Opiekun |
Wysłany: Pon 9:01, 23 Cze 2008 Temat postu: Różany Ogród |
|
- Zatrzymaj się. Proszę… Popatrz na mnie – powiedział i wbił wzrok w odwróconą głowę dziewczyny. – Ostatni raz spójrz w moje oczy, krzyknij, powiedz mi bez żalu i kłamstwa, że mnie nie kochasz, proszę. – różany ogród odpowiedział delikatną ciszą. Brakowało tu tylko muzyki.
- Nie mogę. Wybór którego dokonałam jest ostateczny. Nie Ty. Nie tak. Nie w tym świecie. Wybacz. – odpowiedziała wciąż odwrócona plecami do młodzieńca.
- Nie wybaczę Ci…
- Dlaczego?
- Bo Cię kocham.
Dziewczyna drgnęła a różany ogród zaszemrał cichą melodię. Wiatr poniósł echem silne słowa, ułożył je w szept i rozwiał na cztery strony smutnego świata.
Wraz z zaklęciem popłynęły po błękitnym niebie płatki róż…
- Kochasz mnie? Kiedyś nie kochałeś. Wyruszyłeś w daleką drogę i zostawiłeś mnie samą. Wyjechałeś walczyć o coś, czego nawet nie rozumiałam. A ja Cię kochałam. Cały ten czas. Każdą bezsenną nocą i każdym smutnym dniem. Żyłam tylko Twoimi słowami. Zapewniałeś mnie, że wrócisz, ale nie wracałeś. A ja umierałam. W końcu uwierzyłam, zrozumiałam i wiedziałam. Nie wrócisz. Wróciłeś, ale nie było już do kogo. Wiem, to przykre. Ale ja nie mogłam czekać w nieskończoność. Moja miłość…
-… była słaba. Nie była prawdziwą miłością? – podpowiedział z sarkazmem chłopak.
- Odeszła! Jak śmiesz mówić coś takiego?! – oburzyła się i obróciła na pięcie. Była piękna. Jej hebanowe włosy sięgające aż pasa lśniły w blasku zachodzącego słońca. Orzechowe oczy, wielkie i piękne jak dwa szlachetne kamienie teraz tliły się płomieniem, który urzekał i przerażał.
- Jak śmiesz… - powtórzyła.
- Śmiem! Bo czuje się okłamany. Wszystkie Twoje słowa... Takie piękne, wierzyłem w niej… Ty nawet teraz mnie nie szanujesz. I wiesz co?! – chłopak gniewnie spojrzał na dziewczynę, wydobył zza pasa miecz i wbił go w ziemię. Młoda dama zamarła z przerażenia, będąc pewną, że młodzieniec chce ją zabić. Ten jednak ukląkł.
Różany ogród zaczął śpiewać. Bordowe kwiaty wołały do Nieba o pomoc, o Dar i o Mądrość. Wołały, kołysane niewidzialnym wiatrem. Słały swe kwiaty w ofierze do Najwyższego i układały je wokół stóp dziewczyny.
- Przepraszam – odpowiedział płacząc i spuszczając głowę – jeśli mam odejść, pragnąłem spojrzeć ostatni raz w Twoje oczy. Kiedyś byłaś moim marzeniem. Wiem, czasami zdarza się, że nasze marzenia stają się znów tylko marzeniami. I wiesz co? Będę marzył. Będę nosił w sercu pamięć wielkiej wojny na którą wyruszyłem by być godnym Twojego serca. Serca, do którego właśnie spoglądam poprzez Twoje oczy. I duszę. Duszę choć skorą do upadku, to za każdym razem bielejącą jak perła. Jeśli bardzo chcesz, odejdź. Ale ja będę kochał i śnił. O miłości, której nigdy nie porzuciłem. O miłości dla której żyłem i o miłości, o której będę opowiadał Aniołom w niebie. Kocham Cię… Idź, Kochanie. Życzę Ci powodzenia.
Dziewczyna uklęknęła. Róże płakały razem z młodym chłopakiem, klęczącym na ziemi i trzymającym miecz.
- Wiesz… Czasami wystarczy tylko jedno spojrzenie… - powiedziała niepewnie.
- Kocham Cię, Różo – powiedział, podnosząc głowę i spoglądając w jej piękne oczy.
W blasku zachodzącego słońca, świat choć na chwilę ukłonił się przed Bogiem. Bo wystarczy tylko jedno spojrzenie… |
|