|
|
|
|
|
|
|
Cytadela Elfów
Forum fanów fantasy, pisarstwa, storytelling i internetowych gier fabularnych
|
|
|
Obecny czas to Pią 5:46, 13 Gru 2024
|
Autor |
Wiadomość |
Megi
Wschodząca Nadzieja
Dołączył: 04 Sie 2008 Posty: 976
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Podkarpacie Płeć:
|
Wysłany: Sob 8:17, 27 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
- Jak chcesz. - odpowiedziała mu Erwela. - W takim razie jakby co, spotykamy się tutaj.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Illidan
Władca Słów
Dołączył: 20 Lip 2008 Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Myślenice Płeć:
|
Wysłany: Pon 16:35, 29 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Rathel wstała, nic nie mówiąc. Mimo to z jej oczu każdy mógł wyczytać, że jeśli uzna za stosowne wydanie zamiarów drużyny Radzie, uczyni to bez ponownego zastanawiania się. W milczeniu zebrała ze stołu wszystkie opróżnione już naczynia i wyniosła do kuchni. Dijkstra, Meadhros i Khadim pozostali w jadalni, nie komentując nagłego sprzeciwu kobiety, ale rozmyślając nad nim w samotności.
Po co czyjej stronie właściwie ona stoi? - intensywna myśl zrodziła się w umyśle człowieka.
Wkrótce do ich uszu przestał docierać szum umywanych naczyń. W pomieszczeniu ponownie pojawiła się Rathel razem z Erwelą, pomagającą jej w porządkach.
- Powinniśmy już iść - powiedziała kobieta bez cienia emocji, spoglądając badawczo na Dijkstrę, jakby oczekując, że wyczyta wszystko z jego oczu.
Drużyna wstała od stołu i ruszyła do wyjścia. Rathel zamykała pochód. Zatrzymując się na progu, odwróciła się za siebie. Spojrzała w głąb swojego domu, w którym zalegały teraz ciemności. Przeczuwała, że może upłynąć wiele dni, zanim wróci do niego i ponownie jej obecność wypełni każde zakamarki. Zwoływana w wyjątkowych okolicznościach Rada Harlindonu potrafiła obradować tygodniami, dopóki nie rozstrzygnięto wszystkich spornych kwestii. Doskonale pamiętała trwające prawie przez miesiąc zgromadzenie, w którym brał udział jej mąż. Zastanawiano się wtedy nad niebezpieczeństwem grożącym Harlandczykom ze strony maga i jego Świątyni. Ignorując kilka przeciwnych głosów, większość zarządziła wyprawę, której skutki przerosły oczekiwania każdego mieszkańca wioski. Nikt nie powrócił z lasu i tamtego ranka, kiedy zakończono Radę, Rathel po raz ostatni widziała swojego męża.
Odtrącając tamte wspomnienia, zamknęła za sobą drzwi. Ciemności na dworze nie ustępowały. Niebo nawet nie poszarzało, odbierając nadzieję na to, że tego ranka słonce zwyczajnie wzejdzie za szczytami gór. Mroźne powietrze stało się gęste i coraz trudniej można było oddychać.
- Szykuje nam zapewne niejedną niespodziankę - mruknęła kobieta, prowadząc wszystkich na wielki plac, na którym zawsze odbywały się zgromadzenia Rady.
Nie mogli przejść niezauważeni. Wszyscy ludzie zwracali na nich swoją uwagę i szemrząc między sobą, obwiniali przybyszów o wszystkie nieszczęścia, jakie spadły na Harlindon. Niektórzy wytykali ich palcami, jakby nie wystarczyły im nienawistne spojrzenia i złowrogie szepty, które były wypowiadane w taki sposób, że nierzadko docierały do ich uszu. I chociaż Rathela ledwo powstrzymywała już swój wybuch gniewu na mieszkańców wioski, drużyna milczała przez cały czas, idąc drogą między domostwami. W końcu przed nimi z mroku wyłonił się wielki namiot, przy którym zgromadził się już ciekawski tłum. Kobieta zatrzymała się w bezpiecznej odległości od ludzi, stając naprzeciw wejścia do namiotu, który za każdym razem rozbijano w wiosce na obradowanie Rady.
- To tutaj - powiedziała kobieta, odwracając się do towarzyszy. - Bądźcie rozważni...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Illidan dnia Pon 16:36, 29 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Dijkstra3
Administrator
Dołączył: 02 Sty 2007 Posty: 463
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Redania, Tetrogor Płeć:
|
Wysłany: Pon 19:07, 29 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
- Bedziemy, musimy. - powiedział Dijkstra, po czym wszedł do namiotu. W środku panował lekki zaduch, małe ognisko płonące na środku namiotu dawało nikłe światło, ledwie pozwalające na dostrzeżenie twarzy mężczyzn siedzących wokół ogniska. Jeden z nich wskazał im miejsce na którym mieli usiąść. Wszystko o działo się w nerwowym milczeniu, mogącym się w każdej chwili przemienić w krzyk i świst sztyletów. Wszyscy oczekiwali aż ktoś zacznie mówić...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Illidan
Władca Słów
Dołączył: 20 Lip 2008 Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Myślenice Płeć:
|
Wysłany: Pon 22:43, 29 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
- Będziemy - rzekł Dijkstra. - Musimy.
Rathel zdumiała się, słysząc te słowa, ale nie dała tego po sobie poznać.
Mężczyzna tymczasem odsłonił połę namiotu i wszedł do środka. Za nim postąpiła reszta drużyny. Kobieta weszła ostatnia, zastanawiając się, czy dobrze zrobiła, nie mówiąc im o pewnej ważnej rzeczy.
Wewnątrz panował półmrok. Na środku płonęło małe ognisko, przy którym siedzieli mężczyźni z Harlandu. Naprzeciwko najstarszego z nich i z pewnością najwyższego rangą spośród wszystkich zebranych, było kilka wolnych miejsc. Sędzia wskazał je drużynie. Dostrzegłszy jednak coś, co go wyraźnie zaniepokoiło, podniósł dłoń w geście sprzeciwu i zmrużył nieprzyjaźnie oczy.
Rathel wstrzymała oddech.
- Dlaczego pojawiliście się tu z bronią? - zapytał sędzia, wstając.
Przy ścianach namiotu poruszyły się niespokojnie dotąd skrywające się w ciemnościach osoby. Były to w większości kobiety, które pod nieobecność swoich mężów miały praw wziąć udział w zgromadzeniu, decydując o losach ojczystej krainy. Niektóre z nich obradowały po raz pierwszy, co łatwo było odgadnąć, ponieważ lęk i niepewność mieszkały w ich oczach.
- To moja wina - odpowiedziała Rathel, spoglądając na starca. - Nie poinformowałam tej drużyny, że nie można wejść na obrady z bronią.
Sędzia zwrócił na nią swój wzrok i jego oblicze nieco złagodniało.
- W każdym razie nie zaczniemy, dopóki nie oddadzą w przechowanie wszystkiego, czym można zabić i co ma jakikolwiek związek ze śmiercią - rzekł starzec, usiadłszy ponownie przy ognisku.
Dijkstra odwrócił się w stronę kobiety, a w jego oczach tlił się gniew.
Jak mogła nam o tym nie powiedzieć? - myślał wzburzony.
- Zamierzacie oddać swoją broń, czy też nie? - ciszę przerwało pytanie sędziego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
meadhros umarath
Władca Słów
Dołączył: 10 Gru 2006 Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola Płeć:
|
Wysłany: Wto 14:36, 30 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
- Zamierzacie oddać swoją broń, czy też nie?
Meadhros bez słowa wyjął sztylet zza pasa i podał go sędziemu. Wzrok sędziego padł na miecz rudego elfa. Meadhros zawahał się. W tej krótkiej chwili rozegrała się duszy elfa wielka bitwa. Samotna bitwa. Kolejna. Nikt jej nie widział… Nie słyszał… Nikt nie będzie jej pamiętać… Jak wiele ich było? Jak wiele było tych bitew samotnych, w których ona tylko brał udział. Ile razy ponosił klęskę, przypominał sobie swoja samotność…
Elf zacisnął swa dłoń na rękojeści miecza i zrobił dwa kroki w tył… Kroki ku wyjściu…
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Illidan
Władca Słów
Dołączył: 20 Lip 2008 Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Myślenice Płeć:
|
Wysłany: Wto 15:26, 30 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Starzec przyjął sztylet Meadhrosa i wskazał spojrzeniem na miecz, który elf trzymał w pochwie przypiętej do skórzanego pasa. Ten jednak zawahał się przez chwilę, poczym mocno zacisnął swoją dłoń na rękojeści i zaczął się wycofywać. Rathel, stojąca tuż obok wyjścia z namiotu, zagrodziła mu drogę.
- Nie rób tego - szepnęła. - To tylko pogorszy wszystko.
W oczach Meadhrosa mieszało się uczucie niepokoju z uczuciem obowiązku. Wiedział, że powinien oddać miecz, że jego sprzeciw nie przyniesie drużynie niczego dobrego, ale z drugiej strony wątpił w konieczność zwoływania Rady. Zagubiony w sobie obawiał się, że może wybrać niewłaściwą drogę, na której nie uczyni tego, co potrzeba.
- Zaopiekuję się twoim mieczem - powiedziała Rathel. - Obiecuję. Proszę cię, Meadhrosie. W tej chwili to jedyny sposób, by pomóc tym wszystkim, którzy sprzeciwiają się woli maga.
Sędzia najwyraźniej miał dość czekania. Wstał, a z nim poruszyło się całe grono mężczyzn siedzących najbliżej ogniska. Niektóre kobiety zaczęły niespokojnie szeptać między sobą, przeczuwając rychłe nadejście burzy. Te, które brały udział w obradach pierwszy raz, ukryły rozpaczliwie twarz w dłoniach.
- Jeśli nie będziecie przestrzegać praw, które istnieją w zgromadzeniu od pokoleń, Rada się nie odbędzie - rzekł starzec władczym tonem. - Równie dobrze już teraz możemy oddać was w ręce tego, który nęka nas z waszego powodu. Decydujcie zatem sami!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Megi
Wschodząca Nadzieja
Dołączył: 04 Sie 2008 Posty: 976
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Podkarpacie Płeć:
|
Wysłany: Sob 11:31, 11 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Erwela weszła za drużyną do namiotu, w którym miała odbywać się Rada. Nie mogła brać udziałuw obradach, tym razem mogła jedynie biernie przyglądać się rozwojowi wypadku u wejścia do namiotu. To było najgorsze, ta bierność. Teraz nie mogła im w żaden sposób pomóc.
- Zamierzacie oddać swoją broń, czy też nie?- z rozmyślań gwałtownie wyrwał ją głos sędziego. Jak mogła o tym zapomnieć? Tymczasem Mead zbliżył się do sędziego i oddał mu jeden ze swych mieczy, na drugim jedynie zacisnął dłoń i zaczął się cofać... do wyjścia.
- Nie rób tego. To tylko pogorszy wszystko.- w ostatniej chwili powstrzymała go Rathel.Zaopiekuję się twoim mieczem Obiecuję. Proszę cię, Meadhrosie. W tej chwili to jedyny sposób, by pomóc tym wszystkim, którzy sprzeciwiają się woli maga.
Erwela nie mogła nic powiedzieć. Milcząco patrzyła z wielką prośbą na elfa. Jego zachowanie mogło o wszystkim zdecydować. Słyszała kiedyś pogłoski, że elfy potrafią rozmawiać w myślach między sobą. Jeśli to jest prawdą, to może potrafią odczytać i ludzkie? Teraz naprawdę gorąco pragnęła by elf to potrafił. Formalnie nie mogła odezwać się ani jednym słowem. Mogła jedynie mówić oczami i w nich wyrażać swoje uczucia i myśli. Chwyciła elfa za rękę i popatrzyła mu prosto w oczy. Jedynie tyla mogła zrobić. Nic więcej. [/i]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
meadhros umarath
Władca Słów
Dołączył: 10 Gru 2006 Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola Płeć:
|
Wysłany: Nie 12:49, 12 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Kolejna samotna walka…
Elf podniósł zmęczone oczy na starca, a później na Rathel. Chciał przeprosić Radę za swoje zachowanie, za to, że naruszył prawa zgromadzenia pokoleń, ale w chwili, gdy chciał odtworzyć usta, poczuł, że ktoś chwyta go za rekę. Błyskawicznie cofnął się o krok i wyrwał swoją rękę z uścisku. Omiótł wzrokiem zgromadzenie. Jego spojrzenie zatrzymało się na Erweli. Spojrzał na nią z gniewem i odwróciwszy się od niej, bez słowa podał swój miecz Rachel.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Megi
Wschodząca Nadzieja
Dołączył: 04 Sie 2008 Posty: 976
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Podkarpacie Płeć:
|
Wysłany: Nie 19:02, 12 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Elf wyszarpnął rękę. Rozejrzał się po zgromadzeniu, po czym zatrzymał wzrok na Erweli. Spojrzał na dziewczynę z wyrzutem.
" Czyżby zapomniał o naszej nocnej rozmowie? Zna moje odczucia. Może jednak nie powinnam mu tego wszystkiego mówić. Eh, ale z drugiej strony po tym co go spotkało ze strony mieszkańców... ma prawo być nieufny wobec mnie." Teraz jeszcze bardziej żałowała, że może być tylko obserwatorem obrad. Ale nie mogła nic na to poradzić.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Illidan
Władca Słów
Dołączył: 20 Lip 2008 Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Myślenice Płeć:
|
Wysłany: Śro 0:40, 15 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Wszyscy zwrócili się wyczekująco w stronę Meadhrosa. W namiocie zapanowała zupełna cisza, przerywana trzaskaniem płonącego drewna w ognisku i dolatującymi z zewnątrz strzępkami rozmów zgromadzonych na placu mieszkańców krainy. Z łatwością można było usłyszeć wyrok nieprzychylny dla drużyny, lecz gdzieniegdzie przebijały się głosy poddające pod wątpliwość fakt, czy zwołanie Rady jest w tym momencie najlepszym wyjściem. Bierność dawała się niektórym już we znaki.
I kiedy każdy z Harlandczyków próbował przekonać innych o swojej racji, atakując kolejną dawką argumentów nie do odrzucenia, Meadhros samotnie toczył bój z niewidzialnym przeciwnikiem. Jego twarz skrywała ciemność, którą elf znał aż za dobrze. Jego cała postać była ciemnością, która powstrzymywała przed oddaniem obcym ludziom swojej jedynej broni, chroniącej go przed całym światem. Chociaż Meadhros nie widział swojego przeciwnika, znał go doskonale, ponieważ walczył sam ze sobą.
W końcu padł ostateczny cios i elf złożył swój miecz na ręce Ratheli. Kobieta uśmiechnęła się delikatnie do niego, ale nie wiedziała, czy Meadhros dostrzegł to w otaczającym ich mroku. Cała drużyna złożyła swoją broń w przechowanie na czas trwania zgromadzenia. Przewodzący Radzie Starszych sędzia jednak nie usiadł na swoim miejscu, ale wpatrywał się przenikliwie w stojącą obok wyjścia z namiotu Erwelę.
- Nie powinno jej tu być - zwrócił się do Ratheli. - Nasze prawo zakazuje zwykłym mieszkańcom brania udziału w obradach.
- Znam prawo naszych przodków - powiedziała kobieta. - Odpowiem przed Radą Starszych za błędy, których się tutaj dopuści.
- Bierzesz za nią odpowiedzialność? - zapytał starzec.
Nie czekał jednak na jakąkolwiek odpowiedź Ratheli.
- Być może pod pięknymi słowami kryje się podstęp - kontynuował. - Ta dziewczyna pomagała ci w gospodarstwie. Miała sposobność, by nawiązać kontakt z oskarżonymi i dostać się pod ich niszczące władanie. Posługując się cudownymi obietnicami mogli ją oszukać i przeciągnąć na swoją stronę - rzekł, spoglądając na Erwelę. - Jesteś tutaj, bo wstąpiłaś w szeregi tej drużyny, tak?
Wszystkie oczy zwróciły się w stronę dziewczyny, a niespokojne szepty znowu rozbrzmiały w ciemnym namiocie.
Dijkstra, Meadhros i Khadim wyczekiwali z największym niepokojem, jaka odpowiedź padnie z ust Erweli.
Czy zaprzeczy wszystkiemu i zdradzi nas, czy też dobrowolnie narazi się na niebezpieczeństwo ze strony Rady i mieszkańców, przyznając, że należy do drużyny? - myśleli.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Megi
Wschodząca Nadzieja
Dołączył: 04 Sie 2008 Posty: 976
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Podkarpacie Płeć:
|
Wysłany: Śro 9:14, 15 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Przewodzący Radzie Starszych sędzia jednak nie usiadł na swoim miejscu, ale wpatrywał się przenikliwie w stojącą obok wyjścia z namiotu Erwelę.
- Nie powinno jej tu być - zwrócił się do Ratheli. - Nasze prawo zakazuje zwykłym mieszkańcom brania udziału w obradach.
- Znam prawo naszych przodków - powiedziała kobieta. - Odpowiem przed Radą Starszych za błędy, których się tutaj dopuści.
- Bierzesz za nią odpowiedzialność? - zapytał starzec.
Nie czekał jednak na jakąkolwiek odpowiedź Ratheli.
- Być może pod pięknymi słowami kryje się podstęp - kontynuował. - Ta dziewczyna pomagała ci w gospodarstwie. Miała sposobność, by nawiązać kontakt z oskarżonymi i dostać się pod ich niszczące władanie. Posługując się cudownymi obietnicami mogli ją oszukać i przeciągnąć na swoją stronę - rzekł, spoglądając na Erwelę. - Jesteś tutaj, bo wstąpiłaś w szeregi tej drużyny, tak?
Wszystkie oczy zwróciły się w stronę dziewczyny, a niespokojne szepty znowu rozbrzmiały w ciemnym namiocie.
Erwela uważnie słuchała tego co mówi do niej Przewodniczący. Czuła, że jej obecność mu się nie spodoba, ale mimo wszystko przyszła. Bo ona już dawno zdecydowała. Podeszła na środek, bliżej ogniska i spojrzała sędziemu prosto w oczy:
-O Przewodniczący Rady, znam prawa przodków ustalone przez wieloletnią tradycję. I wiem że zwykłym mieszkańcom nie zezwala się na uczestnictwo w obradach, ale jest również tradycja, która zezwala na "bierne uczestnictwo" i postanowiłam je wykorzystać, a zabrałam głos tylko dlatego, że o to mnie poprosiłeś. Ale jeżeli nie szanujesz tradycji biernego uczestnictwa... to wyjdę... poza namiot- powiedziała kładąc nacisk na ostatnie słowa... tak, że każdy mógł je usłyszeć.- Jeśli chodzi o kontakt z drużyną- spojrzała na chwilę w ich stronę- to...znasz moją historię o Sędzio... straciłam ojca i ukochanego przez maga... znasz też mnie i moje poglądy na temat życia i spraw najważniejszych i wiesz, że nie potrafię ścierpieć bierności i bezczynności... i dlatego nie mogę zrozumieć dlaczego nie się dziwisz, że skorzystałam z pierwszej, lepszej okazji by się do nich przyłączyć. Teraz znasz prawdę. Teraz decyduj. Możesz mnie zaliczyć do drużyny i wydać i na mnie wyrok, kazać mi opuścić namiot, lub usłuchać tradycji i pozwolić mi na bierne uczestnictwo. Twoja wola.- skinęła lekko głową. Po namiocie rozległy się szepty wzburzenia.Erwela jednak na to nie zważała, czekała na decyzję Sędziego jak i cała reszta.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Illidan
Władca Słów
Dołączył: 20 Lip 2008 Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Myślenice Płeć:
|
Wysłany: Śro 18:27, 15 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Sędzia trwał niewzruszony, kiedy Erwela skończyła mówić. Nikt w namiocie nie krył swojego oburzenia zachowaniem dziewczyny, która odnosiła się do Przewodzącego Rady bez należytego szacunku. Tylko drużyna patrzyła na nią z szacunkiem. W oczach Rathel pojawił się strach o przyszłość Erweli i jej dalsze uczestnictwo w zgromadzeniu. Dostrzegł to sędzia, który najwidoczniej był przygotowany na taki obrót sprawy. Nie okazywał swoich emocji, ale kiedy przemówił, w jego głosie można było wyczuć nutę kpiny i ironii.
- Nadal chcesz wziąć za nią odpowiedzialność? - zwrócił się do Rathel.
Starzec usiadł na swoim miejscu przy ognisku. Szepty zgromadzenia trwały dotąd, dopóki nie podniósł dłoni w geście ich uciszenia.
- Zatem prawo biernego uczestnictwa, na które się powołałaś, przestaje cię obowiązywać w tym świetle - rzekł stanowczo. - Dobrze wiedziałaś o podejrzeniach, jakie padły na tą drużynę, a mimo to postanowiłaś zdradzić własne plemię i wstąpić w szeregi wroga. Ciekaw jestem, co powie na to twoja matka.
Jedna spośród kobiet, siedzących za plecami sędziego w najciemniejszym kącie namiotu, poruszyła się niespokojnie. Cała drużyna spojrzała w tamtą stronę, w mroku dostrzegając jedynie zarys sylwetki. Dijkstra, Meadhros i Khadim nie wiedzieli, że matka Erweli bierze udział w zgromadzeniu. Zdziwieni tym faktem, zaczęli się zastanawiać, ile jeszcze niespodzianek sprawi im Rada Harlindonu.
- Kłótnie rodzinne zostawcie na później - powiedział obojętnym tonem starzec. - Biorąc pod uwagę to, co przed chwilą wyjawiła nam Erwela, na czas trwania Rady wykluczam ją z naszego plemienia i ogłaszam oskarżoną i współwinną wszystkich zbrodni, jakich wobec Harlindonu dopuściła się drużyna...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Dijkstra3
Administrator
Dołączył: 02 Sty 2007 Posty: 463
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Redania, Tetrogor Płeć:
|
Wysłany: Śro 19:57, 15 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Dijkstra nie mógł nie zareagować, nawet w takiej dziurze jak ta ludzie mają podstawową wiedzę na temat sprawiedliwości, nie można nikogo oskarżać o czyny których nie popełnił.
- Proszę o wybaczenie, lecz muszę zgłosić protest. Mimo iż pochodzę z odległej krainy, poznałem na tyle ten wspaniały kraj, by wiedzieć, iż mieszkają tu ludzie sprawiedliwi, a niesprawiedliwością byłoby oskarżenie tej dziewczyny o czyny, których nie popełniła. Erwela dopiero teraz przyłączyła się do naszej drużyny i nie można jej oskarżyć. Uważam, że niesprawiedliwe jest wyłączenie jej z plemienia i oskarżenie o to, co dokonała drużyna, gdyż do tej pory Erwela nawet o nas nie wiedziała. - W tę mowę Dijkstra włożył wszystkie oratorskie umiejętności zdobyte na dworze królewskim, tembr głosu, odpowiednia intonacja i argumentacja. Oczywiście jak zawsze miał przygotowany zapasowy plan, w czasie takich rozmów nie można nigdy być niczego pewnym.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Illidan
Władca Słów
Dołączył: 20 Lip 2008 Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Myślenice Płeć:
|
Wysłany: Śro 22:47, 15 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
- Jaką dasz mi gwarancję, że to, co mówisz jest prawdą? - zapytał starzec, ze spokojem wysłuchawszy mowy Dijkstry. - Żadnej. Erwela mogła zarówno być w tej drużynie od dzisiaj, jak i spiskować przeciwko Harlandczykom długo przed waszym przybyciem tutaj. Wydajesz się przywódcą i posiadasz oratorskie umiejętności, ale wiedz, że mnie tym nie zwiedziesz. To wręcz tym bardziej przeważa szalę na waszą niekorzyść. Od dawna zastanawialiśmy się, dlaczego Namiestnik nie ingeruje w sprawy związane ze Świątynią, lecz pozostaje bezczynny. Przecież jego zadaniem jest stać na straży pokoju i dbać o powierzony mu lud. Tymczasem ani jeden człowiek nie przybył z Annuminas. Każde nasze poselstwo do stolicy powróciło z pustymi rękoma. Tylko Cirdan z Szarych Przystani wydaje się zaniepokojony naszym losem. Elfy, po wielu poszukiwaniach, nie znalazły w lasach nic podejrzanego, jakby wielkie cmentarzysko, które budzi taki sam strach w najmniejszych dzieciach, jak i w najodważniejszych mężczyznach, rozpłynęło się w powietrzu i ślad po nim zaginął. Cirdana nie zdołaliście omamić ze względu na jego pradawną moc. Uczyniliście to jednak z Namiestnikiem. Wmówiliście mu, że codzienne tragedie, które w tej krainie się rozgrywają, to tylko plotki, tak? Nie przeszkadza wam, panując daleko stąd. Możecie zatem bezkarnie zabierać matkom mężów, a dzieciom ojców, ale nie zdołaliście przewidzieć tego, że wasze kłamstwa któregoś dnia zostaną odkryte. I oto ten dzień nadszedł dzisiaj.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Dijkstra3
Administrator
Dołączył: 02 Sty 2007 Posty: 463
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Redania, Tetrogor Płeć:
|
Wysłany: Pią 19:01, 17 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Dijkstra takiej sytacji nie przewidział, uznano ich za jakichś szpiegów, obcego wrogiego im kraju, ten człowiek był niepsełna rozumu, lub miał całkowicie błędne informację... Tak błedne ze mało prawdopodobne by nie podsunął ich mag. Dijkstra nawet podejrzewał ze sędzia jest pod wpływem jego zaklęć, lecz niestety nie umiał tego udowodnić.
-Nie przybylismy tu by, przynieść wam zgubę lecz ratunek. Nie bylismy u namiestnika, nawet nie wiem gdzie jest Annumais, naszym celem jest zgładzenie maga. Sami doskonale wiecie ze ten mag rośnie w siłę, i jeśli teraz ktoś go nie powstrzyma to może byc za późno, możliwe że już jest za późno. Dla niego jestescie tylko pyłem, nic nie warci, jego nie obchodzi wasze życie, no chyba że będzie chciał was jakoś wykorzystać. Zmiecie was z powierzchni ziemi. I Ty będziesz za to odpowiedzialny! Ty! Każda krzwyda jakiej doznacie ze strony maga będzie z Twojej winy! My mamy możliwość pokonania maga, zanim król, książę czy kto tam rządzi tymi ziemiami przybędzie z pomocą, wasza wioska juz nie będzie istnieć, a wszyscy o was zapomną. Nikt nie będzie wspominał że to wasza wioska jako pierwsza ucierpiała, bo po waszej wiosce ucierpi cała kraina a potem kraj. I Ty będziesz odpowiedzialny za śmierć, i cierpienie setek tysięcy ludzi! Potrafisz znieść taką odpowiedzialność? Bedziesz mógł żyć ze świadomością że przez jedno twoje słowo zginęło tylu ludzi? Jeśli mag opanuję tę krainę zadbam o to by Twoje imię było wyklinane przez wieki, jako tego który jako pierwszy poddał sie magowi i zdradził! Będziesz synonimem zdrady, ludzie mysląc o tobie będą spluwać. Wojna wisi w powietrzu, masz wybór, zatrzymać nas w wiosce i wydać magowi, i tym samym zdradzic swoich rodaków, lub pozwolić nam pokonać maga.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group. Theme Designed By ArthurStyle
|
|
|
|
|
|