Cytadela Elfów
Forum fanów fantasy, pisarstwa, storytelling i internetowych gier fabularnych
Obecny czas to Sob 8:42, 30 Lis 2024

Gospoda Cichego Szmeru
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 29, 30, 31  Następny
 
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Cytadela Elfów Strona Główna -> Archiwum / RPGi Skończąne Bądź Porzucone
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Pon 15:14, 09 Kwi 2007    Temat postu:

Elfka zatrzymała się na progu pokoju, nikogo w nim nie było. Nagle usłyszała głos Opiekuna i oczami duszy ujrzała całą armię otaczającą Gospodę. Usta jej drgnęły. Wzruszała ją milość Anioła, lecz Arianna już wiedziała, wiedziała jak wszystko się skończy.
Ujęła w dłoniach Łzę Błękitu i przymknęła oczy. Nagle przed Opiekunem pojawiła się błękitna poświata, która go ogarnęła ciepłem i spokojem, otuliła i zakryła od całego świata, a z niej wydobył się cichy głos Arianny.
- Posłuchaj... Nie uratujesz mnie, oboje wiemy, jak to się skończy. Muszę to zrobić bez niczyjej pomocy, nawet Twojej, inaczej się nie uda. Czyż nie Ty uczyłeś ludzi tego świata by godzili się z przeciwnościami losu i nie wątpili, gdy Najwyższy zabiera im to co kochają? Nie warto dla mnie tracić całego świata. Armandia musi istnieć, Ty również, by bronić tej krainy. Ona będzie potrzebowała Twej pomocy...
Opiekun poczuł ciepło na wargach i po chwili błękitna poświata się rozpuściła w powietrzu.
Arianna otworzyła oczy, nadal stałą w komnacie Erelena. Jej włosy lekko falowały, oczy płonęły błękitem. Uniosła dłonie i w tym samym momencie zniknęła cała armia.
- Wybacz mi... Ale inaczej się nie da... Tak poprostu musi być...
Powrót do góry

Autor Wiadomość
meadhros umarath
Władca Słów



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Sir


PostWysłany: Wto 10:13, 10 Kwi 2007    Temat postu:

Nagle do gospody wszedł elf....Widocznie był kiedyś rudy, ale teraz jego włosy nabrał dziwnie ciemnego koloru, przez zakrzepłą na nich krew. Twarz elfa była blada. Ubrany był w czarną tunikę i zniszczoną kolczugę. Jego ubranie było miejscami zwęglone. Ręce choć poranione, nie straciły swej dawnej zwinności. W prawej ręce trzymał obnażony, czarny miecz. A w lewej...w lewej trzymał zmiętą kartkę...list...nigdy nie wysłany....Elf rozwinął go i położył na stole. Pismo było szybkie i niestaranne :

Widziałem Cię,
A potem nie...przez wieki...,
Wędrując przez ciemny las,
Spotykając nimfy rzeki...

Pamiętam twe włosy,
kruczo czarną chmurę.
Dłonie delikatne...

Wiec że to pisząc jestem daleko...,
I...że pamiętam o tobie do końca...

Pisząc to...Wstępuje do nocy...
Po to...abyś Ty tu nigdy nie trafiła...


Elf zawołał donośnym, głosem : Asthanel....Wróciłem!! ... - W jego oczach pojawiły się łzy Asthanel.. .... - powtórzył, tym razem ciszej .... Spóźniłem się.... - Odwrócił się i skierował kroki ku drzwią wyjściowym zostawiając list na stole.... A może po prostu to wszystko zrobiłem na deremnie...Może całe moje życie oddane jej było po prostu stracone.... - przyłożył swój czarny miecz do piersi... - Nie...nie tutaj....Nie splamię moją krwią tej Gospody... Wyszedł, ale przy jednym liście zostawił drugi... :

,,Konwalie takie ulotne,
Trzeba szybko je sprzedać
Niebo marszczy brwi
A w domu piszczy bieda

Żeby tylko nie zwiędły
Żeby dzwoniły dzwoneczkami
Żeby tak wonnie kusiły
I do ludi się śmiały"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Gość








PostWysłany: Wto 21:50, 10 Kwi 2007    Temat postu:

- Będą zmuszeni wybierać pomiędzy moim życiem a własnym - wyszeptał Erelen, rozumiejąc już w pełni podstępny plan Lloth. - Jednak co się stanie, jeśli nie zawahają się i z łatwością podejmą decyzję? Jeśli wymierzą we mnie śmiertelne ciosy?
- Walka się nie skończy, nawet jeśli tym razem przegramy - odpowiedziała. - Ta bitwa domaga się wielu istnień i dla wielu okaże się klęską. Jednak wojna będzie trwała nadal. Tutaj, czy w innym świecie. To nieważne, gdzie. Zło i dobro zawsze walczą ze sobą. Czasami przybiera to monstrualne obszary, a czasami toczy się tylko w sercu pojedynczej istoty. Tak będzie już na zawsze, aż do końca.
Erelen zasmucił się jeszcze bardziej. Nadzieja na to, że mieszkańcy Gospody zwyciężą, przygasała z każdą chwilą. Droga, którą wybrał, okazała się niewłaściwą, ale wiedział doskonale, że innej na rozstaju nie było.
- A gdybym tak teraz to wszystko zakończył? - zapytał, ściągając Samotną Gwiazdę z piersi.
- Dobrze wiemy, że tego nie zrobisz - uśmiechnęła się Lloth. - Zbyt cenisz własne życie, by samowolnie je sobie odebrać. Za bardzo boisz się śmierci i wiesz, że nie jesteś przygotowany na spotkanie z nią.
- A gdybym to zrobił? - ponowił pytanie, zbliżając się do krawędzi skały. Klejnot opadał ku przepaści, zatrzymywany jedynie przez łańcuszek, zahaczony o dłoń elfa. - Ci, którzy już we mnie mieszkają, zginęliby wraz ze mną. Wiesz o tym. Wtedy na nic zdałyby się twoje podstępne plany.
- Nie zrobisz tego - w głosie Lloth dało wyczuć się niepewność.
- A jeśli tak? - zapytał z uporem.
Wtedy góra gwałtownie się zachwiała i runęła w przepaść. Erelen, próbując odzyskać równowagę, upuścił w dół Samotną Gwiazdę. Klejnot spadał w nieprzeniknioną ciemność, które zostały w małym stopniu rozjaśnione przez niego. Elf widział go dokładnie, spadającego ku zagładzie. Po chwili poczuł dziwne ukłucie w sercu i osunął się bezsilny. Wiedział, że Samotna Gwiazda dosięgła skalistego dna i w tym samym momencie rozbiła się na tysiąc drobnych kawałków...

Pociemniało mu przed oczami.
- Brawo, Erelenie - usłyszał nad sobą głos Lloth. - W tym momencie udowodniłeś, że życie nie ma dla ciebie żadnego znaczenia. Gdybyś jej nie upuścił, niezależnie od tego, jak rozegrałaby się ta bitwa, mógłbyś przeżyć. Ale twój czas się już dopełnił. Tak samo, jak czas wszystkich mieszkańców Gospody. Czujesz, jak skała z pośpiechem przybliża się do swojej podstawy? Właśnie Strażniczka odesłała z powrotem niezliczone rzesze wojowników, których sprowadził dla niej ukochany Opiekun - zaśmiała się szyderczo. - Zgubi ich ta duma. Wszystkich. Teraz już nie ma odwrotu, Erelenie. Śmierć żyje w tobie, przenika cię, przejmuje cię. Należysz do niej, czy tego chcesz, czy nie. Należysz do mnie i wypełnisz wszystko, cokolwiek ci każę. Rozumiesz?
Zanim ogarnęła go ciemność, poczuł obok jeszcze czyjąś obecność.
- Już czas - powiedziała postać. - Teraz kolej, byś przyjął mnie.
W elfie serce wlewała się złość, gniew, żądza czynienia zła i zemsty...
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Salomon
Łzy Księżyca



Dołączył: 19 Lis 2006
Posty: 310
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z daleka
Płeć: Sir


PostWysłany: Śro 0:05, 11 Kwi 2007    Temat postu:

Sześciu Serafinów pojawiło się wśród wycia wichru nad Gospodą. Sześć postaci. Sześć kolorów. Sześć potęg. Ciemność. Światło. Ogień. Woda. Ziemia. Powietrze. Razem, odezwali się głosem, który doleciał, aż do krańców świata.
- Wybiła godzina ostatecznej walki! Drżyjcie, ci, których serca wypełnia zło! Drżyjcie się ci, którzy jedynie dobro czynią! Albowiem tak do jednych, jak do drugich, śmierć się uśmiechnąć może!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Gość








PostWysłany: Śro 21:27, 11 Kwi 2007    Temat postu:

- Przyszła pora, byś stanął na wysokości zadania i tak, jak dawniej wielcy wojownicy, zasłużył się w boju. To nie będzie łatwa próba, ale mimo wszystko w odpowiedniej chwili podejmiesz właściwą decyzję. Wszystko zostało z góry przepowiedziane, jednak sam musisz odkryć zakończenie tej opowieści. Nikt ci go zdradzić nie może. Nie oczekuj więc za wiele od tych, których spotkasz. Mogą ci wskazać, doradzić, którą wybrać ścieżkę, ale nie mogą dokonać tego wyboru za ciebie. Wybiła godzina, by stanąć po właściwej stronie i swym ramieniem wesprzeć ją w walce. Masz do wykonania niełatwe zadanie. Wszystko sprowadzi się do punktu wyjścia, ale ty będziesz już bogatszy w to, co przeżyjesz.
- Jeśli zawiodę?
- Świat nie może zostać uratowany przez wszystkich. Ktoś musi się poświęcić, by go ratować. Przeznaczenie wybrało ciebie.
- Ale jeśli zawiodę?
- Światłość będzie cię prowadzić. Ona cię ochroni i sprowadzi na twoją drogę tych, którzy razem z tobą uratują świat przed zniszczeniem. Będziesz odpowiedzialny za nich tak samo, jak oni będą odpowiedzialni za ciebie. Któregoś dnia wasze drogi się spotkają, a wtedy nie będzie już drogi powrotnej. Tylko razem będziecie mogli zwyciężyć. Jeśli się rozdzielicie, każde z was poniesie klęskę. Prędzej, czy później.
- Moim przeznaczeniem nie jest tylko światłość. Noszę w sobie pustkę, śmierć i zniszczenie. Mieszka we mnie strach przed ciemnością i równocześnie mieszka we mnie ciemność. Jak mam walczyć przeciwko temu, co we mnie ma swoje źródło? Jak można znaleźć złoty środek pomiędzy światłością a ciemnością? Pomiędzy dniem a nocą? Pomiędzy życiem a śmiercią?
- Ktoś musi się poświęcić, by uratować świat. Przeznaczenie...
- Wciąż mówisz zagadkami! Sprawiasz, że moja droga wcale nie staje się prostsza. Wręcz przeciwnie, jest jeszcze bardziej zawiła i kręta.
- Przeznaczenie wybrało ciebie.
- Czasami przeznaczenie może się pomylić.
- Jeśli wierzymy w to, że jest błędne i niewłaściwe, takie się stanie. Nikt nie powiedział, że życie jest prostą grą, że należy do przyjemnych zabaw. Nie jest nigdzie zapisane, że każda historia zakończy się tak, jakbyśmy chcieli, jak sobie wymarzyliśmy w najpiękniejszych snach.
- Moje sny ostatnio są koszmarami. Budzę się z krzykiem.
- To znak bólu twojej duszy. Emocje, skrywane dotąd pod kopułą ciała, szukają ujścia. Nie pozwalasz im ujrzeć światła dziennego. Pozostaje im tylko dać znać o sobie poprzez krzyk, budzący cię w środku nocy.
- Te sny są przerażające. Zupełnie realne.
- Czy nie ich realność cię przeraża?
- Jak się jej pozbyć?
- Z czasem wszystko minie. Nie żyjemy sami dla siebie. Nic nie egzystuje dla samej egzystencji. Im więcej dajesz z siebie, tym więcej otrzymujesz. Tak samo jest z wszystkimi uczuciami, zarówno pozytywnymi jak i negatywnymi. Zła nie można się bać. Trzeba je chłonąć całym sobą, nieść w sobie, przyjmować do siebie nawet, gdyby było odrażające, odpychające i obrzydliwe. Nie pokonasz zła w świecie, dopóki nie pokonasz zła w sobie. Jak chcesz zmieniać innych na lepsze, skoro sam pozostajesz w kłamstwie? Niedługo zabraknie odpowiednich masek, którymi mógłbyś wyrazić emocje, jakie oczekują od ciebie inni. Uśmiech, gdy ci urągają, niewiele zmieni. Szydzić będą nadal, a gniew w tobie będzie rósł, aż któregoś dnia wybuchnie i zniszczy ciebie. A teraz odejdź. Już pora ruszyć w drogę. Na końcu się spotkamy...


Minęło kilka lat od tamtej rozmowy. Te czasy wydawały się takie odległe, jakby wieki upłynęły od spotkania z mędrcem. Erelen pamiętał dobrze ten dzień. Środek upalnego lata. Olśniewający blask słońca i dziwnie smutny śpiew ptaków, będący akompaniamentem dla niejasnych wtedy słów starca. Ale jego głos był dziwnie znajomy. Brzmiał dokładnie jak...
Otworzył oczy. Nad sobą zobaczył pochmurne niebo i wierzchołki zwęglonych drzew. Poczuł chłód ośnieżonego szczytu i nagle wszystko sobie przypomniał. Zdradził mieszkańców Gospody, zdradził Ariannę. Czy to była ta strona, po której powinien się znaleźć według przepowiedni?
Podniósł się i zobaczył Lloth, wpatrującą się w obraz położony przed sobą. Erelen dopiero teraz dostrzegł powoli płynący potok, który dawno temu musiał być wielką i rwącą rzeką, o czym świadczyło wyrzeźbione ogromne koryto.
- To było kiedyś piękne królestwo - powiedziała, odwracając się w jego stronę. - Było, dopóki nie dotarły tutaj wojska, które wszystko zniszczyły. Ale już dzisiaj dopełni się los tych, co zniszczyli moje najpiękniejsze miejsce na ziemi. Kiedyś ogień strawił te pola i lasy, dziś to samo spotka tych, którzy będą próbowali przeszkodzić mi w zniszczeniu Gospody. Nic się nie ostoi przed tobą. Idź i zwyciężaj...

Nad miastem panowały ciemności, mimo tego, że był dzień. Gdzieś przed nim niebo rozjaśniały błyskawice, zwiastujące niechybne nadejście burzy. Szedł wolno pomiędzy opuszczonymi domami, które nie zostały zupełnie odnowione po ostatnim ataku orków. Nigdzie nie widział ludzi, którzy jeszcze tak niedawno krzątali się na ulicach. Zapewne strażnicy ostrzegli ich i wszyscy postanowili się ukryć daleko od tego miejsca. Wiedział, że postąpili słusznie. To nie do nich teraz przychodził i nie ich musiał zabić.
Stanął przed Gospodą, jak tamtego pamiętnego dnia, kiedy był ranny i tutaj znalazł schronienie. Zastanawiał się, czy pomogliby mu wtedy, wiedząc, że okaże się tym, który ich zdradzi. Szyderczy uśmiech pojawił się na twarzy zasłoniętej, jak tamtego dnia, kapturem ciemnozielonego płaszcza. Nie musiał długo czekać, aż ktoś go zauważy. Wkrótce z Gospody wyszli ci, którzy czekali na nadejście ostatniego i najpotężniejszego ze strachów.
- Erelen - wyszeptała Arianna. - Nic ci się nie stało?
W powietrzu rozległ się złowieszczy śmiech. Nad zebranymi niebo przeszyła błyskawica i dał się słyszeć potężny grzmot.
- Nie jestem Erelenem - ściągnął kaptur z głowy i oczom wszystkich ukazała się postać Tasza...
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Śro 21:48, 11 Kwi 2007    Temat postu:

Ariannie zakręciło się w głowie. Gdy ostatnio Tasz nawiedził ją we śnie, omal nie zemdlała. A teraz stała z nim twarzą w twarz. Oparła się o framuge głównych drzwi gospody. Nie... Nie dam rady, nie potrafię...
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Salomon
Łzy Księżyca



Dołączył: 19 Lis 2006
Posty: 310
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z daleka
Płeć: Sir


PostWysłany: Śro 21:55, 11 Kwi 2007    Temat postu:

Serafinowie opadli znad dachu gospody i otoczyli kręgiem Ariannę.
- Jesteś znacznie potężniejszą niż on - Szepnęła jej Shota.
- To tylko istota, która straszy. Nie reprezentuje sobą nic. - Syknął Salomon.
- Jeśli się go boisz, to boisz się samej siebie - melodyjnym głosem odezwała się Soleil.
- On jest istotą zrodzoną z nienawiści, on nie ma uczuć. Jesteś o tyle wspanialsza od niego. - Powiedziała Serena
- Cały ten świat i wszystkie sąsiednie cię wspierają. I Serafinowe i Smoki i bogowie i demony. Wszyscy - Uśmiechnął się Saaniss.
- Tylko ty masz w sobie dość siły, żeby go pokonać. - Sasha dotknął powietrza, tuż przed jej twarzą.

- Nie możemy dać ci naszej mocy, ale możemy wlać w ciebie tyle otuchy ile tylko się w tobie zamieści. - Powiedzieli chórem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Śro 22:08, 11 Kwi 2007    Temat postu:

Arianna otarła łzę rozpaczy z policzka i w duchu podziękowała Serafinom za wsparcie. Nabrała powietrze w płuca i spojrzała prosto w oczy Tasza. Zaczęły ją palić źrenica. Przymknęła powieki i spojrzała na przeciwnika ponownie. Zauważając, iż im więcej pewności w sobie miała, tym mniejszy wpływ miał na nią Tasz. Zrobiła krok do przodu, wyciągając miecz.
- W tej Gospodzie nie jesteś mile widziany - syknęła.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Gość








PostWysłany: Śro 22:21, 11 Kwi 2007    Temat postu:

Serafinowie otoczyli kręgiem Ariannę i zaczęli wspierać ją słowami. Elfka nabrała pewności siebie i z obnażonym mieczem zrobiła krok w kierunku Tasza i rzekła:
- W tej Gospodzie nie jesteś mile widziany.
Ten zaśmiał się tylko.
- Głupcy! - powiedział po chwili do Serafinów. - Na co komu puste słowa? To nie za ich pomocą wygrywa się wojny, obezwładnia się jeńców i zabija się wrogów. Sami boicie się stanąć do walki? Tak, najlepiej stać z boku i patrzyć, jak całą czarną robotę wykonują za was inni. Owinęliście sobie ich wokół palca i wykorzystujecie do swoich planów, a kiedy się wam znudzą, odstawicie je w kąt jak stare, zużyte zabawki. Czyż nie mam racji? Czyż nie pociągacie za sznurki, by wykonywały pożądane przez was ruchy jak marionetki?
Teraz zwrócił się do Arianny:
- Sądziłem, że strach sparaliżuje twoje serce, gdy ujrzysz mnie w tym ciele - zaśmiał się. - Myślałem, że będę miał ułatwione zadanie, ale co to byłaby za przyjemność, gdybyś poddała się bez walki. Przyszedłbym wcześniej, wiedząc, że postąpisz tak, a nie inaczej. Zapowiada się świetna zabawa...
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Śro 22:33, 11 Kwi 2007    Temat postu:

- Skoro Twa śmierć jest dla Ciebie zabawą, to baw się dobrze - Arianna zrobiła kolejny krok w stronę Tasza.
- Tej gospody będę bronić nawet kosztem własnego życia - szepnęła, wymierzając cios.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Gość








PostWysłany: Czw 13:41, 12 Kwi 2007    Temat postu:

Tasz zręcznie uniknął wymierzonego weń ciosu.
- Coś sobie musimy wyjaśnić, bo najwidoczniej nie rozumiesz zasad tej gry - rzekł chłodno. - Nie możesz mnie zabić, bo tym samym zabijesz to ciało i Erelena. Nie możesz mnie pokonać, bo zawładnąłem jego sercem, jego umysłem i całą duszą. Jeśli ja zginę, on również. Czy jesteś aż tak samolubna, by dla własnego dobra poświęcić życie Erelena? Nie zapominaj, że on przeżył tylko dzięki tobie. To ty go uratowałaś tego dnia, kiedy po raz pierwszy zjawił się w Gospodzie. To jego twarz widziałaś w swoich snach, przepowiadających tą chwilę. Czy teraz odważysz się wymierzyć w niego jeszcze jeden cios?
Zaśmiał się ponownie, czekając na decyzję Strażniczki. Ciemność przeszyła błyskawica, która trafiła w rosnące nieopodal drzewo. Natychmiast zajęło się ogniem i runęło na ziemię z łoskotem.
- Niedługo to miejsce zamieni się w pustynię - Tasz spojrzał na dopalające się konary. - Mam nadzieję, że podobają ci się takie zasady gry...
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Czw 17:14, 12 Kwi 2007    Temat postu:

- Erelen... - szepnęła i cofnęła się o krok. Stała i wpatrywała się w Tasza niewidzącym wzrokiem. Przypomniała sobie chwilę, gdy spotkała elfa po raz pierwszy, rannego i bliskiego śmierci. Oczami wspomnień widziała jak leżał w jednej z komnat Gospody, a ona z Salomonem po woli przywracali go do życia. Pamiętała jego nieufny wzrok. Jego oczy, niczym oczy spłoszonego zwieżęcia. To jak błyskawicznie rozpoznał ją w skurze wilka...
Wiele wspomnień przewinęło się w duszy Arianny. Lecz pewna myśl rozbiła nagle wszystko. Każda ciepła myśl o Erelenie pękła na kawałki.
- On nas przecież zdradził...
Elfka westchnęła. Poraziło ją z jaką łatwością wybaczyła Erelenowi. Łączyła ich zbyt wielka przyjaźń, by w jej sercu zagościł żal. Nawet, gdy przed nią stał jej najgorszy strach...
Arianna się zamyśliła. Nie zamierzała skrzywdzić elfa. Wystarczy już ofiar. Ale Tasz musiał umrzeć. Uniosła oczy i spojrzałana diabelstwo. Odrzuciła miecz. I zaczęła wolno iść w stronę przeciwnika. Z każdym krokiem Łza Błękitu rozpalała się co raz mocniejszym światłem, powodując co raz to większą błękitną mgłę wokół elfki. Gdy podeszła do Tasza na tyle blisko, że i on został pochłonięty w tej mgle, z kamienia na szyli Arianny wystrzeliły trzy błękitne strumienie. Każdy z nich wniknął w Tasza - jego umysł, serce i duszę. W ten o to sposób Arianna mogła spróbować dotrzeć do elfa. Erelenie! krzyknęła w myślach Prosze odpowiedz!
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Gość








PostWysłany: Czw 18:31, 12 Kwi 2007    Temat postu:

Coś drgnęło w środku, jakby skorupa zaczęła powoli pękać. Błękitne promienie próbowały przebić się przez nią, ale Tasz był wystarczająco silny, by odeprzeć atak Arianny. Oprócz swojej mocy miał też moc pozostałych strachów, które w nim się skumulowały. Teraz tworzyły jedną całość i były znacznie potężniejsze.
- Nie wiem, jakim cudem zostałaś wybrana - rzucił wściekle i wymierzył elfce policzek. Arianna upadła, a jej poświata natychmiast zniknęła. - On cię już nigdy nie usłyszy. Nie rozumiesz, że nie zdołasz go uratować? Ten los był mu przeznaczony od dnia narodzin. Trzeba było najpierw zrozumieć sny, które cię nawiedzały, a potem ratować od śmierci nieznajomego. Ale dzisiaj już nie zdołasz naprawić tego błędu.
Podszedł do Arianny i pochylił się nad nią.
- Widzę strach w twych oczach - zaczął mówić spokojniej, jakby kat drażnił się ze swoją ofiarą. - Czy też może się mylę? Nie, to jednak rzeczywiście jest strach.
Z ironicznym uśmiechem gwałtownie zerwał Łzę Błękitu z szyi Arianny. Elfka najwyraźniej chciała zaprotestować, ale Tasz wymierzył jej kolejny, tym razem mocniejszy policzek. Na jego dłoni pozostał ślad krwi.
- Gdzie podziali się wszyscy ci, którzy mieli cię wspierać w walce? - zaśmiał się, spoglądając na stojących obok Serafinów i mieszkańców Gospody. - To się nazywają prawdziwi przyjaciele. Zapewniają, że zawsze będą stać przy twoim boku, ale gdy przyjdzie czas, by udowodnić swoją lojalność, odsuwają się, zostawiając cię samą. Czy i nie tak jest w tym przypadku? Powiedz, dlaczego nie walczą z tobą? Dlaczego nie próbują chociaż utrzymać pozorów? Czyżby nie wierzyli w twoje zwycięstwo?
Wyrzucił w ciemność klejnot Arianny.
- Podnieś miecz i walcz! - krzyknął, wyciągając swój czarny miecz i kierując go jej stronę.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Czw 19:38, 12 Kwi 2007    Temat postu:

Gdy Tasz zerwał z szyli klejnot, Arianna poczuła jakby Łzę Błękitu oderwano jej wprost od serca. Ostry ból przeszył każdy zmysł. Jęknęła cicho, a po policzku popłynęły łzy, które mieszały się ze strużką krwi płynącą z kącika ust. Od mocnego uderzenia pociemniało jej w oczach, nie słyszała co mówi do niej Tasz. Dolatywały do niej jedynie strzępki.

- Podnieś miecz i walcz! - usłyszała już wyraźnie odzyskując przytomność.
Erelenie, czemu nawet nie próbujesz mi pomóc... Czemu bezwarunkowo się mu poddałeś...
Elfka podniosła się lekko się chwiejąc. Łza Błękitu zniknela w ciemności. Kamień, który potęgował jej siły, z którym była tak mocno związana. Ścisnęła powieki by opanować łzy. Wyciągnęła dłoń i po chwili poczuła w niej swój srebrny miecz. Oślepiło ją błękitne światło. Na początku nie zrozumiała skąd pochodzi, przecież Łzy już nie było. Lecz to promieniał miecz, kaligraficzne, elfickie litery wyryte na ostrzu i układające się w napis "Ten ze śmiercią wygra, kto życia nie ceni". Arianna spojrzała na niego i w jednej chwili zrozumiała. Zrozumiała znaczenie, nigdy jej nie pojętych do końca słów. To była przepowiednia...

Ścisnęła rękojeść miecza w ręce i zrobiła krok w stronę Tasza.
- Chcę żebyś wiedział - syknęła, a jej oczy zalał granat wściekłości - gdybym wiedziała wcześniej, iż tak to się skończy i to i tak uratowałabym Erelenowi życie. Zasługiwał na to.
Z tymi słowami ruszyła w stronę diabelstwa. Ten już przygotowany na to, by po raz kolejny uchylić się od ciosu i zaatakować, nachylił się lekko i nagle zamarł. To co zrobiła elfka było po prostu dla niego nielogiczne i niespodziewane. Arianna lekkim, aczkolwiek mocnym i pewnym ruchem podrzuciła miecz wysoko w górę. Po chwili już jej nie było. Jedynie srebrzysta sierść wilka błysnęła tuż obok Tasza. Wszystko trwało kilka sekund. Za diabelstwem znów pojawiła się elfka, w swej zwykłej postaci, chwyciła miecz, który akurat mknął, spadając w jej stronę, i nie wahając się wbiła ostrze w ramię Tasza. Nachyliła się do jego ucha i szepnęła:
- Możesz ze mnie szydzić, możesz szydzić z mych przyjaciół, z całego świata. Ale to tylko słowa – w jej głosie można było wyczuć nutkę ironii – co mi zrobisz? Zabijesz? Ale ja nienawidzę tego świata. Więc zabijając, zrobisz mi przysługę.
Wyciągnęła miecz splamiony krwią, po czym odsunęła się zwinnie i już za moment stała prosto przed Taszem.
- Tylko ja nie lubię samotności – szepnęła – więc razem pójdziemy do Krainy Umarłych.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
meadhros umarath
Władca Słów



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Sir


PostWysłany: Czw 20:11, 12 Kwi 2007    Temat postu:

Meadhros widział c się dzieje w gospodzie. Był kilka metrów od niej... W myślach słyszał wszystkie słowa...Najbardziej go zasmuciły słowa Arianny : co mi zrobisz? Zabijesz? Ale ja nienawidzę tego świata. Więc zabijając, zrobisz mi przysługę.
Tylko ja nie lubię samotności więc razem pójdziemy do Krainy Umarłych.
Meadhros przesłał jej myśl : Arianno...Nie...Jeżeli nie pragniesz żyć, umrzesz...A twa śmierć zrani głęboko, głębiej niż Ciebie tych którzy Cię kochają....Ale jeżeli zginiesz samotnie...Będę przy tobie...Moje życie... już nie ma sensu...tak sądziłem...Jednak...Teraz mogę Ci pomóc...Tobie oddaję moją siłę życiową...Moje umiejętności i wiedze...Będę żył...Ale w tobie...Nie będziesz sama...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Cytadela Elfów Strona Główna -> Archiwum / RPGi Skończąne Bądź Porzucone Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 29, 30, 31  Następny
Strona 30 z 31

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group.
Theme Designed By ArthurStyle
Regulamin