutaj. On jednak widział wiele. Do gospody przybył ważny gość. Jeszcze jeden argument, przemawiający za ucieczką w nocy. Przypomniał sobie o tajemnym przejściu i zaczął go szukać. Wiedział, że musi być ukryte za zasłoną bluszczu, który porastał zachodnią i północną ścianę. Po chwili znalazł je. Znajdowały się tuż pod pokojem Arianny. Zrozumiał, że wyjście musi znajdować się w jej pokoju.
Zachód słońca przyniósł mu ulgę, dodaj sił. Kiedy zapadł zmierzch, wszedł do sali głównej, gdzie na swoim miejscu, jak zwykle, siedział ork.
- A jednak nie opuściłeś nas - rzekł niespodziewanie.
Elf spojrzał na niego przenikliwym wzrokiem.
Czarodzieje - pomyślał. - Niektórzy są tak pyszni z powodu swej wiedzy, że zapominają o moralności.
- Ciekawi mnie, ile jeszcze osób tutaj zna moje zamiary - odpowiedział chłodnym głosem. - Kto jeszcze zagląda do mojego serca? Jeśli wydaje ci się, że mnie znasz, bo poznałeś moje myśli, to powinieneś wiedzieć, że nie mam wobec nikogo z was złych zamiarów.
Odszedł do siebie. W pokoju odnalazł kawałek papieru, pióro i atrament. Zaczął pisać: Nie mam nic więcej, co mógłbym Ci ofiarować w zamian za Twoją opiekę, którą mnie otoczyłaś, w zamian za dobre słowo, za niezapomniane chwile, w zamian za Światło, które w sobie nosisz, w zamian za życie, do którego mnie przywróciłaś. Nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek się spotkamy, ale jestem pewny, że chcę Ci dać to, co mam najcenniejszego i co zawdzięczam tylko Tobie.
Ściągnął wiszący na szyi naszyjnik Samotnej Gwiazdy. Imię, które podał Ariannie, nie było przypadkowe, ale nie było to jego prawdziwe imię. Ciągle miał nadzieję, że elfka kiedyś mu wybaczy.
Kiedy miał pewność, że wszyscy już śpią, chciał wyjść z pokoju, ale coś przykuło jego wzrok. Przez okno na wschodzie zobaczył światła pochodni. Czasu było coraz mniej. Miasto zostało zaatakowane.
Bezszelestnie wyszedł z pokoju Idealnego Porządku. Chciał, żeby jego nastrój choć w maleńkiej cząstce zamieszkał w jego duszy. Może kiedyś - westchnął.
Drzwi do komnaty Arianny były lekko uchylone. Wszedł i zobaczył ją śpiącą. Podszedł w kierunku łóżka i obok jej poduszki położył krótki list wraz z Samotną Gwiazdą. Właśnie w tej chwili ofiarował jej całe swoje życie, którym mógł cieszyć się tylko dzięki niej.
- Gdybyś tylko wiedziała - wyszeptał i chciał dotknąć jej policzka, ale się powstrzymał. Nie miał prawa. I tak go naruszył, wchodząc tutaj po raz kolejny.
Rozglądnął się dookoła za ukrytymi drzwiami. Czas uciekał. W oddali słyszał krzyki strażników; miasto budziło się do obrony. Niedługo i w gospodzie wszyscy się obudzą. Nie mogli go wtedy tutaj zastać. Przemierzył cały pokój, ale nie zauważył nic, co mogłoby mu chociaż w najmniejszym stopniu pomóc. Nagle dostrzegł swoje odbicie w lustrze. Zobaczył postać w ciemnozielonym płaszczu, z zaciągniętym kapturem. Za nią coś stało. Odwrócił się, ale nic nie zauważył.
Lustro! Czemu wcześniej na to nie wpadłem - wyrzucał sobie w duchu.
Rozczarował się. Za lustrem nic nie było, tylko pusta ściana. Wiedział, że służy ono jako tajemne przejście. Musiał szybko coś wymyślić. Czasu było coraz mniej. Orkowie się zbliżali do gospody, a krzyki mieszkańców miasta nasilały się. Wszyscy zaraz się obudzą!
Wtedy stało się coś, czego nie mógł przewidzieć. Miecz, leżący obok śpiącej Arianny, wyczuwając zagrożenie, zaczął początkowo tlić się błękitnym światłem, by po chwili rozbłysnąć z całą swoją mocą. Elf z daleka mógł przeczytać napisy wyryte na nim w starodawnym języku elfów: Tylko ten ze śmiercią wygra, kto życia nie ceni. Poświata odbijała się w lustrze i otwierała przejście! Przed nim wyłaniały się z ciemności schody prowadzące w dół. Nie tracąc czasu, zbiegł po nich, nie troszcząc się zbytnio o to, czy elfka będzie miała mu za złe wykorzystanie jej magii. Nie wiedział, że gdy on znikał w tajemniczym korytarzu, Arianna się obudziła.
Kolejne drzwi, wyprowadzające do ogrodu, wystarczyło tylko pchnąć. Gdy znalazł się na zewnątrz, otoczyła go wrzawa walki. Gdzieniegdzie domy płonęły, podpalone przez orków. Jak bardzo go bolało, że ściągnął na niewinne miasto tyle cierpienia. Niespodziewanie powietrze przeszyła strzała orków, chybiając nieznacznie od celu, którym był on.
- Są zbyt blisko. Niedługo dotrą do gospody – wyszeptał do siebie.
Przeznaczenie zadrwiło z jego zamiarów. Zawrócił...
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Salomon
Łzy Księżyca
Dołączył: 19 Lis 2006 Posty: 310
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z daleka Płeć:
|
Wysłany: Wto 22:02, 19 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Czarny kot bigł po mokrej łące ile sił w łapach. Jego złote ślepia świeciły jasno, odbijając księżycowe światło. Miękkie poduszki zagłębiały się w mokrą trawę i natychmiast się z niej wyrywały.
Uciekał. Znowu. Nie pasował do gospody. Widział to w ich oczach, czuł w sercach. jedni się go bali, pozostali nienawidzili. Jak zawsze. Dopiero to co wyczytał z oczu Arianny przechyliło czarę. Jej spojrzenie, pytające czy ma jakiekolwiek ludzkie uczucia.
Nie sądził, że kiedykolwiek spotka Smoczego Jeźdźcę. W świecie z którego pochodził Salomon byli to ludzie wybrani przez któregoś z Ośmiu Smoków. Mieli za zadanie pilnować, żeby w świecie nigdy nie było za wiele zła, ani dobra. jedno było pewne. Smoczy Jeźdźcy nienawidzili orków. Dla nich nawet nie byli rasą. Orki były jedynie himerami. Nizszym gatunkiem. Ruchomym celem do ćwiczeń.
Salomon wiedział, że zanim zdążyłby coś powiedziec straciłby głowę. Z resztą Smoczy Jeżdźcy najpierw zabijali, a później zadawali pytania. Pojawienie się Wodnej Smoczycy było dowodem, że ten akurat był bardzo doświadczony. Napewno nie uwierzyłby, że Salomon jest Jeźdźcem Cieni i służy Malassie.
W pewnej chwili w jego głowie wybuchł przerażający krzyk. Wbił pazury w mieką ziemię i stanął w miejscu. Zapomniał o cieniach, które pozostawił, żeby strzegły gospody. Widział tysiącem oczu i słyszał tysiacem uszu. Walka, widział krew i ogień, orki mordujące setki niewinnych ludzi. Rozejrzał się. Obok niego stała wysoka sosna. OD księzycowego światła dawała długi, spiaczsty cień. Wrócił do swojej własnej postaci i wskoczył w niego.
W Armandzie pośrodku wrzawy bitewnej pojawiła się wysoka postać osłonięta długim, czarnym płaszczem z kapturem. Częśc napastników i broniących się zatrzymała się, żeby zobaczyć kto to. Męzczyzna stał na dosyć dużej czarnej kuli. W pewnym momencie odsłonił kaptur i wszyscy zobaczyli jego złote, przypominające kocie, oczy. Męzczyzna uśmiechnął się lodowato i rozłożył ręce.
- JA jestem Ciemnością. widzę i słysze wszystko. Daję i zabieram. - popatrzył na zebranych - Kto ma serce dotknięte mrokiem, dzisiaj zginie.
Czarna kula wybuchła pokrywając całe miasto ciemnością. Gęstą i ciężką jak płynny ołów.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Wto 22:21, 19 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Ariannę ze snu wyrwała cicha muzyka miecza. Emanując swą poświatę śpiewał dla niej. Tą melodię słyszeć mogły tylko uszy elfki i osobą, którą Arianna obdarzy miłością. Płonące litery mówiły o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Elfka otworzyła oczy. Tak bardzo nie chciała opuszczać Krainy Snów, w której roznosiła się tak cudowna melodia. Nagle poczuła zapach orków, to nie Salomon, jest ich o wiele więcej błyskawicznie usiadła na łóżu. Z poduszki delikatnie zsunęła się kartka i naszyjnik, który rozpromienił się srebrnym światłem w ciemnościach komnaty. A cóż to – wzięła do ręki list, czytała w skupieniu przez chwilę, po bladym policzku spłynęła łza wzruszenia – nie mogę tego przyjąć – wzięła do ręki Samotną Gwiazdę – jeszcze się spotkamy, gdyż muszę zwrócić Ci to co należy do ciebie – powiedziała w myślach tak głośno jak to tylko było możliwe. Spojrzała w okno, jej dusze oślepiło cierpienie, ból, śmierć, okrucieństwo i ciemność. Dziwnie znajoma ciemność. Co się dzieje, ta ciemność...
Wstała i chwyciła miecz, napis rozpromienił się jeszcze bardziej, naszyjnik wspomagany srebrną poświatą Samotnej Gwiazdy rozbłysł błękitem. Włosy Arianna zaczęły falować, suknia powiewała niczym na wietrze. Wyszła z pokoju emanując niebieską poświatę, jej magia, cała jaką miała w sobie budziła się ze snu. To będzie ciężka walka.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 22:49, 19 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Kiedy wyszedł z korytarza, Arianny nie było w pokoju, a tajemnicze przejście zasunęło się za nim. Opuścił komnatę elfki. Zobaczył ją na korytarzu.
- Arianno! - zawołał.
Odwróciła się, nie wierząc, że to on.
- To ty? - zapytała zdziwiona. - Przecież list... Miałeś stąd uciec...
- Tak, ale los chce inaczej - rzekł, unikając jej wzroku. Zauważył, że w dłoni trzymała Samotną Gwiazdę. - Oni są już blisko. Przyszli tu z mego powodu. To wszystko moja wina. Ale czas powiedzieć prawdę. Tego jedynego jestem pewny w tej chwili. Będę czekał na wszystkich w sali głównej...
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Argon
Promyk
Dołączył: 17 Gru 2006 Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 23:11, 19 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Ockął się i od razu w jego zmysły uderzyła fala zła, które się rozprzestrzeniała po całej okolicy. Wstał, poprawił zborje i miecz, i wyszedł z pokoju. Przechodząc obok pokoju Arianny zapukał i otworzył drzwi.
- Pani proszę Cię abyś nie wychodziła z bezpiecznego lokalu, który jest dobrze chroniony. Gdy będziesz tutaj, moje myśli nie będą zaprzątnięte Twoim bezpieczeństwem, będę mógł się zająć tym co jest na zewnątrz, a nie jest to nic przyjemnego i nie mam na myśli orków.
Wyszedł z gospody, rozglądając się jednocześnie w jego rękach pojawił się zwinięty manuskrypt. Okolica wyglądała przerażająco. Płonęły domy i wszędzie było słychać krzyki rozpaczy.
Argon idąc w stronę zagrożenia rozwinął zwinięty manuskrypt i na cały głos zaczął wymawiać słowa zaklęcia, które było zapisane na manuskrypcie. Powoli Jego ciało zaczynało się zmieniać. Głowa zaczęła sie wydłużać i zamieniać w gadzie kształty, to samo działo się z resztą Jego ciała. Rozpoczęła się metamorfoza i Ci, którzy uciekając w tą stronę przed nadchodzącym zagrożeniem, teraz nie wiedzieli co jest tym zagrożeniem, czy orkowie, czy to COŚ co w tej chwili powstawało i nadzwyczaj szybko rosło.
Argon w końcu skończył się metomorfować. Rozłożył skrzydła i wyglądał przerażająco. Był dwa razy większy niż zwykłe smoki, był ogromny. Jako smok wymówił jakieś zaklęcie i przed nim pojawiło się czterech dżinów, gotowych spełnić każdy Jego rozkaz.
- Oczyście to miejsce z nadchodzącego i obecnego tu zła, nie możemy pozwolić by dalej się rozwijało i mąciło spokój tej krainy.
Po tych słowach wzleciał do góry i poszybował w stronę gdzie toczyła się walka.
To coś co tam jest nie jest zwykła istotą, wyczuwam to i to posiada wielką moc. Muszę bronić Arianny za wszelką cenę, nawet za cenę mojego życia i tak też uczynię.
Gdy nadleciał nad wrzawę dostrzegł swoich podopiecznych miotających zaklęcia, a sam nabierając ogromną ilość powietrza w swe ogromne płuca, wypuścił z siebie wielki stożek ognia na tych, którzy byli pod nim. Żadna normalna istota nie ma szans tego przeżyć, ale tego już nie dostrzegł, ponieważ robił skręt przez prawe skrzydło i przygotowywał następną fale ognia.
Ta walka na pewno nie będzie łatwa i każdy zdawał z tego sprawę. Lecz jeżeli się nie próbuje to na pewno się nie wygra.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Śro 0:12, 20 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
- Arianno - usłyszała głos Erelen, odwróciła się zaskoczona.
- Dobrze, że wróciłeś, podjąłeś słuszną decyzje - rzekła nakładając mu na szyję Samotną Gwiazdę - dziękuję Ci, lecz nie mogę tego przyjąć. Ona przyda Ci się bardziej niż mi - uśmiechnęła się.
- Będę czekał na wszystkich w sali głównej... - rzekł elf.
- Dobrze, niech tak będzie, ja za chwilę tam będę - Arianna wróciła do swej komnaty karcąc siebie w duchu za taką nierozwagę, otóż elfka wychodząc zapomniała zamknąć okno, co było ogromną nieostrożnością w zaistniałej sytuacji. Podeszła, zamknęła okiennice i wyszeptałą nad nimi zaklęcie - teraz już nikt prócz niej nie mógł go otworzyć.
Usłyszała pukanie, odwróciła się i ujrzała Argona.
- Pani proszę Cię abyś nie wychodziła z bezpiecznego lokalu, który jest dobrze chroniony. Gdy będziesz tutaj, moje myśli nie będą zaprzątnięte Twoim bezpieczeństwem, będę mógł się zająć tym co jest na zewnątrz, a nie jest to nic przyjemnego i nie mam na myśli orków - rzekł i opuścił jej komnatę, nie czekając na odpowiedź Arianny.
Elfka wykrzywiła usta w wyrazie niezadowolenia. Nie jestem księżniczką by siedzieć w wierzy - rzekła w duchu - przykro mi Panie lecz nie będę Ci posłuszna.
Wyszła z pokoju i przechodząc korytarzem szepcząc zaklęcia zamknęła wszystkie okna i drzwi prowadzące na zewnątrz, to samo zrobiła w sali głównej. Nastepnie usiadła czekając na to co powie Erelen, oparła ręce o miecz i patrzyła na elfka z wyczekiwaniem.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
meadhros umarath
Władca Słów
Dołączył: 10 Gru 2006 Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola Płeć:
|
Wysłany: Śro 13:51, 20 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Chciała coś powiedzieć, ale.... Elf zamknął jej usta pocałunkiem. Patrzyli na siebie chwilę. Potem ona przyciągnęła do siebie jego głowę i ucałaowała delikatnie uśmiechając się....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Asthanel
Lost Bastard
Dołączył: 09 Lis 2006 Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a co ci do tego? ^^ Płeć:
|
Wysłany: Śro 14:14, 20 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Usłyszała zza okna odgłosy walki. Stała nieruchomo napięta jak cięciwa. W pewnej chwili zachwiała się. Nie... mam za mało sił, by móc walczyć. Wiedziała, że teraz nie byłaby w stanie wyczarować stokrotki... A przecież walka to nie zabawa. Nie mówiąc nic podbiegła do drzwi chcąc jak najszybciej dostać się do swego pokoju. Może jeśli uda mi się zgromadzić energię roślin w Kamieniu... Jeśli...
Podbiegła do drzwi i wyszła na korytarz rozejrzała się szybko i zniknęła za drzwiami swojego pokoju. Bluszcz tłumił odgłosy walki ale i tak je usłyszała.
Była w tym miejscu w którym ją zostawiła. Szybko założyła srebrną, szeroką bransoletę wysadzaną szmaragdami. Bransoleta sama dopasowała sie do nadgarstka.
Poczuła mdłości. Oparła się drżącą dłonią ścianę próbując zachować równowagę. Oddychała głęboko. Gdy już się uspokoiła zamknęła oczy i otworzyła umysł.
Wyczuwała wokół siebie miliardy żywych istot, które były w tej chwili jasnymi punkcikami w ciemności.
Wyczuwała błękitną poświatę Arianny, cień orka, oraz pozostałych mieszkańców gospody... ale wyczuła także nową, niezwykle silną osobowość przesiąkniętą magią smoków. Wyczuwała też bariery obronne atakujących. Mają ze sobą magów. Ale niezbyt wielu. To ją trochę pocieszyło.
Szybko wybrała cel - stadko świń w jakiejś zagrodzie, parę kur, oraz rannego konia... temu ostatniemu szepnęła uspokajające słowa w pradawnej mowie. W jej ojczyźnie konie darzono szacunkiem. Czerpała energię ze zwierząt skazując je na śmierć. Nie lubiła tego, ale to było teraz konieczne.
Gdy juz nabrała wystarczająco dużo energii, w razie czego wzniosła bariery obronne wokół siebie i Meadhrosa. Nie były one zbyt silne, ale chroniły przed mniejszymi zaklęciami.
Reszta musi sobie poradzić beze mnie. Nie jestem dość silna by chronić was wszystkich.
Wiedziała, że wszyscy zgromadzili się w sali głównej. Szybko ruszyła w tamtą stronę zabierając w razie czego krótki miecz.
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Salomon
Łzy Księżyca
Dołączył: 19 Lis 2006 Posty: 310
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z daleka Płeć:
|
Wysłany: Śro 22:43, 20 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Salomon stał nieruchomo jaki posąg. Z jego ciała płynęła Ciemność. Wokół jego głowy czarnym ogniem płonęły równie ciemne krształy. Śmierci różnych istot, które salomon uratował w swoim życiu. Wirowały leniwe mitując kolejne porcej ciemności.
Pojawienie się niesamowitej czarnej chmury, spowodowało panikę zarówno atakujących, jak i broniących się. Po pierwsze mork był tak gęsty i ciężki, że prawie nie można w nim było oddychać. Po drugie był lodowato zimny, tak, że gasił wszystkie źródła światła i ciepłe, takie jak płonące domy. Na twarzy orka grał uśmiech, równie zimny i wyniosły jak ciemność, która go otaczała.
Po nie długiej chwili orki zaczęły się dusić. Fontanny krwi wystrzeliwały z ich nozdrzy i paszcz, kiedy umierały. Takie z resztą było zadanie ciemności. Miała zabic kadego, czyje serce miało w sobie za dużo mroku.
Teoretycznie salomon, jako półork, powinien współczuć istotom ze swojej rasy, ale tym razem nie było tu miejsca na litość. Poza tym, sam będąc mieszańcem, nie nawidził orków i teraz jego lodowata furia zabujała ich systematycznie i pokolei.
W pewnym momencie poczuł, że jego ukochana ciemność jest cięta przez smoczy ogień. Argon. Ten ognisty smok wszystko popsuje. Oni zawsze wszystko psują. Salomon machnął ręką, jakby odganiał nieznośnął muchę. Lodowata ciemność zrobiła się jeszcze gęstrza, a jej powierchnia, zaczęła zmieniać się w czarny, lodowato zimny kryształ. To powinno ochronić jego plany przed płomieniem Smoczego Jeźdźcy.
Pstryknął palcami. W jego dłoniach pojawiło się ostrze wykute z najczystrzej ciemności. Ostatnie okruchy światła, które jeszcze gdzieś się ostały zaczęły blednąć, pochłaniane przez niesamowite ostrze. G'ord Nova, Ostrze Nicości. Salomon zaczął wyrąbywać sobie drogę do gospody przez ciała martwych orków i to co jeszcze zostało z żywych. Nie mógł dopuścić, by najbardziej plugawa rasa wszystkich światów wygrała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Opiekun
Administrator
Dołączył: 17 Gru 2006 Posty: 1417
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Czw 9:56, 21 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Ech... Dziwne istoty... Ciągle pchają się do walki. Gdyby były inteligentne, magia zakryła by ich ślady. Nie pomyśleli o tym. Głupcy... A jednak są inteligentni. Silni. Jest w nich coś, co dodaje im mocy. Co? ... To nie jest jednak powód mojego przybycia. Kiedy niebezpieczeństwo wzrośnie. Ujawnię się. Nie wcześniej... nie później.
Wysoka postać, otulona szarym płaszczem z pod którego wystawały końce pochew na miecze, wciąż wpatrywała się w to co dzieje się w gospodzie jak i poza nią. Zdjął przewieszony przez plecy łuk, i szybkim ruchem naciągnął cięciwę. Wziął pierwszą strzałę, płynnym ruchem nałożył ją na cięciwę, i delikatnie wycelował okno które prowadziło do sali głównej. Wyszeptał kilka słów, poczym strzała pokryła się niebieską poświatą. Uśmiechnął się lekko i przyciągnął strzałę do policzka. W ułamku sekundy strzała pomknąłem w stronę okna. Nie przebiła jednak szyby, lecz cicho wbiła się w framugę okna. Wydawać by się mogło bezsensowny strzał, miał swoje głębsze znaczenie, ponieważ strzały już tam nie było. W jej miejscu pojawiła się niebieska kula, z której po chwili zaczęły się wydobywać błękitne, jasne promienie, oplatając całą gospodę. Na koniec, kula przeniosła się przed drzwi i w nie wniknęła. Lewitując mniej więcej na wysokości głowy orka, zatrzymała się w salonie, gdy wszyscy zebrani wbijali w nią wzrok. Kula nagle rozświetliła całe pomieszczenie.
Mieszkańcy gospody! Nadciąga Zło, którego dzisiejsza noc nie może jeszcze pojąć. Nikt z was, w jeden miecz, Złu przeciwstawić się nie może. Nie przypadek żeście wszyscy się w tej gospodzie zatrzymali. I mój twórca w chwili potrzebnej do was dołączy. Teraz wszak dom jest zapieczętowany, i nikt kto Złu służy do gospody nie wejdzie. Jeśli jednak zechcecie aby dom znów na zło otwarty był, wtedy to pani tego domu, o północy nocy następnej, niechaj wyjdzie na dziedziniec. Sama. A zaklęcie zdjęte będzie, wedle jej życzenia, a Pan mój ujawni się jej. Dziś wszelako nadciąga noc niebezpieczna, i zaklęcie pozostanie. A Wy, magowie, wojownicy, i zwykli mieszkańcy, łapcie za broń, i nie śpijcie, bo Zło do snu zna drogi, a wtedy Zło zawładnie wami, i wtem najgorszego można się spodziewać. Pozdrawiam was.
Opiekun
To mówiąc kula zniknęła. Wszyscy milczeli wsłuchując się w słowa kuli...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Salomon
Łzy Księżyca
Dołączył: 19 Lis 2006 Posty: 310
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z daleka Płeć:
|
Wysłany: Czw 15:48, 21 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Salomon tańczył ze śmiercią. Długie ostrze G'ord Nova płynnie cięło ciała orków. Zapach krwi budził w Salomonie pierwotny szał. W końcu znalazł się na przeciwko gospody. Chciał wejśc do środka, aby zobaczyć co się dzieje z resztą. Kiedy dotknął klamki u drzwi przez jego ciało przeszła granatowa błyskawica i wybuchła w umyśle. Niesamowity ból zaczął rozdzierać jego ciało.Z wysiłkiem oderwał rękę od metalu. Ciało nadal go bolało, ciemne plam latały mu przed oczami i chciwie lapał powietrze.
Popatrzył na gospodę. Teraz dopiero zauważył, że cała jest pokryta jakimś dziwnym czarem. wolno przyłożył rękę do drzwi. Poczół coraz silniejsze wyładowanie w miare jak dłoń zbliżała się do drewna. Barira ochronna przed złem. Tylko, że Salomon nie był zły (dobry też nie, ale to zupełnie inna sprawa). Było w niej coś dziwnego. Nie tylko zło było przez nią odpychane, ale również ciemność.
Salomon stanął przed gospodą i zaczął uważnie się przyglądać czarowi. Był idealnie zsynchronizowany z ciemnością którą posługiwali się słudzy Malassy. Ork zaczął się zastanawiać kto mógł storzyć coś takiego. W pewnym momencie dotarła do niego myśl, której nie chciał przyjąć do wiadomości Arianna używa błękitnej magii, ale to nie możliwe żeby.....
Nie miał czasu na zstanawianie się, gdyż za jego pleami wybuchł ogień zesłany przez Argona. Ork szybko się odwrócił. Zobaczył oddział orków, który zdaje się, ze przeżył wędrówkę przez Ciemność. Uniósł obie ręce. Z koniszków palców strzelily czarne, wężowate błyskawice. Gdy tylko w coś uderzyły unicestwiały inicestwialy ten fragment. Po chwili z całego oddziały pozosała tylko olbrzymia kałuża czerwonego błota.
Salomon cięzko westchnął, popatrzył na niebo. Wielki smok zataczał mae kółka nad polem bitwy. Ork stanął i wzrokiem szukał jakiegoś cienia. Nic takiego nie znalazł.
Poszedł za gospodę, do ogrodu Asthanel. Zobaczył cichą taflę sadzawki znajdującej sie w części przynależnej Shalassie. Powoli wszedł na lustro wody. Kiedy doszedł mniej więcej na sam środek, woda zaczęła się ruszać jakby się gotowała. Salomon popatrzył na gospodę i zapadł się pod powierchnię wody.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Czw 16:48, 21 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
W sali głównej panowały ciemności, nieznacznie rozświetlane przez tlący się ogień w kominku oraz przez przenikającą do środka poświatę podpalonego miasta. To wszystko zaszło już za daleko. Z jego powodu cierpieli teraz niewinni ludzie. Walczyli, a on bezpiecznie siedział sobie w gospodzie, zupełnie bezczynnie. Nie miał wprawdzie miecza, łuku, ani żadnej broni, z pomocą której mógłby stanąć do walki, ale przerażała go ta obojętność na to, co działo się za ścianami budynku.
Wpatrywał się w dogasający płomień, kiedy pojawiła się Arianna i zapaliła wszystkie światła. Zajęła miejsca naprzeciw niego. Oczekiwała na to, co powie.
Kiedy zjawili się już wszyscy, nie było tylko nowego przybysza i orka, ale domyślił się, że biorą udział w bitwie, elf wstał i niepewnie popatrzył na zebranych. Nie wiedział, od czego zacząć. Pragnął tylko powiedzieć całą prawdę i chciał, by to wszystko się wreszcie skończyło.
- Wielu z was nie zna mnie wcale - zaczął. - Jednak niektórzy z was zdążyli mnie poznać w małej części - dodał, spoglądając na Ariannę. - To, co dzieje się na zewnątrz jest dokładnym odzwierciedleniem tego, co dzieje się w moim sercu. Nie ma bardziej śmiercionośnej broni, niż własne ucieleśnione zło, którego nie można pokonać, ponieważ swoje źródło ma w duszy. Nie można go zwyciężyć, dopóki nie zwycięży się samego siebie. Dlatego nadeszła pora, by...
Przerywając mu, przez drzwi wpadła niebieska kula. Gdy tylko zatrzymała się w powietrzu pośrodku sali, wydobył się z niej głos: Mieszkańcy gospody! Nadciąga Zło, którego dzisiejsza noc nie może jeszcze pojąć. Nikt z was, w jeden miecz, Złu przeciwstawić się nie może. Nie przypadek żeście wszyscy się w tej gospodzie zatrzymali. Łapcie za broń i nie śpijcie, bo Zło do snu zna drogi, a wtedy Zło zawładnie wami, i wtem najgorszego można się spodziewać.
Wszyscy wpatrywali się w znikającą kulę. Po chwili zaczęli rozmawiać między sobą o tym wydarzeniu, nie zwracając uwagi na stojącego elfa. Nagle podeszła do niego Arianna i spoglądając mu głęboko w oczy, zapytała:
- Zamierzasz walczyć?
- Nie mam broni. Straciłem ją, kiedy spotkałem orków pierwszy raz, zanim tu przybyłem – odpowiedział, unikając na wszelkie sposoby jej wzroku. Nic mu dziś nie wychodziło.
- Coś na to poradzę. Chodź za mną - powiedziała i udała się w kierunku schodów, do swojej komnaty.
Kiedy znalazł się w środku, elfka trzymała w swoich rękach srebrny łuk.
- To dla ciebie - uśmiechnęła się. - Wybrałam srebro, gdyż twoja Gwiazda jest ze srebra.
- Nie mogę tego przyjąć - wzbraniał się.
- Będziesz musiał, jeśli chcesz walczyć - odpowiedziała. - Wiem, że chcesz i to nie dlatego, że zaglądam w twoje myśli.
- Czy mogłabyś otworzyć dla mnie tajemne przejście w lustrze? - zapytał, biorąc niecodzienny prezent od Arianny. - Chcę wziąć udział w bitwie, która wybuchła z mego powodu.
Elfka zawahała się...
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Opiekun
Administrator
Dołączył: 17 Gru 2006 Posty: 1417
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Czw 17:00, 21 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Chciałbym poznać tego orka... Skąd ma zdolność władania magią... I dlaczego zabija swoich braci... a mimo to jest po stronie Arianny... Tak czy inaczej, nie ma teraz wstępu do gospody. Orkowie nie żyją...
Poprzednia inwazja... Wtedy to oni chcieli walczyć. Wyszli z ukrycia, i Zło również się pojawiło. Zabijało ich jeden po drugim. Nic nie mogłem zrobić, uwięziony w kryształowym lustrze. Teraz nie dam się już uwięzić.
Zeskoczył z drzewa, i stanął pośrodku polany na której chwile temu było około setki orków. Jego oczy nagle zapaliły się niebieskim płomieniem. Zobaczył smoka, który wciąż patroluje teren wokół gospody. Odepchnął się lekko nogami od ziemi, i poleciał w przestworza, aby rozglądnąć się jak sytuacja wygląda z góry. Uuuu... Co za syf. Tyle spalonego cielska. W tym momencie smok zatrzymał się i wnikliwie zaczął się wpatrywać w przestrzeń nad gospodą, jakby chciał dostrzec coś w tym miejscu... Potrząsnął głową, i poleciał dalej...
Oj, ponosi mnie ostatnio. Lepiej wrócę do gospody, tak jak poprzedniego wieczora. Zobaczymy czy ktoś zastosował się do mojej rady. Nie mogę im pozwolić zginąć. Nie teraz
Skupił się, a w następnej chwili znalazł się na belce która podtrzymywała zadaszenie sali głównej. Rozglądnął się... Jednego brakowało...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Czw 18:22, 21 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Elfka zawachała się. Nie chciała wypuszczać Erelena prosto w otwarte objęcia śmierci. Lecz także wiedziała, że serce elfa nie pragnie niczego innego mocniej niż walczyć z orkami. Podeszła do lustra i otknęła dłonią zimnej tafli. Powierzchnia zwierciadła zafalowała i powstało przejście.
- Idź, zapewne niedługo dołączę do Ciebie - rzekła do Erelena.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group. Theme Designed By ArthurStyle
|
|
|
|
|
|