Cytadela Elfów
Forum fanów fantasy, pisarstwa, storytelling i internetowych gier fabularnych
Obecny czas to Sob 22:36, 22 Lut 2025

Tajemnice Harlindonu...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 55, 56, 57 ... 59, 60, 61  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum Cytadela Elfów Strona Główna -> RPG / Wyprawy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Autor Wiadomość
Saphira
Niewolnik Duszy



Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wędrująca,jak wiatr
Płeć: Lady


PostWysłany: Czw 9:05, 09 Kwi 2009    Temat postu:

Elfka zmierzyła Einara uważnym wzrokiem.
-Czy to jest śmiertelna rana?- zapytała z pozornym spokojem- Czy wiesz, dlaczego choruję?zanim Ci zaufam, muszę to wiedzieć- rzekła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Dijkstra3
Administrator



Dołączył: 02 Sty 2007
Posty: 463
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Redania, Tetrogor
Płeć: Sir


PostWysłany: Czw 10:23, 09 Kwi 2009    Temat postu:

Dijkstra miał dość tych głupców, od swojego powrotu Erelen ciągle popełniał błędy, błędy ogromne. Jeden nieomal nie pozbawił go Arianny, a drugi był w tej kwesti wyjątkowo skuteczny.

- Dijkstro, spokojnie, kłótnia nic nie da...To nic nie zmieni, Arianna nie żyje, ja wiem, że to boli,ale stało się- powiedziała- Chodźmy do domu Ratheli, jak prosił Erelen. Poczekamy tam, zastanowimy się co dalej.- po raz kolejny spróbowała wstać. Nie udało się. Walczyła ze sobą, by bie zamykać oczu, nie zasypiać, choć powieki stawały się coraz cięższe.Spojrzała bezradnie w stronę Dijkstry, wzrokiem niewinnym, i bezbronnym, jak u sarny.
-Pomożesz mi?Bardzo Cię proszę...- szepnęła zawstydzona lekko się rumieniąc.

Dijkstra nie mógł jej odmówić, była tak podobna do jego siostry... Której obiecał że już nikt więcej jej nie skrzywdzi.

Przeznaczenie, dlaczego musi być takie okrutne? A może wcale nie istnieje, że wszystko jest dziełem przypadku i rachunku prawdopodobieństwa jak twierdzi Louis nadworny rachmistrz? - Dijkstra nieraz się zasanawiał, jak to jest że jeden wypad kilkunastu żołnierzy mógł zmienić historię świata. Gdyby Ci temerscy żołtadacy pojechali do innej wsi świat wyglądałby przecież inaczej. Meera, siostra Dijkstry by żyła, tak samo jak wszyscy mieszkańcy jego wioski, zaś On sam pewnie byłby jednym z wielu chłopów ciężko pracujących w polu. Tyle że Ci żołnierze jednak chcieli się zabawić, zabili mieszkańców wioski, całą rodzinę Dijkstry zgwałcili jego siostrę zostawiając ją na drodze. Gdy tylko odjechali Dijkstra pomógł jej wstać i udali się do miasta, tam przez parę miesięcy ukrywali się ale miasto również zostało zdobyte. Tym razem Meera zginęła. Mówiła że to przez wojnę, wojnę wielkich panów w której zawsze giną maluczcy, że wojnę wypowiadają królowie, a giną chłopi. Dijkstra tego nie rozumiał, miał dziesięć lat, a jego trzy lata starsza siostra właśnie umierała, chciał się zemścić, zabić wszystkich żołnierzy. Pierwszym człowiekiem którego zabił był właśnie temerski oficer, który wracał nocą pijany do domu. Usiadł na chwilę gdyż wiatr który nim targał rzucał go o ściany oraz powalał na ziemię, był jednocześnie tak złośliwy że wiał tylko na niego. Wtedy Dijkstra go zabił, wbijająć długi szytlet w kark. To też zapamiętał do końca życia. Potem przyszło wyzwolenie oraz postanowienie by stać się kimś ważnym, by już nigdy nie wybuchła wojna.

Dlatego Dijkstra został szpiegiem, wolał by zginęła setka szlachciców, niż żeby zginął jeden chłop. Dlatego że chłopi nie chcą wojen, a szlachta ich pragnie, bo tylko szlachta wznieca wojny. Pod pięknym strojem z jedwabiu Dijkstra nadal był zwykłym człowiekiem który wiedział co to głód, ból i strach. Może właśnie dzięki temu był tak skuteczny, bo wiedział co się stanie jeśli przegra.

Gdy niósł dziewczynę na ramionach wspomnienia wróciły, wtedy gdy uciekali z wioski w ten sam sposób niósł swoją siostrę. Tyle że wtedy był chłopcem i ona była dla niego ciężarem. A teraz był mężczyzną, zaś dziewczyna którą niósł była lekka jak piórko. Pomimo to czuł się równie bezradny co wtedy, nie umiał jej pomóc, nie sam...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Saphira
Niewolnik Duszy



Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wędrująca,jak wiatr
Płeć: Lady


PostWysłany: Czw 11:04, 09 Kwi 2009    Temat postu:

Blance wydawało się, że pytanie które zadała Einarowi zostało wypowiedziane głośno, ale jednak nie. Powoli traciła przytomność. Ból oślepiał, pozbawiał sił. Nie mogła już utrzymać się nawet na klęczkach. Czuła, że upada. Wtem silne ramiona chwyciły ją wpół unosząc w górę. Blanka już nie wiedziałą kto ją podnosi, wiedziała tylko, że jest delikatny, bardzo delikatny.
- Dijkstra?- szepnęła. Mężczyzna kiwnął głową i mocniej przycisnął elfkę do piersi, czując, jak leci mu przez ręce. Blanka słyszała teraz równe uderzenia jego serca. Uspokajało ją to.Wiedziała, że jest bezpieczna,że już nic jej nie grozi. Może zufać...Te dłonie jej nie skrzywdzą, oczy nie spojrzą z pogardą, ani z wyrazem potępienia...Uniosła na chwilę powieki, by spojrzeć na mężczyznę.Oczy zaiskrzyły gorączką,ale na twarzy pojawił się wątły uśmiech, czyniąc ją jeszcze delikatniejszą, jeszcze piękniejszą niż dotąd.
- Dziękuję...- powiedziała, ale głos drżał jej tak, że wydawał się ledwie słyszalnym szeptem. Teraz mogę odejść pomyślała zamykając oczy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Saphira dnia Czw 19:46, 09 Kwi 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Illidan
Władca Słów



Dołączył: 20 Lip 2008
Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Myślenice
Płeć: Sir


PostWysłany: Czw 16:49, 09 Kwi 2009    Temat postu:

Kiedy wszyscy odeszli, znikając za zakrętem, Erelen dotknął policzka Arianny. Był chłodny, przeraźliwie lodowaty. Z bladej twarzy odpłynęło życie. Za zamkniętymi powiekami przestały się tlić błękitne oczy. Opadła kibić nie podnosiła się. Oddech zamarł, w płucach nie gromadziło się powietrze, krew nie płynęła już w żyłach.
- On ma rację - wyszeptał, opuszczając głowę.
Na prawym nadgarstku nie było czarnej bransolety. Pozostał jedynie siny ślad, świadczący o tym, że tuż przed śmiercią elfki klejnot musiał wbijać się niemiłosiernie w jej ciało, zadając niewyobrażalny ból. Nastał jednak kres udręki i dusza Arianny unosiła się teraz w innym, lepszym świecie.
Patrząc na rozpromienione lekkim uśmiechem oblicze, przed Erelenem stanęły jak żywe wszystkie wspomnienia, jakby dane mu było spojrzeć na swoje życie i jeszcze raz uczestniczyć z boku w minionych wydarzeniach...

* * *
Zszedł z drogi i ukrywając się w cieniu drzew, podszedł do nieznajomej postaci, kładąc swoją dłoń na jej ramieniu. Wtedy gwałtownie odwróciła się i jego oczom ukazała się twarz przerażonej elfki, po której spływały kosmyki jasnych włosów połyskujących srebrem. Zachwiała się. Erelen spostrzegł, że zgromadziła się wokół niej zbyt wielka kałuża krwi.
- O Elbereth! Giltoniel! - rzekł ze czcią.
Promień radości przebiegł po elfiej twarzy i w oczach zabłysła iskierka nadziei.
- Nie bój się, nie pozwolę ci zginąć - wyszeptał, biorąc ją delikatnie na ręce.

- Ale to ja cię zabiłem - powiedział cicho, obserwując jak jasnowłosy elf zawraca na trakt, niosąc ranną w swoich ramionach...

* * *
- Dziękuję - odpowiedziała elfka, lecz strach nie zniknął z jej oczu.
- Naprawdę nic ci już nie grozi - rzekł, widząc to, Erelen. - Athelas uzdrawia tylko ciało, na duszę niestety nie oddziałuje. Nie wiem, kto skrzywdził cię tak bardzo, ale możesz być pewna, że będziemy cię bronić do tej pory, jak długo zostaniesz z nami.

- Nikt nie skrzywdził cię bardziej niż ja - oparł się o drzewo, wpatrując się w płomienie ogniska, przy którym siedziało dwoje elfów pochylających się nad Arianną. - To przede mną samym należało cię chronić...

* * *
- Czemu mi pomogliście? - niespodziewanie zapytała Arianna. - Czemu nie poszedłeś dalej swoją drogą? - zwróciła się do niego.
Popatrzył na nią zdziwiony. W jej oczach zobaczył strach nie przed śmiercią, lecz strach przed nim. Ona się bała, by nie uczynił jej nic złego...
- A dlaczego nie mielibyśmy ci pomóc? - odpowiedziała pytaniem Asthanel. - Mieliśmy pozwolić ci umrzeć? Nieważne jest, po której stoi się stronie i komu się służy. Czy zły cierpi mniej niż dobry?
Erelen uśmiechnął się. Sam nie udzieliłby lepszej odpowiedzi.
- Spotkać elfy na swojej drodze to rzadkość - powiedział. - Tym bardziej spotkać ranną elfkę. Miałem przejść obojętnie wokół ciebie? Przeczyłbym wtedy sam sobie. Ten, co obserwował i nie odważył się wyjść z cienia, jest tylko biernym obserwatorem. Osądza innych za działanie, lecz sam nie działa. Nigdy nie zrozumiem takiej postawy. Jest ona obca mojemu sercu. I mam nadzieję, że tak pozostanie już do końca.

- Kłamca i obłudnik - westchnął jedynie...

* * *
W strugach deszczu wyglądała niczym porzucona królowa, przemoknięta od upadających kropel. Drżała z zimna.
Spostrzegła go. On jednak nie zwracając na to uwagi, ściągnął swój płaszcz i okrył nim elfkę.
- Nie zmokniesz już bardziej - rzekł. - I będzie ci cieplej.
Arianna uśmiechnęła się przez łzy.
Erelen usiadł przy niej i powiedział:
- Pięknie wyglądasz pośród padającego deszczu.

- Być może lepiej było przejść obok ten jeden jedyny raz? - zapytał sam siebie. - Przecież to tutaj wszystko się zaczęło...

* * *
- Może nie używaj na mnie swojej magii, bo możesz zaczarować moje serce - uśmiechnął się Erelen. - A taki czar niełatwo zdjąć, szczególnie o własnych siłach.
Spojrzał na zatopiony w deszczu świat.
- Dawno tak bardzo nie zmokłem, jak przed chwilą - rzekł smutno. - Ostatnim razem miało to miejsce, gdy pożegnaliśmy naszą Gwiazdę Wieczorną. Nie mogłem już dłużej znieść tej pustki, jaka zaczęła gościć w Lorien i opuściłem dom. Pamiętam, jakby to było wczoraj. Stałem nad jej mogiłą i czułem śmierć, chociaż mam żyć wiecznie. I to najbardziej boli. Świadomość, że będę patrzył na to wszystko, co przeminie, a co kocham, nie mogąc tego powstrzymać.

- Gdybyś wiedział, ile spełni się z tych twoich słów, nie wypowiadałbyś ich z takim spokojem - zacisnął pięści, obserwując jak elf delikatnie ujmuje w swoje dłonie dłoń Arianny...

* * *
„Erelenie - przesłała mu myśl, nie odwracając się. - Muszę odejść, wybacz. Nie mogę obiecać, że kiedykolwiek wrócę.”
Nagle odwróciła się w jego stronę, a po policzku spłynęła łza.
„Mogę ci jedynie obiecać, że postaram się wrócić...”
W tym samym momencie poczuł w swoich dłoniach coś miękkiego. To była konwalia. Jej dotyk przypominał mu ciepło przemokniętej dłoni Arianny, które tego ranka mógł poczuć. Kiedy podniósł wzrok na elfkę, ujrzał ją, znikającą między drzewami.
„W ciemnościach nie jest bezpiecznie. Nie poczujesz się tam lepiej” - skierował myśli za odchodzącą.

- Trzeba było wtedy pozwolić jej odejść, głupcze - wyrzucał sobie...

* * *
- Odeszłaś wczoraj wieczorem, a czuję, jakby minęły wieki - rzekł tylko.
- Minęła wieczność - szepnęła.
Erelen spojrzał odważnie w oczy Arianny.
- Jeśli wieczność trwa tak krótko, śmierć już nie jest taka straszna. Jednak nie wiem, czy chcę, by ta wieczność trwała bez ciebie.

Nic nie powiedział. Jedynie gorzka łza przecięła jego policzek...

* * *
Szli w milczeniu, pozostawiając za swoimi plecami drużynę. Erelen nie wiedział, jak zacząć rozmowę. Tyle chciał powiedzieć Dijkstrze, tyle pytań bez odpowiedzi cisnęło mu się na usta, ale słowa gdzieś bezgłośnie rozpływały się, zanim zdołał je wypowiedzieć. Cel ich wędrówki zbliżał się nieuchronnie. Erelen nie mógł pozwolić na to, by strach przejął nad nim kontrolę.
- Jak myślisz, dlaczego wróciła? - zadał pytanie przyjacielowi...

- Dlaczego wróciłaś? - powtórzył, choć nie pytał o to samo, co podczas wędrówki w górach...

* * *
Ze złości uderzył pięścią w stojący w pobliżu stolik. Odgłos uderzenia rozszedł się echem po całym domu.
- Ale możesz mnie zdradzić mimo wszystko - rzucił w próżnię. - To, że tego jeszcze nie zrobiłaś, nie oznacza, iż nigdy tego nie zrobisz. On ma teraz świetną okazję, przecież mu służysz. Myślisz, że nie spróbuje jej wykorzystać?
Zadrżała na dźwięk uderzenia.
- W takim razie jest tylko jedno wyjście - odwróciła się do niego gwałtownie.
Jej twarz była cała we łzach, a z oczu zionął nieprzenikniony ból. Wyjęła miecz i zrobiła kilka kroków w stronę elfa. Rzuciła ostrze tuż obok niego na łóżko.
- Zabij mnie - powiedziała spokojnie. - To najlepsze rozwiązanie dla nas obojga.

- Nasza ostatnia rozmowa - szepnął. - Nie pragnąłem twojej śmierci. Ani wtedy, ani teraz. Nigdy...

* * *
W geście desperacji Erelen zaczął rozgarniać mokrą od deszczu ziemię własnymi gołymi dłońmi tuż przy ruinach zawalonej chaty. Nie zważał na ból, jaki sprawiały mu odłamki skał i kamieni ukrytych pod powierzchnią, lecz uporczywie rozdzierał trawę i wyrywał korzenie roślin. Ręce szybko pokryły się czernią utworzonego błota. Płaszcz nie przypominał już precyzyjnego, choć skromnie wykonanego odzienia, lecz zwyczajną, szarą, zdartą i brudną szatę. Rękawy oraz jego poły, na których klęczał elf, natychmiast oblekły się czarną warstwą rozmoczonej ziemi. Z potłuczonych i okaleczonych dłoni wkrótce zaczęła sączyć się krew.
Minęła długa chwila, zanim wycieńczony osunął się obok niewielkiej dziury, zaprzestając swojej żmudnej pracy. Wyglądał żałośnie i odrażająco, cały umorusany gliną. Włosy, niegdyś zadbane i jasne, przybrały ohydny kolor. Po twarzy spływały ciemne strużki kropel deszczu połączonych z ziemią, którą pokryta była głowa i oblicze. Z opuszczonych bezwładnie dłoni coraz bardziej sączyła się krew, mieszając się z powstającymi drobnymi kałużami. Z trudem łapiąc oddech, elf spojrzał w niebo. Zdawało mu się, że chmury przybrały kształt znienawidzonej przez niego postaci, śmiejącej się bezczelnie z jego upadku...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
meadhros umarath
Władca Słów



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Sir


PostWysłany: Wto 17:47, 14 Kwi 2009    Temat postu:

Meadhros wstał, gdy zauważył Erelena klękającego przy ciele Arianny. Wstał i oddalił się od ruin, znikając za zakrętem. Zasłona drzew nie pozwalała mu dostrzec miejsca, które opuścił. Otarłszy łzy z policzków, czekał.
Czekał na Erelena.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez meadhros umarath dnia Śro 16:48, 15 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Saphira
Niewolnik Duszy



Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wędrująca,jak wiatr
Płeć: Lady


PostWysłany: Śro 12:52, 15 Kwi 2009    Temat postu:

Lodowaty podmuch rozwiewał złote włosy Blanki, ostry deszcz bezlitośnie siekł jej delikatne policzki pozostawiając na nich długie smugi,ale elfka tego nie czuła. Leżała nieprzytomna w silnych ramionach Dijkstry, nie mając pojęcia, co się właściwie dzieje. Las był gęsty i ciemny. Blanka biegła krętą ścieżką, raz po raz potykając się o wystające korzenie. Poranione dłonie, kolana i stopy pulsowały tępym bólem. W piersiach brakowało powietrza, ale elfka nie rezygnowała, wciąż posuwała się do przodu. Wtem, wśród gęstniejącej ciemności, dostrzegła migotliwe światełko. "O Eru, nareszcie..."pomyślała podążając w jego kierunku.Dijkstra niósł nieprzytomną, nie wiedząc, jak daleko odchodzi...Mógł tylko przeczuwać, bo przyspieszył kroku.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Michalot
Łzy Księżyca



Dołączył: 04 Paź 2007
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola


PostWysłany: Śro 14:23, 15 Kwi 2009    Temat postu:

Einar wzruszył ramionami.
- Nie to nie... - mruknął cicho i odszedł kawałek. Wyciągnął małą fujarkę i dmuchnął w nią lecz nie wydobył się z niej żaden dźwięk słyszalny dla człowieka. Mężczyzna schował instrument i czekał. Sprawdził czy ma przy sobie wszystko czego potrzebuje. Miecz była na miejscu, zioła i torba na swoim miejscu.
- Dobrze więc...- mruknął jakby do siebie
Po chwili usłyszał cichy odgłos zbliżającego się wierzchowca. Jego kopyta muskały trawę. Zwierze cicho zatrzymało się przy Einarze. Mężczyzna delikatnie pogładził jego grzywę, po czym wskoczył na niego i ruszył cicho za drużyną do domu z którego uprowadził Lamię...

***

Einar wszedł cicho do sieni i usiadł na krześle w kącie. Miecz oparł obok siebie. Teraz zajął się raną na nodze. Dokładnie ją oczyścił i oglądnął. Jedno mógł powiedzieć na pewno. Szpieg miał fach w ręku. Strzał był śmiertelny. Niewiele było osób strzelających w ten sposób. Na szczęście Einar na tyle znał się na ziołach, że był wstanie temu zaradzić. Jednak gdyby nie to niechybnie by zginął. Teraz dokładnie zabandażował ranę i natarł dokładnie maścią wyjętą z torby. Jedyne co mu teraz pozostało to czekać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Illidan
Władca Słów



Dołączył: 20 Lip 2008
Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Myślenice
Płeć: Sir


PostWysłany: Śro 18:34, 15 Kwi 2009    Temat postu:

Czuł, poddawszy się, że mógłby pozostać tu na zawsze. Nagle wszystko przestało mieć znaczenie. To, co kiedyś było ważne, już przestało się liczyć. Bezsens ogarnął każdą myśl, każdy oddech, każde bicie serca. Przez czarne chmury, które nadciągnęły i zasnuły sobą niegdyś błękitne niebo, nie przedzierały się nikłe promienie słoneczne. Nic nie wskazywało na to, że kiedykolwiek dobiegnie końca ta burza i rozpocznie się nowy dzień.
Erelen nie patrzył na moknące ciało Arianny. Obserwował, jak kolejne krople deszczu spływają po chaotycznie rozrzuconych głazach i kamieniach, tworzące jeszcze tego ranka podupadłą chatkę. Jedynie ruiny świadczyły o tym, że kiedyś na obrzeżach wioski stał dom. Jego czas minął, obracając budynek w perzynę. Ze zwału gruzu wystawały połamane, próchniejące belki. Wśród nich elf dostrzegł leżącą łopatę, lekko zakrzywioną pod naporem przywalających ją ciężarów, ale jeszcze zdatną do użycia.
Westchnął głęboko. Ostatni raz mobilizując wszystkie swoje siły, podniósł się i powolnym, chwiejnym krokiem podszedł do szpadla. Za jego pomocą mógł sprawniej i szybciej wykopać grób.

Było późne popołudnie, kiedy niewielka mogiła wznosiła się tuż obok ruin. Otoczył ją kamieniami, pochodzącymi z fundamentów opustoszałego domu, który okazał się zabójczym dla Arianny. Erelen miał wciąż przed oczami jej martwą twarz, znikającą pod przysypującymi ją warstwami rozmoczonej gliny.
Milczał. Wszystkie słowa były teraz zbyteczne, obłudne i fałszywe. Nie śpiewał żadnej pieśni żałobnej, jaką zwykło się wykonywać przy ostatnim pożegnaniu. Położył się tylko obok na ziemi i milczał. Mógłby pozostać tak na zawsze...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Dijkstra3
Administrator



Dołączył: 02 Sty 2007
Posty: 463
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Redania, Tetrogor
Płeć: Sir


PostWysłany: Czw 17:07, 16 Kwi 2009    Temat postu:

Dijktra jako szpieg musiał opanować do perfekcji setki rzeczy, jedną z najważniejszych które kazał wykładać przez całe pięć lat w "Katedrze historii najnowszej" Oxenfurckiego uniwersytetu była medycyna. SZpieg musiał wiedzieć jak zabijać i jak leczyć. Identyfikacja trucizny była dosyć prosta, jednak leczenie odnalezienie odtrutki już niekoniecznie. Jad kiełbasiany, jedna z najsilniejszych trucizn, na szczęście Blanka nie otrzymała duzej dawki, jej organizm poradzi sobie z tym, jednak trzeba podać coś na wzmocnienie. Dijkstra miał wiele antytoksyn, na jad kiełbasiany również, podał go jednak w niewielkiej ilości. Obawiał się że odtrutka mogłaby jej zaszkodzić, Dijkstra miał leki przygotowane dla człowieka nie dla elfa...
-Twoja noga poczeka. - zwrócił się do Einara Dijktra nie odrywając oczu od Blanki. - Daj mi coś na wzmocnienie ogranizmu, co podziała na elfy. Otruto ją jadem kiełbasianym, ma bardzo słaby oddech.
Dijkstra wiedział że Einar opatrzył nogę i nic mu nie będzie. Rana która rzeczywiście była śmiertelna dotyczyła osób które nie potrafiły jedną ręką tamować krwi a drugą opatrywać rany. Szybko opatrywać, krwi by starczyło najwyżej na minutę, gdyby robił to zbyt powoli, po jednej minucie straciłby przytomność, a po następnej nie byłoby już dla niego ratunku. Co więcej rana nawet nie była głęboka, czy specjalnie bolesna, za parę dni pozostanie po niej tylko wspomnienie oraz blizna.
Teraz jednak Blanka potrzebowała pomocy, w każdej chwili mogła przestać oddychać, Dijkstra bał się odwrócić głowę by w razie najgorszego nie stracić ani chwili lecz od razu ją ratować.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Saphira
Niewolnik Duszy



Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wędrująca,jak wiatr
Płeć: Lady


PostWysłany: Sob 11:59, 18 Kwi 2009    Temat postu:

Świadomość nie wracała, był tylko ból przy każdym oddechu.Czasem, w przebłyskach, Blanka słyszała jakieś głosy nawołujące do powrotu z tej drogi, na którą wepchnięto ją przemocą, ale nie miała siły na to wołanie odpowiedzieć. W końcu oddech stawał się coraz płytszy, coraz bardziej rozpaczliwy. Uderzenia serca zwalniały.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Saphira dnia Nie 21:11, 31 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Michalot
Łzy Księżyca



Dołączył: 04 Paź 2007
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola


PostWysłany: Śro 14:39, 22 Kwi 2009    Temat postu:

Einar bez słowa wyciągnął torbę i poszperał w niej chwilę. Po chwili wyciągnął z niej mały kwiatuszek.
- Lafar... rośnie tylko na bagnach... wzmocni ją na pewno ale ja jej tego nie podam- mężczyzna dał szpiegowi kwiat - Ty to zrób. Mi nie ufacie... Wystarczy, że zmieszasz z wodą i dasz jej do wypicia.. możesz wcześniej sam wypić czy mi dać czy jak tam chcesz... - Einar odszedł i wrócił po chwili ze szklanką wody którą wręczył Dijkstrze.

***

Rathel zeszła z piętra po schodach. W jadalni zastała pogrążoną w milczeniu drużynę. Jednak nie fakt braku dwóch jej członków zdziwił ją najbardziej, lecz obecność obcego mężczyzny, którego widziała przez krótki czas, ale wystarczający, by móc zapamiętać jego twarz.
- Co ty tu robisz? - zapytała Einara, niekryjąc swojego oburzenia. - Co się dzieje? - następnie zwróciła się w stronę pozostałych. - Gdzie jest Meadhros? A Arianna i Erelen?

Einar popatrzył na Rathel i powiedział wszystko tak jak miał w zwyczaju
- Arianna nie żyje... teraz Erelen grzebie jej zwłoki, a Meadhros zapewne się temu przygląda... Co chcesz jeszcze widzieć? Co ja tu robię? Pomagam Dijkstrze ocucić elfkę... - wskazał na Blanke


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Michalot dnia Czw 6:29, 23 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Megi
Wschodząca Nadzieja



Dołączył: 04 Sie 2008
Posty: 976
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Podkarpacie
Płeć: Lady


PostWysłany: Czw 13:48, 23 Kwi 2009    Temat postu:

Erwela wyszła po cichu z pokoju dziewczynki, aby jej nie obudzić. Gdy zeszła na dół, Rathel usłyszała kawałek rozmowy pomiędzy Rathelą a Einarem:
- Co ty tu robisz? – Rathel zapytała Einara, nie kryjąc swojego oburzenia. - Co się dzieje? - następnie zwróciła się w stronę pozostałych. - Gdzie jest Meadhros? A Arianna i Erelen?
Einar popatrzył na Rathel i powiedział wszystko tak jak miał w zwyczaju
- Arianna nie żyje... teraz Erelen grzebie jej zwłoki, a Meadhros zapewne się temu przygląda... Co chcesz jeszcze widzieć? Co ja tu robię? Pomagam Dijkstrze ocucić elfkę... - wskazał na Blankę.
Rahtel nie dowierzała słowom mężczyzny.
- I wy mu ufacie? - jeszcze większe zdziwienie dało się wyczuć w jej głosie. - Przecież on kłamie! Co to ma znaczyć? Arianna nie mogła zginąć!

- A jednak tak właśnie się stało. A Einar nie kłamie, jest przyjacielem Erelena z dawnych czasów, tylko… - urwała na chwilę chcąc dobrać jak najbardziej odpowiednie słowa do całej sytuacji - … nie wszystko poszło z ich wspólnym planem i Einar był zmuszony wymyślić coś innego bez zawiadomienia o tym Erelena. A co do zaufania, to sama nie jestem pewna, czy sama bym go nim obdarzyła, ale ze względu na Erelena pewna porcja zaufania mu się należy.
Erwela uśmiechnęła się delikatnie do Einara.
- Jak Blanka?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Michalot
Łzy Księżyca



Dołączył: 04 Paź 2007
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola


PostWysłany: Pią 10:06, 24 Kwi 2009    Temat postu:

- Umiem uleczyć ciało lecz ducha nie wyleczę... - rzekł Einar zamyślając się - Ciało ma zdrowe lecz wizje które ma w końcu ją wykończą... Nie mam więcej ziół na wzmocnienie prócz mojego osobistego zapasu... Jeżeli podacie jej zioło które wam dałem Blanka odzyska siły ale tylko do następnej wizji... - mężczyzna zbliżył się do Erweli i zniżył głos
- Mogę użyć ziół by nie miała wizji... zatrzeć w jej pamięci wydarzenia i chwile dla niej ciężkie... Ale to chyba nie wchodzi w grę... Choć raz robiłem coś podobnego tylko, że chcieli by osoba straciła pamięć od podstaw czyli zapomniała nawet jak się nazywa... - Einar uśmiechnął się krzywo - Z szoku i pustki jaka wtedy powstała w jej umyśle osoba ta popełniła samobójstwo... To dość ryzykowny sposób przy słabej osobowości... -


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Megi
Wschodząca Nadzieja



Dołączył: 04 Sie 2008
Posty: 976
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Podkarpacie
Płeć: Lady


PostWysłany: Sob 19:29, 25 Kwi 2009    Temat postu:

- Umiem uleczyć ciało lecz ducha nie wyleczę... - rzekł Einar zamyślając się - Ciało ma zdrowe lecz wizje które ma w końcu ją wykończą... Nie mam więcej ziół na wzmocnienie prócz mojego osobistego zapasu... Jeżeli podacie jej zioło które wam dałem Blanka odzyska siły ale tylko do następnej wizji... - mężczyzna zbliżył się do Erweli i zniżył głos.
- Mogę użyć ziół by nie miała wizji... zatrzeć w jej pamięci wydarzenia i chwile dla niej ciężkie... Ale to chyba nie wchodzi w grę... Choć raz robiłem coś podobnego tylko, że chcieli by osoba straciła pamięć od podstaw czyli zapomniała nawet jak się nazywa... - Einar uśmiechnął się krzywo - Z szoku i pustki jaka wtedy powstała w jej umyśle osoba ta popełniła samobójstwo... To dość ryzykowny sposób przy słabej osobowości...
Erwela spojrzała przez chwilę na mężczyznę, po czym rzekła:
- W takim razie nie jest to rozwiązanie. A co do tamtych ziół, dzięki którym odzyska siły... - kobieta spuściła wzrok i uklękła przy elfce patrząc na nią z troską - jak się nazywają? Bo wątpię, żeby to były liście królewskie.
Odwróciła głowę w stronę Einara. Czekała na odpowiedź.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Saphira
Niewolnik Duszy



Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wędrująca,jak wiatr
Płeć: Lady


PostWysłany: Pon 9:43, 27 Kwi 2009    Temat postu:

Wpowietrzu unosiła się duszna woń gorzkich migdałów, drażniąca i nieprzyjemna.Dostając się do nozdrzy profesjonalnie dusiła, wypełniając płuca po brzegi. Blanka oddychała z trudem, wiedziała, że jeszcze chwila i nie wytrzyma, udusi się tym zapachem. Chciała uciekać, uciekać jak najdalej, ale ciało było sztywne, niczym odlane z wosku. Do uszu stojących najbliżej doszedł odgłos rzężącego oddechu, a chwilę później cisza...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu    Forum Cytadela Elfów Strona Główna -> RPG / Wyprawy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 55, 56, 57 ... 59, 60, 61  Następny
Strona 56 z 61

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group.
Theme Designed By ArthurStyle
Regulamin