Autor Wiadomość
Saphira
PostWysłany: Nie 17:06, 02 Sie 2009    Temat postu:

Nie no, ja się nie wypowiadam, bo musiałabym powiedzieć tylko jedno SUPER,SUPER,SUPER. Drobne błędy, właściwie usterki stylistyczne, ale to jest do wypracowania. Pisz dalej. Powodzenia
daw790
PostWysłany: Sob 22:07, 11 Lip 2009    Temat postu:

Podobało mi się bardzo, czytałeś może Terry Goodkind-Miecz Prawdy bo to pojecie taniec ze śmiercią jest tam opisane i też autor pisze, że całe życie tańczymy ze śmiercią, a treść bardzo ciekawa gdy zacząłem to czytać skojarzyłem sobie właśnie pojęcie Goodkind'a i nie myliłem się.
Megi
PostWysłany: Sob 18:42, 11 Lip 2009    Temat postu:

Całkiem fajne. Ciekawy temat, narracja też niczego sobie. Brakuje kilku przecinków, ale ogólnie wporzo. W szkolnej skali 4 Wesoly(pasi mi, dobry jesteś w krótkich formach)
Dijkstra3
PostWysłany: Sob 17:50, 11 Lip 2009    Temat postu: Taniec

To był sen, chyba. Przynajmniej tak mi się wydaje. Byłem na polanie w lesie, leżałem na trawie patrzyłem w niebo po którym powoli płynęły białe chmury. Czułem zapach kwiatów, lasu, oraz bzu. To Ona pachniała bzem, stała obok mnie, pochyliła się nade mną i uśmiechnęła. Jej długie czarne włosy lekko dotykały mojej twarzy. Wyciągnęła dłoń w moją stronę i zaprosiła mnie do tańca. Nie powiedziała ani słowa, ale ja wiedziałem czego chce. Złapałem jej dłoń, a ona pomogła mi wstać, była wyjątkowo silna jak na swoją posturę. Miała może metr sześćdziesiąt wzrostu, piękną figurę i bardzo jasną cerę. Jej duże oczy, koloru stali wpatrywały się we mnie nieprzerwanie. Ubrana była w zwiewną sukienkę czarną z białymi dodatkami. Zaczęliśmy tańczyć, na początku powoli spokojnie, poruszaliśmy się według nieistniejącego rytmu, muzyki której nie było. Prawie nie czułem jej dotyku. Chciałem się do niej przybliżyć, skraść jej jeden krótki pocałunek. Dotknąć tych krwistoczerwonych warg, ale ona uciekała odsuwała się ode mnie. Taniec przybierał na tempie poruszaliśmy się coraz szybciej i bardziej namiętnie. Jednak nadal nie mogłem jej pocałować, była bardzo szybka. Gdy tylko myślałem że już mi się uda, odwracała błyskawicznie twarz. Przytuliliśmy się do siebie bardziej, czułem chłodny dotyk jej dłoni, zaś jej włosy lekko łaskotały mnie w twarz. W końcu ją pocałowałem. Poczułem jak właśnie w tej sekundzie upłynęło całe moje życie, w jednej krótkiej chwili, to było uczucie nie podobne do żadnego innego. Jednocześnie tak wspaniałe i tak przerażające. Oderwała się ode mnie, lekko mnie odpychając popatrzyła przez chwilę na mnie po czym uśmiechnęła się, tak trochę jakby szyderczo. Żartowała ze mnie, ale ja wiedziałem że w końcu będzie moja, może jeszcze nie dziś, ale będzie moja. Zaczęliśmy tańczyć, dziko, bardzo szybko, w jednym rytmie, a potem biegliśmy ona trzymała mnie za rękę i prowadziła przez las. Ciągle poruszała się według rytmu który i ja czułem. Mnie udawało się to tylko przez chwilę. Upadłem. Ona się zatrzymała i śmiała się. Tym razem nie pomogła mi wstać, tylko patrzyła. Po czym znów porwała mnie do szaleńczego biegu-tańca. Po jakimś czasie znów potknąłem się i upadłem, tym razem zabolało. Byłem zmęczony, mięśnie mnie bolały, zaś stłuczona kostka nie pozwalała chodzić. A Ona się śmiała, szydziła ze mnie. Ja nie miałem tyle sił co Ona, nie wiem czy ktokolwiek ma. Jednak wstałem tańczyłem dalej, dzień zamienił się w noc by znów stać się dniem. Gdy upadłem trzeci raz, długo leżałem. Nie miałem siły by cokolwiek zrobić, chciałem już tak tylko leżeć, bałem się jej, wiedziałem że porwie mnie do tańca i w końcu zamęczy. Wiedziałem że muszę wstać, i przestać tańczyć. Wyrwać się z jej objęć i odrzucić rytm który narzuca. Jednak nie miałem siły. Nie mogłem wstać, a mimo to… wstałem, podniosłem się nie swoimi rękami, powstałem i zatrzymałem się. Ona też stała i patrzyła we mnie przez chwilę. W swojej głowie usłyszałem jej głos.
„Jeszcze kiedyś zatańczymy.”
Te słowa zawierały w sobie wszystko, zaproszenie, pokusę, żądzę, groźbę i ostrzeżenie. Potem się obudziłem.

-Tomek, jak tam ten rajdowiec?
-Twardziel, wypadek na torze, dwa dni w stanie krytycznym i trzy śmierci kliniczne w tym czasie, a teraz sobie wcina galaretkę agrestową jakby nic się nie stało. – powiedział doktor Duda. – Chociaż za trzecim razem ja już zrezygnowałem z reanimacji, a Ankę coś napadło i dalej go reanimuje. Ponad dziesięć minut to trwało ale jednak się udało jej, wygrała ze śmiercią.
-Oj tam wygrała, przecież całe nasze życie wszystko co robimy, to taniec ze śmiercią.

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group