Cytadela Elfów
Forum fanów fantasy, pisarstwa, storytelling i internetowych gier fabularnych
Obecny czas to Wto 17:31, 26 Lis 2024

Idzie nowa wojna
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum Cytadela Elfów Strona Główna -> Nasza Twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Autor Wiadomość
Dijkstra3
Administrator



Dołączył: 02 Sty 2007
Posty: 463
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Redania, Tetrogor
Płeć: Sir


PostWysłany: Pon 23:11, 26 Sty 2009    Temat postu: Idzie nowa wojna

Nieznośny upał wlewał się do małej kawiarenki. Wentylatory wcale nie pomagały, klimatyzacja jak to klimatyzacja padła z powodu upałów. Od dwóch tygodni na niebie nie pojawiała się ani jedna chmurka, już nawet rosa nie osiadała na trawie w parku. Powietrze na zewnątrz było suche i gryzące od spalin samochodów. Laptop, leżący na niewielkim stoliku, wyświetlał mail:

„Hej kochanie, właśnie skończyłam pracę, jestem dziś koszmarnie zmęczona, więc dopiero jutro się spotkamy. Oki? Ogólnie dzień mi minął nienajgorzej, były małe problemy z szefem, mało mnie nie przyłapał na tym, że pisałam do Ciebie maila. Na dodatek pokłóciłam się dziś z Ewką, chciała mi podiwanić jabłko, a potem wypierała się tego, mimo że ją na tym złapałam. Ona jest całkiem pokręcona. Na szczęście nie było problemów z rozliczeniami, a i mój komp zaczął ostatnio coś lepiej chodzić Kwadratowy Dobra, idę do domciu, zjem coś szybko i idę od razu do łóżeczka. Paaaaaa :* ”


Wysoki blondyn w okularach długo się zastanawiał, czy aby na pewno dobrze zrobił wysyłając tego maila. Miał nadzieję, że treść jest na tyle czytelna, że zostanie zrozumiany. Jednak nie to nurtowało go najbardziej. Ważniejszym problemem były wydarzenia, które miały być skutkiem tej wiadomości i właściwie było już za późno, by się zastanawiać nad sytuacją „gdyby”. Efektów jego czynu, które opisał i ukrył w postaci tego maila, nie dało się przeoczyć.
- Nie strachaj się tak. Echelon jest dobry, ale nie dość. Zresztą do niego też mamy dostęp – powiedział siedzący obok niego niewysoki brunet o czarnych, błyszczących oczach.
- Zastanawiam się po prostu, czy dobrze zrobiłem. Zginie wielu ludzi.
- Hamów, zginie wielu Hamów, tych samych, którzy łażą nocą po ulicach patrolując je. Tych samych, którzy zgwałcili i zabili moją siostrę. Tych samych Hamów, którzy wsadzili twojego brata do statku i wysłali na Kubę jako „wrogiego bojownika”.
- Wszyscy tam trafimy.
- Nie, ja tam nie trafię. Zabiorę z sobą tylu, ilu mi się uda, ale nie wezmą mnie żywcem. Nie dam się – powiedział niższy uśmiechając się szyderczo. – Zresztą to twój pomysł, jesteś nowym Oppenheimerem – powiedział śmiejąc się z własnego żartu brunet. – Zdrowie naszego „Little Boya” – rzucił w przestrzeń, po czym wypił setkę mrożonej wódki. – Dobra ja lecę, jeszcze się zgadamy. Na razie.
- Na razie – rzucił blondyn nie oglądając się za kolegą.
Nowa bomba atomowa. Tego nam trzeba, by nasz kraj znów był wolny. Musieli zburzyć obecny podział świata. I ta broń to umożliwiała. Tak powtarzano mu cały czas, przełożeni mówili, że jest nowym Einsteinem, że dzięki niemu nauka posunie się do przodu. Że dzięki niemu Hamy wyniosą się stąd. Jednak teraz obudziły się w nim wątpliwości, czy aby na pewno byli partyzantami? Takimi samymi jak ci, którzy ukrywają się w lasach walcząc z okupantem? Czy już stali się terrorystami? Uderzają w obiekt cywilny. Obiekt, skrzywił się do własnych myśli. Tej aglomeracji miejskiej nie dało się nazwać obiektem cywilnym, raczej celem. Co nie zmieniało faktu, że zginą niewinni ludzie, którzy może byli nawet przeciwni wojnie? Którzy pragnęli pokoju?

„Enola gay” już wyleciała, za cztery dni „Little boy” spowoduje zniszczenia, jakich nie dokonała jeszcze żadna broń atomowa. Nie będzie opadu radioaktywnego, nie będzie płomieni. Ale… będzie śmierć.

Blondyn zastanawiał się, czy jest nowym Einsteinem czy Oppenheimerem?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dijkstra3 dnia Śro 14:37, 18 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Saphira
Niewolnik Duszy



Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wędrująca,jak wiatr
Płeć: Lady


PostWysłany: Pon 23:43, 26 Sty 2009    Temat postu:

doskonałe opowiadanie,czyta się jednym tchem

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Megi
Wschodząca Nadzieja



Dołączył: 04 Sie 2008
Posty: 976
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Podkarpacie
Płeć: Lady


PostWysłany: Wto 14:22, 27 Sty 2009    Temat postu:

Eeee... szczrze...opowiadanie niesie w sobie wspaniałe przesłanie, przesłanie pokuju, którego teraz tak brakuje światu. Jednak w tym opowiadaniu czegoś brakuje...mnie osobiście było bardzo ciężko złapać fabułę... co mi się na ogół nie zdarza... mimo to... mi się podoba... Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Dijkstra3
Administrator



Dołączył: 02 Sty 2007
Posty: 463
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Redania, Tetrogor
Płeć: Sir


PostWysłany: Wto 19:13, 27 Sty 2009    Temat postu:

Bo to opowiadanie zagadka. Mruga Teraz ważna część tego:

Kto mi powie kim są Hamy?

Podpowiedzi w tym tekście jest dosyć. Zwracajcie szczególną uwagę na dobór słów w tym tekście. Gdy ktoś zgadnie powiem resztę podpowiedzi. (no chyba ze ktoś jest tak genialny ze wyłapie wszystkie)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Saphira
Niewolnik Duszy



Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wędrująca,jak wiatr
Płeć: Lady


PostWysłany: Wto 21:41, 27 Sty 2009    Temat postu:

hmmm, czy jest pacyfistą,a równocześnie jakimś konstruktorem broni?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Dijkstra3
Administrator



Dołączył: 02 Sty 2007
Posty: 463
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Redania, Tetrogor
Płeć: Sir


PostWysłany: Wto 22:18, 27 Sty 2009    Temat postu:

Główny bohater jest hmmmm naukowcem, wynalazcą. Głównym pomysłodawcą i twórcą nowej broni masowego rażenia. Pytałem jednak o to kim są Hamy, liczba mnoga, co więcej mogę wam powiedziec nawet mniej więcej ilu ich jest Jezyk około kilkaset milionów.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
meadhros umarath
Władca Słów



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Sir


PostWysłany: Śro 7:45, 28 Sty 2009    Temat postu:

Chodzi o Amerykanów?

Cytat:
Tych samych hamów którzy wsadzili Twojego brata do statku i wysłali na Kubę, jako „wrogiego bojownika”.

Czyżby chodziło tu o Guantanamo?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Dijkstra3
Administrator



Dołączył: 02 Sty 2007
Posty: 463
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Redania, Tetrogor
Płeć: Sir


PostWysłany: Śro 14:28, 28 Sty 2009    Temat postu:

Brawo:P to było dosyć proste, w tekście ciagle piję do USA, w tekście wspomniałem że brunet śmiał się z własnego żartu, chodziło o to ze Oppenheimer, był dyrektorem naukowym projektu Manhattan. Oraz tego że nowa broń masowego rażenia wykorzystywana w opowiadaniu ma właśnie napęd atomowy;). Poza tym jest użyte słowo Echelon, wystarczy wpisać to słowo w google by wiedzieć o jaki kraj chodzi. Samo zaś pochodzenie Hamy pochodzi od słowa Hameryka. Sam nie jestem pewien czy to słowo to miks słó Ameryka i cham, czy Ameryka i Hamburger.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Phoe
Niewolnik Duszy



Dołączył: 18 Sty 2009
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Nibylandia
Płeć: Lady


PostWysłany: Śro 19:12, 28 Sty 2009    Temat postu:

Dobre, kurcze dobre =) Zrobiłam sobie przerwę od nauki i postanowiłam przeczytać. Zmyślne. Lubię takie opowiadania. Proste do cudownego bólu (forma, język), coś ze sobą niosą a nie są tylko zbitką lirycznych słów by wywołać jedynie przyjemne uczucie liryzmu Wesoly Choć lubię też teksty melancholijne, delikatne, gdzie główny temat to zastanawianie się nad życiem. Ale to dlatego, że jednak po części typowa ze mnie kobieta Mruga

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Phoe dnia Śro 19:15, 28 Sty 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Dijkstra3
Administrator



Dołączył: 02 Sty 2007
Posty: 463
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Redania, Tetrogor
Płeć: Sir


PostWysłany: Pią 1:37, 30 Sty 2009    Temat postu:

Tak trzeba było, musiałem się poświęcić, odkupić winy. Jestem nowym Winkielriedem. Poświęciłem się dla dobra ogółu, tak… Będę sobie to wmawiać do końca swojego życia… Czyli jakieś piętnaście, może dwadzieścia minut, jeśli będę mieć pecha. Mogłem jej wtedy posłuchać, żyłbym, ona by żyła, bylibyśmy szczęśliwi…

- Nie idź – powiedziała Edyta ze łzami w oczach.
Patrzyła przez okno, jak z samochodu wysiada wysoki barczysty mężczyzna, ubrany w dżinsy, jasną kurtkę, z kapturem naciągniętym na głowę. Oparł się o maskę samochodu i patrzył na niebo zasnute gęstymi chmurami.
- Muszę, jeśli nie wyjdę za dziesięć minut, pojadą i nie będę miał więcej takiej okazji.
- Więc zostań. Zostań ze mną.
- Wiesz, że nie mogę. Zrozum, nie chcę tak żyć! Nie chcę żebyśmy tak żyli, by nasze dzieci tak żyły.
- Ty nie chcesz żyć! – krzyknęła Edyta wybuchając płaczem.
Piotrek próbował ją przytulić, lecz gdy tylko się zbliżył, zaczęła walić w niego rozpaczliwie pięściami.
- Muszę to zrobić, nie pozwolę, by oni tu byli zawsze, robię to dla ciebie. Gdy skończy się wojna, będziemy mieć dzieci, dużo dzieci. Tak jak zawsze marzyliśmy.
- Zginiesz, zabiją cię.
- Nie bój się o mnie, będzie dobrze. Zobaczymy się za rok, a przez ten czas będziemy pisać do siebie. Czas szybko minie.
Edyta nie mówiła już nic więcej. Piotrek pocałował ją w czoło, zabrał torbę i wyszedł na zewnątrz. Gdy wsiadał do samochodu, zaczęło kropić. Piotrek nie widział stojącej w oknie żony, która ciągle płakała. Ona wiedziała, że Hamy go zabiją. Miała rację.

Tak, a potem była służba, miałem być śpiochem. Jednym z wielu. Półroczne, intensywne szkolenie wojskowe prowadzone w Indiach, trzy miesiące w gorącej dżungli, potem trzy miesiące w bazie w górach. Nauka podstaw taktyki walk. Potem miałem wrócić, do domu i czekać na rozkazy, czekać na wojnę. Byłem dobry, więc wzięli mnie od razu do jednostek specjalnych, dodatkowe cztery miesiące szkoleń w porze monsunowej, później misje... Byłem członkiem nowej jednostki, nawet nie mieliśmy jeszcze nazwy. Potem ochrzczono nas błotniakami. Wszystko przez te szkolenia, które odbywały się w czasie deszczu, a zwłaszcza wtedy, gdy była burza. Wtedy kapitan cieszył się jak dziecko, mówił, że mamy się przyzwyczajać. Dlatego zawsze walczymy w deszczu. Gdy zaś brakowało deszczu wysyłano nas na bagna. Nawet strzelanie do tarcz odbywało się w specjalnej hali, w której symulowano deszcz poprzez umieszczenie pod sufitem natrysków prysznicowych. Z każdych ćwiczeń wracaliśmy cali umazani błotem, stąd nazwa.
Dopiero teraz zrozumiałem, dlaczego nas tak szkolono, lecz cóż mi po tej wiedzy? Wolałbym się nigdy nie dowiedzieć, czym się będziemy zajmować. Wolałbym zostać z Edytą. Nie chcę umierać. Boję się, coraz ciężej mi się oddycha i jest mi okropnie zimno. Deszcz ciągle pada.

Piotrek postanowił zrobić jej niespodziankę, nie widzieli się prawie dwa lata, ciągle do siebie pisali. Coraz rzadziej. Piotrek nie miał możliwości odpisywać na maile częściej niż raz w tygodniu, a i to mu często przepadało z powodu musztry lub misji. Był piękny słoneczny dzień, żar lał się z nieba. Była już trzecia po południu, Edyta właśnie miała wyjść z pracy, pracowała w biurze hamskiej firmy. Piotrek specjalnie założył garnitur, w którym smażył się jak w piekarniku, w dłoni trzymał wielki bukiet czerwonych róż.
Piotrek nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył. Edyta, jego Edyta, szła pod rękę z drobnym mężczyzną o ciemnych włosach. Piotrek od razu domyślił się, że to Ham: firmowy garnitur idealnie dopasowany do sylwetki mężczyzny, na ręce złoty zegarek. Gdy wsiedli razem do samochodu, zrozumiał. Zrozumiał, dlaczego Edyta coraz rzadziej pisała, zrozumiał, dlaczego ich dom był pusty, zaś klucze, które Piotrek zawsze nosił przy sobie od momentu wyjazdu, nie pasowały do drzwi. Nie zastanawiał się długo, wsiadł w samochód i pojechał za nimi. Nie wiedział, co zrobi, nie chciał zrobić nic złego. Gdy upewnił się, że to prawda, pojechał do jednostki. Pobrał broń. Był zamroczony, czuł się jak we śnie. Wszystko wydawało mu się takie proste i logiczne. Wytrychem otworzył drzwi mieszkania, ich wspólnego mieszkania, po cichu wszedł do środka, przez chwilkę patrzył na nich. Ona leżała na jego kolanach patrząc w ekran, on zaś dłonią bawił się jej gęstymi włosami. Oglądali jakąś komedię, gdyż co chwila dały się słyszeć wybuchy śmiechu. Zginęli tak. Razem, uśmiechnięci. Piotrek chciał, by Edyta była szczęśliwa, ale do jasnej cholery z nim. Tylko z nim.

I tak dobrze, że dali mi wybór, normalnie wzięliby mnie na sąd polowy i rozstrzelali. Ale właśnie teraz błotniacy mieli zacząć swoje misje, poznałem prawdziwy cel naszego szkolenia. Wyjawili nam największa tajemnicę wojskową naszej ojczyzny. Podczas tej misji miała zostać wykorzystana nowa broń. Jednak nawet ona nie przeważała szali tej bitwy. To ja miałem sprawić, że wygramy. Samobójcza misja. Od razu tak po prostu powiedzieli, że nie przeżyję, że tylko tak mogę uratować swój honor, tylko tak mogę odkupić winy. Więc zgodziłem się odwrócić uwagę Hamów na tak długo jak tylko się da. Dali mi karabin maszynowy i kazali strzelać do nich. Symulować atak z kilku pozycji. Co chwilę biegałem od jednego stanowiska ogniowego do drugiego żeby ich zmylić, żeby nie wiedzieli, że tak naprawdę jestem sam. Że na ich tyłach toczy się prawdziwa bitwa. Bitwa, której oni nie zauważyli. Której mieli nie zauważyć.

Nie chcę, nie chcę umierać, nie chcę, nie chcę też żyć z tym co zrobiłem, nie chcę istnieć.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dijkstra3 dnia Śro 14:40, 18 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Megi
Wschodząca Nadzieja



Dołączył: 04 Sie 2008
Posty: 976
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Podkarpacie
Płeć: Lady


PostWysłany: Pią 15:10, 30 Sty 2009    Temat postu:

O to lepsze, o wiele lepsze brawo Dik!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Gość








PostWysłany: Pon 17:49, 02 Lut 2009    Temat postu:

Nie lubię kryminałów. Nie lubię płytkiej formy bez stylu. I wiem, że są ludzie którym się to podoba. I widzę, że w opowiadanie wstawiasz wszystkie swoje pasje, powiedzenia i całe opowiadanie pachnie Tobą. Przykro mi, ale na prawdę nie podoba mi się. Pozytywem, który znalazłam przynajmniej w początkowej części, którą przejrzałam jest brak literówek, więc doceniam. Starałeś się. Powodzenia;]
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Saphira
Niewolnik Duszy



Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wędrująca,jak wiatr
Płeć: Lady


PostWysłany: Wto 13:48, 10 Lut 2009    Temat postu:

Nie zgadzam się z Tobą. Opowiadanie jest świetne właśnie dlatego, że pisane prostym językiem, bez zbędnych liryzmów. Pisać w ten sposób o ludzkiej psychice jest najtrudniej. Dik jesteś mistrzem. Bohater niejednoznaczny, ze złożoną psychiką, boryka się z piętnem zbrodniarza jednocześnie będąc herosem wojennym.
Chylę czoła przed mistrzostwem psychologii.Wesoly Czekam na dalszą część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Dijkstra3
Administrator



Dołączył: 02 Sty 2007
Posty: 463
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Redania, Tetrogor
Płeć: Sir


PostWysłany: Wto 20:43, 17 Lut 2009    Temat postu:

- Kate, to szaleństwo, to są terroryści. Chcesz z nimi tak po prostu gadać?
- Powiedzieli, że mają temat, o którym będzie głośno jeszcze przez wiele lat – odpowiedziała nie patrząc nawet na kolegę, zajęta drogą.
- Oni znów kogoś zabili – powiedział z obawą szczupły chłopak o ciemnych blond włosach.
- A my to niby niewiniątka? Zresztą sam widziałeś filmy Thomasa z Kanady. Ciężko je było obejrzeć, nie mówiąc o puszczeniu na antenę.
Philip zamilkł. To mu się w ogóle nie podobało. Ataki ustały jakiś czas temu, zastanawiał się, co im szykują na powitanie... Ostatni sukces w walce z terrorystami – likwidacja jednego z ważniejszych terrorystycznych kanałów przerzutowych, spowodował spore zamieszanie w ich szeregach. Przez ostatnie cztery miesiące nie było słychać nawet o jednym uciekinierze z więzienia, porwaniu czy jakiejkolwiek akcji Armii. Kate jechała dosyć szybko. Trochę przerażało to Philipa, mgła zasnuwająca całe miasto była wyjątkowo gęsta. Widoczność ograniczała się do paru metrów, ulice, które tak dobrze znał, nagle wydały mu się obce i groźne. Philip cały czas czuł się obserwowany, miał irracjonalne wrażenie, że w każdej bramie zasnutej mgłą czai się wampir czyhający na jego życie. Philip spojrzał na zegarek: za piętnaście czwarta, na miejscu mieli być za pół godziny, Kate zaś pędziła jakby chciała tam już teraz być, porozmawiać z nimi. Dowiedzieć się czegoś więcej. Armia jednak była ostrożna, ciężko się było z nią kontaktować; nikt nie chciał jej pomóc, jeśli chodziło o Armię. Zresztą po cichu mówiło się, że CIA próbowało wkręcić agentów do Armii, a w rezultacie to Armia wkręciła agentów do CIA. Przez dobre półtorej roku nikt nie wiedział o nich nic, poza tym, co sami o sobie mówili. Nagle Kate się zatrzymała, Philip rozejrzał się przestraszony. Zatrzymali się na chodniku jakiejś małej uliczki.
- Czemu stoimy?
- Przed chwilką dostałam od nich smsa, że mam wjechać w tę uliczkę i czekać.
Philipowi dokładnie w tym momencie ta mała uliczka wydała się najstraszniejszym miejscem, w jakim się kiedykolwiek znalazł: mgła lekko się przerzedziła, przez co wszystko wydawało mu się jeszcze straszniejsze. O ile gęsta biała ściana jest na swój sposób tajemnicza, o tyle rzadka mgła zdradzająca wyłącznie kontury pobliskich budynków jest najzwyczajniej w świecie przerażająca. Wrażenie bycia obserwowanym spotęgowało się. Philip zauważył jakiś ruch między budynkami i wzdrygnął się. W niemym przerażeniu obserwował istotę o nieokreślonym kształcie, która zbliżała się do nich chwiejąc się lekko na boki. Mógłby przysiąc, że widzi w błyszczących nienawiścią oczach żądzę krwi. Cień cały czas się przybliżał, ciągle zmieniając kształt. Raz był żołnierzem z wielkim karabinem, raz dzieckiem, małą dziewczynką, taką jak w starych horrorach, by po chwili znów przybrać bliżej nieokreślony kształt. W końcu jakby się zdecydował… zmienił się w ogromne psisko, które usiadło na środku jezdni. Philip był pewien, że czeka ono na dogodną chwilę do ataku, by rozszarpać jego szyję ogromnymi kłami.
Ogar wstał nagle i powolnym krokiem zbliżał się do samochodu. Z każdą chwilą coraz mniej przypominał bestię, był to, co prawda, spory pies, ale wychudzony, bez jednego ucha i z wielką szramą na boku. Jeden z wielu setek bezpańskich psów włóczących się nocami po mieście, szukających resztek jedzenia.
- Kate, ty się ich nie boisz? – Philip, jak tylko się otrząsnął, wrócił do swej starej śpiewki.
- A czego mam się bać? Oni walczą z naszym rządem, nie zabijają cywilów.
- Tak, a dwa lata temu, nie pamiętasz już kto porwał dwójkę biznesmenów?
- Przecież dwa lata temu Armia nie istniała tylko kilkanaście różnych organizacji, nie walczyli o wolność a raczej o kasę. Armia nie zabiła ani jednego cywila.
- Jasne. Tylko co powiesz o zamachu na gmach urzędu rejonowego?
- Wszyscy tam mieli broń. Zresztą, jaki tam zamach. Nie tyle chcieli zabić, co wziąć zakładników, rannym to nawet pomagali. Oczywiście, nasi pominęli to później w raportach i zrobiono z tego akcję terrorystyczną.
Philip znów zamilkł. Wiedział, że rzeczywiście Kate nie kłamie. W końcu sama widziała tę akcję. Miała być tylko bezstronnym obserwatorem, jako jedyna nie miała przy sobie broni, a stała się jedną z zakładniczek. Philip bał się jej nowej fascynacji Armią. Od tej akcji w urzędzie cały czas interesowała się wszelkimi ich działaniami. Na własną rękę nie dowiedziała się wiele, gdy sama próbowała się skontaktować z Armią. Chciała zrobić jakiś wywiad, usłyszeć coś więcej prócz ich wyraźnych haseł, że walczą o wolność. Zaczęła się nawet przyjaźnić z tubylcami, coraz częściej widział ją ze słownikiem w ręku lub otoczoną inną literaturą tego zapyziałego kraju. W końcu Armia sama się nią zainteresowała, zresztą tak samo jak CIA, a skoro się zainteresowali Kate, to jak mogli pominąć jej współpracownika?
Kate odpaliła samochód i jak strzała popędziła na miejsce spotkania. Philip cały czas podejrzewał, że do ostatniej chwili będą trzymani w niepewności i okaże się, że mają jechać gdzie indziej. Właśnie w tym momencie Kate dostała sms, że ma już jechać w wyznaczone miejsce.
– Ufają nam, widzisz?! – krzyknęła jednocześnie śmiejąc się histerycznie. – Na samym początku powiedzieli, gdzie będą. Gdybyśmy zdradzili, złapaliby ich, ale podjęli ryzyko. Zaufali nam.
Philip nie podzielał jednak entuzjazmu Kate. Zaufanie zabójców nie jest czymś, za czym tęsknił.
Zatrzymali samochód tak jak to było umówione: tuż przed parkiem. Powoli, z obawą, szli główną alejką: Philip miał cały czas włączoną kamerę i wszystko nagrywał. To, co zobaczyli, przekroczyło ich najśmielsze oczekiwania. Na największej polanie w parku były umieszczone ogromne telebimy, wyświetlały film, w którym była przedstawiona scena z „Wielkiej akcji CIA”. Wyraźnie było widać datę oraz charakterystyczne mundury funkcjonariuszy sił specjalnych, którzy brali udział w akcji. Fragmenty były wcześniej wyświetlane przez telewizję jako przykład wielkiego sukcesu. Tutaj, na telebimie, przedstawiano żołnierzy sił specjalnych strzelających do dzieci bawiących się przed budynkiem, w którym mieściła się siedziba Armii. Wpadali po kolei do każdego pomieszczenia, zabijając wszystkich, którzy byli w środku: mężczyzn, kobiety czy dzieci, wszystko jedno. Zabijali wszystkich bez litości. Film trwał może trzy minuty. Trzy minuty, które wryły się w pamięć Philipa. Cholerna prawda, której nie dało się ukryć. Chyba tylko filmy z Kanady były gorsze…
Później wyświetlono film ze zdjęciami i danymi osób, które zleciły akcję, i tych, które brały w niej udział. Komentarz, który leciał w tle, mówił, że oni wszyscy zaraz zostaną ukarani, a efekty ich kary można właśnie oglądać w centrum parku. Mówił też, że Armia nie będzie tolerować zabijania cywili i że jeśli sytuacja się powtórzy, nie będą mieć litości, tak samo jak nie mieli jej karząc sprawców tej zbrodni.
Dopiero teraz Philip skierował kamerę na środek parku.
Stało tam około dwudziestu przezroczystych prostopadłościanów, ułożonych w półokrąg. Każdy miał około cztery metry wysokości, w środku… Było coś, czego Philips nigdy wcześniej nie widział i nie chciał widzieć. Jego żołądek nie wytrzymał.
W każdym prostopadłościanie był człowiek, człowiek z listy wyświetlanej na telebimie. Człowiek wbity na pal. Philip przez tę chwilę, przez którą patrzył na nich, zdążył zauważyć ze żyją… Ruszył biegiem, chcąc ich uwolnić. Po chwili jednak padł na ziemię. To Kate, złapała go i trzymała, nie miał pojęcia, że ona ma tyle siły…
- Co ty robisz? Trzeba ich uwolnić, oni jeszcze żyją! Musimy im pomóc – krzyczał wyrywając się.
- Nie możesz tam iść! Zginiesz, durniu!
Po chwili siłowania się z Kate, zrzucił ją z siebie, po czym ruszył biegiem. Zamarł jednak w bezruchu, gdy usłyszał jedno słowo.
- Miny! – słowo, które krzyczała Kate leżąc na ziemi. – Oni tu rozłożyli miny!
Philip dopiero teraz zobaczył drewnianą tabliczkę, która lekko przechyliła się na bok. Wyglądała dosyć śmiesznie, niczym na starych bajkach „Looney tunes”: na deskach był obrazek wybuchającej miny oraz duży napis Mines! Tabliczka stała tuż przed nim.
Dopiero to pozwoliło mu ochłonąć, bohaterskie zapędy minęły, gdy tylko pomyślał o minach przeciwpiechotnych… One nie zabijają, tylko kaleczą. Jeden z jego znajomych po fachu, kamerzysta wdepnął raz w minę… Philip nie chciał tak skończyć. Gdy wracali razem do samochodu, zrozumiał. Zrozumiał to, czego nie rozumieli ci na górze, to, czego rządzący nie chcieli zaakceptować. Zrozumiał, że nie wygrają z Armią.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dijkstra3 dnia Śro 14:46, 18 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Megi
Wschodząca Nadzieja



Dołączył: 04 Sie 2008
Posty: 976
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Podkarpacie
Płeć: Lady


PostWysłany: Śro 10:22, 18 Lut 2009    Temat postu:

Całkiem, całkiem Dik:) Nawet fajnie się czytało... choć to 2. opowiadanko było lepsze...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu    Forum Cytadela Elfów Strona Główna -> Nasza Twórczość Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group.
Theme Designed By ArthurStyle
Regulamin