|
|
|
|
|
|
|
Cytadela Elfów
Forum fanów fantasy, pisarstwa, storytelling i internetowych gier fabularnych
|
|
|
Obecny czas to Sob 8:36, 30 Lis 2024
|
Autor |
Wiadomość |
Abigail
Gość
|
Wysłany: Czw 22:56, 26 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Wyższy rangą strażnik właśnie sięgał po coś za pazuchę, kiedy zaskoczył go głos zza pleców. Spojrzał na ciekawską kobietę za plecami. Takie były najgorsze, obce plotkary, albo panikary, zaraz zacznie się rzucać.
- Jeśli nie jest pani spokrewniona z Griszą, zaklinaczem węży, nie mamy o czym rozmawiać.
Odwrócił się plecami do Aisaki i głosem nieznoszącym sprzeciwu zwrócił się do swojego aresztanta.
- Mówiłem już, rozmawiać będziemy na posterunku! Ma pan teraz dokładnie pięć sekund na wyjście po dobroci, po tym czasie wedle prawa mogę użyć siły.
Szeregowy Klaus trzymał już w ręce stoper. Kiedy tylko jego kolega przestał mówić, włączył go i rozpoczął odliczanie.
- Raz...
- Ty się tak, Jeanne, nie ciesz – oświadczyła radośnie Waszti. - Twój gust już od dawna przechodzi egzamin, ale twoja upartość i jego brak są w tobie zbyt rozwinięte. Chętnie byśmy cię pomaglowały do tamtego brzoskwiniowego cuda, ale mamy jeszcze parę panienek do ubrania i brak nam czasu. Tu, o, masz tę gablotkę – lelijka wzleciała nad omawiany przedmiot - a tu półeczkę z pięknymi okazami. Wybieraj – westchnęła zrezygnowana.
- Suri, chyba można przyprowadzić już następną. Wyglądała dzisiaj z lekka niezdrowo, co nie znaczy, że na wieczór ma wygląć jak obdartus. Jak trzeba będzie to wsadźcie ją tam na kuca i choćby miała mdleć i umierać ubierzemy ją!
Chawa i Suri niczym mgnienie wyleciały ze sklepu. Waszti wyczekująco spojrzała na Jeanne.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Czw 22:59, 26 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Aisaka dzielnie przepchała się między obojgiem mężczyzn i stanęła obok Griszy.
- Spokrewniona nie jestem, ale zawsze mogę być jego zoną, a to już się nie liczy, co? - zmrużyła oczy lustrując każdego uważnie. - Więc co się tu dzieje?
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Abigail
Gość
|
Wysłany: Czw 23:03, 26 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Dowódca zaczynał się rozsierdzać.
- Wiedziałem... - mruknął do towarzysza. - Baby! - po czym przybrał obłudny uśmiech. Pracował w swoim zawodzie od zarania dziejów i nie z takimi przypadkami sobe radził.
- Pan Grisza, jeżeli pani nie wie, nie ma żony. Innaczej na komodzie pod lustrem nie stała by jedna szczoteczka do zębów, ale co najmniej dwie. Nie ma również obrączki na palcu. Niech się pani nie bawi w dzielną lwicę, bo pani też trafi do aresztu za utrudnianie śledztwa.
Ostatnio zmieniony przez Abigail dnia Czw 23:13, 26 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Czw 23:05, 26 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
- Ale narzeczoną mieć może - prychnęła. - No i zamkniesz mnie, phi, ja przez ściany przechodzić umiem. Nie mogą panowie normalnie powiedzieć o co tu chodzi, a jeżeli nie mogą to proszę normalnie powiedzieć czemu nie mogą.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Abigail
Gość
|
Wysłany: Czw 23:17, 26 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Strażnik zwęził oczy.
- Prawo zabrania mi udzielać informacji postronnym. Jeżeli rzeczywiście pani zależy może pani pójść z nami na posterunek. A jeśli pani nie chce, żeby przy okazji stało się coś pani lubemu to proszę go nakłonić do udania się z nami po dobroci.
Spojrzał znacząco na Klausa. Ten odchrząknął.
-Dwa...
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Czw 23:21, 26 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
- Co Ty tam przeskrobałeś? - Aisaka rzuciła krzywe spojrzenie Griszy. - Pojechałabym z tobą, ale tu jest bałagan i muszę zostać. O co im chodzi, co? Jesteś w kraju nielegalnie czy chodziłeś rano nago po ulicy?
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Abigail
Gość
|
Wysłany: Wto 0:06, 31 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
pościak by A&A
Strażnicy krzywo popatrzyli na Aisakę.
- Dwa, trzy... - głośno wyartykułował szeregowy Klaus.
I w momencie kiedy brał oddech do „cztery” ziemia zadrżała. Najpierw lekko, a potem coraz silniej i intensywniej. Powietrze rozdarł grzmot jakby góra odrywała się od ziemi i przewracała, a cały obszar obozowiska cyrku zaczęła pokrywać sieć szybko rozrastających się pęknięć. Strażnicy zaniepokojeni zaczęli wycofywać się do tyłu, wszystkie przyczepy i główny namiot drżeć w posadach. Kiedy Aisaka zeskoczyła ze schodków przyczepy Griszy pomiędzy nią a przyczepą rozwarła się rysa ciągnąca się łamiąca linią do nóg strażników, wymijająca ich i pedząca siać zamęt wśród grupy tancerek. A była to tylko jedna szpara buntującej się przeciwko stereotypowi stałości ziemia. Niemal z szybkością mrugnięcia oka Aisaka leżała powalona siłą wstrząsów na wysepce niespękanej ziemi pośród morza otchłani ziemi i ze swojego poziomu oglądała dzieło dziwnego trzęsienia ziemi pośród innych cyrkowców. Przyczepa Griszy była jedyną która utrzymała się na wszystkich swoich kołach. W powietrzu niósł się potężny, ogłuszający ryk zbudzonej ziemi. Ziemia wciąż drgała, a brzegi potężnych szczelin zaczęły się kruszyć. Chaos i panika były nieopisane. Każdy próbował zachować to co kochał – swoje życie, swoje błyskotki, swoje księgi, swoje pieniądze, swoich ukochanych. Huk rozwierającej się ziemi przeszedł w huk ludzkiej i wszelkiej innej rozpaczy.
Aisaka zacisnęła dłonie na kępkach trawy, bo choć w jakiś sposób utrzymać równowagę.
- Tak nagle? Ale... Czemu? - pisnęła cicho, a jej wiecznie pogodna twarz została opanowana przez lęk.
Kaprys ziemi minął i z powrotem była ona twardą podporą dla nóg. Co prawda usianą tysiącem rozdarć niczym pognieciona i wymięta kartka. Ludzie szaleli, ratowali się nawzajem, usiłując nie zbliżać się do śmiercionośnych krawędzi. Gdyby Aisaka była w stanie wsłuchać się we wrzask cyrkowców mogłaby wychwycić dźwięk swojego imienia wykrzyczany czystym, mocnym głosem, który zbliżał się coraz bardziej.
- Aisakaaa! Aisaka...! Aisaka? Aisaka! Dziewczyno, gdzie ty się podziewasz – Alessandro z popłochem w oczach stał po drugiej stronie półtorametrowej rysy otaczającej występ ziemi na który przypadł w udziale Aisace.
- Hej mała... - zawołał podchodząc do samej krawędzi przepaści – żyjesz?
Aisaka pokręciła głową.
- Nie, umarłam - odpowiedziała z przekąsem.
- Aisaka... - westchnął Alessadro.
Właśnie wracał do cyrku kiedy ziemia zaczęła mu dygotać pod nogami, a dobiegł na miejsce kiedy skończyła. W miasteczku ziemia nie pękała, tylko drżała. Sieć wąskich otchłani utworzyła się głównie na terenie obozowiska.
- Aisaka – powtórzył Alessandro sam nie wiedząc dlaczego poleciał najpierw jej poszukać. - Mam nadzieję, że nic sobie nie złamałaś. Na przykład karku?
Dziewczyna usiadła ostrożnie, próbując nie spaść do przepaści wokół.
- Nic mi nie odpada, więc chyba nie jest aż tak źle - wymróczała pod nosem i rozejrzała się. - Ciekawe mniejsce na spedzenie wieczności.
- Jakiej znowu wieczności, kobieto? Spójrz na mnie i słuchaj uważnie – Alessandro wyprostował się, ogarnął wzrokiem pobojowisko i intuicyjnie wyliczył czas w którym zostanie za chwilę stąd odwołany. Plan ratunkowy sam zaczął się układać. Spojrzał w twarz Aisaki najbardziej przenikliwym i rozpalonym wzrokiem na jaki było go stać.
- Przysięgnij mi, że nie ruszysz się stąd dopóki nie wrócę po ciebie.
- Taki mądry, a nie wpadnie sam na to, że nawet jakbym chciała, to nie jestem w stanie stąd się gdziekolwiek ruszyć - prychnęła. Po chwili jednak zlustrowała Alessandra wzrokiem. - A ty sobie nic nie zrobiłeś?
- Aisaka, na chwilę cię zostawię, ale klnę cię na wszystko co kochasz i czego nienawidzisz, żebyś nie próbowała sama się stamtąd wydostawać. Dobrze? Błagam, nie zasil sobą dzisiejszej listy ofiar...
- Dobrze - odpowiedziała cicho i rzuciła Alessandrowi spojrzenie pełne zdziwienia.
- Trzymam cię za słowo. Jeśli się stąd ruszysz to możesz być pewna, że znajdę cię choćby w Puszczy Amazońskiej i ukręcę ci ten śliczny łepek – Alessandro mrugnął do kobiety, po czym zniknął z jej pola widzenia na jakieś czterdzieści minut.
- On chyba naprawdę w głowę się uderzył - mruknęła zaskoczona, odprowadzając go wzrokiem. - Mam śliczny łepek? Myyymmmm...
Kiedy Alessandro wrócił chaos w cyrku zdawał się uspakajać. Nie było już wrzasku i krzyku, sytuacje najbardziej kryzysowe zostały zażegnane.
- Hej, Ai! Co ty tu jeszcze robisz?! – mężczyzna zawołał niemalże wesoło do magiczki, a jego nienaganne rysy twarzy rozświetlił lekko drwiący uśmiech. - Całe życie myślałem, że umiesz przenikać przez ściany i lewitować w powietrzu, a ty ciągle się nie wydostałaś z tej wysepki?
- Lewitować nie umiem, mądralo, ale zaraz sprawię, że znikniesz i nikt już nigdy nie zobaczy twojej ślicznej buźki - Aisaka rzuciła mężczyźnie kpiące spojrzenie i pokazała język.
- Zaraz cię stamtąd wydobędziemy słoneczko, to będziesz mogła się pobawić w prawdziwą magiczkę, nie tylko słowną czarodziejkę. Dawajcie tę kładkę!
Skład antykryzysowy składajacy się z kilku odpowiednio zbudowanych i rozgarniętych ludzi przytaszczył do miejsca skazania Aisaki wąską kładkę, ale za to długą z powiązanych i pozbijanych ze sobą belek. Przerzucili ją na stronę Aisaki i ułożyli w jak najbardziej staliblej pozycji.
- Serduszko, dasz radę sama przejść czy mam po ciebie przyjść – zapytał z figlarnym błyskiem w oczach Alessandro.
Dziewczyna przez chwilę patrzyła na niego, aż wreszcie się spostrzegła, że ma otwarte ze zdziwienia usta.
- Weź ty idź się zbadaj - prychnęła. - Za miły jesteś. I co to za pytanie, czy dam radę sama?
Wskoczyła na kładkę i po kilku zwinnych krokach stała już przez Alessandrem na tej samej ziemi, co on.
- Urodziłam się w rodzinie linoskoczków, nie pamiętasz? - uniosła brew w górę. Po chwili jej rysy się wygładziły. - Dzięki.
Alessandro przez chwilę stał osłupiały, ale szybko uśmiechnął się rozluźniony przeczesując włosy ręką.
- Błagam o wybaczenie niepamięci, różyczko. Nie masz pojęcia ile już dzisiaj widziałem ataków histerii, lęku wysokości i arachnofobii. Jedna z tancerek omal mnie nie udusiła kiedy wyciągaliśmy ją spod przewalonej przyczepy.
- Nie ma się co dziwić... - mruknęła Aisaka pod nosem. - Twoje fanki wykorzystają każdą okazję, by cię dotknąć choć koniuszkiem palca. Ta tancerka pewnie teraz jest bohaterem dnia wśród twego klubu Alessandrowskiej adoracji i uwielbienia.
Usta Alessandra wykrzywiły się w szyderczym uśmiechu.
- Wiesz co, kochanie? Mam dla ciebie nową propozycję – objął Aisakę ramieniem w tali i przyciągnął do swojego boku, jednocześnie drugą ręką wskazując na roztaczające się przed nimi pobojowisko.
- Ty pomożesz mi zniszczyć mi mój fanklub tancerek, a ja przychylę się do twojej propozycji zorganizowania wieczorem ogniska.
- A...
Zielone oczy Aisaki jeszcze nigdy nie były tak duże jak w tej chwili, policzki zbladły momentalnie, lecz za chwilę ponownie się zaróżowiły.
- A co ja mam zrobić? - spytała cicho.
- Och, jest mi absolutnie obojętne. Możesz rozpuścić parę plotek na temat tego jaki jestem wstrętny. To chyba nie powinno ci nastręczyć trudności, bo wymyślenie paru okropności na mój temat powinno ci przyjść z łatwością, prawda?
Alessandro spojrzał Aisace w oczy z delikatnym uśmiechem i wciąż jej nie puszczając delikatnie poprowadził kobietę z dala od rozpadlin w ziemi gdzie ulokowała się już większość cyrkowców.
- A może wmówisz wszystkim, że się żenię? Z jakąś arystokratką najlepiej... może tak by się załamały, że by mnie zostawiły? Nie masz pojęcia jak mnie męczą te hordy kokietek wiszących na szyi. Co jedna to głupsza. Powinnaś mnie rozumieć – Alessandro uśmiechnął się kącikiem ust głową wskazując na Tala nadbiegającego zapytać czy z Aisaką wszystko w porządku.
Fryderyk nieśpiesznie wylizywał sobie łapę i wycierał nią łepek. Wiedział, że to wszystko tak się zakończy. Koty czują takie rzeczy. Toaleta furta dobiegła końca. Leniwie przeciągnął się w promieniach słońca, szeroko ziewnął i zeskoczył ze swojej nowej kanapy w nowym domu. Koty zawsze spadają na cztery łapy, a czarne do tego przynoszą samo szczęście.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group. Theme Designed By ArthurStyle
|
|
|
|
|
|