Autor |
Wiadomość |
Megi |
Wysłany: Pon 18:36, 18 Maj 2009 Temat postu: |
|
Ładne zakończenie... |
|
|
Saphira |
Wysłany: Pon 17:04, 18 Maj 2009 Temat postu: |
|
oj ludzie, przeczytajcie do końca |
|
|
Megi |
Wysłany: Pon 16:31, 18 Maj 2009 Temat postu: |
|
ja też tylko ich nie zabijaj bardzo Cię proszę... |
|
|
Dijkstra3 |
Wysłany: Nie 23:01, 17 Maj 2009 Temat postu: |
|
naprawdę fajne szkoda że takie krótkie. Może napiszesz co się dalej działo z Danielle? Jestem bardzo ciekaw |
|
|
Saphira |
Wysłany: Nie 21:35, 17 Maj 2009 Temat postu: |
|
Noc była ciemna i cicha. Pomieszczenie pachniało, jak zwykle, mieszanką lizolu i leków- typowo szpitalna woń. Łóżko pod oknem wciąż jeszcze zajmowała długowłosa blondynka. Po raz pierwszy od wielu dni naprawdę spała i to spokojnie, bez żadnych snów. Wtem w ciszy rozległ się przeraźliwy pisk, długi, o wysokim kakofonicznym brzmieniu. Linia obrazująca pracę serca początkowo drgała jak szalona, aż w końcu stała się idealnie ciągła. Nicole odeszła. Odeszła spokojnie, bez bólu. Jej mała duszyczka przeszła przez świetlistą bramę do świata, gdzie nie ma już cierpienia, wprost w ramiona kochającego Boga.
***
Gdy lekarze następnego dnia rano, weszli na OIOM , dostrzegli, że Nicole jeszcze śpi. Była wyjątkowo pogodna, widać śniło jej się coś przyjemnego. Nikt nie zwrócił uwagi na fakt, że monitor nad jej głową wciąż jeszcze piszczy przeraźliwie.
- Nie budźmy jej, tak słodko śpi – szepnął Filip, uśmiechając się lekko
Danielle, jednak nie wytrzymała. Podeszła do łóżka, chcąc sprawdzić, jak dziewczynka się czuje. Cichutko, by jej nie obudzić, usiadła na pościeli.
- Tak, Filipie, śpi… Ale nie obudzisz jej… Nikt jej już nie obudzi…- dopiero po chwili do Danielle dotarło, co właśnie powiedziała. – Mała nie żyje, musiała odejść w nocy, spójrz, jak ładnie się uśmiecha. To lepiej… nie będzie cierpieć, nie pozna, jaki świat jest okrutny. – jedna samotna łza błysnęła w oczach lekarki, ale wciąż się uśmiechała.
-Chodź, nie jesteśmy jej już potrzebni, ma teraz lepszego Opiekuna. – Mężczyzna delikatnie przytulił przyjaciółkę.
Oboje wrócili do codziennych zajęć.
W ciągu życia zawodowego mieli jeszcze wielu pacjentów, nigdy jednak nie zapomnieli małej dziewczynki, która tak bardzo ich do siebie zbliżyła.
Po latach, siedząc na ławce, w wiekowym ogrodzie przed domem , który był ich wspólnym, z rozrzewnieniem wspominali swą małą pacjentkę
- Pamiętasz? była taka pogodna, nawet w trudnych chwilach…
- Nasza Nicole jest do niej tak podobna….
|
|
|
Megi |
Wysłany: Czw 21:48, 07 Maj 2009 Temat postu: |
|
Całkiem niezłe, choć Uluś ale mogłaś bardziej dopieścić ten kawałek. Zwłaszcza końcówkę. |
|
|
hiacynt |
Wysłany: Czw 21:30, 07 Maj 2009 Temat postu: |
|
aj. małe kawałki, ale zgrabne. czekam na cd! |
|
|
Saphira |
Wysłany: Czw 19:21, 07 Maj 2009 Temat postu: |
|
***
- Pater noster, qui est in coelis, sanctificetur , Nomen Tuum, fiat voluntas Tua…- modlitwa płynęła prawie nieświadomie. Nie tak dawno temu Nicole nauczyła się formuły po łacinie. Ten język jakoś bardziej pasował do rozmów z Bogiem, był bardziej podniosły i doskonały. Podczas modlitwy twarz dziewczyny rozjaśnił delikatny uśmiech.
Drzwi sali otworzyły się z cichym skrzypnięciem.
- Widzę, że się obudziłaś. – stwierdziła pielęgniarka z uśmiechem – Bardzo dobrze, przyniosę Ci coś do zjedzenia
Nicole mrugnęła lekko. Tak było łatwiej, przynajmniej nikt nie usłyszy jak drży jej głos.
Chwilę później drzwi uchyliły się ponownie. Tym razem pielęgniarka przyniosła talerz jakiejś zupy.
-To krupnik- powiedziała stawiając talerz na szafce przy łóżku, po czym przystąpiła do unoszenia wezgłowia trochę wyżej, tak, by Nicole nie zakrztusiła się podczas karmienia.
- Nie dasz rady zjeść sama, więc Ci pomogę- kobieta usiadła na łóżku , a widząc, że Nicole odwraca głowę, zapytała łagodnie:
- Nie lubisz krupniku?
- Nie chcę, żeby mnie pani karmiła. To głupie.- odpowiedziała dziewczyna lekko się rumieniąc.
- To wcale nie głupie. Posłuchaj. Twój mózg trochę się zepsuł i na razie nie jest w stanie wykonywać Twoich poleceń, dlatego muszę pomóc Ci przy jedzeniu, ale obiecuję, przyjdzie taki moment, kiedy będziesz mogła zrobić to sama. To wymaga czasu i sił, dlatego musisz jeść.
Nicole posłusznie przełknęła łyżkę zupy po czym zadała nurtujące ją od dawna pytanie
- Jak długo to potrwa?
- Nie wiem, kochanie, naprawdę nie wiem…- pielęgniarka pogładziła Nicole po policzku, po czym wyszła zabierając pusty talerz.
|
|
|
Saphira |
Wysłany: Wto 19:35, 05 Maj 2009 Temat postu: |
|
Dziękuję. Przyszedł czas na usprawiedliwienie długości fragmentów. Są takie, ponieważ ten temat jest mi w pewnym sensie bliski,ale i też wyjątkowo trudny |
|
|
Opiekun |
Wysłany: Wto 19:30, 05 Maj 2009 Temat postu: |
|
Pisz, pisz Saphiro. Idzie Ci naprawdę całkiem nieźle |
|
|
Dijkstra3 |
Wysłany: Pon 19:19, 04 Maj 2009 Temat postu: |
|
ciekawe:) czekam na więcej:) |
|
|
Saphira |
Wysłany: Pon 18:11, 04 Maj 2009 Temat postu: |
|
***
Nicole leżała w łóżku wsłuchując się w równomierne odgłosy padającego deszczu. Cichutkie kapanie uspokajało ją, było jak balsam na skołatane nerwy.
Od ostatniej wizyty Danielle, to znaczy od czterech dni, Nicole stała się ponura i milcząca. Nie odzywała się do nikogo, a na uprzejme pytania pielęgniarek odpowiadała mrugnięciem.
Kiedy odwiedzali ją Danielle i Filip, rzecz jasna, zawsze razem, dziewczyna zamykała oczy. Gdyby mogła nakryłaby się po uszy kołdrą, ale w obecnym stanie, nie było o tym mowy. Pozostawało. więc tylko udawanie snu. Nicole robiła to bardzo często, nie tylko w czasie odwiedzin pary młodych lekarzy, ale również na obchodzie, w czasie posiłków. Teraz , w porze popołudniowej sjesty, kiedy pozostali pacjenci siedzieli w świetlicy, lub rozlokowani po salach, grali w karty, a lekarze zajmowali się nagłymi przypadkami, Nicole mogła wreszcie pomyśleć spokojnie.
Ta lekarka powiedziała, że z czasem nauczę się żyć w nowej rzeczywistości. ale nie wierzę w to, niemożliwe…
Przypomniała sobie, jak kiedyś, dość dawno temu, gdy była jeszcze mała, pojechała z rodzicami na wczasy nad morze. Spędzili ze sobą cudowny tydzień. Mama była taka śliczna i wesoła, a ojciec nie widział świata poza żoną i sześcioletnią wówczas, córeczką. Pewnego dnia, podczas popołudniowego spaceru, natchnęli się na kobietę w średnim wieku popychającą osobliwy wehikuł, jak później dowiedziała się Nicole, wózek inwalidzki, na którym siedział może dwunastoletni chłopak. Zdziwiona dziewczynka zapytała rodziców, dlaczego tak się stało, ale oni kazali jej się uspokoić, po czym szybko zmienili temat.
Od tamtego czasu minęło ponad dziewięć lat i tak wiele się zmieniło...
Ojciec odszedł od nich półtora roku temu, matka szybko znalazła innego i najwyraźniej zapomniała o córce. Nawet teraz przebywała w Mediolanie na jakimś półrocznym kontrakcie menadżerskim.
Nicole bardzo przeżyła rozstanie rodziców, zupełnie nie dawała sobie z tym rady. Ten incydent z tabletkami był jej ostatnią próbą zwrócenia na siebie uwagi ojca, a może nawet scalenia rodziny.
A teraz miała do końca życia tkwić na wózku inwalidzkim, jak ten chłopak, którego widziała przed laty na molo . To miała być cena za miłość… Stanowczo to zbyt wysoka stawka, nigdy się z tym nie pogodzę, nigdy, nigdy, nigdy! Nicole płakała czując, jak słone kropelki spływają jej do gardła.
|
|
|
Asthanel |
Wysłany: Pon 16:41, 04 Maj 2009 Temat postu: |
|
No, no, Saphiro, brawo Podoba mi sie, nie mogę się doczekać co dalej. Mamy tutaj dwa watki: Daniele i Nicole, oba intrygujace, chce wiedzieć co dalej! |
|
|
Megi |
Wysłany: Sob 21:52, 25 Kwi 2009 Temat postu: |
|
No ciekawe co będzie dalej... |
|
|
Saphira |
Wysłany: Sob 21:35, 25 Kwi 2009 Temat postu: |
|
Tkwiła w niewygodnej pozycji, tak długo, aż ostatnia łza obeschła, a myśli biegły znów normalnym, czyli w pełni profesjonalnym, torem. Wówczas opuściła kaplicę, wracając do świata, który tak dobrze znała. Zbiegając po schodach natchnęła się na Filipa
- Wszędzie Cię szukałem… Gdzie się podziewałaś?- zapytał lekko zdyszanym głosem. Widać było, że biegł schodami. Najwyraźniej miał do przyjaciółki jakąś pilną sprawę.
- Gdzie byłaś?- powtórzył mierząc kobietę badawczym spojrzeniem
- W kaplicy…- szepnęła spuszczając wzrok. – Chciałam uporządkować sobie pewne sprawy.
- Wyjaśnisz mi to później. Jesteś teraz potrzebna- stwierdził – Ty i Twój profesjonalizm – dodał z naciskiem, widząc, że Danielle patrzy na niego lekko zdziwiona i jakby wytrącona z równowagi. Milcząc zeszli po betonowych, wyłożonych płytkami schodach, każde pogrążone we własnych myślach. W końcu Danielle, nie mogąc znieść ciężkiej atmosfery, odezwała się pierwsza.
-Powiesz mi wreszcie o co chodzi?
- O Nicole- odpowiedział enigmatycznie. – Sama zobacz.
Pchnął drzwi i oboje znaleźli się w kręgu elektrycznego światła. Sala nie była duża, ale stały tam dwa łóżka. Na jednym z nich, ustawionym pod oknem, leżała drobna szarooka dziewczyna z długimi włosami w kolorze płynnego złota, teraz bezładnie rozrzuconymi na poduszce. Leżała spokojnie patrząc w okno z delikatnym uśmiechem na twarzy.
Danielle podeszła bliżej i odezwała się łagodnie.
- Cześć. Pamiętasz mnie? Byłam tu kilka dni temu.
- Tak, pamiętam- głos Nicole był cichy i lekko drżał. – Co się stało?
- Dwa tygodnie temu przywieziono Cię nieprzytomną po zatruciu lekami. Pamiętasz, co się stało?
Nicole zamyśliła się. Milczała, układając coś w głowie.
- Nie… Tylko pusty pokój… Nic poza tym. Mam dziurę w pamięci.- szepnęła
Danielle usiadła na łóżku dziewczyny i pogłaskała ją po głowie.
- Spokojnie, jeszcze sobie przypomnisz , wszystko w swoim czasie. Teraz spróbujemy podnieść głowę troszkę wyżej, dobrze? Gdyby coś się działo, powiedz.- Danielle skinęła na Filipa, dając znak, by podszedł do łóżka od tyłu. Mężczyzna wykonał polecenie, niemalże w sekundzie. Stanął u wezgłowia i czekał.
- No, dość tego leżenia, księżniczko- rzekł wesoło- jedziemy do góry. Pociągnął dźwignię.
Nicole krzyknęła.
- Co się stało?- zapytała Danielle, przyglądając się dziewczynie z troską.
-Kręci mi się w głowie- odpowiedziała słabym głosem.
- Spokojnie, oddychaj, nic się nie dzieje- powiedziała łagodnie lekarka, wciąż uważnie obserwując twarz Nicole, która nagle okropnie zbladła. – Maestro, dość na dzisiaj, opuszczamy.- mrugnęła porozumiewawczo
- I jak, lepiej?- zapytała, kiedy dziewczyna leżała już w bezpiecznej pozycji. Odpowiedziała jej tylko cisza. Nicole straciła przytomność.
***
Wybudziła się dopiero kilka godzin później, niewiele pamiętając z tego, co doprowadziło do omdlenia. Czuła, że coś jest nie w porządku. Dusiła się nawet najmniejszym haustem powietrza, ciało od karku w dół było dziwnie sztywne, jakby wykonane z drewna. Odczekała chwilę, mając cichą nadzieję, że odrętwienie minie. Minuty wlekły się niemiłosiernie, ale nic się nie zmieniało.
- Ratunku!- Nicole krzyknęła rozpaczliwie, a strumyczek łez spłynął po policzkach do gardła.
- Co się stało, mała?- młoda pielęgniarka stanęła w drzwiach. – Miałaś zły sen?
- Nie. Tylko… ja…- dziewczyna nie mogła zdobyć się na to, by głośno wypowiedzieć obawy
-Powiedz, nie bój się- pielęgniarka z uśmiechem podeszła bliżej, chwytając pacjentkę za rękę.
Po policzkach Nicole natychmiast spłynęły łzy
- No, co się dzieje?- młoda kobieta nie dawała za wygraną
-Pani trzyma mnie za rękę, prawda?
- Dlaczego pytasz? Nie czujesz tego?
Nicole pokręciła przecząco głową.
- Poczekaj, zaraz wrócę- z tymi słowy, pielęgniarka opuściła salę, zostawiając Nicole samą.
***
-Co?!- Danielle wyraźnie zdenerwowana podniosła się z krzesła przy biurku – Przecież kiedy byłam u niej kilka godzin temu, wszystko było w najlepszym porządku- zamyśliła się otwierając szeroko drzwi gabinetu. Nie, nie wszystko było dobrze, skarżyła się na zawroty głowy, a ja po prostu to zbagatelizowałam… Jak, u Boga Ojca, mogłam zachować się tak nieodpowiedzialnie?!
Prawie wpadła na OIOM. Popatrzyła na Nicole. Dziewczyna była blada. Płakała.
- Kochanie, uspokój się…- lekarka robiła wszystko, by jej głos brzmiał spokojnie, łagodnie i rzeczowo, ale wyraźnie dało się odczuć, że jest zdenerwowana. – No już, nie płacz, powiedz, co dokładnie się stało
Nicole zagryzła wargi. Broda trzęsła jej się delikatnie pod wpływem tłumionych łkań.
- Ta pani złapała mnie za rękę, ale tego nie poczułam- szepnęła urywanym głosikiem.
- Dobrze, sprawdzimy, co się dzieje, ale musisz mi obiecać, że przestaniesz płakać- powiedziała łagodnie lekarka.
Nicole łowiła ustami powietrze, jak ryba wyjęta z wody. Żadna, nawet najmniejsza łezka nie błysnęła w jej wielkich oczach, tylko broda wciąż drżała.
Danielle przysunęła się bliżej ujmując dłoń pacjentki.
-Czujesz?- zapytała z nadzieją w głosie
Dziewczyna zaprzeczyła ruchem głowy.
- A dasz radę ścisnąć mi rękę?- lekarka nie traciła nadziei.- Chociaż spróbuj |
|
|