Autor |
Wiadomość |
daw790 |
Wysłany: Pon 12:32, 29 Cze 2009 Temat postu: |
|
Rozdział II
Diego rósł szybko był dojrzalszy od swoich rówieśników, lecz nic poza tym.Chłopak był dość przystojny, ale nie interesowały go dziewczyny wolał książki.Był wysoki i szczupły a gdy patrzył na człowieka temu wydawało się,że Diego zna najgłębsze zakamarki jego duszy. Bardzo rzadko się uśmiechał i był tajemniczy przez co miał mało przyjaciół właściwie tylko jednego Saliciusa do którego zwracał się Sal ponieważ tamten nienawidził kiedy ktoś tak do niego mówił. Sal był niższy od Diego, lecz był i tak wyższy od większości rówieśników. Był on tęgim chłopakiem, szerokim w barach przez co nazywali go Bykiem.Diego nigdy tak do niego nie mówił bo wiedział, że Sal tego nie lubi.
-Hej Sal wreszcie nadszedł dzień w którym zdecydujemy o własnym życiu i odejdziemy z akademii.
-Taa, tylko gdzie pójdziemy na czeladnika?
-Wydaje mi się, że pójdę na asystenta do biblioteki bo tam czuję się najlepiej,chociaż ojciec chce żebym został zielarzem.
-Nic dziwnego, że tego chce w końcu sam nim jest a poza tym on kocha rośliny. Dziwie się, że nie masz przyrodniego brata.
Sal roześmiał się głośnio, lecz Diego się tylko uśmiechnął jak to zwykł reagować na żarty Sala.
-Najlepiej by było gdybyś został giermkiem tak jak ja. Było by nas dwóch.Ja dzisiaj idę się zapisać.
-Ale, wiesz giermek to ryzyko bo nie zawsze zostajesz rycerzem a ja nie chciałbym być do końca życia czyimś pachołkiem.
-Tak racja, lecz my nigdy nie mieliśmy problemu z władaniem bronią, jeździectwem czy walką na kopię.
-Też prawda.
Resztę drogi do akademii odbyli milcząc.
Po lekcjach Diego udał się do domu myślał, że będzie to kolejny zwyczajny dzień, lecz wydarzyło się coś dziwnego, gdy znalazł się w domu spostrzegł dziwnego mężczyznę, odzianego w czerwoną szatę na której rękawach miał wyszywane złotą nicią ognię a kolor całej szaty był jak ogień bez żadnej skazy a na piersi mężczyzny widniał płonący ptak. Diego pomyślał, że każdy kto włoży tą szatę będzie sprawiał wrażenie pięknego a zarazem władczego. Obok mężczyzny chłopak spostrzegł rodziców, matka była zadziwiająco spokojna a ojciec siedział z zasępioną miną na swoim fotelu za którego boki służyły drewniane gryfy. Dziwny facet siedział na przeciwko Petera na drewnianym krześle Diega. Twarz mężczyzny pokrywały starę już blizny mniej więcej z przed kilkunastu lat. Gość miał lekki siwy meszek na brodzie i w tym samym kolorze rzadkie już włosy. Jego oczy przyciągały którą nosił były one czerwone, jarzyły się płomienną czerwienią tak jakby ktoś zapalił tam ogień.
-Witaj Diego! Mam nadzieję, że nie żywisz sdo mnie urazy za to, że zasiadam na twoim krześle?
-Yyy... pan wie jak mam na imię? Nie, nie żywię do pana urazy.
-Ależ, oczywiście, że wiem jak masz na imię i wiem wiele więcej niż ci się wydaje, ale narazie nie będziemy o tym rozmawiać. Och wybacz mi moje zuchwalstwo, przyszedłem do ciebie zasiadłem na twoim krześle znam twoje imię choć mi go nie podałeś, chwalę się jak to dużo wiem a nawet się nie przedstawiłem naprawdę proszę cię o przebaczenie. Nazywam się Sandalo Sakara.
-Przeprosiny przyjęte a poza tym bardzo mi miło pana poznać.
-Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę. Och wybacz znowu zaczynam. No dobrze przejdźmy do celu mojej wizyty. Rozmawiałem już z twoimi rodzicami jak widzisz nie są zbyt zadowoleni, ale się zgodzili jeżeli ty też się zgodzisz.
-No tak, ale ja wciąż nie wiem o co chodzi.
-A tak już mówię. No więc jak widzisz nie jestem zwykłym człowiekiem. Na mojej szacie są wyszyte ognię i płonący ptak którego zwą feniksem. Takie szaty nosimy w Zakonie Ognia lub jak wolisz feniksa, poza wyjątkiem niektórych. Zakon Ognia to miejsce gdzie szkoli się czarodziejów. A gdy taki młody czarodziej się rodzi jego matka doświadcza wizji widzi feniksa. To oznacza, że ten chłopiec ma dar magii lub wieczny ogień jak wolisz. W twoim rodzie dzieci z darem przez pierwsze siedemset lat istnienia Zakonu rodziły się bardzo często, lecz przez ostatnie trzysta lat nie urodził się nikt z darem poza tobą. Twój ród ma tak silną więź z darem dlatego bo twój przodek był jednym z założycieli Zakonu a zarazem pierwszym Arcymistrzem z tego też powodu w tamtych czasach wszyscy członkowie twojego rodu byli elitą w śród czarodziei. Z tego też powodu pragnę byś do nas dołączył i przywidział szatę akolity.
-Zaraz, zaraz po pierwsze: co miałbym tam robić? Po drugie: czy mógłbym spotykać się z rodziną? I po trzecie: skąd wiedziałeś, że to moje krzesło obserwowaliście nas?-ostatnią część swojej wypowiedzi chłopak oznajmił ze złością.
-A więc odpowiadam na pierwsze pytanie: przede wszystkim my magowie chronimy świat przed ciemnością a poza tym umiemy to i owo-zrobił płynny ruch ręką a w powietrzu pojawił się feniks
-To jedna z rzeczy które potrafimy. Oczywiście będziesz się spotykać z rodziną, ale mieszkać będziesz w zakonie. A co do ostatniej rzeczy to bystry jesteś, tak co jakiś czas cię obserwowaliśmy.
-Niestety nie mogę ci tego powiedzieć dopóki do nas nie dołączysz.
-Mówiłeś, że mój ród pomógł założyć ten Zakon, dlaczego o tym nie wiem i dlaczego w ogóle pierwszy raz słyszę o tym całym Zakonie Ognia?
-Dlatego, że my nie jesteśmy zbyt rozmowni i ludzie za nami raczej nie przepadają, więc woleli o nas zapomnieć.
-Dlaczego za wami nie przepadają?
-Bo czego człowiek nie może pojać tego się boi i odtrąca. Choć my cały czas im pomagamy.
-Muszę się z tym zgodzić. Ale mówiłeś też, że członków mojego rodu nazywano elitą sądzę, że nie tylko z powodu,że mój przodek był Pierwszym Arcymagiem.
-Tak to niejedyny powód drugi powodem jest to, że członkowie twojego rodu przynajmniej większość członków ma o wiele większą moc od zwykłych magów taką moc nazywamy Pradawnym Ogniem, oczywiście nie tylko członkowie twojego rodu mieli taką moc są byli też inni, lecz w twoim rodzie zdarzało się bardzo często dlatego nazywani jesteście eiltą. Musisz coś wiedzieć jeśli do nas dołączysz to nie będziesz traktowany jak jakieś paniątko życie maga to nie same przyjemności, żeby zostać dobrym magiem trzeba ciężko pracować często nie będziesz spał w nocy bo uznasz naukę na egzamin za ważniejszą, więc jeśli zgodzisz się do nas przyłączyć przygotuj się na ciężką prace. A teraz żegnam.-Wyjął coś z kieszeni przejechał palcem po liniach wyrysowanch na tym czymś o wyglądzie kamienia po czym zapłonął a następnie wszystko zgasło i nie było widać śladu ani Sandala ani ognia.
-Czy wy o tym wiedzieliście?-spytał Diego rodziców.
-Tak-odpowiedział mu ojciec.
-Czemu mi nie powiedzieliście?
-Bo nie byliśmy pewni czy to prawda.
-Ale mogliście mnie uprzedzić, że może się coś takiego zdarzyć. A z kąd o tym wiedzieliście?
-Medyk nam powiedział.
-Medyk?
-Tak, uczą ich takich rzeczy w akademii medycznej. Gdy twoja matka miała wizje powiedział nam co oznacza.
-Rozumiem. Jeśli postanowię dołączyć do Zakonu to zgodzicie się?
-Tak, zgodzimy.
-Mamo?
-Tak-westchnęła kobieta.
-Dziekuje muszę iść teraz do biblioteki dowiedzieć się czegoś o tym Zakonie Feniksa. |
|
|
daw790 |
Wysłany: Czw 18:13, 25 Cze 2009 Temat postu: |
|
Choć nie jest on najlepszy nie mogę ominąć urodzin Diega. |
|
|
daw790 |
Wysłany: Czw 18:13, 25 Cze 2009 Temat postu: |
|
Uznałem, że to będzie rozdział 1
Rozdział I
Soffi ze swoim wielkim brzuchem leżała na łóżku. Była ona skromną kobietą o pięknej twarzy a jej jaśniejący uśmiech promieniował jak zwykle na jej ustach. Jej mąż Peter był zielarzem.
W tym momencie zajmował się swoimi roślinami było po nim widać, że uwielbia to robić. Dom państwa Massiv był skromny zresztą tak jak i ich budżet, miał spadzisty dach na którego czubku widniał piękny gryf to znak, że są ze szlachetnego rodu. Domek obsadzony był najróżniejszymi kwiatami, czego można by się spodziewać po domu zielarza. Na schodach wiodących na taras ustawione były gryfy takie same jak ten na dachu, dawało to wspaniały rezultat, było to chyba najbogatsze co znajdowało się w tym domu.Soffi była w ósmym miesiącu ciąży, najprawdopodobniej urodzi za jakieś trzy tygodnie. Ustalili z Peterem, że dziecko będzie miało na imię Diego, ponieważ wiedzieli już, że będzie to chłopiec. Ta ciąża była trochę inna niż wszystkie. Odróżniała się tym, że Soffi nie miała ochoty w ogóle jeść i dziecko dało znać o sobie w drugim miesiącu ciąży, co bardzo zadziwiło lekarza Soffi.
Dni mijały szybko, Soffi cały czas wypoczywała a Peter przygotowywał pokój dla Diega. Tydzień przed wyznaczonym terminem rozwiązania Soffi poczuła się gorzej. Następnego dnia przyjechał medyk powiedział tylko tyle:
-No cóż musi pani wycierpieć swoje.
Gdy medyk miał odjeżdżać Soffi dostała skurczy. Po chwili odeszły jej wody płodowe.
-Hmm... Bardzo dziwne, ale nadszedł czas pani Soffi-oznajmił lekarz.
Po dwóch godzinach było po wszystkim.
-Proszę niech go pani weźmie na ręce.
Gdy matka wzięła Diega na ręce zemdlała. Gdy się obudziła zaczęła opowiadać co widziała:
-Gdy trzymałam Diega widziałam płonącego ptaka. Czy to coś oznacza?
-Ten ptak to feniks. Gdy jesteśmy w akademii uczą nas różnych rzeczy między innymi znaczeń takich wizji. Ta wizja oznacza iż to dziecko jest magiczne. Feniks to znak Prastarego Zakonu Ognia. Pewnego dnia przyjdzie tu człowiek ubrany w czerwone szaty i oznajmi waszemu synowi że może zostać magiem. |
|
|
Phoe |
Wysłany: Czw 16:30, 25 Cze 2009 Temat postu: |
|
O, widzę, że wielka poprawa, chwali się chwali
Opisy tam gdzie trzeba, dialogi też. I nie musisz się martwić, że nie podałeś wszystkich informacji, na tym etapie wystarczy, resztę nam ukażesz później, teraz wiemy, że nie jesteśmy na ziemi zwaną Ziemia, a nibylandii zwaną Peryndia, wiemy, z jakim problemem się borykają, wiemy co jest konfliktem, wiemy, że są magowie i zwykli ludzie, wiemy, że magia wygląda trochę inaczej niż w Harrym Potterze (kamienie do teleportacji) i zbliża magię taką jaka jest we Władcy Pierścienia (przynajmniej tak sądzę, choć może ktoś się ze mną w tej akurat kwestii nie zgodzić). Ciekawa jestem, jak sobie poradzisz dalej |
|
|
daw790 |
Wysłany: Czw 13:25, 25 Cze 2009 Temat postu: |
|
A Phoe nie mogę napisać wszystkich praw i informacji dotyczących tego świata w tym Prologu to wszystko dopiero potem odsłonie, ale oczywiście coś powinno się znaleźć myślę że ten prolog będzie lepszy. |
|
|
daw790 |
Wysłany: Czw 13:22, 25 Cze 2009 Temat postu: |
|
Postanowiłem, że prolog będzie całkiem inny a ten po kilku przeróbkach będzie rozdziałem pierwszym. A oto prolog:
Prolog
Słońce prażyło jak co roku o tej porze w Erthalii a dokładniej w północnej jej części, zwanej Peryndią. Przez to ziemie w Peryndii były strasznie suche i nigdy nie było żadnych porządnych plonów, niektórzy uważali że ta mała liczba plonów to wina magów bo oni bawią się tym swoim magicznym ogniem, ale uważali tak tylko nieliczni ponieważ niezbyt wielu wiedziało o Zakonie. A ludzie i tak nie dawali im wiary bo mówili to ci którzy nie potrafili zapracować na utrzymanie rodziny, a żeby nikt im tego nie zarzucał wymyślali bajki o tym jak to widzieli magów wysyłających magiczny ogień do słońca żeby mocniej grzało.
-Idioci-pomyślał Karriten.Lecz nie powiedział tego na głos.
-Horenie-zawołał asystenta
-Tak Arcymistrzu?
-Wiesz, że według proroctwa to dziś na świat ma przyjść ten który będzie najwyższy z nas i zarazem najsilniejszy ze wszystkich którzy byli.Wiesz o tym?
-Tak Arcymistrzu, podobno on też ma zniszczyć Magów Śmierci.
-Wspaniale, choć to z Magami Śmierci to tylko domysły, ale kto wie. Chce byś przyprowadził Sandala.
-Sandala ale Arcymistrzu ta tragedia...
-Wiem o tym dlatego chce byś go przyprowadził, to pozwoli mu oderwać myśli od tego co się stało i dzięki temu nie stracę takiego świetnego maga jakim jest.I uważam, że będzie wspaniałym nauczycielem dla tego chłopca. Tak mam zamiar go do niego przydzielić za te kilkanaście lat kiedy do nas przyjdzie. Masz zamiar dalej kwestionować moje polecenia czy po niego poślesz?
-Wybacz Arcymistrzu już po niego posyłam.
-Jeszcze jedno Horenie, nie pamiętasz jak cię prosiłem byś mi mówil po imeniu?
-Przepraszam Arcy... Karritenie.
-No widzisz to nie było takie trudne-powiedział z uśmiechem na ustach Arcymistrz.
-Witaj Sandalo.
-Witaj Arcymistrzu-powiedział przygnębiony Sandalo Sakara
-Chce byś pojechał do miasteczka Vorq i przyjrzał się nowo narodzonemu chłopcu z darem tylko dyskretnie tak aby nikt cię nie rozpoznał.
-Oczywiście Arcymistrzu-powiedział to tym samym przybitym głosem, lecz oczy mu błyszczały.Karriten uśmiechnął się do siebie na ten widok.
-A i jeszcze jedno chce byś nie używał teleportacji ostatnio stała się niebezpiecznym środkiem podróży a poza tym mamy już mało kamieni teleportacyjnych do Vorq muszę poprosić Mistrza Cyryna aby zrobił kilka.
-Oczywiście Arcymistrzu wyruszę jak najszybciej. |
|
|
Phoe |
Wysłany: Śro 15:05, 24 Cze 2009 Temat postu: |
|
Co do błędów, proponuję znaleźć osobę, która dokona korekty tekstu przed publikacją, sama swego czasu, gdy pisałam dużo opowiadań miałam nieocenionego Krisa, który wychwytywał to co mi umknęło. |
|
|
Saphira |
Wysłany: Śro 14:42, 24 Cze 2009 Temat postu: |
|
cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zgodzić się z przedmówczyniami<uk>, jak również zachęcić do dalszej pracy i czytania |
|
|
daw790 |
Wysłany: Śro 14:42, 24 Cze 2009 Temat postu: |
|
Co do dalszego ciągu to mam już trochę przygotowane, lecz dało mi do myślenia to co powiedziała Pheo więc zanim go opublikuje trochę go poprawie. W najbliższym czasie postaram się przedstawić nową wersje Prologu. Mam nadzieje, że lepszą a co do błędów interpunkcyjnych i stylistycznych wybaczcie, ale dysleksja daje się we znaki zawsze miałem z tym problemy dlatego proszę o odrobinę wyrozumiałości. |
|
|
Megi |
Wysłany: Śro 12:53, 24 Cze 2009 Temat postu: |
|
Ciekawe, ciekawe... a jeszcze bardziej ciekawi mnie jak rozwiniesz fabułę. Co do błędów, to muszisz popracować nad konstrukcją zdań, zdarza Ci się, że łączysz dwa w jedno i to na dodatek w taki sposób, że trochę dziwnie to brzmi. Na to uwagę zwróciła juz Phoe i w pełni się z nią zgadzam.
Ale żeby nie było tak dołująco: podoba mi się ten mały misz-masz kulturowy, nie wiem czy takie było Twoje zamierzenie, ale wyszło coś naprawdę oryginalnego:
nazwisko bohaterów rosyjskie, imię ojca kojarzy mi się z kulturą angielską, matki i syna z włoską, a cały kontekst jak gdyby żywcem wyjęty z japońskiego anime. Mnie osobiście się to baaaaaardzo podoba. |
|
|
Phoe |
Wysłany: Śro 12:39, 24 Cze 2009 Temat postu: |
|
Ojć... błędów oj jest jest, i to całkiem sporo. Po pierwsze zastrzeżenia czysto techniczne: są fragmenty gdzie brak kropki lub przecinków, np:
Cytat: | Był piękny słoneczny dzień Soffi ze swoim wielkim brzuchem leżała na łóżku. |
Przed Soffi powinna być kropka. To prowadzi do tego, że masz w jednym zdaniu dwa całkowicie odrębne zdania, nie muszę chyba objaśniać, że czytanie takich zdań jest problematyczne
Kolejna sprawa to bajzel jaki znajduje się w opisywaniu pewnych rzeczy. Przeskakujesz z tematu na temat zbyt niespodziewanie. Najpierw opowiadasz o ładnej pogodzie, potem o kobiecie w ciąży, potem jak wygląda dom a potem ni stąd wtrącasz zdanie o dziadku. Powinieneś wybrać; najpierw dajmy na to dajesz partie opisowe, potem partie charakteryzujące postaci, potem partie zagłębiające się w pewne problemy bohaterów. A tak mamy taki bigos, znajdzie się jedno zdanie kapusty, jedno kiełbasy i wiele innych nie wiadomo skąd.
Kolejna rzecz, to objętość tekstu, takim fragmentem nie zwojujesz świata, bowiem chcesz pisać jak sądzę gatunek fantasy. Fantasy charakteryzuje się tym, że na swoje potrzeby wymyślasz całkowicie nieznany nam świat, inny od tego, który widzimy na co dzień. Musisz więc nam objaśnić jakie zasady panują tym światem. Bo mamy tu zwykły wiejski obrazek a nagle wyskakujesz z Zakonem Ognia. I ja pytam ke? o co chodzi? To to jest ziemia czy nibylandia??? Zanim nam pokazałeś świat, od razu przystępujesz do akcji. Podobną rzecz zarzucałam Arii w jej Armandii. Ewidentnie dużo się działo (zazwyczaj akcja działa na plus ale nie tym razem), autor przeskakiwał ze sceny na scenę, a ja miałam wrażenie że mam styczność z papierowym światem i papierowymi bohaterami. Dla przykładu w Harrym Potterze jest duuużo akcji ale świat jest w pełni logiczny, wiemy wszystko o zwyczajach bohaterów, o ich historii, o prawach jakie panują w świecie czarodziejów, o mentalności niemagicznych, o tym co wolno a gdzie są pewne granice (np. nie wolno igrać z życiem i śmiercią - tak jak Voldemort). |
|
|
daw790 |
Wysłany: Wto 22:00, 23 Cze 2009 Temat postu: Diego Massiv-Spotkanie z Przeznaczeniem Mojego Autorstwa |
|
Prolog
Był piękny słoneczny dzień Soffi ze swoim wielkim brzuchem leżała na łóżku. Była ona skromną kobietą o pięknej twarzy a jej jaśniejący uśmiech promieniował jak zwykle na jej ustach. Jej mąż Peter był zwykłym zielarzem.
W tym momencie zajmował się swoimi roślinami było po nim widać, że uwielbia to robić. Dom państwa Massiv był skromny zresztą tak jak i ich budżet, miał spadzisty dach na którego czubku widniał piękny gryf to znak, że są ze szlachetnego rodu. Można pomyśleć że jeśli mają takie korzenie to mają wiele pieniędzy. Lecz niestety pradziadek Petera roztrwonił wszystko grając w kości. Został tylko ten mały domek. A wracając do domu był on obsadzony najróżniejszymi kwiatami, czego można by się spodziewać po domu zielarza. Na schodach wiodących na taras ustawione były gryfy takie same jak ten na dachu, dawało to wspaniały rezultat było to chyba najbogatsze co znajdowało się w tym domu.Soffi była w ósmym miesiącu ciąży, najprawdopodobniej urodzi za jakieś trzy tygodnie. Ustalili z Peterem, że dziecko będzie miało na imię Diego, ponieważ wiedzieli już, że będzie to chłopiec. Ta ciąża była trochę inna niż wszystkie. Odróżniała się tym, że Soffi nie miała ochoty w ogóle jeść i dziecko dało znać o sobie w drugim miesiącu ciąży, co bardzo zadziwiło lekarza Soffi. Dni mijały szybko, Soffi cały czas wypoczywała a Peter przygotowywał pokój dla Diega. Tydzień przed wyznaczonym terminem rozwiązania Soffi poczuła się gorzej. Następnego dnia przyjechał lekarz powiedział tylko tyle:
-No cóż musi pani wycierpieć swoj.
Gdy doktor Romuald miał odjeżdżać Soffi dostała skurczy. Po chwili odeszły jej wody płodowe.
-Już czas pani Soffi-oznajmił lekarz
Po dwóch godzinach było po wszystkim.
-Proszę niech go pani weźmie na ręce.
Gdy matka wzięła Diega na ręce zemdlała. Gdy się obudziła zaczeła opowiadać co widziała:
-Gdy trzymałam Diega widziałam płonącego ptaka. Czy to coś oznacza?
-Ten ptak to feniks Gdy jesteśmy w akademii uczą nas różnych rzeczy między innymi znaczeń takich wizji. Ta wizja oznacza iż to dziecko jest magiczne. Feniks to znak Prastarego Zakonu Ognia. Pewnego dnia przyjdzie tu człowiek ubrany w czerwone szaty i oznajmi waszemu synowi że może zostać magiem.
Od razu przepraszam za błędy które tu wystąpią i byłbym bardzo wdzięczny gdybyście mi je wskazali. |
|
|