|
 |
|
 |
|
|
 |
Cytadela Elfów
Forum fanów fantasy, pisarstwa, storytelling i internetowych gier fabularnych
|
 |
|
Obecny czas to Czw 13:33, 13 Mar 2025
|
Autor |
Wiadomość |
Michalot
Łzy Księżyca
Dołączył: 04 Paź 2007 Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola
|
Wysłany: Pią 19:01, 26 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
- Interfector? - Halid opuścił miecz i pochylił się nad postacią - To nie możliwe... Jak to... nie, nie- mężczyzna odsunął się - Widziałem jak umierałeś... jak to możliwe... ta noc - Maradwe zawahał się - Nie jesteś zjawą czy marą? Udowodnij nam że jesteś prawdziwy! -
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
 |
Autor |
Wiadomość |
Illidan
Władca Słów
Dołączył: 20 Lip 2008 Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Myślenice Płeć: 
|
Wysłany: Pią 23:35, 26 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
- Cieszysz się, że widzisz mnie, czy wilka? - zapytał z lekkim uśmiechem Shirinę. - Miecz nie będzie ci potrzebny - Interfector zwrócił się w stronę Halida, wstając. - Nie jestem iluzją, zjawą, czy duchem. Możesz mnie dotknąć i możesz mnie zranić, zupełnie jak zwyczajnego człowieka. To chyba wystarczający powód, chociaż... - zawahał się przez chwilę.
Jeśli powiem prawdę, nie uwierzą - pomyślał. - Jeśli skłamię, wyczują to.
Animus spojrzał na swojego przyjaciela. Z ogniska wystrzeliły iskry.
- Shirina wie, jak to możliwe, że wróciłem - szepnął. - Widziałeś moją śmierć i wiele już dotąd przeżyłeś. Czy tak umiera zwykły człowiek?
Nic nie zdoła ukryć się w ciemnościach. Prawda i tak wyjdzie kiedyś na jaw.
Tak, a ja mogę przez to zyskać ich zaufanie i uśpić wszelkie podejrzenia...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Illidan dnia Pią 23:35, 26 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Sob 0:20, 27 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
- Zgadnij - odpowiedziała, lekko podnosząc oczy na Interfectora.
Ujęła w dłoniach pysk wilka i zajrzała mu w oczy.
- Nawet nie wiesz, ile się wydarzył... - westchnęła.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
meadhros umarath
Władca Słów
Dołączył: 10 Gru 2006 Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola Płeć: 
|
Wysłany: Sob 10:08, 27 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Meadhros obudzony przez Halida, sięgnął mechanicznie po swój miecz. Dobywszy go, spojrzał w ciemność, tam gdzie kryła się nieznajoma postać.
- Interfector - usłyszał głos Łowcy. Rzeczywiście był to ten sam elf, którego spotkał w drużynie na początku. Gdy dołączył do niej.
Elf nie wstał nawet, aby powitać przybysza. Szykowały się wyjaśnienia i wspomnienia... Meadhrosa nie interesowało to zbytnio.
Dorzuciwszy do gasnącego ogniska, usiadł jak najbliżej niego i zamknąwszy oczy przysłuchiwał się im.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez meadhros umarath dnia Sob 10:08, 27 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Michalot
Łzy Księżyca
Dołączył: 04 Paź 2007 Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola
|
Wysłany: Sob 10:33, 10 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
-Usiądź między nami Interfectorze... - szepnął Halid cicho i wskazał miejsce przy ogniu.
- Nie licz na wiele gdyż, niedawno ledwo co uszliśmy z życiem... Jedyne co mogę Ci zaproponować to łyk wina i kilka sucharów- powiedział Łowca i podszedł do koni. Po chwili wrócił z podróżna torbą i usiadł przy ogniu. Blask płomieni odbijał się w jego zmęczonych oczach. Widać była, że jest znużony życiem. Jego postać przygarbiła się, żywiołowe oczy przygasły, białe włosy pojawiły się na głowie. Sprawiał w tym momencie ważnie człowieka, który jak drzewo na wietrze, łamie się pod ciężarem brzemienia.
- Powiedz nam proszę Interfectorze co się w ogóle wydarzyło... kiedy widziałem Cię po raz ostatni dogorywałeś... Uchodziło z Ciebie życie...- Halid spojrzał na elfa z niekryta ciekawością
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Illidan
Władca Słów
Dołączył: 20 Lip 2008 Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Myślenice Płeć: 
|
Wysłany: Sob 19:05, 24 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
- Wie więcej, niż się domyślasz - odpowiedział Shirinie tajemniczo.
Zajął wskazane mu przez Halida miejsce przy ognisku. Wpatrywał się w płomienie, jakby próbował wyczytać z nich, co powinien powiedzieć, a co zataić. Te jednak tańczyły wesoło, zupełnie ignorując niemą prośbę o pomoc.
- Nie martw się, nie będę naruszał waszych zapasów - Interfector uśmiechnął się do mężczyzny. - Tam, skąd przybywam, dobrze się mną zajęto. Opatrzono mnie w ten sposób, że po zadanych ranach nie ma nawet śladu blizn. To, co widziałeś tamtej nocy na polanie, to było tylko ciało. Dzisiaj także to jest tylko i wyłącznie puste ciało.
Animus położył się obok niego, kładąc głowę na kolanach mężczyzny. Ten, widząc zdumienie na twarzach swoich rozmówców, kontynuował:
- Pamiętasz naszą rozmowę, kiedy jechaliśmy zamknięci w wozie najemników? - zwrócił się bezpośrednio do Halina. - Nie powiedziałem ci wtedy całej prawdy.
Wilk zamknął oczy zasnute szarą mgłą, wywołaną powrotem wspomnień z przeszłości. Interfector delikatnie podrapał go za uchem.
- Melodia, którą tamtego dnia wyśpiewałeś, to jedna z kołysanek mojego ludu - powiedział wreszcie. - Tak, nie przesłyszeliście się - smutno wpatrywał się w ogień. - Jestem, a raczej byłem, jednym z przedstawicieli Leśnych Elfów.
Być może mnie nie pamiętasz, Halidzie, ale za to ja doskonale pamiętam ciebie. Przybyłeś do naszego Królestwa, aby nas ostrzec przed nadciągającą nawałnicą. Wielu spośród nas uwierzyło ci wtedy, ale niektórym udało się udaremnić twoje zamiary, przekonując króla, że kłamiesz. W owym czasie nie było jedności wśród Leśnego Ludu. Jedni woleli ukrywać się w pustych drzewach i wieść spokojne życie, z dala od wścibskich spojrzeń i wszystkich spraw tego świata; inni natomiast zdawali sobie sprawę z tego, że któregoś dnia wojna nawiedzi także i te ziemie, zamieniając ją w pustynię, a co gorsza, w ocean gorzkich łez i przelanej krwi. Sam należałem do ostatniego stronnictwa. Król jednak nie chciał nas słuchać, opętany kłamstwami i omamiony ulotnymi wizjami szczęśliwości naszego lasu. Słyszeliśmy o klęsce ludzi pod Ramoth i przeraziliśmy się. Nic jednak nie mogliśmy zrobić, związani przysięgą wierności wobec naszego władcy. Czekaliśmy bezradni, wypatrując śmierci każdego dnia. Aż w końcu nadeszła.
Nieprzyjaciół było jednak zbyt wielu. Wykorzystali nasze wewnętrzne rozbicie i spalili połowę Leśnego Królestwa. Większość elfów ukryła się bezpiecznie, jakby sądząc, że w ten sposób zdołają się uchronić przed nadchodzącą zagładą. Na szczęście niektórzy wzięli inicjatywę w swoje ręce. Zaczęliśmy szukać sprzymierzeńców w walce przeciwko orkom. Wielu z nas opuściło dom, zapuszczając się w dalekie i nieznane wcześniej krainy. Ja też wyruszyłem, obierając drogę na wschód, do krainy wielkich i potężnych magów z prośbą o wsparcie. Jeden z nich był mi szczególnie przychylny. Kazał się nazywać Pharisaeus, chociaż inne imię nosił w swoim państwie. Zapewne i ty znasz go pod innym imieniem. Tak, znasz go z pewnością. Widziałeś go kilka dni temu. Podczas walki z orkami, kiedy ponieśliśmy klęskę i dostaliśmy się do niewoli. Tak, to był on. Jestem tego pewien. Nigdy nie zapomnę jego głosu, wpajającego mi ukradkiem nienawiść do mojego plemienia. Obiecał pomóc nam w walce, ale w zamian zażądał wysokiej ceny, o której wtedy nie miałem jeszcze żadnego pojęcia. Zaufałem mu, przyrzekając wierność. To był początek wszelkich nieszczęść, jakie później mnie spotkały.
Wróciliśmy do Leśnego Królestwa. Pharisaeus zabrał ze sobą spory oddział najemników. Przygotowując się do kolejnej bitwy, poznali nasze liczne sekrety. Kiedy jednak doszło do walki, nie stanęli u naszego boku. Wyciągnęli oręż przeciwko nam. Musieliśmy się zmierzyć nie tylko z orkami, ale także z tymi, którzy próbowali nas pokonać naszą własną bronią. Już wtedy większość moich rodaków straciła do mnie zaufanie, odnosząc się wrogo i traktując jak zdrajcę. Lecz los zgotował mi jeszcze cięższy los. Gdy zbudziliśmy pradawną moc lasu i dzięki niej w bitwie nad Jastrem odnosiliśmy zwycięstwo, Pharisaeus upomniał się o złożoną mu przysięgę. Sądził, że po zabiciu króla Leśnych Elfów jego poddani nie podźwigną się z tego upadku i łatwiej będzie ich pokonać. Chcąc, nie chcąc, związany mocą czarnej magii, musiałem wykonać jego rozkaz...
Interfector zamilkł na chwilę, odtrącając tamto ostatnie spojrzenie, pełne żalu i współczucia. Ognisko przygasało, pozwalając ciemnościom znów zawitać do jaskini. Na zewnątrz jednak robiło się coraz jaśniej. Budził się nowy dzień.
- Był na to przygotowany. Nie wiem, skąd dowiedział się o wszystkim. Podniosłem miecz, by zadać śmiertelny cios, ale zawahałem się w ostatnim momencie. Widząc to, sam kazał mi się zabić. Twierdził, że jego rządy dobiegły już końca, słysząc wzywające go głosy naszych przodków. Jego pierworodny syn, obecny król Virtus, był jednym z naocznych świadków tej sceny, ale tylko on usłyszał każde słowo, jakie padło podczas tej rozmowy. Być może dlatego łatwiej mu było zrozumieć i pozwolić mi dalej żyć.
Krew władcy nie przyniosła pożądanych przez naszych wrogów efektów. Wręcz przeciwnie, wzbudzony Leśny Lud zaatakował z jeszcze większą furią, pragnąc pomścić jego śmierć. W wielu sercach wzbudziliśmy strach tak wielki, iż wielu najemników uciekło z pola walki. Również Pharisaeus, widząc, że jego oddział z każdą chwilą maleje, zdecydował się na odwrót, poprzysięgając jednak, że któregoś dnia powróci i dokona dzieła zniszczenia Leśnego Królestwa. Zatem w ostatnich dniach czas się dopełnił.
Po zakończonej wojnie, elfowie skryli się w swoich lasach, stroniąc od wszelkich ludzkich spraw. Odtąd żaden człowiek nigdy ich nie widział, więc wkrótce stali się legendą i żyli jedynie w opowieściach na dobranoc.
Mnie natomiast postawiono przed Najwyższym Sądem za skuteczny zamach na królewskie życie. Wielu chciało mojej śmierci i w jakiś sposób ich pragnienie zostało spełnione. Ostateczny wyrok należał do króla Virtusa. Mając na względzie prośbę swojego ojca i jego słowa, skazał mnie na najsroższą, po odebraniu życia, karę, a mianowicie na oddzielenie duszy od ciała. Wyglądam jak człowiek, choć naprawdę nim nie jestem. Można pomylić mnie z elfem, ale bez duszy, w której zawiera się istota nieśmiertelnego stworzenia, także nim nie jestem. Sam więc nie wiem, jak można określić moje egzystowanie od wykonania wyroku. Wędruję po świecie, by odnaleźć sposób na odkupienie swoich win, a w ten sposób zaznać ukojenia i ponownie stać się sobą.
Nigdy nie byłem pokorny. Często miałem swoje zdanie i chociaż inni niemal namacalnie wykładali mi słuszność swoich twierdzeń, nie chciałem ich słuchać. To mnie zgubiło. Szukałem takiego nauczyciela, który będzie wpajał mi taką naukę, jaką chciałem usłyszeć. Wykorzystał to Pharisaeus, a ja, ślepo wierząc w szlachetność głoszonych przez niego idei, stałem się zgubą dla swojego jedynego pana i króla. Oto, czym jestem.
Żyję z duszą u boku, ale nie mogę doznać zjednoczenia z nią w pełni. Odczuwam to samo, co ona, czuję i widzę wszystko, co czuje ona. Wiemy także to samo, jakby wciąż łączyła nas niewidzialna więź, która jednak okazuje się zbyt słaba, by móc zjednoczyć na nowo to, co kiedyś zostało rozdarte. Czasami najgorsza jest ta świadomość, że twój najcenniejszy skarb znajduje się na wyciągnięcie ręki, a kiedy próbujesz po niego sięgnąć, z przykrością musisz stwierdzić, że znajduje się za daleko. To najsurowsza z kar: oddzielenie ciała od duszy. Często jest nazywana śmiercią, bo dla ludzi to nic innego, jak tylko zakończenie doczesnego życia. Ciało zostaje pogrzebane w ziemi, zaś dusza wędruje do lepszego świata. Nie jest to kres życia, ale jego przedsmak. Czy doznam odkupienia? To zależy od decyzji, jakie będę musiał podjąć. Jestem tu po to, by odnaleźć właściwą drogę. Tylko wtedy zaklęcie zostanie cofnięte i stanę się na powrót Leśnym Elfem.
To, co widzieliście trzy dni temu, to było unicestwienie ciała. Złożyłem go w ofierze, by umożliwić wam wydostanie się z tej śmiertelnej pułapki. Nie, nie dziękujcie mi za uratowanie wam życia. Nie zrobiłem tego bezinteresownie. Myślałem, że w ten sposób zdołam oszukać starożytne czary. Nie wyzbyłem się egoizmu, wciąż myślałem tylko o sobie. To dlatego moje ciało zamieniło się w tysiące maleńkich świateł i rozpłynęło się w powietrzu, a wam zdawać się mogło, że umarłem. Dzięki łaskawości króla Virtusa, za pomocą pradawnego rytuału, zostałem przywrócony do życia. Nie byłoby to możliwe, gdyby taki los spotkał moją duszę. Ten proces dotyczy samego ciała i można go przeprowadzić tylko jeden raz i tylko w trzecim dniu od tragicznych wydarzeń, inaczej jego moc nie zadziała. Od tej pory, jeśli coś mi się stanie, nigdy już nie wrócę, ani nie zaznam spokoju, ponieważ nieśmiertelna dusza na wieki będzie samotna błąkać się po świecie. Bez niej też nie można by było przeprowadzić rytuału.
Zastanawiacie się zapewne, gdzie ona znajduje się teraz. Otóż dusze elfów przybierają różne postacie, w zależności od temperamentu i usposobienia. Dokładnie odzwierciedlają wszystkie uczucia, wszystkie lęki i obawy, wszystkie pragnienia i żądze, gromadząc je w jedno pod istotą zwierzęcia. Moją duszą, od której mnie oddzielono, jest Animus...
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Michalot
Łzy Księżyca
Dołączył: 04 Paź 2007 Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola
|
Wysłany: Czw 21:46, 26 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Halid siedział wpatrzony w ognień zamyślony nad tym co powiedział Interfector. Przypominał sobie postacie, ludzi i ich twarze. Wspomnienia wróciły. Wszystko jak żywe pojawiało się w umyśle Łowcy. Kolejne fazy bitwy pojawiały się w płomieniach. Koleje myśli, plany, rozważania... Umysł Łowcy był przepełniony... Czuł się taki zmęczony... taki zmęczony...
- Interfectorze... - powiedział Łowca - Mimo że mój umysł jest zbyt ograniczony by to zrozumieć ciesze się że żyjesz... gdy Cię opuszczałem umierającego czułem w sercu lód... Obwiniałem się o to... o twoją śmierć... Teraz twój widok stopił wszystkie wątpliwości i ból... Ciszę się że Cie widzę... - Halid uśmiechnął się. Poczuł nagle że nie jest w stanie dalej rozmawiać. Ze zmęczenia powieki same mu się zamykały.
- Wybacz mi moją niedyspozycję ale muszę się przespać Interfectorze... - nikły uśmiech zagościł na twarzy Maradwe - Jestem taki zmęczony że nie dam rady wypowiedzieć jeszcze ani jednego słowa... a co dopiero rozumieć przemiany i intrygi... Musze się z tym przespać... Mamy za sobą bitwę... - Halid rozglądnął się po twarzach innych z drużyny - Trzeba postawić warte... ktoś chętny? -
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Czw 22:10, 26 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
- Ja mogę... - mruknęła Shirina i spojrzała na Maradwe spode łba. - Jeżeli pozwolisz - dodała.
Przypominając sobie jak jeszcze niedawno leżała tu związana, potarła zakrwawione nadgarstki. Szczerze wątpiła, że Łowca zaufał jej na tyle, by pozwolić pełnić wartę nocną.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Illidan
Władca Słów
Dołączył: 20 Lip 2008 Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Myślenice Płeć: 
|
Wysłany: Czw 22:47, 26 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Interfector uśmiechnął się wyrozumiale do Halida. Animus mruknął cicho tak, że tylko mężczyzna zdołał to usłyszeć. Wilk doskonale wyczuwał sympatię, jaka zrodziła się między nim a ściganym przez wilkołaki łowcą. Niegdyś elf, teraz obciążony klątwą człowiek, zdusił w sobie nagły przypływ niemile widzianych emocji.
- Wszyscy powinniście odpocząć - rzekł, patrząc na Shirinę. - Jesteście zmęczeni po ciężkiej walce, a moje ciało w pełni wypoczęło przez ostatnie trzy dni. Mogę więc czuwać u wejścia do jaskini. Przed południem obudzę was, byśmy mogli ruszyć dalej. Wilkołaki, wściekłe i żądne zemsty, mogą podążać waszym śladem. Nie byłoby dobrze, gdyby ponownie przyszło wam walczyć w takim stanie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Czw 23:10, 26 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
- I tak nie zasnę - wzruszyła ramionami. - a wilkołaków wyczuję, gdy będą godzinę drogi stąd.
Zamilkła, zastanawiając się, co uczyni, gdy jej byli opiekunowie się zjawią.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Michalot
Łzy Księżyca
Dołączył: 04 Paź 2007 Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola
|
Wysłany: Pią 8:03, 27 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Halid uśmiechnął się pod nosem i ułożył sobie legowisko ze strzępek swojego ubrania i znalezionych szmat. Potem okrył się opończą i zamknął oczy. Sen szybko zagościł w jego umyśle dając ukojenie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Illidan
Władca Słów
Dołączył: 20 Lip 2008 Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Myślenice Płeć: 
|
Wysłany: Pią 11:59, 27 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Niespokojna myśl przemknęła przez umysł Interfectora, a z twarzy zniknął uśmiech. Domyślił się, że z pozoru łatwy do wykonania plan może spalić na panewce. Wszakże był poranek, a atak miał nastąpić po zapadnięciu zmroku, ale mężczyzna nie wziął wcześniej pod uwagę faktu, iż nie jemu zostanie przydzielona nocna warta. Nie zamierzał jednak nalegać, nie chcąc wzbudzać podejrzeń.
- Damom się ustępuje - odparł drwiąco w stronę Shiriny. - Mimo wszystko usiądę na zewnątrz, wypatrując niespodziewanych gości.
Widząc, że Halida i Meadhrosa zmorzył już sen, podszedł do elfki i cicho wyszeptał jej do ucha:
- Życie przecież jest marnością...
Następnie wyszedł z jaskini w towarzystwie Animusa...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Illidan dnia Pią 12:01, 27 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Pią 13:53, 27 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Shirina zacisnęła zęby, czując jak odpowiedź na słowa przysięgi same się rwą do wypowiedzenia.
A my trwamy, by uczynić go lepszym... - westchnęła w myślach.
Wyszła na zewnątrz i usiadła u wejścia jaskini. Teraz była już pewna - nie będzie w stanie wstać w obronie żadnej ze stron. Obie jej teraz były tak samo bliskie.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Illidan
Władca Słów
Dołączył: 20 Lip 2008 Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Myślenice Płeć: 
|
Wysłany: Pią 16:07, 27 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Oddalili się od wejścia do groty na rzut kamieniem. Mogli widzieć, kto z niej wychodzi. Zanim usadowili się wygodnie wśród skał, spostrzegli, że Shirina rozpoczęła wartę. Interfector nie zastanawiał się, czy ich zauważyła. Oparł się o jeden z ogromnych głazów, a Animus położył się obok niego. Przed nimi rozpościerał się widok na całą zaśnieżoną dolinę. Daleko w dole – nie tak dawno skuta lodem, a teraz przebudzona z zimowego snu – rzeka odbijała w swoim nurcie promienie słońca, unoszącego się nisko nad północno-wschodnimi krainami. Do uszu docierał radosny śpiew ptaków, płynący z lasów u stóp gór. W powietrzu czuło się zapach nadchodzącej wiosny.
- On chyba naprawdę się ucieszył, że wróciłem - powiedział, spoglądając w błękitne niebo, po którym od czasu do czasu przepływały białe obłoki.
Animus spojrzał pytająco na przyjaciela...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Nie 17:34, 29 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Shirina zacisnęła usta i schowała twarz w dłoniach. To już nie była jej walka. To już nie było jej miejsce. Żadna z dróg, którą podążali ludzie i wilkołaki, nie należała do niej. Już nie...
Halid spał ciężkim snem zmęczonego mężczyzny, jednak nie był to spoczynek pozbawiony snów. Nagle znalazł się na ogromnej leśnej polanie. Słońce dopiero wschodziło, a krople rosy mieniły się w jego promieniach, nadając temu miejscu magiczny wygląd. Wszystko wyglądało bardziej na marzenie senne, a jednak to był sen. Przed nim stanęła Shirina. Spojrzała na niego spod swoich długich rzęs, a wzrok fioletowych oczu przeszył go na wylot. Jej brat niegdyś też tak na niego patrzył, w chwilach, gdy chciał mu powiedzieć coś bardzo ważnego.
- Halidzie... - zaczęła spokojnie. - Dziękuję. Dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiłeś. za otworzenie oczu, za przypomnienie, kim byłam i powinnam być nadal. Jestem ci wdzięczna. Otworzyłeś mi oczy na tyle, że nie ma już w mym sercu nienawiści do ciebie, nie ma pragnienia twojej śmierci, wręcz przeciwnie, chciałabym byś żył, miał dzieci, żonę, był szczęśliwy. Jednak wciąż nie byłabym w stanie stanąć u twego boku przeciwko wilkołakom. Zrozum, nieważne ile kłamstw mi powiedzieli, nieważne, że mogłam być jedynie narzędziem w ich rękach. Oni mnie wychowali, nauczyli wszystkiego, ofiarowali swoje ciepło, opiekę i miłość. Nie mogłabym wystąpić przeciwko nim. Wybacz mi...
Kobieta podeszła do Halida i przytuliła go.
- To już nie jest moja walka... - wyszeptała mu do ucha. - Żegnaj...
Shirina rozpłynęła się w powietrzu. Halid pozostał sam na polanie, wciąż czując wokół siebie zapach kobiety, słodki zapach jaśminu.
Shirina podniosła się i nabrała pełne płuca powietrza. Wdarcie się w czyiś sen nigdy nie wymagało zbyt dużo siły. Spojrzała na wejście do groty i uśmiechnęła się smutno.
Już po chwili srebrzysto-szary wilk biegł w kierunku lasu. Zatrzymał się na moment przy Interfectorze i Animusie. Wilki dotknęły się delikatnie nosami, po czym w głowie mężczyzny zabrzmiał głos Shiriny.
Przejmij proszę wartę... Nie zawiedź... Opiekuj się nimi...
I już zwierzęcia nie było. Jedynie gałęzie pobliskich krzewów wciąż poruszały się, trącone szybkim ruchem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group. Theme Designed By ArthurStyle
|
 |
|
 |
|
|