Cytadela Elfów
Forum fanów fantasy, pisarstwa, storytelling i internetowych gier fabularnych
Obecny czas to Sob 11:55, 30 Lis 2024

Gospoda Cichego Szmeru
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 29, 30, 31  Następny
 
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Cytadela Elfów Strona Główna -> Archiwum / RPGi Skończąne Bądź Porzucone
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Autor Wiadomość
Salomon
Łzy Księżyca



Dołączył: 19 Lis 2006
Posty: 310
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z daleka
Płeć: Sir


PostWysłany: Śro 20:56, 13 Gru 2006    Temat postu:

Zakrwawiony elf był tak słaby, że Salomon nie potrafił wyczuć koloru jego duszy.
Oj, źle z nim będzie Pomógł Ariannie go podnieść i zanieśli go do Pokoju Idealnego Porządku. Co prawda Ork był przeciwny by umieszczać go w pomieszczeniu, które równie dobrze mogloby być szpitalną salą, ale gospodyni stwierdziła, że osobie w takim stanie, jest absolutnie za jedno gdzie się znajduje i co się z nią robi.

Kiedy zanieśli elfa na góre, rozebrali i połozyli do łózka, Salomon złapał go za jedną rękę, Arianna za drugą. Absolutna, wysysająca światło czerń okryła ciało orka, podczas gdy ciało elfki zaczęło emanowac białobłękitną poświatą. On wyciągał z elfa śmierć, a ona dawała życie. rany powoli zasklepiły się zupełnie, a później zaczęły znikać.

Nie wiadomo ile czasu tak siedzięli, w każdym bądź razie elf został całkowicie uleczony i leżał traz na łóżku, śpiąc. Salomon póścił jego rękę i pomógł Ariannie wstać.

- Przyjaciel nasz nowy, ciszy i spokoju potrzebuje. My zaś twym Pani gościem nieswornym zająć się powinniśmy. - uśmiechnął sie do elfki i staną na prgu drzwi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Śro 22:04, 13 Gru 2006    Temat postu:

- Zaistę Panie prawdę powiadasz - w oczach elfki zapaliły się iskierki złości. Zupenie zapomniała o ich buntowniczym gościu, całe jej myśli były zajęte rannym elfem i jego oceanem duszy, który ją zachwycił i zaintrygował.
- Chodźmy Panie, bo obawiam się o istnienie tego lokalu, gdy barbażyńca ten w nim przebywa - rzekła do orka i skierowali się razem w stronę drzwi, przez samym wyjściem elfka się zatrzymała na chwilę i znów spojrzała na śpiącego elfa Skąd ja znam tę twarz... przemknęło jej przez myśl.
- Idziemy Pani? - spytał Salomon uważnie na nią patrząc.
- Zaiste Panie, idziemy.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Gość








PostWysłany: Śro 22:29, 13 Gru 2006    Temat postu:

Nie wiedział, co dokładnie się z nim działo, kiedy znalazł się pośród zgromadzonych postaci w gospodzie. Jego dusza odpłynęła w nieznane krainy, gdzie nikt nie mógł jej znaleźć.
Słońce świeciło jak dawniej. To był jeden z tych szczęśliwych dni, kiedy przebywał w domu. Wierzył wtedy we wszystko. Siłę czerpał z wiatru i z wody. Miał niewielu przyjaciół, jednak oddanych, do których należał między innymi jego brat. Dużo czasu spędzał samotnie, wypatrując wschodu i zachodu słońca, lubił także spacerować w pochmurne dni i gdy padał deszcz, wsłuchiwał się w dźwięk upadających na ziemię kropel.
Nagle słońce zasłoniła wielka, ciemna chmura. Otoczyła go ciemność. Znów poczuł ten sam ból, co wtedy, kiedy stracił to wszystko, co kochał. Ale czuł także coś innego. Rozejrzał się. Z jednej strony otaczała go białobłękitna poświata, ciepłe światło, w kierunku którego chciał się udać. Jednak z drugiej strony znajdowała się chłodna czerń, pochłaniająca wszystko wokół. Zatrzymywała go. Rozdarta pomiędzy pragnieniem a własną niemocą, dusza trwała w agonii przez długi okres czasu. Wkońcu cierpienie ustało i wszystko zniknęło. Odzyskał spokojny oddech.
Zasnął...
Powrót do góry

Autor Wiadomość
meadhros umarath
Władca Słów



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Sir


PostWysłany: Czw 12:01, 14 Gru 2006    Temat postu:

Meadhros padł zemdlony na ziemię.....zaczęły nim wstrząsać dreszcze. Miotał się......Wiedział ze nie był sobą....Przypomniał sobie jego spotakanie ze śmiercią, to że po jej zranieniu, nie zazna chwili spokoju, że nigdy nie zazna przyjaźnii , miłości......A przyjmując Aglachald przejął tym samym zły los.......Wiedział że to co się zdażyło było wywołane, nie przez niego.....Tym kierowała ona......Drgawki opuściły Meadhrosa. Był cały obolały, ale nie zwarzał na to. Ostatnim razem będąc pod JEJ wpływem zabił pięciu mężczyzn...Wstał. Wiedział że potym co zrobił nie zagrzeje tu miejsca....Nigdzie nie zagrzeje miejsca......Skierował się strone wyjścia....

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Asthanel
Lost Bastard



Dołączył: 09 Lis 2006
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a co ci do tego? ^^
Płeć: Lady


PostWysłany: Czw 17:08, 14 Gru 2006    Temat postu:

Elfka właśnie weszła do sali głównej z ogrodu, gdy modliła się do swych bogów, gdy ujrzała nowo przybyłego elfa, który włąśnie zamierzał wyjść. Podbiegła do niego w chwili, gdy stawiał stpę na progu drzwi.
Potem sięgnęła umysłem do jego myśli, delikatnie i łagodnie. Wokół umysłu elfa wyczuwała grubą barierę, lecz mimo wszystko usłyszała daleki zamglony głos nieznajomego...
Nigdzie nie zagrzeję miejsca...
Jestem Asthanel, i możesz mówić co chcesz, ale wiem że musisz tu pozostać. Nie pytaj, skąd to wiem. To długo historia. chyba że lubisz takie?. - przesłała myśl, nie będąc pewna, czy elf ją usłyszał - i... czy ja cię skądś znam? - dodała już na głos.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Salomon
Łzy Księżyca



Dołączył: 19 Lis 2006
Posty: 310
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z daleka
Płeć: Sir


PostWysłany: Czw 19:21, 14 Gru 2006    Temat postu:

Salomon siedział sobie w ulubionym kątku gospody i sączył białe wino. Wysysanie z kogoś śmierci jest dosyć męczącym przeżyciem, a śmierć tego Bezimiennego elfa była wyjątkowo oporną bestią. Teraz nabierał sił.

Patrzył uważnie na Meadhrosa. W tej istocie siedziały jakby dwie, które toczyły z sobą bezwzględną walkę. Ze swojego doświadczenia z wieloma istotami z różnych krajów i krain wiedział, że tą walkę zakończy jedynie śmierć.

Z drugiej stony on kiedyś umarł, a to stawia go na równi z Malkavianami, czyli to jego szalństwo jest skutkiem śmierci, więc nigdy się z niego nie uwolni. Na ustach Salomona pojawił się szczególny, zimny uśmiech. Ciekawe czy on się boi słonecznego światła?? Chociaż Torak też po śmierci oszalał, ale to mu nie przeszkadzało utopić świata we krwi. Bardzo intereujący przypadek.

Obserwowanie szaleństwa kryjącego się wgłębi umysłu tego człowieka było bardzo pasjonującym przeżyciem. Dopiero kiedy ten zbierał się do wyjścia ork zauwązył, że dużą częścią tego co siedziało w przybyszu była zionąca samotnosc.

- Drogi Panie - rzekł do niego - nie sądzisz chyba, ze po swoim popisie bedzie ci dane opuścić to miejssce niezauważonym. Myślę, że nasza gospodyni, na tyle na ile ją znam, odstąpi ci jeden z pokoi i poczęstuje kolacją.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Czw 20:07, 14 Gru 2006    Temat postu:

-Myślę, że nasza gospodyni, na tyle na ile ją znam, odstąpi ci jeden z pokoi i poczęstuje kolacją - usyszała Arianna słowa orka schodząc po schodach. Co proszę?Nadal czuła wściekłość do tego elfa i z chęcią wyjeła by miecz lecz już od wielu lat umiała chowac swe emocje. Życie przyzwyczaiło ją do tego, że liczą się inni, ich uczucia, a nie ona.
- Chodz Panie, pokażę Ci pokoje, a Ty wybierz ten który ci do serca przypadnie - o ile je masz dodała w myślach - westchnęła, była bardzo wyczerpana, oddała rannemu elfowi dużo energii życiowej. Zachwiła się i chwyciła ręką poręcz.
- Idziesz Panie - spytała nie patrząc na elfa i nadal kurczowo trzymajac się poręczy.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Gość








PostWysłany: Czw 21:25, 14 Gru 2006    Temat postu:

- Jeśli zawiodę?
- Świat nie może zostać uratowany przez wszystkich. Ktoś musi się poświęcić, by go ratować. Przeznaczenie wybrało ciebie.
- Ale jeśli zawiodę?
- Światłość będzie cię prowadzić. Ona cię ochroni i sprowadzi na twoją drogę tych, którzy razem z tobą uratują świat przed zniszczeniem. Będziesz odpowiedzialny za nich tak samo, jak oni będą odpowiedzialni za ciebie. Któregoś dnia wasze drogi się spotkają, a wtedy nie będzie już drogi powrotnej. Tylko razem będziecie mogli zwyciężyć. Jeśli się rozdzielicie, każde z was poniesie klęskę. Prędzej, czy później...


Otworzył oczy. Leżał w ciepłym łóżku. Długie blond włosy spływały po poduszce i kocu, którym był przykryty. Zrozumiał, że troskliwie się nim zaopiekowano.
Rozejrzał się po pokoju. Idealny porządek. Uśmiechnął się, po raz pierwszy od kilku lat. Nie mogli wybrać lepszego miejsca. Może nastrój tego pomieszczenia przyczyni się do tego, że w jego świecie znowu zapanuje upragniona harmonia? Jednak z każdym dniem wątpił w to coraz bardziej. Dziś było inaczej. Dziś ktoś go uratował, nie wiedząc, skąd jest, jak ma na imię, w jakich zamiarach przybywa i dlaczego zjawił się w takim stanie. Pomyślał, że albo są niepoprawnie miłosierni, albo strasznie naiwni. Chciał, żeby to pierwsze okazało się prawdziwe.
Podniósł się, ale poczuł ból, przeszywający prawe ramię. Tam rany były najcięższe. Starając się o nich nie myśleć, wstał i podszedł do okna. Wychodziło ono prawdopodobnie na wschód. Ucieszył się, bo gdy tylko poczuje się słabiej i nie będzie mógł wychodzić z pokoju, nie przeszkodzi mu to w oglądaniu pięknego krajobrazu, jakim jest budzące się słońce.
Otworzył okno. Do pokoju wpadł delikatny powiew świeżego powietrza. Zupełnie jak za dawnych, dobrych czasów, kiedy wszystko wydawało się proste, a życie składało się tylko z samych radości. Któregoś dnia wszystko diametralnie się zmieniło. Został wybrany. Musiał znaleźć innych wybranych, z pomocą których miał wykonać przeznaczone im zadanie, by uratować świat. Nie wiedział, kim są pozostali, gdzie ma ich szukać i gdy już ich spotka, to skąd będzie wiedział, że to właśnie oni? Wiedział tylko, że musi działać w tajemnicy. Wszędzie pełno wrogich oczu i uszu.
Kiedy za progiem usłyszał szmer, bezszelestnie wrócił do łóżka. Ktoś wahał się wejść do środka, gdyż stał pod drzwiami jeszcze długą chwilę, zanim odważył się nacisnąć klamkę. Elf wyczuwał to samo ciepłe, bladobłękitne światło, za którym chciał podążyć nie tylko w swojej wizji, ale także i teraz. Zakręciło mu się w głowie...
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Czw 21:41, 14 Gru 2006    Temat postu:

Arianna poczuła, ze ranny elf się obudził. Nie możesz wstawać, jesteś za słaby pomyślała Arianna widząc w swoim sercu elfa.
- Salomonie proszę zaprowadź naszego gościa do pokoju - rzekła do orka, a sama udała się na górę. Zatrzymała się przy drzwiach pokoju, czuła że nieznajomy się położył, wachała się czy wejść. Po chwili jednak stwierdziła, że powinna się dowiedzie kim jest jej gość. Nacisnęła lekko klamkę i bezszelestnie weszła do pokoju.
Podeszła do elfa:
- Jak się czujesz Panie? - spytała dotykając lekko jego czoła i wlewając w chorego reszte swej energii.
- Ja jestem Arianna, od niedawna właścicielka tej gospody - rzekła wpatrując się w twarz leżącego - Skąd ja go znam? - A Ty, Panie, czy ujawnisz mi brzmienie swego imienia?
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Gość








PostWysłany: Czw 22:04, 14 Gru 2006    Temat postu:

- Jak się czujesz? - zapytała postać i dotknęła dłonią jego czoła.
Stało się. Nie mógł się opanować. Chciał powiedzieć i zdradzić jej wszystko. Opowiedzieć o całym swoim życiu, o tym, co go spotkało, co przeżył i czego nie mógł już dłużej znieść. Ale nie mógł... Nie mógł! Gdyby nie ta przysięga. Wszystko byłoby wtedy łatwiejsze, ale też bardziej ryzykowne.
- Jestem Arianna, od niedawna właścicielka tej gospody – przedstawiła się elfka. – A ty, panie, zdradzisz mi brzmienie swojego imienia?
Długo wpatrywała się w jego twarz. Gdyby nie czuł w tej chwili bólu, który sprawił mu szybki powrót do łóżka, z pewnością zawstydziłby się z powodu przeszywającego wzroku.
- Nie jestem panem - zdołał wyszeptać. - Mów mi po prostu Erelen.
Gdyby za kłamstwo karano śmiercią, właśnie w tej chwili zostałby pozbawiony życia...
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Czw 22:36, 14 Gru 2006    Temat postu:

Arianna uśmiechnęła się. Erelen... Samotna gwiazda... Zamyśliła się na moment. Nagle zauważyła, że twarz elfa jest co raz bardziej blada. Usiadła na łóżku i dotknęła rękami jego skroni.
- Spokojnie, zaraz poczujesz się lepiej - rzekła i zaczęła wsączać w niego światło życia. Po dłuższej chwili musiała przestać, gdyż pociemniało jej w oczach. Oddanie resztki energii bardzo ją wyczerpało. Nie chciała by elf to zauważył, Wstala spokojnie.
- Spij i prosze nie wstawaj, musisz nabrać się sił, masz jeszcze wiele rzeczy do zrobienia - rzekła słabym głosem i skierowała sie w stronę drzwi, zachwiała się i chwyciła ręką za framugę. Zebrała ostatnie siły i opuściła pokój. Weszła do swej komnaty i zapominając zamknąć drzwi położyła się na łóżku i przymknęła oczy. Nie dobrze ze mną... pomyślała, nim odpłynęła do Krainy Snów.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Gość








PostWysłany: Czw 23:00, 14 Gru 2006    Temat postu:

Kiedy Arianna dotknęła rękami jego skroni, czuł się coraz gorzej. Światło życia, które elfka wlewała w niego, przywracało wprawdzie ciało do życia, ale duszę wrzucało w bezdenną otchłań. Przecież ona go ratuje! Poświęca się, a on ją w tak bezczelny sposób okłamuje. Masz uratować świat przed zniszczeniem - pomyślał.
- Śpij i nie wstawaj - usłyszał jakby z głębin głos swojej wybawicielki. - Musisz nabrać sił. Masz jeszcze wiele rzeczy do zrobienia.
Wyszła z pokoju. Wydawało mu się, że nagle zgasły wszystkie gwiazdy na niebie, które świeciły dla niego. Widział, jak bladobłękitna poświata zachwiała się za drzwiami do jego pokoju. Tutaj w środku prawie wszystko było idealne, oprócz niego.
W jaki sposób mam uratować świat, jeśli sam przyczyniam się do jego upadku?
Powrót do góry

Autor Wiadomość
meadhros umarath
Władca Słów



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Sir


PostWysłany: Pią 13:10, 15 Gru 2006    Temat postu:

Meadhros..usłyszał lekki, dźwięczny głos...Jestem Asthanel, i możesz mówić co chcesz, ale wiem że musisz tu pozostać. Nie pytaj, skąd to wiem. To długo historia. chyba że lubisz takie?......Meadhrosowi lekko się zakręciło w głowie, ale nie upadł. Zacisął jedynie dłoń na rękojeści miecza. Czy lubie długie historie....Oczywiście...Ale czy mnie znasz....Długo żyje na tym świecie....JEstem mordercą, bratobujcą.....ZABIŁEM BRATA!....Łza popłynęła po policzku MEadhrosa, lecz on na to nie zwracał uwagi. Nie mam rodziny, nikogo.....Niegdyś zostałem pochwycony przez straż pod fałszywymi zażutami...Zabiłem ich...Broniłem się, ale ich ZABIŁEM!.....Nie wiem czy ktoś tak piękny i mądry mógł się kiedy kolwiek ze mną spotkać.....ALe...Nie słuchaj mnie...Opowiadaj....Może usiądźmy tu. Meadhros wskazał na jasno oświetlony stolik przy oknie. Mruga

(Tu na wszelki wypadek uwzględniam wygląd Meadhrosa. Długie, rude włosy do pasa. Nosi na sobie kolczuge, ma przy sobie dwa sztylety i miecz Aglachald. Wysoki.) Mruga


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Gość








PostWysłany: Pią 15:13, 15 Gru 2006    Temat postu:

Był niespokojny. Nie pasował tutaj, szczególnie do tego pomieszczenia. Musiał znaleźć jakiś sposób, by się stąd wydostać. Uzdrowili go, już nie był umierający. Jego ciało było zdrowe, a nawet jeśli wydawał się słaby, to tylko przez męki, które przeżywała uwięziona dusza.
Kiedy słońce znalazło się w zenicie i światło nie wpadało już tak obficie przez okno do pokoju, wstał z łóżka i na koszulę zarzucił swój płaszcz. Podszedł do drzwi i nasłuchiwał chwilę. Nic się nie działo, więc po cichu je otworzył i rozejrzał się. Korytarz był długi, tak samo po prawej jak i po lewej jego stronie. Postanowił najpierw iść w lewo. Nie spodziewał się, że akurat tam znajdzie wyjście. W nocy, gdy wszyscy zasną, będzie mógł wznowić poszukiwania, jeśli ten wybór okaże się niewłaściwym. Mijał kilkanaście pokoi. Nie zaglądał do wszystkich, jednak wiedział, że każdy z nich ma inną nazwę i że różnią się od siebie nie tylko nią, ale także charakterem i nastrojem, który w nich panuje. Po chwili zorientował się, że korytarz skręca jeszcze w lewo. Kiedy upewnił się, że nikogo w nim nie ma, zrobił kilka następnych kroków. Przed nim ukazały się schody prowadzące w dół. Usłyszał ciche głosy. Poniżej znajdowała się zapewne główna sala, gdzie mogli spotkać się i porozmawiać ze sobą wynajmujący pokój w gospodzie. Dokonał złego wyboru. Przez główną salę na pewno nie wyjdzie stąd niezauważony.
Zawrócił. Droga powrotna wydawała się mu dłuższa niż poprzednio. Odnalazł swój pokój, ale nie wszedł do środka. Coś innego przykuło jego uwagę. W oddali dostrzegł bladobłękitną poświatę. Udał się w jej kierunku, chociaż umysł nakazywał mu pozostać na miejscu i wrócić do łóżka. W nocy mógłby rozpocząć jeszcze raz. To zbyt ryzykowne, przecież ktoś w końcu zaglądnie do pokoju, a kiedy go nie zastanie, rozpoczną się poszukiwania. Kiedy już go znajdują, zaczną pytać. A pytań bał się w tej chwili najbardziej.
Stanął w miejscu. Kolejny skręt w lewo. Lecz na końcu tego korytarza poświata miała swoje źródło za zamkniętymi drzwiami. Panowała cisza. Nie mógł się powstrzymać, żeby wejść do środka i jeszcze raz, choćby ostatni, popatrzyć na to ciepłe światło. Zdawał sobie sprawę, że nie powinien tego robić, przecież narusza czyjąś prywatność, wchodząc bez pozwolenia. Umysł przegrał i tym razem. Nacisnął klamkę i wszedł do komnaty.
W środku panował tajemniczy nastrój i pokój wypełniony był po najciemniejsze kąty błękitnym światłem. Dostrzegł śpiącą Ariannę. Oddychała spokojnie. Podszedł bliżej, chcąc jak najlepiej zapamiętać ten widok. Elfka, nieświadoma tego, że ktoś ją obserwuje, zachowała całą swoją naturalność. Odpoczywała gdzieś daleko stąd, w krainie, z której czerpała siły do życia, do dalszej pomocy innym. Zamknął oczy. Chciał, aby ta chwila trwała wiecznie. Pragnął jak najdłużej zachować w sobie ten widok, tym bardziej, że więcej może go już nie zobaczyć, kiedy opuści gospodę. Światło, które wzywa mnie do siebie - pomyślał. Jego umysł jednak w tej chwili pokonał barierę i w całej swej mocy nakazał mu wracać do swojego pokoju. Spędził poza nim już zbyt wiele czasu.
Opuścił komnatę i delikatnie przechodząc przez korytarz, stanął przed drzwiami do siebie. Coś jednak go zaniepokoiło. Otworzył je bezszelestnie. Zanim zdążył wejść do środka, poznał źródło nienazwanego lęku. Umysł niestety miał rację. Spóźnił się.
Ktoś czekał na niego...
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Salomon
Łzy Księżyca



Dołączył: 19 Lis 2006
Posty: 310
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z daleka
Płeć: Sir


PostWysłany: Pią 23:20, 15 Gru 2006    Temat postu:

(ok, to w takim razie proszę Adminkę o usunięcie moich 3<trzech> wcześniejszych postów.)

Salomo wyczuł krew. Znowu. Była świeża. Dotego ten niesamowity zapach strachu i niepweności. Odstawił kieliszek na stół i popatrzył w sufit. Jego postać ogarnęła absolutna czerń, któraj jak czarny dym unisła się w górę i zaczęła przeciskać przez szpary w powale, podłodze piętra wyżej. Kiedy ork przybrał z powrotem swoją postać stał w korytarzu prowadzącym do ośmiu pokoi, tuż obok swojego.

W pokoju Arianny była więcej niż jedna osoba. Jedną z całą pewnością była właścicielka gospody, a drugą ktoś, którego aurę ork czuł po raz pierwszy. Salomon uśmiechnął się lodowato.W jego rękach błysnęło czarne ostrze, które pochwili zaczęły chłonąć ostatnie cząstki światła jakie były w pomieszczeniu.

Wolno sięgną do klamki i otworzył drzwi. Za nimi zobaczył tego rannego elfa, którego dzisaj uratowali razem z Arianną. Ten patrzył na niego osłupiały.
- Dobrywieczór - jedna z brwi orka podskoczyła do góry - to dosyć dziwna pora na przechadzki po damskich pokojach, nie uważasz?? - tamten nic nie odpowiedział.
- Poza tym elf w twoim stanie nie powinien dostarczać sobie zbyt wielu podniet, nie sądzisz. - Salomon zrobił delikatny ruch ręką

- Dlatego dla nas wszystkich będzie dużo lepiej, jak wrócisz do swojego łóżka, możesz zmienić pokój jeżeli ten ci nieodpowiada. - Elf jak w transie, zaczął wychodzić z pokoju. Ork odwrócił się w jego stronę.

- Acha, jeszcze dwie sprawy. Po pierwsze na razie jesteś pod ochroną naszej magii, więc nikt cię nie skrzywdzi. Po drugie, nie okłamuj więcej Asthanel. Ona tak jak ja i Arianna ma moc, a czarodzieje zawsze wyczują, jeśli ktoś kłamie.

Ork odwrócił się i spojrzał na Ariannę, która zaczynała się budzić.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Cytadela Elfów Strona Główna -> Archiwum / RPGi Skończąne Bądź Porzucone Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 29, 30, 31  Następny
Strona 4 z 31

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group.
Theme Designed By ArthurStyle
Regulamin